poniedziałek, 7 lipca 2025

Nasz mały świat odszedł wraz z Tobą...

Twoja Toyota , niemy świadek Naszych pięknych chwil.
Nad zalewem Dębowy Las, nasze ulubione miejsce.
W domowym zaciszu najlepiej.
Nad zalewem w Krasnobrodzie 2020 r.
Na kładce w Kryłowie.
Pierwsze dotyki, z poczatku nieśmiałe , byłem szczęśliwy.
U Mamy w domku gościła radość i miłość. Teraz smutek i tęsknota..

czwartek, 3 lipca 2025

Zagłada Majdanu Karpiłowskiego na Wołyniu .

Poniżej zamieszczam post z konta Pani dr Lucyny Kulińskiej. Dedykuję to tym "działaczom kresowym", którzy wyżej noszą dupy niż głowy. Polaków mordowali przede wszystkim ukraińscy sąsiedzi! Szowinisci z tzw. Upa czy szamani grecko-katoliccy kierowali tym nienawistnym tłumem ukraińskich bab, chłopów czy nawet podrostków. OPOWIEŚĆ RODZINNA PANI MAŁGORZATY MAJ : „23 sierpnia 1943 roku osada moich przodków - Majdan Karpiłowski na Wołyniu - została napadnięta przez ukraińskich upiornych sąsiadów z pobliskich wsi: Karpiłówka, Karasin i Werchy. Tragedia Polaków została opisana w książce Wacława Klimaszewskiego "Trafić do gorących serc", tom 2, rozdział "Zagłada Majdanu": "(...) W tej nierównej i krótkotrwałej, dramatycznej walce, bandyci zamordowali dziewięciu z drugiej dziesiątki mężczyzn, a ich zmasakrowane ciała wrzucili w otchłań głębokiej jamy. Z rąk oprawców wyrwał się jedynie dwudziestoletni Czesław Kozakiewicz, za którym rozległy się gęste strzały z karabinów. W wyniku tej palby on również padł zabity. Ten niesamowicie przeraźliwy donośny krzyk, wrzask i jęk mordowanych mężczyzn oraz strzelanina za jednym z uciekinierów zaalarmowały majdaniaków stłoczonych w szkole, obstawionej bandytami z bronią palną zwykłą i maszynową, z siekierami, widłami oraz kosami. Mimo to pewnej liczbie majdaniaków obojga płci, sprawnych fizycznie, ogarniętych paniką, udało się wyskoczyć przez okna do ucieczki z tej pułapki. Gdy znaleźli się na dziedzińcu szkolnym, biegnąc na oślep w stronę ogrodów i lasu, nadziewali się wprost na widły i kosy oraz padali od kul karabinów maszynowych. Dwoje małżonków wyskoczyło przez okno z dwojgiem dzieci pod pachami i biegło w stronę lasu, trzymając się za ręce. Żona padła na ziemię śmiertelnie ranna od kuli karabinowej, ale mąż usiłował dalej ją ciągnąć za sobą w ogrodowe zarośla. Wtedy on również po otrzymaniu śmiertelnego strzału padł obok żony. Dzieci tuląc się do ciał nieżyjących rodziców krzyczały: mamusiu..., tatusiu..., ratujcie nas! W tym momencie dobiegł bandzior i zadał im śmiertelne ciosy siekierą. Wszyscy majdaniacy, którym udało się wydostać ze szkoły, zostali zastrzeleni lub zamordowani. Na dziedzińcu szkolnym, obficie zbryzganym krwią, leżało wiele martwych osób. Trwające ludobójczo-katastroficzne zdarzenia wciąż potęgowały tragiczną sytuację majdaniaków pozostających nadal wewnątrz budynku szkolnego. Dalsza ucieczka została powstrzymana, ponieważ pod każdym oknem już stali bandyci z karabinami, których lufy były skierowane na majdaniaków zgromadzonych wewnątrz budynku, gdzie bez przerwy trwał przeraźliwy krzyk, płacz, lament kobiet, dzieci i starców. Podczas tej panicznej wrzawy majdaniacy przy użyciu ławek szkolnych zdążyli zabarykadować drzwi wejściowe do szkoły. Bandyci bez większego trudu siekierami wyrąbali otwór, otworzyli drzwi, rozwalili barykadę i wdarli się do środka z potwornie bestialskimi okrzykami: „ byj a riź lachiw” (bij i rżnij Polaków). Natychmiast włączył się głos dowódcy bandy, który wrzaskiem rozkazywał wołając: „tu w szkole ich nie zabijać, lecz do stodoły z nimi a tam do jamy ich, do jamy”. W tej sytuacji przerażenie majdaniaków, osaczonych we wnętrzu budynku szkolnego doszło zenitu. Czas ich życia ograniczał się już zaledwie do kilku minut. W związku z tym nikt nie chciał wyjść na zewnątrz budynku, wszyscy, łącznie ze starcami, kobietami i dziećmi stawiali zacięty opór. Wtedy bandyci obskoczyli najpierw mężczyzn fizycznie sprawnych i okładali ich czym popadło, kolbami karabinów, obuchami siekier i ledwie żywych wyciągali na plac przed szkołą. Stąd już inne grupy bandytów zarzucały im z postronków pętle na szyję i prowadziły lub wlekły do stodoły. Następnie w ten sam sposób zabrali się do wymuszania posłuszeństwa na starcach, kobietach i dzieciach, stawiających bandytom zdecydowanie do końca, rozpaczliwy opór. W końcu, gdy bandyci siłą wywlekali już wszystkich, mniej lub bardziej poturbowanych majdaniaków z pomieszczeń szkolnych na plac przy budynku,wówczas tych, którzy nie mogli iść o własnych siłach, wleczono aż do stodoły (około 100 metrów) za ręce, nogi oraz za włosy, warkocze i sukienki. Dostarczani różnymi sposobami majdaniacy z dziedzińca szkolnego do stodoły byli tam natychmiast zabijani lub dobijani przez oprawców widłami, szpadlami, siekierami, bagnetami i wrzucani do dołu, który wciąż był napełniany kolejnymi warstwami ciał zamordowanych. Małe dzieci były wrzucane żywcem do dołu, a tam zabijano je szpadlami, widami i drewnianymi drągami. Tym sposobem dobijano również osoby dorosłe, które leżąc w jamie dawały jeszcze jakieś oznaki życia. W czasie tego pogromu bandyci nie zapomnieli o osobach obłożnie chorych, przebywających jeszcze w swych domach. Zabierali ich z łóżek, ładowali na wóz konny, odwozili do stodoły i tam, przy krawędzi dołu oprawcy odbierali im resztki zdrowia i życia. Po dokonaniu zbrodniczego dzieła, gdy już nie było kogo mordować, bandyci zebrali wszystkich martwych majdaniaków, którzy w początkach barbarzyńskiego napadu zostali zastrzeleni lub zamordowani innymi sposobami, napełniali nimi dół w stodole powyżej jego brzegów. Pod ciężarem zmasakrowanych ciał nawarstwionych w dole, z bulgotem wydobywała się krew na zewnątrz, powyżej jego krawędzi i płynęła bruzdami do rowu przy majdańskiej ulicy. Zakończenie swej ludobójczej zbrodni bandyci zaakcentowali podpaleniem stodoły, która z uwagi na słomiany dach i drewniany strop szybko została objęta ogromnym słupem płomieni i dymu. Płonąca stodoła, a w niej palące się ciała pomordowanych majdaniaków, znajdujące się w górnych warstwach ułożonych powyżej klepiska, była sygnałem dla całej hordy napastników z UPA i paramilitarnego związku miejscowych Ukraińców, do rozpoczęcia grabieży mienia majdaniaków, po które sięgali zakrwawionymi łapami. Zabierali wszystko, w tym inwentarz żywy, zboże oraz inne produkty żywnościowe, sprzęt rolniczy, meble, pościel i odzież. Tę łupieżczą zdobycz załadowali na licznie podstawione furmanki i wywieźli z Majdanu do okolicznych wiosek ukraińskich na użytek własny bandytów. 23-go sierpnia 1943 roku jeszcze w godzinach przedwieczornych, cuchnący dym ze spalonej stodoły i zwęglonych pod nią ciał majdaniaków rozścielał się wśród zabudowań, których drzwi i okna były pootwierane na oścież. Na Majdanie nie było już żywej istoty ludzkiej, nastała posępnie grobowa cisza, tylko psy po utracie swych panów, wystraszone zapachem krwi ludzkiej, błąkały się wokół zabudowań i żałosnym wyciem opłakiwały pomordowanych.
"(...)Tekst za dr Lucyną Kulińską i Katarzyną Sokołowską.

Nasz mały świat odszedł wraz z Tobą...

Twoja Toyota , niemy świadek Naszych pięknych chwil. Nad zalewem Dębowy Las, nasze ulubione miejsce. W domowym zaciszu najlepiej. Nad zalew...