czwartek, 30 marca 2017

Napad UPA na Ostrów.

31 marca 1944 roku kureń UPA Hałajda dowodzony przez Tarasa Onyszkewycza dokonał mordu na 76 Polakach zamieszkałych w Ostrowie w powiecie sokalskim w województwie lwowskim.
W miejscowości istniała już polska samoobrona, a sami mieszkańcy spali nawet w ubraniach, by móc w każdej chwili uciec. UPA poinformowała o swoich planach ukraińskich mieszkańców. Pierwsze ruchy zauważono zaraz po północy, ale z nieznanych przyczyn zlekceważono je. Atak upowców rozpoczął się o godzinie cz...wartej nad ranem. Część Polaków schroniła się w budynku miejscowej szkoły, inni szukali pomocy na opanowanej przez Niemców stacji kolejowej. Ci jednak szybko poddali się. Niemców oszczędzono, Polaków rozstrzelano. Do podpalania polskich domów użyto amunicji zapalającej, ukraińskie domy nie zostały naruszone. O godzinie 8 rano UPA przypuściła atak na miejscowy kościół, w którym zabarykadowały się oddziały polskiej samoobrony. Miejscowy proboszcz Stanisław Wolanin udzielał obawiającym się braku amunicji obrońcom rozgrzeszenia i rozdawał hostię . Spanikowani ludzie szukali ukrycia w różnych miejscach wewnątrz kościoła. Około godziny dziewiątej rano do Ostrowa przybył z Krystynopola oddział niemiecki, przed którym UPA musiała się wycofać. Innym powodem odwrotu Ukraińców było śmiertelne zranienie w walce "Hałajdy" (zmarł 1 kwietnia). Niemcy ostrzelali z moździerza wycofujące się przez Głuchów oddziały UPA zabijając dwóch i raniąc siedmiu upowców oraz wzniecając pożar we wsi.
W czasie napadu UPA spaliła około 300 polskich zabudowań. Nie był to jednak koniec dramatu mieszkańców Ostrowa, ponieważ dwa tygodnie po tej zbrodni banderowcy zamordowali 17 Polaków, głównie w podeszłym wieku, którzy nie opuścili Ostrowa. Zabito ich w pobliżu rzeki Sołokija a zwłoki zakopano w miejscu zwanym "Zamczysko". Dzisiejszy  Ostrów  w niczym nie przypomina dawnego pięknego miasteczka położonego w widłach Bugu i Sołokji. Opuszczona  zaniedbana miejscowość  położona jest przed  obecnym Czerwonogradem , dawnym Krystynopolem. Pozostałych przy życiu Polaków  w 1951 roku przesiedlono w okolice Ustrzyk Dolnych i Lutowisk.
Grafika przedstawia sprzączkę pasa UPA.
 


środa, 29 marca 2017

Atak na konsulat polski w Łucku

Polski Konsulat Generalny w Łucku na Ukrainie został ostrzelany z broni wielkokalibrowej. Polski konsul mówi o „akcie terrorystycznym”. Dach budynku został zniszczony.
Do ataku doszło pół godziny po północy, w nocy z wtorku na środę. Na szczęście obyło się bez ofiar, ponieważ w czasie ostrzału w znajdującej się w polu rażenia części budynku nie było nikogo. Zdaniem lokalnych mediów „strzelec był słabo wyszkolony i nie potrafił dobrze wycelować”. „Być może ten akt był rodzajem ostrzeżenia, albo prowokacją” suponowały media, cytując lokalnych urzędników. Zdaniem mediów użytą bronią mógł być granatnik.
Teren Konsulatu został otoczony kordonem bezpieczeństwa. Polski konsul w Łucku Krzysztof Sawicki w komentarzu dla portalu Wołyń24 określił atak jako „akt terrorystyczny” obliczony na zabicie znajdujących się w Konsulacie ludzi.



Warto przypomnieć, że wcześniej dochodziło do aktów wandalizmu polegających na niszczeniu znajdujących się na Ukrainie polskich pomników. Wówczas zarówno polskie jak i ukraińskie władze zgodnie twierdziły, iż musiały być one rosyjską prowokacją i nie miały nic wspólnego z rozwijającym się na Ukrainie w zastraszającym tempie neobanderyzmem. Obecnie również polski MSZ nie widzi problemu w szerzącej się za naszą wschodnią granicą antypolskiej ideologii.
Kiedy w związku z wydarzeniem do MSZ wezwany został ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca, przedstawiciela Ukrainy w Polsce przyjął sekretarz stanu w MSZ Jan Dziedziczak.
Podczas rozmowy wiceminister Dziedziczak wyraził głębokie zaniepokojenie i oburzenie faktem ostrzału Konsulatu Generalnego RP w Łucku, stanowczo żądając od strony ukraińskiej zdecydowanych i natychmiastowych działań mających na celu wykrycie i ukaranie sprawców, a także zapewnienie efektywnej, całodobowej ochrony polskich przedstawicielstw dyplomatyczno-konsularnych akredytowanych na terenie Ukrainy. Strona polska podkreśliła, że zgodnie z zapisami Konwencji wiedeńskiej o stosunkach konsularnych, państwo przyjmujące jest zobowiązane do zastosowania wszelkich odpowiednich środków dla zapobiegania jakimkolwiek zamachom na urzędników konsularnych, jak i miejsce ich urzędowania.

Żądania odejścia od zbrodniczej ideologii niestety nie było.
Jednocześnie wiceminister Dziedziczak poinformował, że do czasu spełnienia wyżej wspomnianych oczekiwań strony polskiej, wszystkie polskie urzędy konsularne na Ukrainie pozostaną zamknięte. Pomimo zamknięcia urzędów konsularnych konsulowie RP będą udzielać niezbędnej pomocy obywatelom RP.

wtorek, 28 marca 2017

Ustasze-ludobójcy z Chorwacji.

Jedną z pierwszych ilustracji, która wyskoczy w wyszukiwarce po wpisaniu hasła „ustasze” jest fotografia z grupką młodych uśmiechniętych Chorwatów, przystawiających piłę do szyi przerażonej ofiary. Członkowie tej zbrodniczej organizacji mieli prowadzić brutalne czystki, motywowane względami zarówno etnicznymi, jak i religijnymi.Ustasze w czasie II wojny światowej  mordowali głównie Serbów  , do tej pory stosunki serbsko-chorwackie  ,głównie z tego powodu  są  raczej wrogie.

Obdzierali żywcem ze skóry, niemowlęta nabijali na bagnet... Ustasze, czyli "banderowcy" Chorwacji.





.




















































Wiosną 1941 roku przybył do Zagrzebia włoski korespondent wojenny Curzio Malaparte. Miał się tu spotkać z Ante Paveliciem, liderem faszystowskiego ugrupowania ustaszów i przywódcą Niezależnego Państwa Chorwackiego. W międzyczasie przemierzył kraj, obserwując porządki wprowadzane systematycznie przez nowe władze. „Na frontowej ścianie domu naprzeciwko, gdzie mieściła się siedziba ustaszów w Iloku, widniała olbrzymia podobizna Ante Pavelicia (…). Portret odbity był czarno na papierze lekko zielonkawym. Nigdy bym nie uwierzył, że człowiek może mieć uszy takie ogromne i takie długie. Zwisały aż do połowy policzków, śmieszne i poczwarne” -  ironizował dziennikarz. Wkrótce miał się przekonać, że ta niepozorna, karykaturalna wręcz postać, jest równie bezwzględna jak naziści.

O pierwszym spotkaniu z przywódcą ustaszów nie wspominał zbyt wiele. W pamięci zapadła mu za to druga audiencja, na którą zaproszono go latem 1941 roku. Od razu zauważył zmianę w wystroju gabinetu: biurko, które stało wcześniej w głębi pokoju, teraz znajdowało się tuż za drzwiami. Pavelić tak tłumaczył to przemeblowanie: „Gdyby ktoś tu wszedł w jakimś zbrodniczym zamiarze, to natknąwszy się tak z punktu na biurko i widząc mnie tuż przed sobą z pewnością straciłby zimną krew i zdemaskował się w ten sposób”.

Uwagę Malapartego przykuło coś jeszcze: stojący na blacie wiklinowy kosz. Dziennikarz zajrzał do środka stwierdzając, że znajdują się w nim wyjęte ze skorupek owoce morza. „Czy to dalmatyńskie ostrygi?” - zapytał dla pewności Pavelicia.  Jego rozmówca serdecznie się uśmiechnął, po czym przyznał bezceremonialnie:„To podarunek od moich wiernych ustaszów: dwadzieścia kilo ludzkich oczu”. Możliwe, że ta historia była tylko wymysłem Malapartego, wszak książka reportażowa „Kaputt”, w której ją opisał, została uznana za kombinację autobiografii i literackiej fikcji. Niemniej zamiłowanie Pavelicia do kolekcjonowania oczu swoich ofiar stało się z czasem jednym z elementów jego czarnej legendy. I trudno się temu dziwić – po bezdusznych bandach, które mu podlegały, można było spodziewać się dosłownie wszystkiego.

Chorwacki Führer

Król Aleksander I Karadziordziewić sprawował rządy, które sprowadziły na niego wrogość przedstawicieli wieloetnicznego Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców (późniejszej Jugosławii). Kwestią czasu było, gdy ze zdelegalizowanych partii politycznych wykształcą się grupy o charakterze nacjonalistycznym. Jedną z nich byli ustasze (chorw. bojownicy), organizacja założona 7 stycznia 1929 roku we Włoszech. Było to skrajne ugrupowanie faszystowskie wywodzące się z chorwackiej Partii Prawa. Celem jego członków stało się rozbicie Jugosławii otaz stworzenie niepodległej i jednolitej narodowościowo Chorwacji. Organizacja miała również charakter terrorystyczny: ustasze planowali zamach na znienawidzonego monarchę. Ich przywódcą został były sekretarz partii, wspomniany wcześniej doktor prawa Ante Pavelić.

9 października 1934 roku Pavelić zrealizował jeden z celów ustaszy – wraz z bułgarskim watażką Włado Czarnoziemskim, członkiem Wewnętrznej Macedońskiej Organizacji Rewolucyjnej, zorganizował udany zamach na króla Aleksandra I. Za ten czyn skazano zaocznie Pavelicia na podwójną karę śmierci, dlatego zamachowiec postanowił schronić się we Włoszech. Przełomowym momentem okazał się dla niego dzień 6 kwietnia 1941 roku – początek niemieckiej inwazji na Jugosławię. Hitler uznał, że fanatyczni ustasze mogą okazać się pomocni w pacyfikowaniu podbitego kraju. Oczywiście trzeba było im dać coś w zamian. W czwartym dniu najazdu niemieccy protektorzy pozwolili im na proklamowanie Niepodległego Państwa Chorwackiego (Nezavisna Država Hrvatska, w skrócie NDH). Pavelić przybrał wówczas tytuł poglavnika, będący odpowiednikiem niemieckiego słowa Führer i włoskiego Duce. W jego wizji nowe państwo miało być wolne od obcych etnicznie grup. Za swoich głównych wrogów ustasze uznali grupę, która sprawowała nieformalną hegemonię w Jugosławii: Serbów. Swoich prześladowań nie przerwali nawet wtedy, gdy w maju 1941 roku Hitler powołał marionetkowy rząd serbski gen. Milana Nedicia. Przynajmniej w teorii Chorwaci i Serbowie byli zatem członkami Państwa Osi, a więc swoimi sojusznikami. Ustasze kompletnie jednak ignorowali ten fakt.

Intryguje, że ustasze postrzegali swoje czystki jak misję ewangeliczną. Twierdzili, że są nowymi krzyżowcami, prowadzącymi katolicką krucjatę przeciwko odrzucającym Chrystusa Żydom i  Cyganom oraz prawosławnym Serbom. Najbardziej kontrowersyjny, a zarazem wciąż niejasny, jest udział duchowieństwa w tym procederze. Najwięcej emocji wzbudza postać ówczesnego arcybiskupa Zagrzebia i wojskowego wikariusza ustaszów, Alojze Stepinaca. Niektórzy znawcy tematu twierdzą, że duchowny udzielił zbrodniarzom błogosławieństwa, kreując się na kolejnego Urbana II – papieża, który niespełna dziewięć stuleci wcześniej wezwał europejskie rycerstwo do I wyprawy krzyżowej. Nie brakuje jednak głosów, że Pavelić ukrywał przed Stepinaciem swoje zamiary, a gdy ten wreszcie je poznał, zabiegał o powstrzymanie rzezi.

Dyskusje na temat chorwackiego arcybiskupa rozgorzały ze zdwojoną siłą w 1998 roku, gdy z inicjatywy papieża Jana Pawła II został uznany za męczennika i świętego Kościoła katolickiego. Wiadomo natomiast, że jednym z katów był dawny franciszkanin Miroslav Filipović-Majstorović, w czasie wojny komendant jednego z chorwackich obozów koncentracyjnych. Ze względu na swoją przeszłość i potworne okrucieństwo więźniowie nadali mu przydomek „Fra Sotona” („zakonnik Szatan”).

Piekło bałkańskiego Auschwitz

W sierpniu 1941 roku ustasze rozpoczęli budowę przyszłej golgoty Serbów, Żydów i Cyganów – obozu Jasenovac, który po wojnie zyska niechlubne miano bałkańskiego Auschwitz. Do końca wojny wzniesiono pięć podobozów (ostatnim wybudowanym przez nich kompleksem był podobóz kobiecy zlokalizowany w Starej Gradišce). Oprawcy uznali, że w warunkach wojennych muszą oszczędzać kule, dlatego zamówili w niemieckiej fabryce Gebrüder Gräfrath specjalne narzędzia mordu, tzw. Srbosjeki (dosłownie: zarzynacze Serbów). Opierały się one na bardzo prostej konstrukcji – były to skórzane rękawice z przymocowanym na stałe nożem. Srbosjeki stały się symbolem krwawych zawodów, w których ustasze rywalizowali ze sobą o to, kto wymorduje największą liczbę ofiar w jak najkrótszym czasie. W pewną sierpniową noc 1942 roku jeden ze strażników obozu, Petar Brzica – nota bene również były franciszkanin – miał wymordować przy jego użyciu aż 1360 ludzi.

Poderżnięcie gardła było jednak dla więźniów jednym z najłagodniejszych i najszybszych sposobów śmierci. W istocie ustasze byli grupą znacznie bardziej wynaturzoną niż niemieccy naziści. Jakkolwiek wszelkie próby porównywania zbrodniczych formacji są jak zestawienie nowotworu z dżumą, metody chorwackich faszystów były najbardziej zbliżone do tych, które stosowały banderowskie oddziały na Wołyniu. Siepacze Pavelicia nie mieli żadnych oporów, aby żywcem obedrzeć Serba ze skóry, wyłupać mu oczy lub odciąć głowę tępą piłą do drewna. Nie zważali przy tym na wiek i płeć swoich ofiar i podobnie jak banderowcy mordowali dzieci na oczach ich rodziców. Podpalali, grzebali żywcem, nabijali niemowlęta na bagnety. W Jasenovacu przeprowadzano również pseudonaukowe eksperymenty na ludziach, w tym wiwisekcje bez znieczulenia.

Rosnąca liczba ofiar nie robiła większego wrażenia na poglavniku. Gdy niemiecki generał Lothar Rendulic stwierdził, że reżim Pavelicia uśmiercił już 500 tys. ludzi, przywódca ustaszów odparł z oburzeniem: „To oszczerstwo! Było ich zaledwie 300 tysięcy”. Nie wiemy dziś dokładnie, ilu ludzi zginęło z rąk ustaszów do końca wojny. Szacunki są jednak zatrważające: mówi się o liczbie od 700 tys. do aż miliona pomordowanych.

Wielka ucieczka

Ustasze okazali się najwierniejszymi sprzymierzeńcami III Rzeszy – nie odsunęli się od Hitlera nawet wówczas, gdy jego klęska była już nieunikniona. Ze względu na swoją bogobojność zyskali przychylność niektórych fanatycznych duchownych, którzy pomogli wielu z nim uciec po wojnie przed sprawiedliwością. Pavelić zbiegł z NDH w maju 1945 roku, ukrywając się przed aliantami w austriackich klasztorach oraz przybytkach Watykanu. W uciecze pomagali mu chorwacki franciszkanin Krunoslav Draganović oraz watykański biskup Alois Hudal – ten sam, który organizował ucieczkę do Ameryki Południowej wysokim rangą nazistom. Po upadku NDH wielu byłych ustaszów kontynuowało swoją działalność w radykalnej grupie sabotażowo-terrorystcznej Križari (Krzyżowcy). Na jej czele stał jeden z byłych komendantów obozu w Jasenowacu - Vjekoslav „Maks” Luburić.

CIA kilka razy trafiło na trop poglavnika – wiadomo, że ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem Pablo Aranjos w Argentynie oraz frankistowskiej Hiszpanii. Jedna z ostatnich zachowanych fotografii Pavelicia pochodzi z 1957 roku, z czasu jego pobytu w szpitalu Lomas del Paloma w Buenos Aires.  Trafił tam, ponieważ został zdemaskowany i postrzelony przez nieznanego sprawcę. Rok wcześniej założył podziemną partię Chorwacki Ruch Wyzwoleńczy.

Może frapować, że w Chorwacji obecne są dziś postawy proustaszowskie. Grupy, które wynoszą faszystowskich zbrodniarzy na ołtarze, są wprawdzie marginesem, ale przyjmują często dość zaskakującą formę. Popularni w kraju muzycy – lider rockowego zespołu Thompson Marco Percović oraz piosenkarz Joško Tomičić – bez skrępowania wychwalają w swoich utworach obozy w Jasenovacu oraz oddziały Czarnego Legionu, paramilitarnej formacji ustaszowskiej. Pierwszy z nich mówi nawet wprost, że żałuje, iż nie urodził się wcześniej, bo wtedy na pewno wstąpiłby do bandy Pavelicia. Otwarte głoszenie peanów na cześć faszystowskich oprawców nie tylko nie spotyka się z wyraźnym sprzeciwem władz, ale pozwala nawet na tworzenie partii odnoszących się do tamtych zbrodniczych ideologii. Na szczęście ich popularność w narodzie jest na tyle mała, że nigdy nie udało im się wejść do parlamentu.

poniedziałek, 27 marca 2017

Śmierć Świerczewskiego -mity i fakty.

Peerelowska legenda Karola Świerczewskiego mówiła o tajemniczej śmierci generała. Dokumenty IPN pozwalają ostatecznie podważyć tezę o spisku na jego życie.
Karol Świerczewski Ostatnia inspekcja generała
Gen. Karol Świerczewski zginął w zasadzce Ukraińskiej Powstańczej Armii pod Jabłonkami 28 marca 1947r. Dwadzieścia lat później przebieg starcia opisał świadek tego wydarzenia Jan Gerhard ("Baligród, 28 marca, 9.00 rano", POLITYKA 12/67). W swoim tekście nie mógł jednak wspomnieć, że na początku lat pięćdziesiątych oskarżono go o udział w spisku na życie generała.
Podpułkownik Jan Gerhard dowodził w 1947r. 34 Pułkiem Piechoty stacjonującym w Bieszczadach. 27 marca w sztabie pułku w Lesku otrzymał drogą telefoniczną informację o mającej nazajutrz nastąpić inspekcji gen. Waltera. Wiadomość niezwłocznie przekazał - również telefonicznie, ale w języku francuskim - kpt. Henrykowi Karczewskiemu, dowódcy kwaterującego w Baligrodzie 2 batalionu. Rankiem 28 marca do Leska przyjechał Świerczewski w towarzystwie dowódcy Okręgu Wojskowego V gen. Mikołaja Prus-Więckowskiego i dowódcy 8 Dywizji Piechoty płk. Józefa Bieleckiego. Stąd razem z ppłk. Gerhardem udali się do Baligrodu. Tam po przeglądzie garnizonu gen. Świerczewski podjął nieoczekiwaną decyzję o dalszej jeździe do Cisnej, w której stacjonowała placówka Wojsk Ochrony Pogranicza.

Mity i fakty

27 marca 1947 roku, generał Karol Świerczewski "Walter", wylądował na lotnisku w Krośnie. Wcześniej powiadomiono 8 DP, ktorej sztab mieścił się w Sanoku o inspekcji na którą mieli przyjechać generałowie Świerczewski i Prus-Więckowski.
Dowódca 8 DP płk. Bielecki, zwołał odprawę sztabu dywizji oraz szefów oddziałów. Powiadomił zebranych o inspekcji i zlecił przygotować się do niej. Również telefonicznie zostali powiadomieni: dowódca 32pp ppłk. Cimura oraz dowódca 11 Dywizjonu Artylerii Przeciwpancernej mjr. Sołtyka. Natomiast szef sztabu Dywizji płk. Ilnicki telefonicznie powiadamia ppłk. Gerharda dowódcę 34pp. Ten z kolei kapitana Karczewskiego dowódcę 2 Batalionu 34pp z Baligrodu. Kapitan Cesarski powiadomił władze cywilne i partie polityczne.
Generałowie przybyli do Sanoka w godzinach wieczornych (chociaż A. Bata twierdzi że o godzinie szesnastej). Następnego dnia inspekcja wyrusza do Leska i Baligrodu. W skład inspekcji weszli generałowie K. Świerczewski, Prus-Więckowski, płk. Bielecki i ppłk. J. Gerhard, oraz kapitan Cesarski. Po kontroli 34 pp w Lesku i 2 Batalionu 34 pp w Baligrodzie, Świerczewski uparł się żeby skontrolować jednostkę WOP w Cisnej.
Odradzano mu tę podróż, jednak Świerczewski nie dał się przekonać. Inspekcja ruszyła w kierunku Cisnej. Jechały dwa "Dodge" i "Zis". Zaraz za Baligrodem jeden "Dodge" uległ awarii i został. Pozostałe samochody pojechały dalej. W rejonie miejscowości Jabłonki dostały się pod ostrzał. Ginie generał K. Świerczewski. Dostaje postrzał w brzuch i dwa postrzały w plecy. Giną także ppor. Krysiński oraz bombardier Strzelczyk. Tyle oficjalna wersja.
Zeznania naocznych świadków różnią się co do czasu śmierci Świerczewskiego i długości boju. Gerhard twierdził że generał umarł zanim przybyła pomoc, natomiast Prus-Więckowski, że w trakcie niesienia do samochodu po przybyciu pomocy. Podane też zostaly rózne czasy walki, jedni twierdzili że trwała ona 30-45 minut a inni że 2 godziny.
Po śmierci Świerczewskiego powołano do życia dwie specjalne komisje. Jedna ze Sztabu Generalnego, a druga z UB.
Pułkownik Kossowski który reprezentował Sztab Generalny stwierdził że:
  • ochrona która była przydzielona nie była odpowiednio przeszkolona, przygotowana do ochrony inspekcji,
  • nie wyznaczono dowódcy ochrony na wypadek napadu,
  • pułkownik Bielecki i Gerhard czyli dowódca 8DP i 34pp nie użyli wszystkich środków i możliwości do zapewnienia bezpieczeństwa wiceministrowi oraz dowódcy OW.
  • prowadzenie rozmow telefonicznych otwartym tekstem na wszystkich szczeblach dywizji to złamanie tajemnicy wojskowej i całkowity brak czujności,
  • liczebność oddziału UPA, który brał udział w zasadzce: 30-40 osób.
UB sporządziło osobny raport. Autorami byli: Fejgin, Różański i Nikolaszkin. W swoim raporcie stwierdzili, że napadu dokonał oddział UPA, prawdopodobnie sotnia "Bira". Swoje przypuszczenie oparli na fakcie, że 1 kwietnia właśnie "Bir" napadł na wopistów z Cisnej i dlatego przypisali zabicie Świerczewskiego właśnie jemu. Z zeznań świadków schwytanych przez wojsko okazało się jednak że były to czoty z sotni "Chrina" i "Stacha".
Uznali także, iż:
  • ochrona była wystarczajaca tak samo jak zabezpieczenie trasy do Baligrodu, a jej słabość pod Jabłonkami wynikła ze zmiany trasy przejazdu,
  • stwierdzili, że powiadomienie Cisnej o inspekcji na 15-20 minut przed wyjazdem niczemu nie zagrażalo (UPA nie miała czasu na zorganizowanie zasadzki),
  • stwierdzono także, że Świerczewski posiadał błędne przeświadczenie co do stanu bezpieczeństwa w rejonie inspekcji.
Pomnik Karola Świerczewskiego Pomnik gen. Karola Świerczewskiego w Jabłonkach.
Wersję strony ukraińskiej G. Motyka opisał na podstawie listu czotowego "Dunia" (E. Demuń), który był członkiem sotni "Chrina". Stwierdził, że sotenny "Chrin" otrzymał od wywiadu wiadomość o tym że w rejon Baligrodu przyjedzie na inspekcję jakaś ważna osoba. Dlatego też sotnie "Chrina" i "Stacha" znalazły się w rejonie Jabłonek. Sam "Dunia" nie brał udziału w zasadzce ponieważ był ranny. O przebiegu zdarzenia dowiedział się z opowiadania czotowego "Bajraka", którego czota jako pierwsza dotarła na miejsce w rejon Jablonek i otworzyła ogień do wojska, zabijając Świerczewskiego (jeszcze wtedy nie wiedzieli że to on). Po dotarciu reszty sotni "Chrin" widząc nadciagające od strony Baligrodu posiłki dał rozkaz do odwrotu. Czotowy "Bajrak" stwierdził, że eskorta zamiast podjąć walkę bez oddania strzału wycofała się za rzeczkę tam zajmując stanowiska obronnne. Podczas wizji lokalnej pułkownik Kossowski stwierdził podobne zachowanie żołnierzy i oficerów z ochrony. Najpierw tłoczyli się przy komisji, a gdy rozległy się strzały (nieporozumienie pomiędzy oddziałami) to rozbiegli się razem ze swoimi oficerami. Oprócz tego nie zabezpieczono terenu, nie wystawiono czujek itp. Mogło to oznaczać że w trakcie zasadzki na Świerczewskiego sytuacja z zachowaniem ochrony mogła wygladać podobnie.
Okazuje się, że na przełomie 1970/71 powrócono do raportu o śmierci generała Świerczewskiego. Prwodopodobnie powołano komisję która miała za zadanie wyjaśnić wszystkie okoliczności zwiazane ze śmiercią Świerczewskiego. Komisją miał kierować M. Naszkowski, natomiast jednym z jej członków miał zostać Jan Gerhard.
Niestety raport komisji nie ujrzał światła dziennego. Miał być przedstawiony w Biurze Politycznym KC. Ale wypadki, które wtedy nastąpiły sprawiły że do tego nie doszło. Najpierw włamano się do willi Naszkowskiego i z sejfu skradziono raport i tylko raport, mimo że były tam cenne rzeczy, a następnie w tajemniczych okolicznościach został zamordowany J. Gerhard.
Podsumowując należy zadać sobie pytanie komu zależało na śmierci Świerczewskiego i jakie korzyści ta śmierć mogła przynieść:
  • NKWD, ponieważ był niewygodnym świadkiem czystek przeprowadzanych przez Stalina na działaczach komunistyczych walczących w Hiszpanii,
  • UB, jezeli istniał spisek przeciwko generałowi lub potrzebny był pretekst do rozpoczęcia akcji "Wisła" (wiadomo że planowana była o wiele wczesniej),
  • przypadek że sotnie UPA znalazly się w czasie przejazdu inspekcji, bo tam własnie najczęściej organizowały zasadzki,
  • UPA, bo była poinformowana o inspekcji i zorganizowała zasadzkę (co wskazuje na prowokację lub na doskonały wywiad UPA).
A. Baliszewski w swoich artykułach stwierdził, że została powołana specjalna grupa "Beskid" - mająca na celu wyjaśnić okoliczności śmierci Świerczewskiego. Każda z pięciu osób nie wiedziała o sobie i działała samodzielnie tworząc swój własny raport na hasło "Łaski". Z raportu tego wynikało że samochód z generałem przejechał mostek na rzeczce i zatrzymał się za nim, natomiast pozostałe samochody stanęły przed mostkiem. Baliszewski twierdzi też, że ochrona generała była większa liczebnie, niż to podano oficjalnie. Jacek Różański jeden z oficerów prowadzacych śledztwo z ramienia UB i Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego wspominał też o notatniku Świerczewskiego i zawartych w nim zapiskach. Notatnik zaginął. Wspomina się także o wizycie w Moskwie u Stalina, gdzie rzekomo miano Świerczewskiemu zaproponować kierowanie Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego.
Niestety nawet dzisiaj mimo dostepu do archiwów i dokumentów tajnych, nie można z całą pewnościa powiedzieć kto zabił Świerczewskiego. Jest wiele znaków zapytania i niedomówień. Nie zgadzają się podstawowowe oczywiste fakty (czas walki podawany różnie, miejsce gdzie stał samochód generała, czas śmierci). Być może dopiero archiwa NKWD czy też KGB, rzucą światło na tę jedną z tajemnic XX wieku. Dotarcie do materiałów nie będzie łatwe, ponieważ Rosjanie cały czas utrudniają pracę polskich historyków. Dlatego też wydarzenia z 28 marca 1947 roku nadal pozostaną nie wyjaśnioną do końca zagadką.


Pomnik Świerczewskiego w Jabłonkach

W miejscu gdzie zginął generał Świerczewski ustawiono w roku 1957 pamiątkowy obelisk. W roku 1962 zastąpiono go pomnikiem z granitu, który stoi do dziś. Na cokole znajduje się orzeł z rozpostartymi skrzydłami a pod nim wizerunek generała. Obok, z prawej strony ustawiono tablicę z fragmentem poematu W. Broniewskiego o treści:
"nie o każdym śpiewają pieśni, lecz to imię opiewać będą.
Ono potrafi się wznieść ponad historię legendą."
W pobliżu pomnika znajduje się głaz, upamiętniający miejsce śmierci Świerczewskiego. Napis na nim głosi (również po angielsku i ukraińsku):
"Tu zginął generał Karol Świerczewski WALTER.
Karol Świerczewski to postać kontrowersyjna. W przeszłości był to bohater, patriota - dziś wielu ocenia go inaczej (bardzo negatywnie), mając na uwadze udział w szeregach Armii Czerwonej w wojnie 1920r. przeciwko Polsce i jego niechlubne czyny z okresu II wojny światowej. Ostateczną ocenę pozostawmy historii i każdemu indywidualnie, kto znajdzie się w tym miejscu w Bieszczadach."
Jabłonki, tablica przy pomniku Świerczewskiego Jabłonki, tablica z fragmentem poematu W. Broniewskiego.
Jabłonki, pomnik Świerczewskiego Jabłonki, fragment pomnika z wizerunkiem generała Świerczewskiego.
pomnik Świerczewskiego Jabłonki, pomnik Świerczewskiego a za nim Woronikówka - góra niegdyś nazwana Walterem.
f
Jabłonki - głaz w miejscu gdzie zmarł K. Świerczewski Jabłonki - głaz w miejscu gdzie zmarł K. Świerczewski.
 
Jabłonki, pomnik pamięci Świerczewskiego Jabłonki, pomnik pamięci Świerczewskiego, 2007

27 III 1944 Pacyfikacja Smoligowa.

27 marca 1944 roku ukraińskie oddziały 14 dywizji grenadierów połączone z siłami SS i Wermachtu dokonały zbrodni na Polakach we wsi Smoligów koło Hrubieszowa.
Już w połowie marca tego samego roku oddziały OUN i UPA rozpoczęły mordowanie ludności polskiej.
Kulminacyjnym momentem była właśnie pacyfikacja Smoligowa 27 marca,kiedy to 2000 oddziały SS Galizien i Wermachtu uzbrojone w artylerię i broń pancerną okrążyły wieś.Polskie oddziały Armii Krajowej pod dowództwem Bolesława Kaniugi i Jana Ochmana stawiały opór,ale przewaga oprawców była ogromna.
Mieszkańców mordowano w okrutny sposób, nie oszczędzając dzieci, kobiet i starców. Palono żywcem, gwałcono kobiety, rabowano mienie. Zginęło ponad 200 Polaków, w większości cywilów, oraz kilkudziesięciu partyzantów. Wieś została doszczętnie spalona. W ten okrutny sposób  miejscowość została ukarana za swój patriotyzm i udział wielu mieszkańców  w formacjach partyzanckich  BCh i AK. Niepodważalnym faktem jest udział w pacyfikacji ukraińskich pododdziałow   SS Galizien  i formacji pomocniczych. Co roku mieszkańcy Smoligowa i okolicznych miejscowości czczą pamięć  poległych i pomordowanych.

Kulinarna egzotyka Ukrainy.

 
Morska kapusta. Fot. Wikipedia
Morska kapusta.

Morska kapusta

Glon o nazwie listownica (łac. laminaria), pocięty na drobne paseczki i zamarynowany. Ma kwaskowy, pikantny smak i charakterstyczny, glonowaty zapach. Dla mnie bomba. Morska kapusta sprzedawana jest w puszkach lub na wagę, można ją dostać praktycznie w każdym spożywczym, samą lub z dodatkami warzywnymi. Kosztuje śmiesznie tanio, 8-10 zł/kg.
Wikipedia uważa, że w Europie się tego nie je, a jedynie na dalekim wschodzie Azji (Chiny, Korea, Japonia), gdzie listownica jest znana co najmniej od VIII w. pod nazwą kombu Podobno w Rosji morska kapusta rozpowszechniła w XVII w. z Wysp Kurylskich i zdobyła ogromną popularność w okresie ZSRR.
Laminaria. Fot. Wikipedia
Laminaria.
Poza walorami smakowymi morska kapusta ma jakieś oszałamiające walory prozdrowotne, przede wszystkim ogromną zawartość jodu (3%), aminokwasów, witamin i minerałów. Suszona laminaria ma szereg zastosowań medycznych i kosmetycznych. Nie jest wskazana przy nadczynnosci tarczycy, chorobach nerek, w ciąży.

Marchew po koreańsku. Fot. Wikipedia
Marchew po koreańsku.

Marchew po koreańsku

Kolejny dalekowschodni wynalazek, który zrobił karierę w ZSRR. W internecie można znaleźć przepisy na nią pod nazwą „Russian korean salad”. Jest to po prostu pokrojona w wąskie paseczki marchewka z dodatkiem ostrych przypraw: czosnku, octu, pieprzu, oleju, kolendry, czasem goździków lub ostrej papryki. Moim zdaniem połaczenie bardzo udane, a moje dzieci zajadają się nią aż miło.
Marchew można dostać czasem w restauracjach, w niektórych sklepach na wagę, a najczęściej na bazarze w dziale z koszonkami i domowymi przetworami. Można także kupić pociętą już odpowiednio marchew i specjalną, paczkowaną mieszankę przypraw.
Słyszeliście o słynnych ukraińskich hot-dogach z marchewką? Wiele osób myślało, że marchewka zastępuje tam parówkę. Nic bardziej mylnego – właśnie marchewka po koreańsku była dodatkiem do parówki w takim hot-dogu. Teraz chyba trochę wyszły z mody, bo dawno ich nie widziałam. A może po prostu nie jem takich rzeczy.

Zefir. Fot. Wikipedia
Zefir.

Zefir

Radziecka wersja marshmallow, albo gówienko lalki Barbie. Produkowane jest z cukru, białka i żelatyny z dodatkiem barwników i dodatków smakowych. Występuje w wersjach: białej, różowej i w czekoladzie.
W odróżnieniu od marshmallow ma bardziej zbitą konsystencję i wyrazisty, słodko-kwaskowy smak. Jeden wystarczy, żeby mieć dosyć. Do kupienia na wagę (częściej) lub w opakowaniach w sklepach spożywczych i cukierniczych.


Taranka. Fot. ru.torange.biz
Taranka.

Taranka

Kolejny rosyjski wynalazek: solona, suszona rybka. Najczęściej spożywana do piwa. Zabawy przy oskubywaniu mięsa z ości jest sporo więcej niż samego jedzenia, podonie jak przy łuskaniu ukochanych przez ludzi radzieckich „siemek” – słonecznika.
Taranka. Fot. Wikipedia
Taranka.
Tarankę można dostać na bazarze, widać i czuć ją z daleka. W sklepach i marketach jest bardziej cywilizowana odmiana tego smakołyku – miniaturowe (5 cm?) suszone rybki popakowane jak chipsy. W podobnej formie można nabyć suszone kalmary.

Kozinaki. Fot. Wikipedia
Kozinaki.

Kozinaki

Słodycze pochodzenia gruzińskiego, orzechy zalane miodem i karmelem. W sklepach cukierniczych można dostać, pakowane lub na wagę, orzechy lub pestki słonecznika w formie płytek, zalane karmelem, coś jak znane w Polsce sezamki, tylko większych rozmiarów.

Chałwa słonecznikowa. fot. Wikipedia
Chałwa słonecznikowa

Chałwa

Jak wiadomo, ZSRR przodował w wymyślaniu tańszych zamienników światowych wynalazków, które można było produkować masowo na miejscu z dostępnych surowców. Takim zamiennikiem jest chałwa słonecznikowa. Akurat całkiem udanym. Chociaż wygląda, jak prasowane trociny albo płyta pilśniowa, jest podobno zdrowsza od prawdziwej chałwy, zawiera mniej tłuszczu i cukru, a więcej składników odżywczych. Smak jest specyficzny, bo mocno czuć słonecznik, konsystencja nie jest też tak delikatna jak chałwy sezamowej. Mnie odpowiada bardziej niż tradycyjna.
Dostępna na wagę, rąbana z wiekich bloków, lub pakowana, można czasem dostać w ładnych pudełkach ze słonecznikiem.

Czebureki. Fot. pixabay
Czebureki.

Czebureki

Kolejna potrawa kuchni kaukaskiej, która rozpowszechniła się jako radziecki fast-food. Jest to rodzaj wielkiego, smażonego pieroga wypełnionego mięsnym nadzieniem. Na terenie dawnego ZSRR można ją dostać wszędzie, zwłaszcza w podejrzanych budach koło dworców i bazarów. We Lwowie ponoć najlepsze czebureki są w Brzuchowicach, w lokalu który nie zmienił się od burzliwych lat 90.
Czebureki. Fot. Wikipedia
Czebureki.
Bardziej wykwintną wersję czebureków i bardziej wierną oryginalnemu przepisowi (z nadzieniem z baraniny) można dostać w miniaturowej formie jako przystawkę w restauracji Mons Puis.

Kwas chlebowy. Fot. Wikipedia
Kwas chlebowy.

Kwas

Rozpowszechniony na słowiańskim wschodzie napój ze sfermentowanego chleba. Ma smak kwaskowy, lekko słodki, gazowany. Niektórzy uważają, że smakuje jak zepsuta cola. Niegdyś przygotowywany w domu, później sposobem przemysłowym i sprzedawany w okresie wiosenno-letnim z charakterystycznych, małych, żółtych cystern. Pamiętam jeszcze takie we Lwowie… dziś się ich już nie uświadczy, może dlaej na wschód, albo w mniejszych miejscowowściach. Podobno smak kwasu z cysterny nie miał sobie równych.
Kwas chlebowy. fot. Wikipedia
Kwas chlebowy.
Obecnie jedyną ogólnodostępną formą kwasu jest ten butelkowany, w dwóch wersjach: jasnej i ciemnej. Ciemna to wersja tradycyjna, jasna to nowość wymyślona przez speców od marketingu. Ma bardziej łagodny smak. Firm produkujących kwas jest wiele i każdy ma trochę inny smak. W knajpach można dostać kwas z beczki.

Sok brzozowy. Fot. Wikipedia
Sok brzozowy.

Sok brzozowy

Kolejny wynalazek, który przyszedł na Ukrainę z Rosji.
Sok brzozowy jest napojem, który zawiera cała masę witamin i minerałów, a więc zdrowym i godnym polecenia. Niestety bardzo szybko fermentuje, więc w sklepach sprzedawany jest w wersji przetworzonej – sterylizowany, najczęściej z dodatkiem cukru i soku cytrynowego. Taki sok dostaniecie w większości spożywczaków – w butelkach 1- lub 3-litrowych. W sklepach ze zdrową żywnością można natrafić na sok bez dodatku cukru.
Sok brzozowy (nawet ten słodzony) ma delikatny, słodkawy posmak, powiedziałabym nawet, że raczej mdły. Lepiej smakuje z dodtakiem cytryny i mięty, dobrze gasi pragnienie w czasie upałów.
Sok brzozowy
Zbieranie soku brzozowego.
Pozyskiwanie soku jest stosunkowo łatwe – wystarczy zrobić dziurkę w drzewie, wstawić w nią rurkę i przywiązać słoik. W czasie 1 doby można w ten sposób uzbierać nawet pół litra-litr soku z jednego drzewa. Sezon trwa jednak bardzo krótko – jest to okres wczesnego przedwiośnia, zanim drzewo zacznie rozwijać pąki (w tym roku już po). Czasem, rzadko można dostać naturalny, nieprzetworzony, zbierany przez ludzi sok na bazarze – trzeba szukać właśnie w sezonie.

Solanka. Fot. WIkipedia
Solanka.

Solanka

Kwaśna zupa na bazie podrobów (nerki), ogórków kiszonych i pomidorów. Oczywiście wynalazek rosyjski. W wersji wykwintnej podawana z oliwkami i kaparami. Doskonała na kaca. Mimo, że jest bardzo pracochłonna w przygotowaniu (same nerki trzeba gotować kilka razy, zmieniając wodę), można jej skosztować praktycznie w każdym barze, restauracji czy jadłodajni. I za każdym razem będzie smakowała inaczej. Polecam tym, którzy lubią kwaśne smaki, jest wyśmienita. Nie bójcie się nerek – samych w życiu bym nie tknęła – ale w zupie, po wymieszaniu z innymi smakami, drobniutko pokrojone – to zupełnie inna sprawa.
Solankę można spotkać także w wersji rybnej.

Przetwory

Kiszone ogórki nie są dla Polaka czymś nadzwyczajnym, ale już kiszone pomidory nie we wszystkich regionach naszego kraju są popularne. Na Ukrainie można je kupić w kazdym spożywczym. Ja niestety do tej pory nie przekonałam się do ich smaku.
Jeśli zaś sięgnąć dalej, na przykład przejść się na bazar, albo jeśli będziecie mieli okazję gościć w ukraińskim domu – przekonacie się, że Ukraińcy kiszą wszystko, co widzą. Poza kiszonymi pomidorami na stołach często goszczą kryżałki (we wschodniej Polsce znane jako krężałki) – krążki kapusty kiszone lub marynowane z buraczkami.
Poniżej obrazki z kijowskiego bazaru „Besarabka”.
Kiszone arbuzy
Kiszone arbuzy
Stoisko z kiszonkami
Stoisko z kiszonkami
Stoisko z kiszonkami
Stoisko z kiszonkami
 

niedziela, 26 marca 2017

Z biegiem Bugu - Cz.II


Pacyfikacja Sahrynia , Dokumenty ukraińskie.


Далеко не повна карта місць де поляки вчинили масові вбивства українського населення

 


Керівниками згаданого злочину виступили Зенон Яхимек-"Віктор" та Станіслав Басай - "Рись" командир 1-го Батальйону Хлопського

Зенон Яхимек - "Віктор" керівник операції зі знищення українського села Сагринь



Станіслав Басай - «Рись» , командир 1-го Батальйону Хлопського (одним із ініціаторів і керівників знищенням українського села Сагринь ) в центрі на вороному коні.



Бійці Армії Крайової перед нападом на Сагринь



Бійці Армії Крайової перед нападом на Сагринь



Донесення священика про напад поляків - як бачимо поляки різали та рубали українців



Бійці Армії Крайової під час нападу на Сагринь



В результаті нападу н Польські об'єднані сили під час акції (фактично кількох) знищили українські села: Сагринь , Прихориле, Ментке, Сагринь, Шиховичі, Теребінь, Стриженець, Турковичі та ін., у яких розстріляли або по-звірячому замордували більше 1500 українців.

Солдат армії Kрайової посміхається над трупом українським селянина, який був убитий в полі поблизу с.Сагринь



палаюче українське село Сагринь



Бійці Армії Крайової під час знищення українського села Сагринь



Бійці Армії Крайової під час знищення українського села Сагринь



Бійці Армії Крайової у знищеному села Сагринь


Бійці Армії Крайової після знищення українського села Сагринь.



Трохи згодом караюча рука таки досягла одного із керівників знищеня українців - командира 1-го батальйону Хлопського Станіслава Басая - "Рися".
Він був зятив в полон 25.03.1945 р. повстанцями куреня "Вовки" під командуванням Мар`яна Лукасевича - "Ягоди" в с.Крилів , під час нападу на станицю польської міліції.
Того ж дня злочинець був розстріляний разом ще із 17 міліціонерами і 25 цивільними озброєними поляками , що брали участь в убивствах українців на Холмщині.

Мар`ян Лукасевич - "Ягода" - керував ліквідацією Басая

sobota, 25 marca 2017

25 III 1945-post scriptum

Do Kryłowa   przybyło komando UPA   o nazwie  ''Sire Vovky'' [Szare Wilki] ,pod dowództwem Marijana Łukaszewycza ,ps. ''Jahoda''vel ''Czernyk''
       Byli to zaprawieni w bojach upowcy  z rejonu sokalskiego.Ukraińcy wyprowadzili z jednego z domostw majora Stanisława Basaja - Kraskę pseudonim „Ryś", byłego dowódcę Batalionów Chłopskich z okresu II wojny światowej.  Jego ludzie bronili polskie wsie przed pacyfikacjami, ostro zwalczali też operujące w tym rejonie oddziały UPA, w tym dowodzone przez Łukaszewycza „Czernyka". Już po zakończeniu wojny Ukraińcy nadal polowali na znienawidzonego przez nich „Rysia". Z relacji świadków wynika, że zaraz po zatrzymaniu znęcali się nad nim. Umieścili go na furmance i uprowadzili w nieznanym kierunku wraz z innymi zatrzymanymi.Z relacji, którą dysponuje lubelski IPN wynika, że major leżał na słomie na furmance konwojowanej przez czterech członkowie UPA. Jest to ostatnia bezpośrednia relacja dotycząca losów „Rysia". Miał on – jak wynika z późniejszych, zasłyszanych przez świadków przekazów - być przez pewien czas przetrzymywany przez członków UPA „w warunkach urągających godności ludzkiej". Następnie został w bestialski sposób zamordowany w nieustalonym dotąd miejscu. Z niektórych relacji wynika, że Ukraińcy potraktowali go wyjątkowo okrutnie - zmiażdżyli jego ciało kieratem. Prawdopodobnie do zabójstwa doszło we wsi Liski Waręskie lub Uhrynów.                              Marijan Łukaszewycz ps. Jahoda vel Czernik zginął 17 września 1945 r. podczas potyczki z Wojskiem Polskim we wsi Żniatyn. Aleksander W. ps. Huczawa – żołnierz sotni Jahody, skazany został przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie 31 grudnia 1948 r., na karę śmierci (oskarżony został o udział w mordzie w Kryłowie), a następnie wraz z aktami sprawy deportowany do ZSRR. Tam zapewne został powieszony lub  ,w najlepszym wypadku przywitał się z białymi niedźwiedziami.
Na zdjęciu   rezuny z  rejonu sokalskiego  , być może  członkowie sotni ''Jahody''

Nasz mały świat odszedł wraz z Tobą...

Twoja Toyota , niemy świadek Naszych pięknych chwil. Nad zalewem Dębowy Las, nasze ulubione miejsce. W domowym zaciszu najlepiej. Nad zalew...