wtorek, 24 grudnia 2013

Sens Świąt !

Prawdziwy sens świąt Nie srebrne sanie zaprzęgnięte w renifery i krasnal w czerwonej czapce z białym pomponem, nie pingwiny na łyżwach i misie polarne na saneczkach, nie zatłoczone supermarkety, kuszące kolorową tandetą z Dalekiego Wschodu, nie drogie elektroniczne gadżety pod plastikowa choinką, nawet nie barszcz z uszkami i sianko pod obrusem, ale Dobra Nowina o Nowonarodzonym Dzieciątku w ubogiej stajence w Betlejem jest istotą rozpoczynających się dziś wieczorem świąt. Prorok Izajasz wydarzenie to przepowiadał słowami: „Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel”. Dwa tysiące lat temu spełniło się to proroctwo, na co ludzkość czekała tak bardzo długo. Był to początek wielkich zmian, które trwają do dziś. Dla nas, chrześcijan, choć jesteśmy podzieleni na różne odłamy i świętujemy to wydarzenie w różnych terminach, jest to fundament naszej wiary. Cieszmy się i radujmy, choćby na co dzień gnębiły nas smutki i kłopoty. Niech naszym udziałem będą słowa kolędy „Gdy się Chrystus rodzi, i na świat przychodzi (…) Aniołowie się radują, pod niebiosy wyśpiewują; gloria, gloria, gloria, in excelsis Deo!” Radosnych Świąt !!

piątek, 13 grudnia 2013

32 lata temu !

32 lata temu Jaruzelski wprowadził w Polsce stan wojenny! Jak to dawno było! Siegam pamiecia do tego dnia i wszystko mi staje przed oczami. W niedziele zamilkła moja ulubiona Trójka , nie posłuchałem już słynnego kabaretu '' 60 minut na godzine'', podziały się tez inne stacje radiowe! Poza tym stan wojenny kojarzy mi się z długimi, trzytygodniowymi feriami zimowymi . Po jego zakończeniu Polska już nie była ta sama.

wtorek, 26 listopada 2013

Ukraina do Europy?

Dużo się ostatnio mówi o demonstracjach Ukraińców na rzecz podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską na rozpoczynającym się w drugiej połowie tygodnia szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Demonstracje zostały sprowokowane w ubiegły czwartek, kiedy to rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do sfinalizowania umowy. Miały one miejsce w wielu miastach na Ukrainie i wszędzie były pacyfikowane przez milicję. W Kijowie użyto gazu łzawiącego wobec protestujących przed siedzibą rządu, w Czernihowie zlikwidowano miasteczko namiotowe, a jeden z demonstrantów próbował dokonać samospalenia, w Odessie pobito i zatrzymano kilka osób, w Charkowie w ogóle zakazano demonstracji tłumacząc to epidemią grypy. Dziś marsz przeszedł przez Lwów. Wzięli w nim udział głównie studenci miejscowych uczelni. Nasze „zaprzyjaźnione” z władzą telewizje i inne główne media z pasją pokazują migawki i zdjęcia z protestów światłych, pożądających członkostwa w Unii Ukraińców. A czy ktoś widział, czy słyszał jakąś relację z marszu w tymże Lwowie 23 listopada? Otóż tego dnia, pod pretekstem uczczenia ofiar Wielkiego Głodu, przez centrum Lwowa przeszedł marsz ponad 150 neonazistów. Na twarzach mieli maski, w rękach sztandary z celtyckimi krzyżami, flagi państwowe Ukrainy, a nawet flagę grecką, która symbolizowała pragnienie greckich neonazistów do wystąpienia Grecji z Unii Europejskiej. Wykrzykiwali hasła:”Nie wierz, nie bój się, nie proś!”, „Rewolucja!”, „Chwała zwycięzcom, chwała wodzowi!”, „”Jedna rasa!”, „Sieg Heil!” i inne. Burmistrz Lwowa, Andrij Sadowy stwierdził potem na Facebooku, że ten marsz jest „hańbą dla miasta” i nakazał miejskiej milicji wykryć, kto stoi za prowokacją, kiedy Ukraińcy demonstrują na rzecz zjednoczenia z Unią Europejską. Należy tu dodać, że nie wiadomo nic na temat jakiejkolwiek interwencji milicji w czasie marszu. Pan Burmistrz nazwał działania uczestników marszu „niedopuszczalnymi” i dodał: „Lwowska młodzież stoi dzień i noc demonstrując na rzecz europejskiej przyszłości Ukrainy, a niektórzy z premedytacją wykonują zlecenia tych, którzy chcą pokazać Ukraińców jako nieokrzesanych nazistów.” Na swoje nieszczęście pan burmistrz nakazał zidentyfikowanie prowokatorów. Dlaczego miałoby być to nieszczęście dla pana burmistrza? Okazało się, że w marszu wzięli udział członkowie banderowskiej partii Swoboda, z którymi pan burmistrz nie raz brał udział w rocznicowych uroczystościach ku chwale ukraińskich nacjonalistów z OUN-UPA. Ramię w ramię stali obok siebie oddając cześć mordercom Polaków i Żydów. Jak rozpoznano członków Swobody skoro mieli na twarzach kominiarki? Otóż niektórzy z nich wygłaszali przemówienia i wtedy kominiarki zdejmowali. Do nich należał m. in. Jewhen Karaś, aktywista partii Swoboda z Kijowa.. Jest on oficjalnie pomocnikiem – konsultantem posła do ukraińskiego parlamentu z partii Swoboda, Andrija Illienka. Wśród uczestników rozpoznano też pomocników parlamentarzysty Swobody ze Lwowa – Jurija Mychalczyszyna. 24 listopada Mychalczyszyn przyszedł na wiec studentów na rzecz wstąpienia do UE. Studenci nie pozwolili mu przemówić, Został wygwizdany. Nazwał ich „smarkaczami, którzy chcą zrobić rewolucję”. Studenci skandowali ‘Hańba!”, buczeli i gwizdali. Prowadząca zażądała od Mychalczyszyna zejścia z podium mówiąc, że „Nikt nie ma prawa nazywać studentów smarkaczami”, ale uparty poseł jeszcze przez 20 minut blokował podium, a w tym czasie jego zwolennicy napadli na studentów i studentki i zaczęli ich bić. W ich obronie stanęli organizatorzy. Ja tu chcę tylko przypomnieć, że Swoboda jest obecnie czwartą siłą polityczną w ukraińskim parlamencie i od 2009 roku stale zwiększa swój elektorat. Jej oryginalna nazwa –Socjal- Nacjonalistyczna Partia Ukrainy lepiej charakteryzuje ideologię tego tworu politycznego niż „Ogólnoukraińskie Zjednoczenie Swoboda”, podobnie chyba jak nazwa „Ruch Palikota” wierniej odzwierciedlała charakter partii posła z Biłgoraja niż „Twój Ruch”, bo to bynajmniej nie jest mój Ruch, ani chyba nikogo tu z Państwa. Nastawienie Swobody do naszego kraju znalazło swoje ujście w czasie wizyty prezydenta Komorowskiego w lipcu tego roku w Łucku, gdzie miał uczcić ofiary zbrodni wołyńskiej. Człowiek z plecakiem z nazwą właśnie tej partii rzucił w najwyższego przedstawiciela RP jajkiem, a przewodniczący Swobody w obwodzie wołyńskim, Anatolij Witiw powiedział: „Po przyjęciu przez (polski) Senat 20 czerwca 2013 roku antyukraińskiej, pseudohistorycznej i szowinistycznej uchwały o wydarzeniach na Wołyniu wizyta prezydenta Polski w Łucku jest niepożądana i bezsensowna. Ukraińskie społeczeństwo może odebrać tę inicjatywę polskiego prezydenta jako prowokację.” Dodał on również, że wizyta prezydenta RP na Wołyniu miałaby sens jedynie w sytuacji, gdy przeprosiłby on publicznie Ukrainę "za wiele lat zaborczej polityki Polski", a także za zbrodnie "dokonywane przez Polaków na Ukraińcach na Chełmszczyźnie wiosną 1944 roku oraz w trakcie akcji 'Wisła'". Oczywiście słowa te ochoczo opublikowała gazeta Wyborcza, która z takim zapałem tropi wszelkie ślady etnicznej nietolerancji w naszym kraju. Strach pomyśleć, jakie „aj waj” by było, gdyby u nas przez centrum dużego miasta przemaszerowali neonaziści. No, ale my takich niestety nie mamy, choć media starają się wtłoczyć w te ramy narodowców. Krzysztof „Keanu Reeves” Bosak jednak w żaden sposób nie pasuje do wizerunku młodego hitlerowca, a ukraińscy nacjonaliści kipiący nienawiścią do Polaków, a skupieni wobec legalnej i rosnącej w siłę formacji, jakoś naszych władz ani mediów nie niepokoją....

poniedziałek, 11 listopada 2013

Nie moje święto !!!!

Dzis 11 listopada , świeto niepodleglosci. Za Polske ginęly tysiące Polaków, ale czy ta obecna Polska jest tą o jakiej snili i marzyli??, nie wydaje mi się by postkomunisstyczny twór powstały w wyniku tajnych targów miedzy komunistami a żydowsko -czarnosukienkową mafia , był tą Polską za która przelewali krew. Dlatego to nie moje święto! Niech świętują czerwone świnie i komunistyczne pasibrzuchy do spółki z żydowska i watykańską mafią !!!!

wtorek, 5 listopada 2013

Ratowanie polskich cmentarzy na Kresach!

Moja osobista prośba o ratowanie polskiego cmentarza w Czerwonogradzie [d. Krystynopol ] została wysłuchana!!!! Przez faacebookowy portal '' Ocal mogiłe swojego pradziada od zapomnienia '' ! . Czerwonogród (dawny Krystynopol) Zwrócono się do nas z prośbą o ratowanie cmentarza w Czerwonogrodzie (d. Krystynopol) w woj. lwowskim. Pamiętamy o wszystkich cmentarzach kresowych i staramy się je ratować, lecz jesteśmy ograniczeni środkami finansowymi. Zapewniamy, że gdy pieniądze się znajdą, to zostaną tam wysłani nasi wolontariusze. Jesteś obecni w oddalonym o 10 kilometrów Sokalu.

sobota, 2 listopada 2013

Kresy zapomnianych mogił !

Na ziemiach położonych na wschód od obecnych granic Polski w każdej większej miejscowości natknąć się można na groby żołnierzy poległych w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Imienne krzyże (…) ustawione są w długim szeregu w Kobryniu na Polesiu (dziś Białoruś) Można na nie trafić niekiedy zupełnie niespodzianie. Przy bocznej drodze, opodal ruin dawnego dworku, w zarośniętej i zapomnianej części współczesnego cmentarza. Polskie groby na Kresach Wschodnich nikną na naszych oczach. Tam, gdzie kiedykolwiek była Polska, pozostawiła po sobie mogiły tych, którzy nasz kraj, naszą narodowość i państwowość budowali. Ludzi powszechnie znanych i cenionych, ale też zwykłych obywateli, którzy tutaj żyli i stąd odchodzili w wieczność. Nic dziwnego, że dawne tereny I i II Rzeczypospolitej na wschodzie, na obszarach dzisiejszej Rosji, Łotwy, Litwy, Białorusi, Ukrainy i Mołdawii pełne są dawnych polskich cmentarzy, ale także położonych poza nimi zbiorowych i pojedynczych grobów w bardzo różnych, często niespodziewanych miejscach. Większość Polaków zapytana dziś o nasze kresowe nekropolie wymieni zazwyczaj dwie, o których mówimy najczęściej przy okazji Dnia Wszystkich Świętych, a telewizja prezentuje z nich krótkie migawki: wileńską Rossę i lwowski Łyczaków. Być może po zastanowieniu ktoś doda do tego cmentarze, które wspólnie możemy określić mianem katyńskich. Koło stacji Gniezdowo pod Smoleńskiem, w Twerze, pod Charkowem, w Kuropatach koło Mińska. „Pilnuję dla Polski” Jeśli ktoś miał związki rodzinne z ziemiami pozostającymi dziś poza naszą wschodnią granicą, może wymieni jeszcze jedno, dwa miejsca. Reszta jest już niepamięcią. I nie można temu się dziwić. - Polska stąd już tak dawno odeszła - mówił mi przed laty z głębokim smutkiem starszy mężczyzna spotkany na cmentarzu w Wielkiej Rzeszy koło Wilna. - Zostawiła tylko groby. Pilnujemy ich, bo jakby tu Polska wróciła, to co ja bym mógł powiedzieć? Że zapomniałem o niej? - O, jakie to czasy były za pańskiej Polski - nagle pojawiają się jak najbardziej pozytywne emocje na twarzy starszej mieszkanki wsi Koniecpol na północy Białorusi. - Tam są groby państwa, tych których Sowieci ubili, jak tu weszli - pokazuje. - Zniszczyli cały majątek, wszystko zarosło, ale płyty nie ukradli. To ja tam te kwiatki noszę... W Szemiotówce na białoruskim Polesiu, niedużej dziś wsi, w której przed 1939 rokiem mieszkali polscy osadnicy wojskowi, stara część cmentarza wyjątkowo się zachowała. Z wysokiej trawy wystają zardzewiałe krzyże, kamienie, fragmenty nagrobnych płyt. Z trudem można jeszcze gdzieniegdzie przeczytać pojedyncze litery i daty. Obecni mieszkańcy korzystają ze swojej części cmentarza. Kiedyś jednak przyjdzie czas i na zaoranie pod nowe groby polskiej części. Cóż innego może się stać, jeśli nikt tu o polskie groby zadbać nie przyjeżdża? „Wchodzą po cichu, od kuchni” Bardzo smutne wrażenie pozostaje po spacerze przez te najbardziej znane, największe polskie nekropolie na Kresach Wschodnich. Mimo starań mieszkających tu przecież licznie Polaków, mimo prac Straży Mogił Polskich na Wschodzie, ofiarności licznych stowarzyszeń kresowych z Polski, przedsiębiorstw budowlanych i ludzi dobrej woli, cmentarze te giną w oczach, a pochowani tu ludzie umierają po raz wtóry, znikając już na zawsze z powierzchni ziemi. Nie sposób przecież odnowić czy choćby zachować tysięcy nagrobków, o które nie dbają już z różnych powodów rodziny osób tam spoczywających. Leżą więc na ziemi przewrócone krzyże, zacierają się litery na tabliczkach, obrastają mchem płyty. Tak jest na wileńskiej Rossie, na Antokolu w tym samym mieście, na lwowskim Łyczakowie. Wyjątkowo przygnębiająco wyglądają: cmentarz Bernardyński w Wilnie, położony na skarpie podmywanej przez Wilię, z którego nagrobki zsuwają się do rzeki, a także niknący dosłownie w oczach cmentarz Kalwaryjski w Mińsku, zwany przez miejscowych cmentarzem szlachty polskiej. - Kiedyś pojedynczy Litwini, którzy mieszkali w Wilnie, byli grzebani na Rossie. Po 1945 roku Rossę zostawili na zniszczenie, a litewski miał być cmentarz na Antokolu, Przez Rossę nawet planowano budowę obwodnicy - mówi Helena Tomaszewska z Wilna. - Teraz Litwini wchodzą na Rossę od tyłu, kuchennymi drzwiami. Celowo odmawiają zgody na restaurację polskich nagrobków, żeby potem, kiedy nie będzie po nich śladu, pochować w to miejsce jakiegoś Litwina. I tak zmienią ten cmentarz na litewski. Rzeczywiście, tak się dzieje. W tych najsłynniejszych alejkach, wokół kaplicy, na „górce literatów”, w alei Piłsudskich coraz więcej świeżutkich grobów, na sowiecki wzór z wytłaczaną w kamieniu podobizną zmarłego albo z nagrobkiem na kształt drzewa, nawiązującym do litewskich mitów przedchrześcijańskich. Nie ma śladu zbrodni Identyczne zdanie o cmentarzu łyczakowskim ma Roma Jasieńska, mieszkanka Lwowa. - Bywa, że nagle w nocy znika polski nagrobek, a rano w tym miejscu odbywa się pogrzeb - mówi głęboko skonfundowana. - Kiedyś nie było mowy, żeby w głównych alejach niszczyć polskie stare groby, teraz już nikt się tym nie przejmuje. Niedługo zostanie tylko kilka polskich nagrobków, choć może i osoby w nich pochowane zostaną przechrzczone na Ukraińców, tak jak ostatnio we Lwowie wystawili pomnik Nikiforowi, jako że to był wielki... ukraiński malarz. Spacer po cmentarzu Orląt Lwowskich, ładnie wprawdzie uporządkowanym, też musi Polaków bulwersować. Kwatery w przygniatającej większości młodych ludzi, którzy oddali życie za polskość tego miasta, otoczone zostały w ostatnich latach „dla równowagi i poprawności politycznej” miejscami pochówku bohaterskich... banderowców. Gdybyż zmarli wiedzieli, co czeka ich prochy po śmierci... Wyjątkowo przygnębiająco wyglądają pozostałości polskich wsi na Wołyniu, tam gdzie doszło do przerażających mordów pod koniec II wojny światowej. W paru miejscach udało się cmentarze odszukać, odrobinę je uporządkować, położyć nową płytę ku pamięci ofiar sprzed lat. Większości miejsc pochówku ofiar rzezi wołyńskiej po prostu nie ma. Nic o tym nie wiedzą pytani miejscowi, bo to przeważnie albo młodzi ludzie, którzy nic o tym, co dzieło się tu przed laty, nie słyszeli, albo przybysze z innych stron Ukrainy czy ZSRR. Czasem tylko, cierpliwie wędrując po terenach dawnych osad polskich natknąć się można na resztki zabudowań, zarośnięte fundamenty, kręgi czy żurawie po studni. Obok - jeśli dopisze szczęście - zobaczyć można resztki metalowych krzyży, kamienne płyty... Niebawem znikną i one. „Jeśli zapomnę o nich, ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie” Adam Mickiewicz.

czwartek, 31 października 2013

Święto Zmarłych !

Dziś Wszystkich Świętych , w tym dniu pamiętamy o naszych Bliskich którzy dawno i niedawno odeszli z tego swiata, symboliczna lampka na grobie świadczy o naszej pamięci i czci dla Nich.Pamięć nasza winna sięgać także tam ,gdzie w tym szczególnym dniu nikt nie zapali znicza, nie odmówi modlitwy. Wiele jest miejsc ,gdzie nie ma nawet symbolicznego krzyża w miejscach każni i męczeństwa Polaków , zwłaszcza tam na ''nieludzkiej ziemi'' , na naszych Kresach Wschodnich !!! Pamiętajmy !!!!!

wtorek, 29 października 2013

Nie dajmy zawłaszczyć Świąt !!

Kultura laicka próbuje sobie przywłaszczyć święta chrześcijańskie. Tak jak jest z Wielkanocą, którą przedstawia się jako „święto wiosny”, czy też z Bożym Narodzeniem, które określa się jako „święta zimowe”. Czyste pogaństwo. Podobnie jest z uroczystością Wszystkich Świętych, które już w czasach PRL nazywano Dniem Zmarłych. Nic bardziej błędnego. 1 listopada Kościół katolicki wspomina bowiem tych wiernych, których ciała wprawdzie rozsypały się w proch, ale których nieśmiertelne dusze zostały wprowadzone do nieba, gdzie żyją w obecności Jezusa Chrystusa. Dlatego też uroczystość ta jest radosna, a kapłani liturgię odprawiają nie w kolorze fioletowym czy czarnym, ale białych, który zarezerwowany jest dla najważniejszych świąt. Nawiasem mówiąc, prowadziłem już nieraz pogrzeby (w tym mojej matki), które na życzenie wyrażone w testamencie sprawowane były w białych ornatach. Z kolei 2 listopada obchodzony jest Dzień Zaduszny, w czasie którego modlimy się za wszystkie dusze pokutujące w czyśćcu i czekające na wejście do nieba. Za nie przez cały rok ofiarujemy także msze św., bo wierzymy, że w ten sposób można pomóc naszym najbliższym. Oby i za nas ktoś w przyszłości też modlił się.

piątek, 18 października 2013

Edward Prus !

Edward Prus - rycerz frontu antybanderowskiego ! W czasach nasilenia i aktywizacji ruchu banderowskiego na Ukrainie, brakuje w Polsce i Ukrainie ludzi odważnych i rozsądnych, którzy mogą utworzyć front antyfaszystowski. W tym roku 31 grudnia mija 6 lat od śmierci Edwarda Prusa wybitnego polskiego historyka i publicysty, który został niezasłużenie zapomniany przez polskie społeczeństwo. Niestety, tak się często zdarza nad Wisłą, iż Polacy zapominają o patriotach swojej Ojczyzny, których media polskojęzyczne oblewają brudem nawet po śmierci. Najczęściej te media są spod znaku Adama Michnika i jego sekty, którzy niszczą ludzi, poświęcających swoje życie służbie Polsce, zarzucając ludziom na ogół uczciwym i patriotycznym współpracę z SB, chociaż brat Michnika – Stefan pracował w wojskowym sądzie Warszawy, skazującym po wojnie polskich patriotów z AK na karę śmierci. Ale o tym ani mru-mru. Natomiast jego rówieśnika Edwarda Prusa, który należał do obozu patriotycznego i walczył z banderowcami w Istriebitielnych Batalionach środowisko michnikowskie oblało brudem kłamstw. Zaś w rzeczywistości od młodych lat urodzony na Kresach II RP Edward Prus był przyjacielem uczciwych Ukraińców i wrogiem nazistów ukraińskich spod znaku OUN-UPA. I w tej chwili w Polsce bardzo brakuje ludzi uczciwych, odważnych cywilnie, którzy mogą bez kłamliwej poprawności politycznej powiedzieć „nie” faszyzmowi ukraińskiemu, jak to czynił za życia profesor Prus swoim piórem utalentowanego publicysty. Do dziś jeszcze pamiętam energiczną sylwetkę pana Prusa i mój pierwszy wywiad z nim dla polskojęzycznego „Dziennika Kijowskiego”, kiedy nagle zapytał mnie jak Polak Polaka: Czy na Ukrainie nie ma lepszych bohaterów niż Bandera czy Szuchewycz? I sam przytoczył imię ukraińskiego pisarza i publicysty Mychajła Kociubyńskogo, którym, niestety, Ukraińcy zapomnieli. Teraz po latach odczuwam brak tego zaszczutego polskiego patriotę i jednego z pierwszych rycerzy frontu antybanderowskiego w Polsce. Profesor Prus potrafił w swoich książkach pokazać prawdziwe oblicze faszyzmu ukraińskiego i jego sługusów, których ręce są po łokcie w polskiej krwi. Natomiast w książce „Holocaust po banderowsku” Edward Prus na podstawie faktów historycznych pokazuje kłamliwość banderowskich mitów o polskim antysemityzmie. W swojej przedmowie profesor Prus pisze: „Jaki cel ma szkalowanie Polaków i Polski oraz odwracanie uwagi od krwiożerczego antysemityzmu ukraińskich nacjonalistów? Czemu tyle kłamstw wylewa się na nasz naród – w tym także przez niektóre publikatory polskojęzyczne? Czy Żydzi muszą kłamać?! Przecież Bóg naznaczył ich Narodem Wybranym dla głoszenia Prawdy a nie dla szatańskiego łgarstwa! Będziemy wciąż przypominać, że kara śmierci za ratowanie Żyda groziła tylko Polakowi i jego rodzinie. Nie groziła Ukraińcowi! Czemu zatem na ten temat panuje cisza i to często złowroga?” Profesor Prus nie wybielał Polaków, lecz walczył o prawdę i sprawiedliwość przeciwko współczesnemu robieniu wodę z mózgu współczesnemu odbiorcy programów telewizyjnych. Zwłaszcza w rocznicę 70-lecia ludobójstwa banderowskiego dokonanego na Polakach II RP w Polsce i na Ukrainie aktywizowało się środowisko spadkobierców OUN-UPA. Zwłaszcza w procesie zamazania zbrodni banderowskich aktywną rolę znowu odegrali duchownie Cerkwi greckokatolickiej na czele z abp Wiaczesławem Szewczukiem. Rację miał profesor Prus, który jeszcze sprzed laty dostrzegał niebezpieczny banderyzm i antypolonizm ze strony księży greckokatolickich w Polsce i na Ukrainie. Jeszcze w 2003 roku podczas tzw. ukraińsko-polskiego pojednania w sprawie rzezi wołyńskich ówczesny prezydent Ukrainy Leonid Kuczma powiedział, że w sprawie Tragedii Wołyńskiej są dwie prawdy: ukraińska i polska. Ale Edward Prus jeszcze w 2001 roku napisał: „A prawda jest jedna: nacjonalizm ukraiński to nurt ludobójczy, a nacjonaliści ukraińscy – zarówno ci z leśnej UPA (banderowcy), jak i ci z SS „Galizien” i jej policyjnych pułków (melnykowcy) dokonali na Polakach i Żydach zbrodni ludobójstwa.”

wtorek, 15 października 2013

Wszyscyśmy Kresowiacy !!!

Apel Do środowisk kresowych i patriotycznych o wspólne obchody i upamiętnienie „ 70 rocznicy Ostatniej batalii zbrojnej, kresowych żołnierzy AK, o niepodległość i suwerenność Kresów Wschodnich II RP.” „Wciąż ta sama na sercu troska: Że tam gdzieś zostały trzy ziemie: Wileńska, Wołyńska i Lwowska. Jak w nowych Księgach Pielgrzymstwa, Genesis naszego tułactwa: Trzy ziemie, trzy ofiary największego na świecie łajdactwa –” Nie pamiętam nazwiska autora , za co gorąco przepraszam, ale powyższe słowa zapadły w pamięć. „Tak, tych Kresów, które były, już nie ma. Przynajmniej na żadnej współczesnej mapie. (…) Wilno z Uniwersytetem Stefana Batorego, Lwów – najpiękniejsze i najweselsze z miast międzywojennej Polski, a także dziesiątki innych, mniejszych ośrodków kresowej tożsamości, które należały do II Rzeczpospolitej (…) Granica nakreślona przez Stalina odcięła raz jeszcze to, co historycznie pojmowano przez pojęcie Kresów od tego, co zostało wyznaczone na mapie dla Polski”. To słowa Andrzeja Nowaka autora „Elegii o Kresach” będącej wstępem do książki „Czarna księga Kresów” którą napisała Joanna Wieliczka-Szarkowa. Zabrano nam Kresy to fakt którego nie zmienimy, historii kresowej zabrać jednak nie pozwólmy sobie odebrać. 70 lat temu : w listopadzie 1943 r. komendant główny Armii Krajowej, generał Tadeusz Komorowski "Bór”, wydał rozkaz do przeprowadzenia akcji "Burza” na Kresach Wschodnich, dla zaznaczenia polskiej suwerenności. „Burza” przetoczyła się przez całe Kresy, poczynając od Wołynia przez Wileńszczyznę, Ziemię Nowogródzką, Podole, Ziemię Lwowską docierając na pozostałe ziemie polskie okupowane przez Niemców. Ostatnim akordem akcji „Burza” było Powstanie Warszawskie. Armia Krajowa jako spadkobierczyni i kontynuatorka tradycji Sił Zbrojnych II RP podjęła się bardzo trudnego zadania. Z perspektywy czasu wiemy, że niemożliwego do zrealizowania. Rząd Polski na uchodźctwie mimo świadomości o olbrzymim stopniu trudności w realizacji celu zdecydował się na podjęcie tej trudnej decyzji. Żołnierze kresowi nie byli politykami i zgodnie ze złożoną przysięgą AK wykonywali sumiennie rozkazy swoich dowódców. Byli patriotami walczącymi za ojczyznę i ojcowiznę nie szczędząc potu i krwi. To byli „ Nasi Wielcy Poprzednicy” tak ich określił Jerzy Scheur nieżyjący już prezes fundacji „ POLSKA SIĘ UPOMNI” prezentujący materiał na sesji popularnonaukowej „ Internowani z Regionu Łódzkiego", w 20 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Łowiczu ( grudzień 2001 r). Materiał był poświęcony akcji „Burza” na całych Kresach Wschodnich i dramatowi polskiego podziemia w okresie nowej, sowieckiej okupacji. W podsumowani powiedział mn. Wielu Polaków do dziś nie zna swojej historii. Ci, którzy trafili do Łowicza w 1981 i 1982 roku, tę historię znali: wiedzieli też jak ciężkie poniosła Polska straty za przyczyną III Targowicy i jak Wielkich mieli Poprzedników”. Za motto prezentowanego materiału autor przyjął myśl z wykładów prof. Józefa Chałasińskiego : "Naród tworzą ludzie Honoru, ludzie świadomi wspólnych wartości, którym służyły pokolenia ich poprzedników...” Te słowa nie wymagają komentarza i właśnie w imię tych wspólnych wartości warto skonsolidować środowiska kresowe i patriotyczne, z okazji : „70 rocznicy Ostatniej batalii zbrojnej, kresowych żołnierzy AK, o niepodległość i suwerenność Kresów Wschodnich II RP”. Nigdy do tej pory nie było wspólnych obchodów wszystkich środowisk kresowych zorganizowanych z tej okazji. Najwyższy czas na zwarcie szeregów i podjęcie wspólnej pracy na rzecz upowszechnienia wiedzy na temat tego wielkiego zrywu niepodległościowego. ŚZŻ AK ( Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej) wspólnie z FPPP (Fundacją Polskiego Państwa Podziemnego) również wystosowały „Apel” : O godne upamiętnienie ważnych dla Polski wydarzeń historycznych i rocznic w roku 2014. W apelu tym obie organizacje zwracają się cyt. „ o szczególnie uroczyste upamiętnienie tych wydarzeń i rocznic, stosownie do ich charakteru”. Co prawda nie ma tam wyraźnie wyeksponowanej „ 70 rocznicy Ostatniej batalii zbrojnej, kresowych żołnierzy AK, o niepodległość i suwerenność Kresów Wschodnich II RP ” ale właśnie z powodu jej charakteru warto podjąć trud wspólnych obchodów. Mnogość organizacji kresowych funkcjonujących w naszym kraju objawia się analogiczną liczbą różnych obchodów rocznicowych w lokalnych środowiskach. Jedni robią to bardziej okazale, inni mniej, ale chwała im wszystkim za utrzymywanie pamięci. Jest to w dużej mierze pokłosie polityki minionego czasu i systemu, takie drobne, kuluarowe obchody miały mały zasięg i wydźwięk, tym samym nie szkodziły polityce państwa. Wszystko co wiąże się Kresami było i jest nadal niewygodne dla politycznych celów obozu władzy. Wynika to z nikłej wiedzy historycznej naszych polityków, co wcale nie służy tak dobrze polskiej polityce zagranicznej ale to już inna bajka. Gdyby powstał wspólny front kresowy można by wiele dobrego zrobić na rzecz spuścizny kresowej. Zbliżająca się okrągła 70 rocznica „ Ostatnich walk jakie kresowe formacje bojowe AK, stoczyły od Wilna po Lwów, o niepodległość Kresów”, jest ostatnią okazją by uhonorować jeszcze żyjących żołnierzy i przekazać następnym pokoleniom prawdę historyczną o tych wydarzeniach. Każdy z nich powinien zostać odznaczony „Krzyżem Powstańców Kresowych”, odznaczeniem którego nie ma a powinno być od co najmniej 20 lat. Za przykład może służyć tu ustanowiony w 1921 r. „Krzyż Powstańców Wołyńskich”. Żołnierze Kresowi wykonali swoje zadanie najlepiej jak mogli a prawdziwego podziękowania nie doczekali się do dziś. Nie czekając na to co uczyni w sprawie tej rocznicy III RP, środowiska kresowe i patriotyczne powinny już 20 listopada tego roku zainaugurować uroczyste obchody. Warto również przypomnieć, że w tym roku a konkretnie od 28 listopada do 1 grudnia przypada następna smutna 70 rocznica odebrania nam prawa do Kresów Wschodnich II RP na Konferencji „Wielkiej Trójki” w Teheranie. Stosowna kampania medialna rozpoczęta już w tym roku powinna zaowocować efektami w 2014 r., w 24 rocznicę odzyskania pełnej suwerenności przez nasz kraj. Jak potrzebne są te działania wskazuje chociażby rozpoczęta kampania medialna w sprawie obchodów 70 rocznicy „Powstania Warszawskiego”.” Jak ustaliła „Rz" (Janina Blikowska w art. „Zaproszą każdego powstańca” z 02-10-2013 ) , zostaną na nie zaproszeni wszyscy żyjący powstańcy warszawscy, ale też uczestnicy innych powstań – w Paryżu i Bańskiej Bystrzycy na Słowacji. (…) Chcemy zaprosić do Warszawy mera Paryża, razem z powstańcami. Mało kto pamięta, że w sierpniu 1944 r. wybuchło też powstanie w Paryżu, w którym zginęło 1,5 tys. osób – mówi Baranowski. Zapowiada, że do Warszawy zaprosi także mera Bańskiej Bystrzycy oraz tamtejszych powstańców.. (…) będą to uroczystości międzynarodowe”. (…)Przede wszystkim jednak władze Warszawy wyślą zaproszenie do wszystkich żyjących powstańców warszawskich, potwierdza to nam rzeczniczka stołecznego ratusza Agnieszka Kłąb ”. Niestety nie ma ani słowa o zaproszeniu powstańców wileńskich i lwowskich, wołyńskich i poleskich o reszcie nie wspominając. Zapomniano, że „Powstanie Warszawskie” było ostatnim rozdziałem akcji „Burza” rozpoczętej na Kresach Wschodnich i kresowych żołnierzach którzy szli ku Warszawie, nie wspominając o tych którzy do niej dotarli. Najwyższy czas po 70 latach przypomnieć całą historię a nie wykorzystywać jej wybiórczo i do tego dla celów marketingowych stolicy. Nadszedł czas by przypomnieć , że Rzeczpospolita zaczynała się na Zbruczu i tam się zaczęła «Burza», a największy zryw niepodległościowy w Europie podczas II WŚ, to nie tylko Powstanie Warszawskie. Powyższy apel zrodził się w wyniku rozmów i konsultacji ze środowiskami kresowymi i patriotycznymi z całego kraju. Apelując o wspólne świętowanie w poszerzonej formule, nie chodzi tu o tworzenie nowych bytów (komitetów lub organizacji) wystarczy aby wszystkie istniejące organizacje przygotowały obchody pod wspólnym hasłem; „ 70 rocznicy Ostatniej batalii zbrojnej, kresowych żołnierzy AK, o niepodległość i suwerenność Kresów Wschodnich II RP ”. Jeżeli nie teraz to kiedy? Jeżeli nie my to kto- wpisze do historycznego kalendarza obchodów rocznicowych tak ważne dla dziejów naszego narodu wydarzenia? To jest bardzo ważny rozdział w naszej narodowej historii, który powinien w całości trafić do świadomości następnych pokoleń Polaków. Militarne założenia "Burzy” udało się w dużej mierze zrealizować, natomiast politycznie akcja na Kresach zakończyła się przegraną. Współpraca AK i Armii Czerwonej przerywała się w chwili osiągnięcia celów militarnych. Nie oznacza to jednak, że walka żołnierzy kresowych; hart ducha i nie jednokrotnie ofiara życia poszły na marne. Poświęcenie, patriotyzm i heroizm żołnierzy AK zaszczepiły następnym pokoleniom poczucie dumy i miłości do ojczyzny. Wydarzenia stały się symbolem polskiego ducha wolności, pozwalającym przetrwać trudne czasy braku niepodległości i totalitarnego zniewolenia. Potężny, 10-milionowy ruch społeczny NSZZ Solidarność wyrósł na bazie doświadczeń polskich pokoleń powstańczych zrywów i umiłowania wolności. Dlatego tak ważne jest uczczenie pamięci poległych żołnierzy AK, znanych i bezimiennych bojowników o wolność i niepodległość ojczyzny, którym nie dane było zasmakować owoców zwycięstwa. To, że dziś Polska jest już krajem wolnym i demokratycznym to także zasługa żołnierzy kresowych, niezależnie gdzie walczyli: w Wilnie czy Lwowie, w Warszawie czy na Wołyniu. Każdy czytający ten apel może zostać jego sygnatariuszem i dopisać własną myśl związaną z w/w rocznicą. Będzie on rozesłany do organizacji w całym kraju i opublikowany we wszystkich przychylnym nam media

wtorek, 1 października 2013

Czarnosukienkowi pedofile mają się dobrze !!!

Wielki sukces naszej policji ! '' Odnalazła ks. Gila!! Pewnie podczas zbierania grzybów [sezon] zagubił się w lesie !Ścigany przez Interpol, czarno sukienkowy pedofil zamiast zostać zatrzymany na 48 godz. , został ''odnaleziony'' !! Zaiste dziwny to kraj gdzie rowerzyste po piwku karze się wiezieniem lub wysoka grzywną a czarnosukienkowego pedała ledwie się ''odnajduje'' Kartoflana republika !! Wstyd dla Polski , która w oczach swiata stała się eksporterem pedofilów w sutannach, a nasze seminaria duchowne to istne wylegarnie zboczonych mężczyzn z na zawsze skrzywiona psychiką !!!

wtorek, 17 września 2013

Czy czeka nas rewolucja w polskim Kosciele ?

Jest już jasne, że ewidentnie papież Franciszek jest człowiekiem nie mającym żadnego zrozumienia dla delikatności uczuć polskich biskupów, żadnych względów dla ich wysublimowanych potrzeb i wieloletnich przyzwyczajeń. Najpierw absurdalne nawoływania do skromności, później bredzenie o służbie wiernym, niechęć do blichtru i przepychu, a teraz to. Wyobrażam sobie jak w zaciszu domowym niejeden hierarcha lży go grubszym słowem, albo leżąc krzyżem (nie, żartowałem, tego się akurat po biskupach nie spodziewam) życzy mu pobożnie jak najszybszego końca – pontyfikatu oczywiście. I ja się w sumie tym złym myślom nie dziwię, bo każde dziecko wie, że gorzej niż nie mieć, jest tylko mieć, a później stracić. Że do dobrego się człowiek przyzwyczaja. No bo jak, no jak, papież mógł wezwać księży, żeby przestali brać pieniądze za śluby, chrzciny i pogrzeby? No jak?! I co on sobie właściwie myśli – że bez pieniędzy z sakramentów za co proboszczowie opłacą prąd, gaz i gosposie na plebaniach (bo żeby sami mieli gotować i sprzątać, o tym nie może być mowy, to niemęskie), za co kupią samochody? Bo o rowerach przecież nie może być mowy, to rozumie się samo przez się. Zresztą – o jakich rowerach mówimy? Wystarczy spojrzeć na gabaryty przeciętnego polskiego duchownego, żeby szczerze ubawić się na tę myśl. Może Franciszek, Latynos, ciągle w ruchu, uważa że to fraszka tak pedałować od domu do domu z posługą kapłańską, ale my tu w Polsce, wiemy swoje. Zresztą, po co zaraz od domu do domu? Jak wierny ma interes, to niech sam przyjdzie. Na plebanię. Zadzwoni dzwonkiem i poprosi o audiencję. Jak się czas znajdzie, to się przyjmie, a jak nie – niech przyjdzie w następnym tygodniu. W końcu co ma ciekawszego do roboty? Strach pomyśleć, ale jak tak dalej pójdzie, za chwilę Franciszek powie, że jest kryzys i że polski episkopat powinien oddać wiernym pokaźną część swoich dóbr. Budynki odzyskane w ramach bandyckiej działalności kościelno – rządowej komisji majątkowej oddać na publiczne przedszkola, żłobki, przytułki i biblioteki, gotówkę – rozdać potrzebującym, a na kupionych za bezcen działkach stawiać szpitale zamiast kościołów! Bo kościół - powie Franciszek - jest tam gdzie wierni, a wierni mogą się modlić nawet pod gołym niebem – i co to wtedy będzie? Co stanie się z polskim klerem, biskupami, ich autami, domami, gosposiami, hierarchiczną strukturą, wiernymi traktowanymi jak armia prostaków do wyzyskania? Co stanie się z zabobonami mającymi podtrzymać w ludziach przekonanie o nieodzowności duchownej tłuszczy (patrz zakaz noszenia zabawek i akcesoriów Hello Kitty w jednej z katolickich szkół, patrz głupoty wygadywane o in vitro, edukacji seksualnej, antykoncepcji czy aborcji, patrz zakazywanie rozmaitych lektur, muzyki i sztuki, usiłowania wprowadzenia cenzury)? Słowa rzecznika episkopatu, Józefa Klocha, który z przekonaniem dowodzi, że auto za 150 tysięcy złotych to nie jest luksusowe auto, i że biskupi mają prawo takimi jeździć, pokazuje w jakim odlocie, na jakich haju, żyją ci panowie w sutannach, których – takie mam wrażenie – główną robotą jest od dłuższego czasu robienie wierzącym wody z mózgu. Na jakich antypodach zdrowego rozsądku i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. A ja mam nadzieje, że już nigdy im tak pięknie i wygodnie nie będzie. Że pięknie i wygodnie już było - przed Franciszkiem.

piątek, 30 sierpnia 2013

Prezydent nie pojechał do Ostrówek na Wołyniu !

Prezydent nie pojechał do Ostrówek na Wołyniu Dzisiaj mija 70. rocznica zgłady dwóch polskich wiosek na Wołyniu: Ostrówek i Woli Ostrowieckiej. Leżały one na Wołyniu, na pograniczu z Lubelszczyzną. Zamieszkiwali je polscy chłopi. Powstały jeszcze za czasów króla Władysława Jagiełły. 30 sierpnia 1943 r. ciągu zaledwie jednego dnia oddziały UPA, wspierane przez ludność ukraińską, wymordowały, a ściślej mówiąc – zarąbały siekierami i wyrżnęły narzędziami gospodarskimi 1050 bezbronnych osób, z których większość to kobiety i dzieci. Od ciosów siekierą zginął także ks. Stanisław Dobrzański, który pomimo ostrzeżeń nie chciał porzucić powierzonej mu owczarni, jak przystało na dobrego pasterza. Był to okrutny fragment ludobójstwa, porównywalnego jedynie dla Holokaustu Żydów. Także tych kresowych, których rok wcześniej w nie mniej barbarzyński sposób – tyle że przy użyciu broni palnej – wymordowali Niemcy i kolaboranci z Ukraińskiej Policji Pomocniczej. Dziś tych wiosek nie ma, zostały zrównane z ziemią. Pozostała jednak pamięć, głównie dzięki determinacji Rodzin Kresowych, w tym dr. Leona Popka z Lublina, wnuka pomordowanych, którego pomnikowe dzieło pt. „Ostrówki. Wołyńskie Ludobójstwo” zyskało miano Książki Historycznej Roku. Dwa lata temu prezydent Bronisław Komorowski na spotkaniu ukraińskim prezydentem Wiktorem Janukowyczem zapowiadał, że pojedzie do Ostrówek, aby odsłonić pomnik. Słowa do tej pory nie dotrzymał. również dziś, w rocznicę tej zbrodni zachowuje totalną bezczynność. Dlaczego? Czy to bojaźń, czy lenistwo? A może polecenie z Brukseli czy Waszyngtonu, aby Ukrainę wraz z mordercami i antysemitami na siłę wciągnąć do Unii Europejskiej, jako kolejny rynek zbytu? Tak czy siak Bronisław Komorowski dał kolejna plamę. Trzeba mu to zapamiętać przy kolejnych wyborach.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Zadwórze- Polskie Termopile !

Mówimy Zadwórze – myślimy „polskie Termopile” Mówimy Zadwórze – myślimy „polskie Termopile” „Podobne miejsca do Zadwórza były w historii Polski wcześniej i później. Równie bohatersko, jak Orlęta Lwowskie w Zadwórzu, w obronie Rzeczpospolitej stawali żołnierze Polscy w bardzo wielu momentach naszej historii, co jednak w żadnej mierze nie zaprzecza faktowi, że kiedy mówimy „Zadwórze”, myślimy – „Termopile”, albo „polskie Termopile” – powiedział podczas niedzielnej uroczystości rocznicowej w Zadwórzu Andrzej Kunert, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie. Kilkuset pielgrzymów z Polski i ze Lwowa przybyło w ub. niedzielę na groby polskich bohaterów w Zadwórzu aby uczcić kolejną, 93 rocznicę „polskiego Termopile”. Z Rzeszowa i woj. podkarpackiego przybyło ponad 120 młodych osób w wojskowych mundurach organizacji „Strzelec”. Jak co roku stawili się też przemyscy i lwowscy harcerze. Uroczystość uświetniła orkiestra dęta z Grodziska Dolnego, a także znakomity chór męski „Aria” z podlubelskiego Świdnika. Liczni pielgrzymi przybyli z Przemyśla (KIK), Leżajska (TMLiKPW), Stalowej Woli, Janowa Lubelskiego, Ostrowca Świętokrzyskiego, jak również Rodacy (m.in. organizacje: TKPZL, „Orzeł Biały”, Federacja Org. Pol. na Ukr.) z pobliskiego Lwowa. Na rowerach przyjechali z Przemyśla (ok. 150 km) uczestnicy „I Zadwórzańskiego Rajdu Rowerowego”. Wśród oficjalnych osób z Polski, oprócz Andrzeja Kunerta przybyli też m.in.: senator Andrzej Matusiewicz oraz marszałek woj. podkarpackiego, Władysław Ortyl. Obecny był konsul generalny RP we Lwowie, Jarosław Drozd z konsulem Marianem Orlikowskim. Ze strony ukraińskiej przybyli m.in. zastępca gubernatora obwodu lwowskiego, Wadym Hural, oraz sekretarz Stałej Komisji Lwowskiej Rady Obwodowej ds. eurointegracji i współpracy transgranicznej, Jarosław Krawczenko. Każdego roku w sierpniu cokół pomnika polskich bohaterów Zadwórza tonie w biało-czerwonych kwiatach (Fot. Jacek Borzęcki)Każdego roku w sierpniu cokół pomnika polskich bohaterów Zadwórza tonie w biało-czerwonych kwiatach (Fot. Jacek Borzęcki)W trakcie Mszy świętej koncelebrowanej przez kilku tamtejszych księży pod przewodnictwem proboszcza z pobliskiego Buska (ks. Roberta Głodowskiego), patriotyczne kazanie wygłosił ks. prałat Stanisław Czenczek z Przemyśla. Przypomniał on przebieg bitwy pod Zadwórzem i podkreślił jej historyczne znaczenie dla Polski i Europy, ale także moralny i patriotyczny wpływ na dzisiejsze pokolenia Polaków. Batalion piechoty kapitana Bolesława Zajączkowskiego, wsparty plutonem karabinów maszynowych, zaciekle bronił się na wzgórzu przy torach kolejowych, odpierając 7 szarż bolszewickich. Po 8-godzinnej walce zabrakło Polakom amunicji i kolejnej szarży kozaków odeprzeć już nie mogli. Kapitan Zajączkowski ostatnim nabojem odebrał sobie życie. Reszta żołnierzy strzelała do ostatniego ładunku. Młodzi polscy chłopcy, w tym gimnazjaliści oraz studenci ze Lwowa, walcząc już tylko z bagnetami na karabinach, nie mieli oczywiście żadnych szans przeciwko szarżującym na koniach kozakom z szablami i pikami. Zginęło 318 obrońców Zadwórza, jedynie 12 żołnierzy zdołało ujść z życiem. Bolszewicy, rozwścieczeni własnymi stratami i długim oporem Polaków, nie brali jeńców, siekąc szablami ocalałych i dobijając rannych. -Ofiara ich nie poszła jednak na marne – podkreślił kaznodzieja – bo w czasie gdy kozacy Budionnego walczyli z polskim batalionem, do Lwowa, którego załogę stanowił tylko batalion forteczny, zdążyła wycofać się 13 dywizja piechoty i inne polskie oddziały. Gdy nazajutrz konnica Budionnego stanęła pod Lwowem, miasta broniły już okopy obsadzone wojskiem i artylerią. Bolszewicy ominęli więc Lwów i podążyli w kierunku Zamościa, gdzie pod Komarowem kawaleria generała Juliusza Rómmla rozbiła konną armię. Tę armię, której - dzięki bohaterom spod Zadwórza - zabrakło nad Wieprzem w dniach polskiej ofensywy przeciwko armii Tuchaczewskiego.” Dr Andrzej Kunert rozpoczął swoje przemówienie informacją o odsłonięciu dzień wcześniej w Horpinie (w rejonie kamioneckim), pomnika na zbiorowej mogile około stu żołnierzy Wojska Polskiego z 40-tego i 105-tego pułku piechoty, którzy - dwa dni po bitwie pod Zadwórzem - także stawili opór armii konnej Budionnego. Nazwa „polskie Termopile”, przypisana bitwie pod Zadwórzem po raz pierwszy w 1924 roku, nawiązuje do wydarzenia sprzed prawie 2500 lat w wąwozie o tej nazwie, gdzie 300 Spartan króla Leonidasa stawiło opór kilkudziesięciotysięcznej armii perskiej Kserksesa. Zginęli wszyscy a na tablicy pamiątkowej w Termopilach pojawił się krótki napis: „Przechodniu powiedz Sparcie, że widziałeś nas tu poległych, gdy byliśmy posłuszni świętym prawom Ojczyzny”. Mianem „polskiego Termopile” po raz pierwszy w historii Polski określono bitwę pod Hodowem w 1694 roku, kiedy to 400 polskich husarzy odparło atak 40 tysięcy Tatarów. Zasłużyło na to miano także tysiąc polskich kosynierów, którzy w bitwie pod Węgrowem w 1863 roku rzucili się do zwycięskiego ataku na rosyjskie armaty, tracąc 150 poległych. Zapewne świadomość przyszłego ochrzczenia tą nazwą miało 700 żołnierzy kapitana Władysława Raginisa, którzy w kampanii wrześniowej przez 48 godzin bohatersko bronili 9-kilometrowego odcinka nad Narwią przeciwko ponad 42 tysiącom żołnierzy Wermachtu i 450 czołgom XIX korpusu pancernego generała Guderiana. Dzisiaj napis na tablicy pamiątkowej w Wiźnie głosi: „Przechodniu powiedz Ojczyźnie, żeśmy walczyli do końca, spełniając swój obowiązek”. Podobny napis o „wierności w służbie Polsce” spotykamy też na polskim cmentarzu wojennym na Monte Cassino. I wreszcie, do napisu z wąwozu Termopile nawiązał też „jeden z więźniów straszliwego więzienia mokotowskiego na ul. Rakowieckiej w Warszawie, który na przełomie lat 40-tych i 50-tych napisał: „Przechodniu pochyl czoło, wstrzymaj krok na chwilę, tu każda grudka ziemi krwią męczeńską brodzi. To jest Służewiec, to nasze Termopile. Tu leżą Ci, co chcieli bój do końca toczyć”. I właśnie ten napis wyryto na pomniku ofiar reżimu komunistycznego lat 1944-1956, na Służewcu, w Warszawie, przy kościele św. Katarzyny – mówił Andrzej Kunert. W trakcie uroczystości udekorował on złotym medalem „Opiekuna miejsc pamięci narodowej” emerytowanego lekarza z Leżajska, Stanisława Słychana, który (jako wiceprezes Klubu Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich) od lat zabiega i organizuje pomoc leżajskich instytucji i przedsiębiorstw dla rocznicowych uroczystości w Zadwórzu (m.in. w przygotowaniu darmowych posiłków dla uczestników). Doktór Słychan zwierzył się nam, że do uczestnictwa i pomocy w organizacji obchodów rocznicowych w Zadwórzu został zachęcony 12 lat temu przez legendarnego obrońcę polskości na Kresach, śp. kpt Eugeniusza Cydzika. Jak co roku, szczególnym gościem honorowym uroczystości w Zadwórzu była Maria Mirecka-Loryś z Chicago, której brat Bronisław walczył w Zadwórzu i przeżył ten bój, a potem został księdzem i aż do śmierci otaczał opieką duszpasterską katolików w Związku Sowieckim. -Zawsze mówię, że już ostatni raz tu jestem. Ale mimo moich 97 lat, mam chyba od Pana Boga dane mi siły, że tu przyjeżdżam. Pan Bóg daje mi siłę nie tylko fizyczną, bo za trzy tygodnie wydam książkę. Jeden z moich braci został w 1952 roku rozstrzelany na Mokotowie. Tutaj działał jako komendant Narodowej Organizacji Wojskowej. Drugi brat 10 lat siedział w komunistycznych więzieniach w Polsce. Mój brat (Bronisław) ocalał w obronie Zadwórza - dwunastu ich ocalało. Gdy spotkaliśmy się w Kijowie po 27 latach, proponowałam mu aby wyjechał do Polski, a on mi odpowiedział: „dezerterem nigdy nie byłem”. Ja teraz muszę o nich wspominać, no i napisałam książkę – powiedziała Maria Mirecka-Loryś, ze wzruszeniem dziękując organizatorom i wszystkim uczestnikom uroczystości. Do nieco zabawnego epizodu doszło gdy konsul Marian Orlikowski, przepraszając „za złamanie protokołu”, wezwał zebranych do odśpiewania tradycyjnego „sto lat” na cześć Marii Mireckiej-Lorys. Dopiero po głośnych protestach publiczności i okrzykach „dwieście lat”, konsul zorientował się w niestosowności swego życzenia i odpowiednio zmienił cyfrę. Po uroczystości dr Kunert w nieformalnej rozmowie zapewnił, że w przyszłym roku podjęta zostanie operacja przywrócenia do pionu niebezpiecznie przechylonej kolumny pomnika na zadwórzańskim kurhanie. Z kolei konsul Jarosław Drozd zapewnił, że będzie apelował do władz Ukrainy o poprawienie tragicznego stanu drogi dojazdowej do kurhanu i cmentarza obrońców Zadwórza. Autobusy z pielgrzymami mogą z największym trudem pokonać te dwa kilometry bezdroża jedynie przy bezdeszczowej pogodzie, która w tym roku na szczęście dopisała. -Być może za dwa lata, przy bardziej okrągłej rocznicy, władze ukraińskie okażą się bardziej wrażliwe na ten problem – wyraził nadzieję konsul.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Waters

Jutro na Stadionie Narodowym ze swoim widowiskiem ''The Wall'', wystapi ex-lider Pink Floyd , Roger WATERS !!!

piątek, 16 sierpnia 2013

Czy można inaczej ?

W Zbereżach tak : A w Kryłowie tak: Oczywiście te zdjęcia prezentują pewien skrót , nie mniej jednak wydaje mi się ze naszym miejscowym władzom skończyly się pomysły na organizację EDD w Kryłowie. Jeśli tak to uprzejmie służę ! 1/ Można zaprosić grupe rekonstrukcyjną KOP [dla nie wtajemniczonych: KOP to przedwojenny Korpus Ochrony Pogranicza. 2/ W miejscowości Leznica tuż za Bugiem jest mogiła żołnierzy poległych w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r. , można zorganizować złożenie tam wiązanek kwiatów. 3/Sądzę że stronie ukraińskiej byłoby przyjemnie gdyby delegacja naszej placówki SG złożyła kwiaty w miejscu obrony strażnicy pograniczników radzieckich w okolicach Krzeczowa [ jest taka, wiem bo byłem tam]. To tylko kilka pomysłów pierwszych z brzegu , a nie tylko sztampa . Piszę to z wiarą że może ktoś pójdzie po rozum do głowy i zmieni nieco charakter imprezy .

czwartek, 15 sierpnia 2013

Nic to.....

W ostatnia niedzielę odbyły się w Kryłowie tzw ''Europejskie Dni Dobrosąsiedztwa'' , tegoroczna impreza z faktycznym dobrosąsiedztwem miała wspólna tylko nazwę. Zignorował ją faktyczny organizator ks. Stefan Batruch, nie było mostu na Ukrainę, który był najwieksza atrakcja imprezy, zabrakło również gości z Ukrainy [ nie licząc ''czwartego garnituru'' władz Litowieża] , Degradację poziomu imprezy pogłębia brak pomysłu na uatrakcyjnienie festynu. Ile razy można oglądać tych samych Gotów, zespół Arabeski czy inne Szychowianki[ z całym szacunkiem], a już na farse zakrawa fakt udziału w imprezie niejakiego p. Marka P. z ruchu Palikmiota, ówże uczynił sobie z tego festynu niezły ''lansik'' . I nawet kilku następnych czerwonowłosych błaznów nie uratuje tej skądinąd udanej idei ! Tak trzymać panie wójcie !! Poniżej dwa zdjęcia zadowolonych z siebie panów z towarzystwa wzajemnej adoracji !!! ...i wszyscy zadowoleni: 1/Straz Graniczna, bo się nie napracowała, 2/ Urząd Gminy, bo zorganizował impreze dla gawiedzi, 3/lokalni politycy, bo znowu zabłysnęli w swietle fleszy! I oto chodzi....pytanie tylko , komu ?

poniedziałek, 22 lipca 2013

Zdarzyło sie w Porycku .

Historia bardzo mocno odcisnęła swe piętno na tym miejscu, wielokrotnie je przeorując.
Dziś jeżdżąc po Pawliwce, bo taką nazwę obecnie nosi Poryck, aż trudno uwierzyć, że miejsce to tak bardzo wpisało się w dzieje naszego narodu, wydając tylu znamienitych synów. Swoją nazwę zawdzięcza Poryck kniaziom Poryckim, pieczętującym się podobnie jak Wisniowieccy i Zbarascy herbem Korybut. Drogą rodzinnych koligacji wszedł Poryck w XVII w. w posiadanie rodziny Czackich i od tej pory stał się ich gniazdem rodowym. W rękach tej zacnej rodziny znajdował się on aż do 1939 r., kiedy to wkroczyła do niego Armia Czerwona. Najbardziej znanym jej przedstawicielem, wymienianym w każdym podręczniku historii, był Tadeusz Czacki, twórca "Liceum Krzemienieckiego", współzałożyciel Towarzystwa Przyjaciół Nauk i znakomity uczony. Mało pamięta się natomiast o jego wnuku, Włodzimierzu Czackim, urodzonym w Porycku 16 kwietnia 1835 r., który doszedł do godności kardynalskiej, stając się watykańskim mężem stanu. Jednym z najwybitniejszych w XIX w. Swoją karierę, jak podkreślają to jego biografowie, zawdzięczał przede wszystkim wychowaniu w domu rodzinnym znanym z przywiązania do dawnych polskich tradycji. Wyniósł z niego gorącą miłość Boga i Ojczyzny. Mimo długiego pobytu na obczyźnie pozostał zawsze w głębi serca wierny dewizie: "Być Polakiem, to żyć Bosko i szlachetnie".
Dziś po Czackich nie ma w Porycku nawet śladu. Nic nie przypomina tej zasłużonej dla Polski zacnej rodziny. Poryck przekształcony w Pawliwkę zmienił swój wygląd i charakter. Jak kiedyś wyglądało to urokliwe miejsce można wnioskować tylko z lektury "Ilustrowanego Przewodnika po Wołyniu, wydanego w Łucku w 1929 r. Autor zamieszczonej w nim notki pisze m.in., że znajdował się w nim: "Kościół w stylu rokoko fundacji Michała i Konstancji z Wielohorskich Czackich, rodziców Tadeusza. Przed rokokowym wielkim ołtarzem wisiało serce Tadeusza Czackiego zrabowane przez bolszewików. Tutaj znajdował się też jego grobowiec. W 1915 r. dwie wieże kościoła podpalili w odwrocie Rosjanie, zabrawszy wpierw cenne ornaty, kapy gobelinowej roboty z XVII i XVIII w. w liczbie 30. W czasie pożaru wnętrze ocalało. Zachował się też ołtarz z cennym obrazem Matki Bożej z XVII w. Zabytkiem z poprzedniego kościoła jest stara kamienna chrzcielnica. Dookoła kościoła krużganki ze starymi obrazami. Nad jeziorem Poryckim przed wojna stały dwa empirowe pałace Czackich zbudowane w 1806 r. przez Tadeusza Czackiego. Jeden przeznaczony był na bibliotekę i zbiory. Główny pałac obrabowano, przy czym zniszczono bibliotekę i zbiory porcelany. Drugi pałac, w którym mieszkał Tadeusz Czacki, spalony w 1915 r. przez wojska austriackie, przedstawia się obecnie jako kompletna ruina.(...) Ponadto posiada Poryck cerkiew fundacji Czackich , stojącą obok kościoła ładną figurkę Matki Boskiej oraz drewnianą synagogę XVII w.###strona###
IMGP1802Kulturotwórcze znaczenie nadał Poryckowi niewątpliwie Tadeusz Czacki. Jego rezydencja stała się zarazem czymś w rodzaju wołyńskiej Biblioteki Narodowej, a także Muzeum Kultury Polskiej na Wołyniu. Czacki z zapałem i znawstwem gromadził księgozbiór, a także zbiory sztuki. Liczącą 32 tys. tomów, czyli olbrzymią jak na owe czasy, bibliotekę zapisał np. Liceum Krzemienieckiemu, po likwidacji którego trafiła ona do Kijowa, gdzie dała podwaliny zbiorom biblioteki tworzonego w Kijowie uniwersytetu. O klasie tej biblioteki najlepiej świadczy fakt, że zawierała ona także nabyty przez Czackiego księgozbiór króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Osiem tysięcy tomów innych druków, a także prawie sto pięćdziesiąt tysięcy rękopisów zebranych przez Tadeusza Czackiego wdowa po nim sprzedała księciu Adamowi Czartoryskiemu do biblioteki w Puławach. Obcojęzyczną część zbiorów Czackiego nabył natomiast do swej książnicy Tytus hrabia Działyński.
Do I wojny światowej, choć w mniejszej skali, kolejni przedstawiciele rodu Czackich starali się utrzymywać kulturotwórczy etos Porycka. Gromadzili w nim m.in. pamiątki rodzinne. Ich goście podziwiali zwłaszcza wysokie biurko Tadeusza Czackiego, przy którym pisał on wyłącznie na stojąco, a także dębową szafę zawierającą ołtarz kardynała Włodzimierza Czackiego, przywieziony po jego śmierci z Rzymu. O starożytnych korzeniach rodu Czackich przypominał ryngraf Wojciecha Czackiego z czasów Zygmunta III Wazy, wykonany z pozłacanej miedzi. Właściciele Porycka szczycili się też piękną kolekcją porcelanowych serwisów. Ich biblioteka także wróciła do dawnej świetności.
Pierwsza wojna światowa, jak zaznaczono to w cytowanym wcześniej fragmencie przewodnika, mocno nadszarpnęła substancję Porycka. Bardzo powoli dźwigał się on ze zniszczeń. Okrojone dobra nie pozwalały Czackim na remonty siedziby. O wspaniałości ich rodu przypominał tylko kościół w miasteczku, odnowiony w 1856 r. staraniem proboszcza Antoniego Staniszewskiego i Stanisława Czackiego. W nim to w 1943 r. rozegrała się tragedia, którą upamiętniono w Porycku w 2003 r. Nikt się jej wcześniej nie spodziewał. Współżycie Polaków, Ukraińców i Żydów zawsze układało się bardzo dobrze. Także w okresie międzywojennym, gdy zawiadywał nimi Stanisław Czacki. Składały się one wtedy z 6 majątków ziemskich i 4 tys. hektarów.###strona###
Sytuacja uległa zmianie w 1939 r. Wtedy to z podziemia wyszła Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, a także żydowscy komuniści. Witali oni entuzjastycznie wkraczającą Armię Czerwoną. Wydali w jej ręce aresztowanych polskich policjantów, a także członków Związku Strzeleckiego. Później współpracowali z administracją radziecką w aresztowaniach oficerów rezerwy Wojska Polskiego i polskich urzędników państwowych. Po wkroczeniu do Porycka Niemców, ukraińscy nacjonaliści zaczęli wspierać ich we wszelkich poczynaniach, zwłaszcza wymierzonych w Polaków i Żydów. Szczególnie wyróżnili się w tym ukraińscy policjanci pozostający w służbie niemieckiej. W 1942 dokonali pierwszego mordu, zabijając 12 Polaków. Gdy wiosną 1943 zdezerterowali do lasu, łącząc się z bojówką UPA, jako wiano wnieśli siedmiu zamordowanych Polaków, których wcześniej uprowadzili. Do lata 1943 upowcy składali w Porycku częste wizyty w biały dzień, dokonując pojedynczych zabójstw i rabunków. Miejscowość była całkowicie sterroryzowana i żyła w ciągłym strachu. Przygotowania UPA do całkowitego wymordowania Polaków w Porycku i okolicznych miejscowościach stały się coraz bardziej ewidentne. Zniszczyła ona z jednej strony wszystkie mosty na rzece Łudze, chcąc z jednej strony uniemożliwić Polakom ucieczkę, a z drugiej strony przyjście im z pomocą przez niemiecki garnizon z Włodzimierza. W pierwszych dniach lipca 1943 r. informacje o mającym nastąpić pogromie ludności polskiej były już całkiem pewne. Kontrwywiad AK ustalił m.in., że w okolicznych lasach następuje koncentracja UPA i najpóźniej 20-go lipca 1943 jej oddziały przystąpią do dokonywania masowych rzezi. Przed mającym nastąpić napadem uprzedzali także Polaków chłopi ukraińscy, z których część nie uległa nacjonalistycznemu amokowi. Oni też wywieźli do Iwanicz małżeństwo Zacharczuków, dzięki czemu ocaleli. Zacharczukowa była lekarką leczącą za darmo biednych, czym zaskarbiła sobie wielką wdzięczność Ukraińców. Jej mąż zanim wyjechał wraz z żoną, starał się ostrzegać Polaków przed grożącymi rzeziami, ale ci wobec takich wieści byli bezradni.
W niedzielę 11 lipca 1943 r. proboszcz Porycka ks. Bolesław Szawłowski wiedział już, że atak na wieś może nastąpić lada godzina. Uprzedził go o tym Ukrainiec ze wsi Pawłowka Władymyr Kułaj .Usiłował ostrzec parafian, aby nie przychodzili na sumę. Czterej ministranci chodzili po miasteczku roznosząc hiobową wieść .Mężczyźni w większości zastosowali się do apelu księdza .Na sumę przyszli starcy, kobiety i dzieci. Nie wierzyli, że w czasie mszy Ukraińcy zaatakują kościół. Ci jednak o godz. 11.30 wtargnęli do świątyni. Podczas "Gloria" obrzucili nawę kościoła granatami, otwierając jednocześnie do wiernych ogień z karabinów maszynowych .Ci ,którym udało się przeżyć ostrzał, byli dobijani. Przetrwali tylko ci co udali zabitych, bądź ukryli się pod zwałami trupów, niektórzy zdołali się później wyczołgać i uratować. Ciężko ranny został też ks. proboszcz Bolesław Szawłowski, który wkrótce zmarł zaopatrzony Sakramentami przez wezwanego prawosławnego księdza.
Po dokonaniu rzezi członkowie UPA usiłowali jeszcze wysadzić świątynię w powietrze. W prezbiterium ułożyli stertę słomy, w której umieścili pocisk artyleryjski. Po jej podpaleniu pocisk eksplodował, ale mury świątyni wytrzymały.###strona###
Część ocalałych z masakry, za radą Ukraińców nie związanych z UPA, zdecydowała się na natychmiastową ucieczkę, co jak się okazało, uratowało im życie. Następnego dnia bandyci z UPA wrócili, przeszukali Poryck i dobijając rannych. Dokonali również rabunku pozostawionego przez Polaków mienia. Spędzili także okoliczną ludność w celu zakopania trupów w zbiorowej mogile. Banda UPA "odwiedziła" też kościół. Wtedy to w poszukiwaniu Lachów wdarła się do podziemi świątyni, rozbijając groby Czackich i wyrzucając za zewnątrz szczątki wydobyte z trumien.
Jakiś czas później banderowcy jeszcze raz odwiedzili Poryck by zniszczyć, opuszczony przez niewielki niemiecki garnizon jeszcze przed mordem, pałac Czackich.
Akcją UPA w Porycku dowodził niejaki Ohorodniczuk vel Nikołaj Kwiatkowskyj. Z relacji świadków wynika, że wykazywał się wyjątkowym okrucieństwem i zezwierzęceniem. Osobiście dobijał rannych. Nie uszedł sprawiedliwości. Po wojnie został ujęty przez sowieckie organy bezpieczeństwa i jak wielu jego druhów stanął przed sądem. Beznamiętnie przyznał się do popełnienia zbrodni w Porycku. Stwierdził m.in. "11 lipca 1943 razem z grupą UPA liczącą około 20 ludzi wszedłem w czasie mszy św. do kościoła w Pawłowce (Poryck), gdzie w ciągu trzydziestu minut, wraz z innymi zabiliśmy obywateli narodowości polskiej. W czasie akcji zabito 300 ludzi, wśród których były dzieci, kobiety i starcy".
Odpowiedź, dlaczego UPA zdecydowała się uderzyć tak bestialsko na Poryck jest dla historyków bardzo prosta. To tu zaczynał się jeden z dwóch biegnących przez Wołyń pas polskich wsi. Ciągnął się on następnie przez Włodzimierz Wołyński, Luboml, Kowel, Czartorysk, Stepań, Bereźne na tereny Zasłucza. Jego mieszkańcy znani byli zawsze z patriotycznego zaangażowania. Udzielali pomocy polskim powstańcom narodowym. Ukraińscy nacjonaliści, działając metodycznie, postanowili od Porycka zacząć likwidację polskiego pasa. Zniszczenie pałacu Czackich było także przejawem ich systematycznego działania. Rozkazy UPA publikowane przez Władysława Filara w pracy pt. "Wołyń 1939-1944. Eksterminacja czy walki polsko- ukraińskie", nie pozostawiają co do tego żadnych wątpliwości. W jednym z nich czytamy: "Likwidować ślady polskości (...). Zniszczyć wszystkie ślady kościołów i innych polskich budynków kultowych. Zniszczyć drzewa przy zabudowaniach tak, aby nie pozostały nawet ślady, że tam kiedykolwiek ktoś żył. Zniszczyć wszystkie polskie chaty, w których uprzednio mieszkali Polacy.(...) Zwraca się uwagę raz jeszcze na to, że jeżeli cokolwiek polskiego pozostanie, to Polacy będą mieli pretensje do naszych ziem".###strona###
Po wojnie zrujnowany kościół w Porycku został rozebrany. Ofiary mordu spoczywały przez lata w bezimiennej mogile obok dzwonnicy kościoła. Szybko uległa ona zapomnieniu. Odkryto ją ponownie po latach, przy kopaniu fundamentów pod budowę sklepu. Szczątki wydobyto i przeniesiono na dawny katolicki cmentarz. Po latach uległ on zapomnieniu. W 1991 r. na nowo został uporządkowany i poświęcony przez ks. Ludwika Kamilewskiego, dziekana okręgu wołyńskiego i rówieńskiego, ogromnie zasłużonego dla odrodzenia Kościoła katolickiego na Wołyniu. Wtedy to po raz pierwszy modlono się za ofiary poryckiej tragedii i upomniano się o ich prawo do pamięci.
U progu 60. rocznicy mordu w Porycku, cmentarz uporządkowano i urządzono od nowa. Choć uroczystość jego otwarcia starannie przygotowano, nie obyło się bez małych skandali. Niektóre napisy zostały zmienione, inne usunięte, co wyraźnie świadczyło, że nie wszyscy ukraińscy politycy chcieli zaakceptować całą prawdę o Porycku. Ostatecznie głównym miejscem na cmentarzu stał się pomnik - płyta w kształcie krzyża, zwieńczona dzwonem z napisem: "Pamięć. Żal. Pojednanie".
Cmentarz w Porycku, jak powiedziano podczas jego otwarcia, ma symbolizować te wszystkie miejsca na ziemi wołyńskiej, gdzie często w nieznanych i bezimiennych mogiłach leżą Polacy, ofiary czystek etnicznych. Ma "przypominać o kainowej zbrodni, która się na tej ziemi, z takim natężeniem wtedy dokonywała". W swoim kazaniu na uroczystości odsłonięcia nekropolii Sławoj Leszek Głódź, Biskup Polowy Wojska Polskiego, powiedział m.in.:
"Wiemy dobrze, jak bardzo się starano, aby dramat Wołynia usunąć ze świadomości powojennych generacji, a niekiedy przedstawić w krzywym zwierciadle, czynić z kata ofiarę, zamykać oczy na zbrodnię ludobójstwa. A przecież była to droga do nikąd. Nie zbuduje się niczego dobrego ani na przemilczeniach, półprawdach, fałszach, manipulowaniu historią. Bo przecież Chrystus mówi nam, że "prawda was wyzwoli". Jedynie spotkanie w prawdzie - choćby to była prawda tragiczna - może stać się podstawą do budowania lepszej przyszłości, do otwierania ku sobie serc. Czas najwyższy stanąć wobec tej prawdy, zmierzyć się z nią, rozpoznać, utrwalić w świadomości. Nie przeinaczać. Więcej, nie plugawić, jak to się niekiedy zdarza".###strona###
Wizyta w Porycku dla każdego Polaka jest z pewnością ogromnym przeżyciem. Krzysztof Kołtun po odwiedzeniu go napisał tomik wierszy "Psałterz z Porycka". Zawarty w nim wiersz "Rozstrzelany kościół" budzi wzruszenie i wyciska łzy. Powinien zostać wyryty na kamiennej tablicy, bo jest on poetyckim zapisem tego, co wydarzyło się w Porycku przed ponad sześćdziesięciu laty. Jego strofy brzmią następująco:
Chowali się z karabinami
w sadzie, za murem
- w kościele modliły się dzieci.
Weszli Ukraińcy
- butami podeptali modlitwę,
jak do litanii, zaczęli strzelać.
Do każdego.

W głowę, piersi
- tarcze Chrystusowe.
Łuski poraniły Dzieciątko
Przytulone do Matki Bożej
Krwią obryzgał ołtarz,
Progiem kościoła, stróżką
Spłynęła na drogę
- miała prowadzić
przez Ukrainę.
Łzy matek, perłami dzwoniąc
padały, wokół Hostii
Czyż nie mogłeś posłać Aniołów
Herbowych, świętych
Z wołyńskich kościołów,
Boże Mocny!
Od sutanny zabitego księdza,
Z wiązek słomy
- rozpalili ogień.
Nie zapalił się kościół
Wysłany trupami
- długo konających,
wołając Miłość Najdroższą
o utulenie do wiecznego snu
- młodych oczek.
Porzucali ciała do dołu
- przed dzwonnicą.
Zakopali Polaków...
Spokój...
Nigdy dotąd Wołyń z Męczenników
- nie słynął
Teraz - odpowiadają w świecie
- Męczenników Jerozolima -
w niej Poryck, Kisielin, Chrynów, Zabłoćce
i zamordowany Chrystus.
Ten wstrząsający wiersz świadczy, że krzyk tragicznie doświadczonego Wołynia nie milknie. To dobrze, bo gdyby ucichł, jak stwierdził w swoim cytowanym kazaniu bp Sławoj Leszek Głódź: "Kamienie wołać będą" (Łk 19, 40) i przypominać o kainowej zbrodni, która się na tej ziemi z takim natężeniem wtedy dokonała".
 Na zdjęciu pomnik w Porycku z widocznym sladem po wytarciu  napisu ''W hołdzie zamordowanym  obywatelom narodowości polskiej'' .

niedziela, 21 lipca 2013

Chwała dla rekonstruktorów i samorządowców z Radymna i całej Polski

Radymno - sukces młodych Polaków, blamaż Michnika i Tymy  
 
Jeszcze dwa czy trzy lata temu, gdyby Adam Michnik zmarszczył brew a Piotr Tyma tupnął nogą, to takie wydarzenie jak rekonstrukcja napadu UPA w Radymnie zostałoby przez usłużnych urzędników rozpędzone na cztery wiatry. Dzisiaj  jednak na szczęście jest już inaczej. Pomimo wiader pomyj wylewanych przez "Gazetę  Wybiórczą", wspieraną przez prasą niemiecką (bo przecież nad Renem i Łabą żyją najlepsi "specjaliści" od wszelkich ludobójstw) , i pomimo histerycznych apeli Związku Ukraińców, wspieranych przez media neobanderowskie znad Dniestru, urzędnicy i samorządowcy z Podkarpacia nie ulegli naciskom.

Przede wszystkim dlatego, że w Polsce o sprawach lokalnych decyduje coraz bardziej samorząd a nie zarozumiała i zadufana  w sobie "warszawka". Również dlatego, że polskie społeczeństwo ma już dość połajanek i pouczeń ze strony tzw. autorytetów moralnych, sztucznie zresztą stworzonych. Ma także dość deptania pamięci o polskich patriotach, w tym zwłaszcza o powstańcach styczniowych z 1863 r., powstańcach warszawskich z 1944 r., oraz "żołnierzach wyklętych",  których na śmierć skazywali Stefan Michnik i  i inni polscy i niepolscy sługusi Stalina i Bieruta.

Zmieniło się także podejście do barbarzyńskiego, wciąż przemilczanego, ludobójstwa dokonanego na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. przez renegatów z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz SS Galizien i innych organizacji na żołdzie Adolfa Hitlera i Heinrich Himmlera. Tegoroczna eksplozja najróżniejszych inicjatyw społecznych, upamiętniających bezbronne ofiary banderowskiego ludobójstwa, jest tego najlepszym przykładem.

Polscy obywatele, a zwłaszcza ci z młodego pokolenia nie chcą już kłamstw i pół-prawd, w stylu żenujących ostatnich uchwał Sejmu i Senatu RP. Nie chcą też wtrącania się obcych w nasze  wewnętrzne sprawy. Od dziś Radymno jest symbolem zwycięstwa polskich patriotów i blamażu tych, których boją się prawdy o dziejach Rzeczypospolitej Polskiej.

Wielominutowe brawa na stojąco pięciotysięcznego tłumu widzów dla kilkuset odważnych rekonstruktorów  z Polski, Czech i Slowacji powinny zostać usłyszane w całym kraju. W luksusowej centrali na ul. Czerskiej w Warszawie nic one prawdopodobnie nie zmienią, ale w w wielu polskich sercach zmienią bardzo wiele.

Wieczne odpoczywanie dla Pomordowanych Kresowian!

Chwała dla obrońców pamięci o Nich!

Chwała dla rekonstruktorów i samorządowców z Radymna i całej Polski!

wtorek, 16 lipca 2013

No to po imprezie !!!

W związku z ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie, ulega zmianie wcześniej planowana formuła Europejskich Dni Dobrosąsiedztwa.
W miejsce cyklu dwudniowych imprez po obydwu stronach granicy, odbędzie się jedynie jeden koncert w Kryłowie. Na Bugu nie powstanie jak co roku most pontonowy, który w czasie obchodów łączył Polaków i Ukraińców.
Wójt Gminy Mircze, jako jeden z organizatorów tej imprezy, postanowił, że tegoroczne Europejskie Dni Dobrosąsiedztwa Granica 835 Kordon Kryłów-Krecziw wydał oświadczenie, w którym jako przyczynę zmiany wskazał ostatnie wydarzenia na Ukrainie, które nie służą wspólnemu świętowaniu: "Podczas wizyty Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego w Łucku, została pogwałcona święta zasada gościnności, a dzień później Wołyńska Obwodowa Rada zamiast potępić mordy, potępiła uchwałę polskiego parlamentu".
Wójt Lech Szopiński podkreślił, że jest to jego osobista i suwerenna decyzja.


poniedziałek, 15 lipca 2013

Poczekali aż Komorowski wyjedzie !

Oto tekst  dzisiejszego oświadczenia Wołynskiej Rady Obwodowej :

"My, deputowani rady obwodu wołyńskiego potępiamy przyjętą przez Senat i Sejm Polski antyukraińską rezolucję w związku ze zdarzeniami z roku 1943 na Wołyniu. Nazywając działania Ukraińców, którzy walczyli na etnicznie swoim terytorium z różnymi okupantami, 'czystką etniczną o znamionach ludobójstwa', Polacy zakwestionowali fundamentalne prawo każdego narodu do samostanowienia i oporu wobec agresorów" - głosi przyjęty w poniedziałek apel do mieszkańców obwodu.
Deputowani uważają, że "świadomie ignorując i przemilczając prawdę historyczną, masowe czystki etniczne ze strony polskich formacji zbrojnych (...) "strona polska odeszła od zasad wzajemnego wybaczenia, równych praw, dobrego sąsiedztwa". Zdaniem autorów apelu sformułowania użyte przez stronę polską są jednostronne, antyukraińskie i zafałszowują ówczesną rzeczywistość.


Pozostawiam bez komentarza !!

sobota, 13 lipca 2013

Prawda zwycięży !!

Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,

Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.
Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.                                                                                                                                                      Wczorajsza, haniebna uchwała polskiego Sejmu spowoduje tylko to że szansa na uspokojenie emocji wokół zbrodni wółynskiej została zaprzepaszczona i znowu polityka  wygrała z moralnością prawdą historyczną,  ale też zwyczajną ludzką uczciwością. W najbliższych wyborach   wystawimy naszym posłom odpowiednia ocenę !!!!!

czwartek, 11 lipca 2013

Bez komentarza!!!!

Lista 135 sposobów mordowania przez UPASARNY region, pow. Sarny, woj. luckie. Sierpień 1943 Karol Imach, Polak - mieszkaniec Sarn, pojmany podczas zbierania grzybów w lesie koło Sarn przez terrorystów UPA i zamordowany. Na jego ciele naliczono 20 kłutych ran od ciosów zadanych nożem lub bagnetem.                                                                                                            

Lista 135 sposobów mordowania przez UPA

Lista 135 sposobów mordowania przez UPAPODJARKÓW, pow. Bóbrka, woj. lwowskie. 16 sierpień 1943 Kleszczyński ojciec czteroosobowej polskiej rodziny w Podjarkowie torturowany przez OUN-UPA. Widoczna jest zmasakrowana twarz, wydłubane oko, cios w głowę, rany cięte i inne.

  PODJARKÓW, pow. Bóbrka, woj. lwowskie. 16 sierpień 1943 Skutki zadawanych tortur Kleszczyńskiej, z czteroosobowej polskiej rodziny w Podjarkowie, przez OUN-UPA            

Lista 135 sposobów mordowania przez UPAMAGDALÓWKA, pow. Skałat, woj. tarnopolskie. marzec 1944 Katarzyna Horwath z Chabłów 1. 55, matka księdza rzymskokatolickiego Jana Horwatha. Widok z roku 1951 po operacji plastycznej. Terroryści UPA prawie całkiem odcięli jej nos oraz górną wargę, wybili większość zębów, wykluli lewe oko i poważnie uszkodzili oko prawe. W tę tragiczną noc marcową, zginęli okrutną śmiercią jeszcze inni członkowie tej polskiej rodziny, a ich mienie napastnicy zagrabili, np. ubrania, pościel i ręczniki.
                                                                                                                                                                                                                                                 

Rocznica !

No i mamy za sobą  dzień 11 lipca, Rocznicę Ludobójstwa na Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej ! Po raz pierwszy na taka skalę obchodzono do tej pory przeważnie przemilczaną
rocznicę.  Pojawilo się wiele audycji w tv i radio. Wreszcie zainteresowały się nasze władze państwowe. Wielkie dzięki naszym kochanym Kresowiakom i tym osobom które zaangażowały się w walkę  o upamiętnienie ofiar rzezi kresowej ! Należy tu wymienić przede wszystkim niestrudzonego bojownika o kresową prawdę ks, Tadeusza Isakowicza -Zaleskiego, panią prof. Ewę Siemaszko, Krzesimira Dębskiego, Mirosława Hermaszewskiego, ocalonego z rzezi w Lipnikach, oraz wielu ,wielu ludzi dobrej woli i serca , którzy złamali zmowe milczenia . Tak na zakończenie jedna uwaga: w dniu tak uroczystym  dla wielu jeszcze żyjących Kresowiaków,  niewiele miast nie zorganizowało żadnych obchodów, niestety do tych miast należy przygraniczny Hrubieszów . Wstyd !!!!!!

czwartek, 4 lipca 2013

Zanim nastąpił Wołyń '43

Rocznica zbrodni w Złoczowie
Kościół katolicki i plac Trzeciego Maja w Złoczowie  .
Najpierw połamali mu palce. Potem zmasakrowali plecy setkami uderzeń nahajki. Wreszcie usłyszał sentencję wyroku śmierci i został zawleczony pod mur egzekucyjny. Z oddali dobiegały odgłosy wojny. Na gruzach dawnych imperiów nowopowstałe państwa toczyły ze sobą śmiertelne boje. O panowanie nad Małopolską Wschodnią walczyły wówczas zaciekle siły zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej i Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Jednak Ludwik Wolski nie nosił żołnierskiego munduru. Był poetą, okrutna kaźń spotkała go za... napisanie wiersza.
 
Krew pobratymcza
 
Wojna polsko-ukraińska lat 1918-1919 była okrutnym konfliktem. Krew lała się nie tylko na polach bitew. Nienawistna kampania antypolska polityków ukraińskich prowadzona od szeregu lat teraz wydawała krwawy plon.
 
Już podczas walk o Lwów w listopadzie 1918 r. popełniono liczne zbrodnie na jeńcach i ludności cywilnej. Mieszkańcy lwiego grodu ze zgrozą przekazywali sobie informacje o wyrżnięciu obrońców miasta wziętych do niewoli przez „kozaków” atamana Dołuda, o wymordowaniu rodziny Michalewskich, o masakrze w hotelu „Esplanade”, o torturowaniu i zabijaniu sanitariuszek, o ostrzelaniu szpitala na Politechnice...
 
Również w listopadzie Ukraińcy puścili z dymem Biłkę Szlachecką, zabijając 28 jej mieszkańców. Jeszcze większe rozmiary przybrała grudniowa rzeź w Sokolnikach, gdzie liczba zamordowanych przekroczyła 50. W Brzeżanach od kul plutonu egzekucyjnego zginęło 17 osób. W Stanisławowie mord na 7 małoletnich aresztantach poprzedziły makabryczne tortury – chłopcom wykłuto oczy, wyrwano języki i obcięto uszy. Nie mniejszą inwencją wykazali się oprawcy z Chodaczkowa Wielkiego, którzy wyjątkowo okrutnie okaleczyli cztery młode Polki (następnie zamordowane), z Wiśniewa, gdzie pogrzebano żywcem katolickiego księdza, oraz wielu innych miejscowości.

Szczególnie brutalne traktowanie przetrzymywanych Polaków odnotowano w więzieniach i obozach, poza wspomnianym już Stanisławowem, również w Tarnopolu, Kołomyi, Mikulińcach i Czortkowie. Na tej ponurej liście znalazł się także Złoczów (woj. tarnopolskie).

 Treba znyszczyty
 
Ukraińcy opanowali Złoczów już w listopadzie 1918 r. Swoje rządy rozpoczęli w sposób nader charakterystyczny, mianowicie od... zdewastowania pomnika Adama Mickiewicza. Wkrótce dotychczasowych patronów ulic (Sobieskiego, Kilińskiego, Kopernika, Mickiewicza, Potockiego i in.) zastąpili nowi, uznani przez nowych włodarzy miasta za stosowniejszych (m.in. Chmielnicki, Petlura, Nordau, Mendelsohn, rzucała się też w oczy sympatyczna nazwa ulicy Szulem Alejchem).

Zabroniono używania języka polskiego w miejscach publicznych (również w szkole). Miejscowa gazeta „Zołocziwskie Słowo” niemal w każdym numerze piętnowała rzekome zbrodnie polskie i polski imperializm, domagając się zemsty i zdecydowanej rozprawy z wrogami Ukrainy (A ukrainśkyj narod, mimo cych wsich prowokacyj, terpeływo mowczyt. Ałe koneć jeho terpciu, koneć joho pobłażływosty! Ciu ohnennu żmiju treba znyszczyty ohnem! Treba znyszczyty, szczob ślidu ne buło, de żyw wirołomnyj pidstupnyj Polak!” – „ZS” 4 grudnia1918).

Rządy ukraińskie w Złoczowie nabrały charakteru iście gangsterskiego. Przeprowadzano aresztowania dziesiątków miejscowych Polaków pod zarzutem niecnego spiskowania. Następnie zatrzymanym przedstawiano oferty uwolnienia w zamian za uiszczenie wysokiej kaucji. Niestety, ku konsternacji „śledczych”, uwięzieni zaczęli solidarnie odmawiać zapłacenia haraczu, dobrowolnie godząc się na wielotygodniowe uwięzienie.

Podszepty wroga

Trzeba przyznać, że choć władze ukraińskie uciskały miejscową społeczność polską, zarazem przykładnie współpracowały z tutejszymi Żydami. Sielanka trwała aż do 5 marca 1919 r., kiedy to zdemoralizowane żołdactwo ukraińskie przypuściło szturm na żydowskie sklepy. Dowództwo garnizonu złoczowskiego w końcu powściągnęło jakoś swych podkomendnych, a następnie poszukało winnych wśród... Polaków, których „podszepty” miały spowodować orgię rabunków. Jak ogłoszono w oficjalnej odezwie: „Wielka część złoczowskiego garnizonu, podburzona przez naszych narodowych wrogów, Polaków, samowolnie wyszła na miasto i dopuściła się tutaj rabunków na ludności żydowskiej. [...] Niestety nasz naród często słuchał podszeptów wroga [...]”.

Wkrótce zdecydowano się zaostrzyć terror wobec „podstępnych Polaków”. W przewidywaniu oporu komendant garnizonu, ataman Łyśniak zapowiedział bez ogródek: „[...] za zranienie 1 żołnierza ukraińskiego będzie rozstrzelanych 5 Polaków bez względu na wiek i płeć, a za zabójstwo 1 żołnierza 10 Polaków. W wypadku zamieszek każę zdziesiątkować całą polską populację.”
 
Zabić poetę
 
Wśród aresztowanych był młody, zaledwie 24-letni Ludwik Lubicz Wolski, były asystent przy katedrze botaniki w Dublanach, komisarz rolniczy przy starostwie zborowskim.

Ludwik od dzieciństwa wychowywany był w atmosferze patriotycznej. W dniu swego chrztu otrzymał od babki, Wandy Młodnickiej z domu Monné (ongiś muzy Artura Grottgera), dwa grottgerowskie kartony „Na chórze” i „U grobu Kościuszki”, zaś ojciec chrzestny Ludwika, Władysław Bełza, dedykował mu swój słynny „Katechizm polskiego dziecka”.

Ludwik, będąc świadkiem poczynań budowniczych ukraińskiej państwowości w Złoczowie, dał wyraz swoim odczuciom w wierszu satyrycznym „Ukraina”:
 
Byli Niemcy i Moskale,
Człowiek siedział u komina.
Dzisiaj siedzi w kryminale,
Bo woskresła Ukrajina.
 
Autor poświęcił stosowny fragment włodarzom złoczowskim oraz ich oryginalnej metodzie łatania „dziury budżetowej”:
 
Biedak czy też gruba ryba,
Wszystkich pod klucz się zamyka,
Wkrótce internują chyba
Co drugiego nieboszczyka.
 
I nie wpuszczą go do nieba,
Aż da okup zań rodzina,
Bo „na wijsko hroszi treba,
Gdy woskresła Ukrajina.”
 
Wśród wydarzeń uwiecznionych w utworze nie zabrakło opisu zdewastowania pomnika wieszcza:
 
W sposób zgoła barbarzyński
Obalili Mickiewicza
Znak, że Naród Ukraiński
Do kulturnych się zalicza.
 
Rękopis wiersza znaleziony w trakcie rewizji wywołał wściekłość złoczowskich kacyków. Rychło postanowili udowodnić młodemu rymopisowi „kulturny” charakter ukraińskich rządów.
 
Złoczowska Golgota
 
Kilkudziesięciu Polakom przetrzymywanych w więzieniu w Złoczowie postawiono zarzut zbrodniczej konspiracji przeciw Zachodnioukraińskiej Republice Ludowej.

Aresztantów próbowano zmusić do przyznania się razami nahajek (niektórzy otrzymali po 500 plag!). Wspominał Józef Rajmund Schmidt, emerytowany zastępca prokuratora i były poseł na Sejm Krajowy: „Mimo moich protestów porwali mię owi żołnierze i po krótkiej obronie z mojej strony przemogli mnie, rzucili na ławkę, jeden z żołnierzy siadł mi na karku, drugi na nogach, a dwaj poczęli mię okładać bykowcami, aż do utraty przytomności. Kiedy przytomność odzyskałem, żądano ode mnie, abym wymienił nazwiska skonspirowanych, a gdy to było bez skutku, bito mię po raz drugi i trzeci, za każdem razem do utraty przytomności.”

W wyjątkowym bestialstwem potraktowano Ludwika Wolskiego. Więziona wtedy również pisarka Maria Jehanne Wielopolska-Janowska zeznała potem przed władzami polskimi: „[...] sprowadzono p. Wolskiego do konfrontacyjnego przesłuchania - tenże przyznał się do autorstwa tego wiersza. Zauważyłam, że p. Wolski był wówczas już bardzo skatowany – zmieniony nie do poznania i opuchnięty. Rozglądnąwszy się po pokoju, w którem to przesłuchanie miało miejsce, zauważyłam, że cały był zbryzgany krwią i zdawało mi się jakby kawałki ciała na ścianie tkwiły, na podłodze leżała szmata cała skrwawiona”.

Towarzysze z celi zapamiętali „zmasakrowane ciało” poety; „że nie ma skóry na grzbiecie”; „zobaczyliśmy, że ciało miał czarne jak węgiel”; „był tak okropnie skatowany, że po kilku godzinach od bicia wykazywał już na całej powierzchni stan ropienia”...
 
Egzekucja
 
27 marca 1919 r. koło cmentarza w Złoczowie żołnierze ukraińscy wykopali dwa wielki doły. Tego samego dnia wieczorem w więzieniu rozpoczęło się zabijanie Polaków – domniemanych konspiratorów.
„Naraz wstrząsnął nami huk silnej salwy karabinowej, po której nastąpiło 13 pojedynczych strzałów. [...] Słyszeliśmy nawoływania: >>Dobyj!<<   i silne uderzenia kolbami w głowy nieszczęśliwych” – wspominał polski więzień.

Strzelano z odległości zaledwie trzech kroków, używając kul dum-dum, które powodowały straszliwe rany. Tego wieczora uśmiercono dziewięciu więźniów. W następnych dniach doszło do nowych egzekucji. Ogółem zamordowano 22 osoby.

Ludwik Wolski zginął (wraz z trzema towarzyszami) w dniu 1 kwietnia. Spowiednika poprosił o przekazanie informacji rodzinie, że oddał życie „jak dobry Polak”. Zamordowano go trzema strzałami w twarz, oddanymi z najbliższej odległości.

Jego współtowarzyszowi w męczeństwie, inżynierowi Marianowi Nieciowi pozwolono napisać  list do żony: „Dziecino moja, pamiętaj o naszych dzieciach, wychowaj ich w pamięci o ojcu, który zginął tak tragicznie. [...] Szczególnie Jerzyk będzie trudny do prowadzenia. Zosieńka będzie zawsze grzeczna. Jerzyka nie karz, gdyż ma dobre serce, tylko żywy bardzo. Tak bardzo pragnę wiedzieć, jakie będzie maleństwo, ale trudno. [...] Żegnaj, moja Najdroższa Istoto, żegnajcie moje dzieci – bądźcie uczciwymi ludźmi. Z myślą o was umieram.”

Mroczny testament

Jak już wspomniano, zbrodnia w Złoczowie nie była jedyną w owym czasie. Popełnionych okrucieństw nie da się wytłumaczyć czynami poszczególnych zdemoralizowanych jednostek. Antypolska propaganda ukraińskich czynników oficjalnych przybierała na zajadłości do ostatnich dni konfliktu. Bij lacką swołocz! [...] Ukraiński żołnierzu! Bij lackiego gada, gdzie dopadniesz!” – wzywało pismo Armii Halickiej „Striłec”.
 
Ulotka kolportowana wśród żołnierzy ukraińskich głosiła: „Pamiętaj, ukraiński żołnierzu, że tylko cham i niewolnik może mówić o miłosierdziu i łagodności wobec Lachów [...] póty nie będzie spokoju i dobra na ukraińskiej ziemi, póki będzie tu żyć lackie nasienie. [...] Pamiętaj, że Lach to najgorsza gadzina, jaka istnieje w Europie [...] Kobieto ukraińska, skoro tylko twoje dziecię nauczy się pierwszych słów, mów mu razem z modlitwą, że jego obowiązkiem będzie szkodzić lackim gadom zawsze i wszędzie, i wiązać się ze wszystkimi wrogami Polski. Nie zamkniesz oczu na łożu śmierci, póki tego nie przekażesz swojemu synowi jako swą ostatnią wolę matczyną.[...]”
***
Dzisiaj wspomnienie o polskich ofiarach z lat 1918-1919 zostało przesłonięte koszmarem czerwonych nocy na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach II wojny światowej, rozmiarami potwornej rzezi dokonanej  przez Ukraińską Powstańczą Armię oraz przez policję ukraińską w służbie Hitlera. Jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to właśnie u świtu niepodległości Rzeczypospolitej, w katowniach Złoczowa, Stanisławowa i Tarnopola, na zgliszczach Biłki Szlacheckiej i Sokolnik, w krwiożerczych odezwach ukraińskich wojskowych i polityków – że to właśnie wtedy rodziło się krwawe monstrum, które ćwierć stulecia później pokaże światu swe odrażające oblicze.

Nasz mały świat odszedł wraz z Tobą...

Twoja Toyota , niemy świadek Naszych pięknych chwil. Nad zalewem Dębowy Las, nasze ulubione miejsce. W domowym zaciszu najlepiej. Nad zalew...