Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2018

Mord w stodole.

W poniedziałek rano 30 sierpnia 1943 r. przyszedł do mnie syn. Wkrót­ce przyszło do mego domu dwóch Ukraińców. My wcześniej pochowaliśmy świąteczne ubrania, buty pod podłogę i w drzewo kożuchy. Jeden z bandytów zapytał się: „nyma bilsze nykoho ?” – i zabrał nas: mnie, żonę i syna na zebranie do szkoły. Był tam sam ich przedstawiciel, tylko s…syn chytry był, stał za szkołą przy płocie. Przy pasie miał pistolet i szablę. Na placu by­ło już dużo ludzi: kobiety, dzieci, starcy, mężczyźni. Pełne były dwie duże sale w szkole i plac przed szkołą – w sumie około 300 osób, ale jeszcze ciąg­le spędzali. Ten ich przedstawiciel powiada: „ot, nasz komandir przyjedzie za piwhodyny i was pouczy”. Delikatnie, cholera, bo to wszystko chłopy byli! Wszystko w kawalerii służyli „Tylko nie szlać się po placu – mówi – zajdźcie do szkoły”. No więc wszyscy idą do szkoły na zebranie. Ale co się robi… Jak tylko zaszliśmy do szkoły, to zaraz wszystkie okna zostały obstawione przez Ukraińców. Niebawem wzięli

''Partyzanci'' z Dominopola .

W maju 1943 r. banda bulbowców z Wołczaka koło Dominopola, pow. Włodzimierz Wołyński użyła podstępu, udając się do polskich wsi i osiedli: Turia, Marszałkówka, Mikołajówka, Swojczów i innych, nawołując do wstępowania do organizującej się rzekomo polskiej partyzantki i twierdząc, że zostało zawarte porozumienie polsko-ukraińskie dla wspólnej walki przeciw­ko Niemcom. Warunkiem przyjęcia było posiadanie własnej broni palnej lub granatów w większej ilości. W ten sposób zwerbowano do dziewięćdziesię­ciu młodych chłopców w wieku 15-20 lat. Jako symbol pojednania i przymierza została niby ustalona odznaka na czapce w kształcie koła przedzielonego po połowie barwami narodowymi Polski i Ukrainy (jedna połowa biało-czerwona, druga niebiesko-żółta) wiel­kości dużego guzika. Nad tą odznaką Ukraińcy mieli jakoby umieszczony tryzub, a Polacy orzełka. Pierwsi zwerbowani w ten sposób polscy party­zanci wysyłani byli do polskich wsi i osiedli w celu zwerbowania nowych ochotników z bronią oraz dla z

Utopili ich w Styrze.

20 września 1939 roku w osadzie wojskowej Borowicze w powiecie Łuck członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów zakończyli trwający trzy dni pogrom. Z rąk OUN-owców pochodzących głównie ze wsi Topólno zginęło 50 żołnierzy Wojska Polskiego oraz 8 cywilów. Żołnierzy najpierw ostrzeliwano, a następnie razem z cywilnymi uciekinierami zatrzymano w pobliskiej szkole, po czym wszystkich utopiono w rzece Styr.

Zabić matkę. Fragm. opow. Stanisława Srokowskiego.

Nikt by tego wszystkiego nie wytrzymał, gdyby ciotka Elza jednym ciągiem opowiadała. Gdyby te straszne historie zebrała w jednym miejscu. Ale ona rozkładała je na raty, fragmenty, epizody, mówiła z przerwami, jakby chciała Radę Starszych oswoić ze światem prawdziwym, jakiego jeszcze nie znali, choć wydawało się im, że już wystarczająco dużo o nim wiedzą. Przyzwyczajała radę do rzeczy, które nadchodzą. By w niczym nie była zaskoczona. Dawała do zrozumienia, że lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć, przewidzieć, niż nie przywidzieć, bo i tak wcześniej czy później nas to spotka. Nie bardzo się z takim rozumowaniem zgadzał dziadek Ignacy, bo któregoś wieczoru burknął: – Lepiej by było, Elza, byś nam tego nie opowiadała. A matka dodała: – Dziecko słucha. Ciotka Elza jednak uparła się przy swoim i odparła: – Gdyby ludzie nie opowiadali nam świata, gdyby nie mówili, że świat ten jest zły, stałby się jeszcze gorszy. A przez to, że mówimy, zło się trochę cofa, z

... Kiedy opuszczała na zawsze rodzinną wieś, żegnał ją makabryczny koncert...

(…) Już od początku 1943 roku zdarzały się zabójstwa Polaków. W marcu z rąk upowców zginęli w Bielinie pani Kondracka z synem i pan Stadnicki. W kwietniu uzbrojona przez Niemców policja ukraińska uciekła do lasu z niemieckich posterunków wzmacniając liczebnie i militarnie oddziały OUN-UPA. W maju ukraińscy nacjonaliści napadli na osadę Janowa Dolina, zamordowali około 600 Polaków, domy ich obrabowali a potem spalili. Niemcy obecni w okolicy nie ingerowali. Również w maju w czeskiej wsi Wołkowyja upowcy w okrutny sposób zamordowali mego wujka księdza Hieronima Szczerbickiego i jego kolegę księdza Jerzego Cieślińskiego. Lipiec 1943 roku był miesiącem masowej rzezi ludności polskiej na Wołyniu, ginęły cale wsie polskie. W zbrodniczych napadach brała często udział miejscowa ludność ukraińska, nierzadko byli to sąsiedzi a nawet krewni ofiar. W Izowie koło Uściługa, w ukraińskiej wiosce mieszkali nasi krewni, siostra mego dziadka Macieja Szczerbickiego, Feliksa z mężem Józefem Oberda i córk

... od strony Zapola wkraczał tłum z widłami i siekierami...

dniu 29 IX 1943 r., w niedzielę po południu, doszła wiadomość, że zostaną wymordowane polskie wioski. Reakcje ludności były różne: jedni nie wierzyli w to, że ktoś tak ot sobie może przyjść i bez żadnej przyczyny wymordować polskie wsie, inni proponowali, aby wyjechać z rodzinami do Jagodzina, a jeszcze inni chcieli wioski bronić. Ta trzecia grupa dominowa­ła. Niestety, w tej grupie nie było ani jednego człowieka, który by znał się na rzemiośle wojennym i miał jaki taki autorytet. Brak było też rozeznania co do siły i uzbrojenia napastników. W nocy z 29/30 IX 43 r. koło mego domu uformowała się kolumna wo­zów, załadowanych rodzinami chcącymi opuścić wioskę, ale niestety, zostali zawróceni w celu obrony wsi i to spowodowało, że niepotrzebnie zginęło aż tylu ludzi, bo około 480 osób. Wczesnym rankiem dnia 30 IX 43 r. wieś została ostrzelana na całej długości od strony południowej z broni maszynowej. Droga do Jagodzina została odcięta i gdyby nie wzniesienie, zza którego strzelali upowc

Kaziu.

Piłkarz i oficer Ludowego Wojska Polskiego w stopniu porucznika. Urodził się 23 października 1947 roku w Starogardzie Gdańskim. W reprezentacji Polski grał w latach 1968-1978. Jej kapitanem był w latach 1973-1978. Był "Królem strzelców" na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium w 1972 roku. W kadrze narodowej rozegrał 97 meczy i strzelił 41 goli. Magazyn "France Football" w 1974 roku uznał Deynę trzecim piłkarzem Europy. Świetna technika, nieszablonowe zagrania i kapitalne fragmenty gry - tak można pokrótce scharakteryzować grę Kazimierza Deyny. Opisując jego grę, trudno wskazać jedną z cech jako największą zaletę. Na murawie zawsze wybierał trudne rozwiązania, niemal każde jego zagranie wnosiło dużą wartość do akcji zespołu. Słynął między innymi ze świetnych stałych fragmentów. Zdarzało się, że bramkarze stojący naprzeciwko Deyny, po jego strzałach z rzutów wolnych mogli obserwować lot piłki podkręconej tak, że przed finałem w siatce mijała całą szerokość bramki całko