Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2014

Rocznica !

Mija dziś 71 rocznica zbrodni dokonanych przez zbrodniarzy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz SS Galizien, Ukraińskiej Policji Pomocniczej i innych ukraińskich szowinistów na Narodzie Polskim. Data 11 lipca 1943 roku to apogeum ludobójstwa dokonanego przez te organizacje, nazywana również „krwawą niedzielą”. Tego dnia banderowcy, wspierani przez chłopów ukraińskich, uzbrojonych w siekiery, zamordowali w okrutny sposób tysiące bezbronnych Polaków modlących się w rzymskokatolickich kościołach na Wołyniu, spalono dziesiątki wsi.

Ppor. Zygmunt Rumel – żołnierz-poeta zamordowany przez UPA

Wychowując się na Wołyniu ulegał wpływom dwóch kultur jednocześnie - polskiej i ukraińskiej, co wyraźnie odzwierciedlało się w jego poezji. Podobnie jak jego ojciec, weteran wojny z bolszewikami, w czasie II wojny światowej był żołnierzem walczącym o wolną Polskę. Próbę powstrzymania nasilających się w 1943 r. ukraińskich rzezi na Polakach przypłacił własnym życiem. Zygmunt Rumel przyszedł na świat 22 lutego 1915 r. w Petersburgu w rodzinie kultywującej tradycje patriotyczne. Jego ojciec Władysław jako oficer Wojska Polskiego uczestniczył wojnie z bolszewikami, za co otrzymał Krzyżem Order Virtuti Militari. Dzieciństwo spędził na wołyńskiej wsi. Po ukończeniu liceum w Krzemieńcu w 1935 r. podjął studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Jego aktywność społeczna nabrała rozpędu jeszcze w czasach liceum. Działał w harcerstwie, interesował się teatrem, sportem i krajoznawstwem. Do gazetek szkolnych pisał liczne artykuły dotyczące zagadnień socjologicznych, etnograficznych i

Niech Niemcy zapłaczą !!

Żyję w kraju i w mieście szczególnie naznaczonym historią i nie rozumiem, dlaczego akurat w czasie oglądania meczu mam o niej zapominać. To jasne, że nie mam pretensji do Oezila czy Khediry, do Muellera też nie. Ale życząc komuś zwycięstwa lub porażki zazwyczaj kieruję się tym, kogo bym wolał zobaczyć cieszącego się. Wyobrażam sobie na przykład świętujących ludzi w Rio de Janeiro lub w Berlinie i zastanawiam się, który obrazek jest ładniejszy. No więc świętującego Berlina nie lubię, nie lubię tych powiewających flag. Niech sobie ci Niemcy żyją obok mnie, byle nie za blisko, ale nie ma powodu, bym miał im – jako narodowi, szarej rozlanej masie anonimowych ludzi w różnym wieku – życzyć radosnych futbolowych chwil. Niech chociaż w piłce nożnej zapłaczą.Kibicować Niemcom – to jednak oznaczałoby całkowitą historyczną znieczulicę. I – trochę i tak to odbieram – brak szacunku wobec naszych poprzednich pokoleń. Nie umiem tak sobie zmieniać filmu w głowie, że raz staję nieruchomo gdy syreny ozn