Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2018

Polsko-ukraińskie walki o Lwów.

105 lat temu, 31 października 1918 r., rozpoczęły się walki ukraińsko-polskie we Lwowie. W obronie miasta bohaterską kartę zapisała ochotnicza młodzież gimnazjalna - "Orlęta Lwowskie". Na przełomie października i listopada Ukraińcy zajęli kluczowe obiekty w mieście. Próba opanowania przez nich Lwowa była konsekwencją proklamowania 19 października państwa ukraińskiego przez Ukraińską Radę Narodową. Dowództwo nad polskimi oddziałami (złożonymi z członków POW, Polskich Kadr Wojskowych, byłych żołnierzy Polskiego Korpusu Posiłkowego) objął 1 listopada kpt. Czesław Mączyński. Wśród wyróżniających się w walkach oficerów byli późniejsi generałowie WP: Roman Abraham, Bernard Mond i Mieczysław Boruta-Spiechowicz. Polscy mieszkańcy Lwowa spontanicznie zgłaszali się do szeregów. Walczono m.in. o Górę Stracenia, Górę św. Jura, rejon Szkoły Kadeckiej, ulicy Bema, Dworzec Główny, Pocztę Główną, dzielnicę Zamarstynów. Polskimi redutami były m.in. Szkoła Sienkiewicza i Dom Technika.

''Ojciec leżał twarzą do ziemi...''

W miejscu gdzie był nasz dom, teraz sieją pszenicę. Jak bym wyszedł za Chołoniewicze i patrzył przed siebie, to widać i pole i las. Znajdowała się tam kolonia Halinówka. Matka moja Zinida – była Czeszką, ojciec – Ukrainiec. Po sąsiedzku mieszkali Polacy – Wesoły (brat mojej mamy), często odwiedzaliśmy się. Nasza chatka stała na skraju lasu.  Pewnego dnia, doskonale pamiętam, że było to latem, słońce wschodziło, matka strasznie zaczęła krzyczeć – „Banderowcy idą!” Uciekliśmy do lasu. Banderowcy bali się nas gonić, wiedząc, że niektórzy mężczyźni mają broń i w każdej chwili mogliby dać odsiecz. Naszą wioskę spalili. Przeprowadziliśmy się do Chołoniewicz, tam ojca rodzina miała pusty dom. Banderowcy uczyli swoich sympatyków strzelać. Organizowane były nawet kursy. Głównym nauczycielem był Ostap Łebediuk. Ojca mego też zmuszali do szkolenia – odmówił. Został za to zamordowany. Dobrze pamiętam rozpacz matki po tym, jak dowiedziała się, że ojciec nie żyje. Wyrok banderowskiego sądu brz

Tragedia Katerynówki.

W pierwszych dniach lipca 1941 r. Niemcy zajęli Rożyszcze i okolice. Władzę ustanowiła społeczność narodowości ukraińskiej – podobnie jak we wrześniu 1939 r., tylko tym razem bez udziału narodowości żydowskiej. Utworzona z ludności narodowości ukraińskiej policja dała o sobie znać wychwytywaniem jeńców radzieckich, przeprowadzaniem rewizji i rożnymi działaniami przeciwko ludności polskiej. Już w lipcu osiągnęła niemałe wy­niki. Policja składała się z ludzi najbardziej nieprzejednanych, a jednocześ­nie doskonale znających teren. W mojej okolicy: Rożyszcza. Rudnia, Wełnianka, Sitarówka, Olganówka Stara i Nowa, Katerynówka, Retowo itd. – działali ci sami, którzy w okresie władzy radzieckiej 1939-1941 r. występo­wali jako jej rzecznicy. Wymienić tu należy takich jak: Ławrientij Parfeniuk – urzędnik finansowy Sielsowietu Katerynówka, za Niemców zaś pełnomocnik Urzędu w Rożyszczach, Marko Bojarczuk – przewodniczący Sielsowietu, a i później również, Wołodia Parfeniuk syn Ławrientija, polic

Napad na Trójcę w woj. stanisławowskim.

23 października 1944 roku oddział UPA dokonał pogromu wsi Trójca w powiecie śniatyńskim w województwie stanisławowskim. Upowcy przypuścili atak od strony miejscowości  Dawydów. Rozproszeni, strzelali do przypadkowo napotkanych osób. Nie obeszło się również bez typowych dla sposobu ich działania tortur. Majątek zabitych wywieziono. Na pomoc mieszkańcom ruszyli stacjonujący w pobliżu Rosjanie, który jednak upowcy, ogniem z broni maszynowej zmusili do wycofania się. Wielu uciekających z życiem Polaków znalazło schronienie u ukraińskich mieszkańców Trójcy. Szczególnym bohaterstwem wykazała się Ukrainka Marusia Błoszko, która ostrzegła rodzinę Polaka Stanisława Jankowskiego. W pogromie zginęło 58 Polaków oraz 14 Ukraińców, wśród których były rodziny Maryluków i Sachruków  

Zdrajcy spod Tatr.

Mój drogi przyjacielu, dwadzieścia lat jęczeliśmy pod polskim panowaniem, a teraz wracamy pod skrzydła wielkiego narodu niemieckiego” – mówił przywódca “narodu góralskiego”, witając Hansa Franka w Zakopanem. Kilka lat później prosił już egzekutorów z AK, aby zamiast upokarzającej śmierci, którą dla niego przygotowali, zgodzili się go zastrzelić… Pochodzący z małopolskiej wsi Kościelisko Wacław Krzeptowski miał ambicje, aby zostać kimś ważnym i szanowanym. Od zawsze ciągnęło go do polityki. Jako prezes Stronnictwa Ludowego w Nowym Targu oraz wiceprzewodniczący Związku Górali miał okazję poznać najważniejsze osoby w państwie. Miał to szczęście, że prezydent Ignacy Mościcki kochał polskie góry – na tyle, aby ślub swojej córki wyprawić właśnie na Podhalu. Krzeptowski dostąpił wówczas ogromnego zaszczytu – prowadził do ołtarza ojca panny młodej. Krewki góral nie robił tego bynajmniej z zamiłowania do sanacji. Krzeptowski był przede wszystkim oportunistą. Być może dlatego po i

Typowa historia ukraińskiego zbrodniarza.

Droga Hryhoryja Perehijniaka w szeregi ukraińskich zbrodniarzy była typowa dla nacjonalistycznych morderców niższego szczebla. Zanim dokonał pierwszej na Wołyniu potwornej masowej zbrodni, dokonując popisu zezwierzęcenia i przynależności do azjatyckiej kultury, zabił sołtysa Polaka ze wsi Uhrynów Stary. Uczynił to w czasach II Rzeczypospolitej, w 1935 roku. Został oczywiście ujęty przez polską policję i doprowadzony przed oblicze sprawiedliwości. Sąd wykazał w stosunku do niego wyjątkową łaskawość. Skazał tego bandziora-terrorystę nie na karę śmierci, ale na dożywotnie więzienie. Karę zaczął on odbywać w ciężkim więzieniu na Świętym Krzyżu, przeznaczonym dla morderców i terrorystów, by później zostać przeniesionym do Wronek. Perehijniak, jak większość ukraińskich zbrodniarzy, nie wywodził się z Wołynia, ale z Małopolski Wschodniej. Urodził się w Uhrynowie Starym w powiecie kałuskim, w województwie stanisławowskim. Wieś ta, w opinii polskiej policji, stanowiła prawdziwą wylęgarnię ukra

Zapomniane wojsko.

Natarcie 1. Dywizji Piechoty pod Lenino 12-13 października 1943 r., fot. East News 12-13 października 1943 roku – na Białorusi pod wsią Lenino stoczono bitwę z udziałem polskiej 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, dla której było to pierwsze starcie zbrojne z Niemcami na froncie wschodnim, w czasie II wojny światowej. Bitwa, która zakończyła się taktyczną porażką, miała większe znaczenie polityczne niż militarne. Kiedyś jej rocznica była w PRL obchodzona uroczyście jako Dzień Wojska Polskiego, a po 1989 roku została zapomniana. W ostatnich latach obecna polityka historyczna próbuję zdyskredytować, wymazać z pamięci cały wysiłek zbrojny i szlak bojowy żołnierzy Wojska Polskiego na froncie wschodnim. Oni też walczyli o Polskę tak jak ci walczący w Armii Andersa i Maczka na zachodzie, czy w AK. Formowanie się 1. Dywizji Piechoty. Im. Tadeusza Kościuszki Po wyjściu armii gen. Andersa do Iranu w sierpniu 1942 roku, nie wyczerpało polskich możliwości mobilizacyjnych w ZSRR.

Dom- kawał historii Polski.

Serialowi scenarzyści zrobili film, w którym historia jest nie tylko tłem wydarzeń, ale występuje na pierwszym planie i dotyka niemal wszystkich bohaterów. Akcja serialu "Dom" rozgrywa się w latach 1946-1980, które rysowane są wyraźną kreską wysnutą z najważniejszych polskich wydarzeń historycznych. W zamyśle decydentów serial miał być pochwałą ludowej ojczyzny, a jego pomysł pojawił się w drugiej połowie dekady lat 70., kiedy gwałtownie wzrosło zapotrzebowanie na sukces, którego w realnym życiu coraz bardziej ekipie Gierka brakowało. Film miał nosić tytuł… „22 lipca”. Aby nie wyszło całkiem propagandowo, przygotowanie scenariusza powierzono wybitnym scenarzystom i znakomitym postaciom Andrzejowi Mularczykowi oraz Jerzemu Janickiemu. Efekt był niemal odwrotny. "Serial nazwaliśmy +Dom+, ponieważ w naszym zamierzeniu przez opowieść o kamienicy chcieliśmy opowiedzieć o Warszawie, a poprzez Warszawę o Polsce. Nasz Dom stał się pryzmatem, przez który wszystko widać. Tytuł m

Pułk Specjalny SS ''Dirlewanger''

Potwory. Myśleliście, że te istnieją tylko w bajkach, jednak historia widziała prawdziwe potwory. Bestie w ludzkich skórach, brodzące we krwi swych ofiar. Pokryty gruzem plac Piłsudskiego pełen był żołnierzy niemieckich różnych formacji. Esesmani, żołnierze Wehrmachtu, policjanci, kozacy od Kamińskiego, chłopcy z Hitlerjugend. Zgromadzeni w pobliżu szubienic, na których kołysze się kilka ciał. Patrzą na pędzone kolbami karabinów młode, nagie dziewczyny. Po ich udach cieknie krew – zostały chwilę wcześniej brutalnie zgwałcone, wielokrotnie. W szpitalach, gdzie hitlerowscy żołdacy zostawili za sobą stosy ciał i kałuże krwi. Jedna po drugiej zmaltretowane sanitariuszki zwisają na szubienicach, kiedy wysoki esesman w płaszczu wykopuje im cegły spod nóg. Za dziewczynami prowadzony jest na sznurze pobity lekarz z koroną cierniową na okrwawionej głowie. Żołnierze wyśmiewają ”Jezusa Warszawy”. Też ginie. Niemcy śmieją się, klaszczą, gwiżdżą. Jakby właśnie oglądali najwspanialszy spektakl.

Między życiem a śmiercią.

W niedzielę 28 sierpnia 1943 roku poszłam na nieszpory do kościoła, a następnie do Marcelki Muzyki dowiedzieć się czy ona wróciła ze szpitala w Lubomlu i co słychać, bo tak się coś szykuje na wsi (Ostrówki) ; dziew­częta drą bandaże z koszul i prześcieradeł, ludzie się zbiegają jednym sło­wem, takte szamotochy. Jak poszłam do tej Marcyni, ona mówi – nocujcie u mnie, jutro pójdziem na mszę, wyspowiadamy się, bo to już będzie nasz ostatni tydzień. I tak my się pokładli spać. Noc ciepła, gadamy, gadamy. Już świta, wszyscy śpią. Chłopcy nasi pochowali te trochę broni. Rankiem cała zgraja ukraińska napadła na nas. Ludzie zaczęli uciekać w pole. Jak szłam do swego domu, to czujka ukraińska, która leżała za cmentarzem, mnie zawróciła. Niektórzy nasi zaczęli uciekać furami. Ja uciekałam w tę stronę za kościół, a od strony kościoła szedł czarny tłum, dzicz zbrojna i niezbrojna. Każdy miał coś w ręku: siekierę, kosę… Ja skry­łam się w kępę zboża, a Kaziuni Helenka z córką też. Znaleźli nas i