Witold Pograniczny urodził się 10 października 1940 roku w Warszawie. Po raz pierwszy wystąpił na antenie radiowej 7 grudnia 1958 roku w programie Rozgłośni Harcerskiej pt. "30 minut rytmu". Program współtworzył z Markiem Gaszyńskim.
W roku 1963 rozpoczął pracę w redakcji muzycznej Programu Trzeciego Polskiego Radia. Prowadził m.in. programy "Piosenki jakich nie było", "Mój magnetofon", "Przebój za przebojem", "Muzyczna poczta UKF", "Nowe, nowsze i najnowsze", "Dobre głosy, dobre piosenki" czy "Niedziela będzie dla nas". Był także współautorem audycji "Magazyn Muzyki Młodzieżowej - Studio Rytm" w Programie Pierwszym oraz "Głosy, instrumenty, nastroje" w Programie Drugim. W latach 1974-78 pisał również felietony muzyczne do tygodnika "Perspektywy". Ostatnio współpracował z Programem Pierwszym Polskiego Radia, gdzie prowadził "Kalendarium Muzyczne".Na zdj. Witold Pograniczny/z lewej/ z Markiem Gaszyńskim.To była postać absolutnie wyjątkowa, to on nas uczył słuchania muzyki rozrywkowej. Zawsze interesowała go muzyka popularna, rozrywkowa. Można powiedzieć, że dziennikarsko stworzył big-beat, to on pierwszy puszczał piosenki Czesława Niemena. Prowadził pierwsze festiwale w Opolu i Sopocie, a nawet szczeciński Festiwal Młodych Talentów z lat 50 Witold Pograniczny należał do wybitnie wąskiego grona wspaniałych dziennikarzy muzycznych, krzatałtujących gussty mlodzięży lat 60-tych i 70-tych. Wspólnie z Piotrem Kaczkowskim , Markiem Gaszyńskim , Romanem Washko ,Dariuszem Michalskim ,tworzył niepowtarzalne audycje kultowego w owym czasie Programu III Polskiego Radia. Stan wojenny i władza niejakiego Andrzeja Turskiego ,zakończyła żywot tamtej Trójki. Witold Pograniczny zmarł 28 października 2008 r. Miał 68 lat. Pozostawił żonę Małgorzatę oraz syna Macieja. Mimo wieloletniej, ciężkiej choroby, doprowadził do tego, że Maciej z wyróżnieniem ukończył prawo na UW.Publikacja o tym wybitnym radiowcu rozpoczyna cykl poświęcony dziennikarzom muzycznym kształtującym i mój gust muzyczny.
15 marca 1944 roku w Gozdowie w województwie lubelskim oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii zamordował na miejscowej stacji kolejowej 24 pracowników Polskich Kolei Państwowych. Sotnia UPA dowodzona przez Pawła Filipczuka "Karpo" najpierw wznieciła w tej miejscowości pożar, który wywołał panikę wśród mieszkańców. Większość uciekającej ludności próbowała znaleźć schronienie na stacji kolejowej, gdzie stał specjalny skład wagonów pociągu ratunkowego do Hrubieszowa, który w razie alarmu miał ewaukować Polaków. Z nieznanych przyczyn pociąg ten nie odjechał tego dnia ze stacji w Gozdowie. Ludność zaczęła rozchodzić się do domów. Część kolejarzy została na stacji. Około godziny 1.30 rozległy się strzały z północnego kierunku wsi, po czym została zerwana łączność z Hrubieszowem. Upowcy otoczyli wagon techniczny, w którym znajdowali się jeszcze ludzie, a następnie wylegitymowali wszystkich, po czym na miejscu pozostawili tylko Polaków, których zamordowali siekierami. Druga grupa uk...
Komentarze
Prześlij komentarz