Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2019

Twarzą w twarz z mordercą.

Przyszli Ruskie, już było po wojnie. W mieście spotkał mnie znajomy Ukrainiec Jan Grzybowski z Tartaku Kohyleńskiego. Zaprosił mnie do swego domu we Włodzimierzu Wołyńskim. Z tego co mówił rozumiałam, że jego żona oślepła, córka Wierka pracowała w Werbie w gminie, a on sam uciekł do miasta z Teresina. Potem zaczął opowiadać, jak on sam, jego syn Mikołaj Grzybowski i inni Ukraińcy, których nazwisk jednak już nie pamiętam, jak mordowali moich rodziców, rodzeństwo i innych Polaków na Teresinie. Opowiadał mi to wszystko, młodej bardzo wówczas dziewczynie. Mówił mi twarzą w twarz tak: „Byliśmy pijani, mieliśmy broń oraz siekiery i widły, strzelaliśmy tylko jeśli ktoś uciekał. Gdy przyszliśmy pod dom Sobolewskich, pod twój dom stukaliśmy, by nam otworzono drzwi. Otworzył twój ojciec, miał na rękach twego małego braciszka. Z miejsca zaczęliśmy bić twego ojca i zmusiliśmy go, by szedł z nami do miejsca, gdzie była studnia Krakowiaka. Po drodze ojciec twój był bity, a potem żywcem jeszcze wrzuc

...Hitler był Rosjaninem, a Jezus zdobył Berlin...

Jako Polacy musimy mieć wroga. Im silniejszy, tym lepszy. Bieda początku lat 90. XX w. zmusiła Polaków do pokochania Niemców. Wcześniej jednak przez setki lat Niemcy służyli za wroga narodowego nr 1. Potem nasza nienawiść przelała się też na Rosjan. Ale kiedy po aneksji Krymu Rosja stała się wrogiem dla całej Europy, a nasza wrogość względem niej przestała być oryginalna, za wrogów wzięliśmy sobie całą Europę (w postaci państw członkowskich UE). No, nie powiem – wyszło oryginalnie. Jednak wróg unijny nie zastąpił nam poprzedniego wroga. Nadal pałała w nas potrzeba dopieprzania Rosji. Najbliższym sojusznikiem w jej zaspokojeniu okrzyknęliśmy USA, państwo położone najdalej z tych, które chcą z nami jeszcze rozmawiać. W barterze trafił nam się najbliższy sojusznik Stanów – Izrael. Pokochaliśmy więc Żydów, mimo że zabili nam króla (Jezusa Chrystusa) i to na oczach jego matki Marii (zawsze dziewicy!), która przy okazji jest również królową Polski. Funkcję sprawuje biernie, bo w przeciw

Zadwórze-Polskie Termopile.

Czy wiesz czyje doczesne szczątki znajdują się w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie? 99 lat temu podczas wojny polsko - bolszewickiej, w bitwie pod Zadwórzem, miasteczkiem położonym ok. 33 km na płd. wschód od Lwowa, ochotniczy batalion złożony z lwowskiej młodzieży - Lwowskich Orląt, stawił skuteczny opór czerwonemu najeźdźcy - Pierwszej Konnej Armii Siemiona Budionnego. Spośród 330 polskich obrońców poległo 318 żołnierzy batalionu kpt. Zajączkowskiego, w tym wszyscy oficerowie. Aby nie dostać się w ręce wroga, kpt. Zajączkowski odebrał sobie życie, podobnie jeszcze kilku żołnierzy. W walce zginął m.in. 19-letni Konstanty Zarugiewicz, uczeń siódmej klasy szkoły realnej, obrońca Lwowa z 1919 roku, kawaler krzyża Virtuti Militari i Krzyża Walecznych. Jego matka, Jadwiga Zarugiewiczowa, w 1925 r. wybrała jedną z trzech trumien ze zwłokami z pobojowiska pod Zadwórzem. Zwłoki wybranego Bohatera przewieziono z najwyższymi honorami do Warszawy i 2 listopada umieszczono pod kolumnadą pa

... wszystkie studnie były zarzucone trupami...

Niedziela 30 sierpnia  w nocy straszny stukot w okno -"Oczyniaj skarej!". Tato był na strychu, a mama otworzyła. Weszło ich może z dziesięciu - "Swyty lampu!". Mama ze strachu nie mogła zapałek znaleźć. Krzyczy "Skarej! Wychody!". Wygnali nas do sieni i pytają się - "A gdie twyj czołowik?". A mama zauważyła siekierę. Siostra Kasia, która miała 16 lat zaczęła prosić - "Dzieduniu nie bijcie nas, co my komu zrobili, nie bijcie!". Ja to usłyszałam i mnie w uszach zadzwoniło, i upadłam bez pamięci. Mama obuchem w czoło dostała. Czaszka pękła, ale do mózgu nie doszło. A siostrę ostrzem na pół czaszka była rozrąbana. Ale pierwsza tura nie paliła tylko zabijała. Nie wiem jaki to cud, że nas nie zaciągnęli do studni. Bo wszystkie studnie były zarzucone trupami. Zanim druga tura przyszła palić to mama się obudziła i podniosła Kasię, a ona nieżywa. Podnosi mnie, a ja się ruszam. Ale nic nie pamiętam. Krwi zeszła okropna kałuża. Wzięła mnie na plec

Dorzynki.

Aby nie było wątpliwości co do słowa zawartego w tytule wyjaśniam, nie chodzi tu o tradycyjne „Dożynki”  czyli święto plonów, a zadawanie komuś śmierci: dobijanie,  dorzynanie, dziesiątkowanie, eksterminowanie etc., czyli realizację planu OUN-UPA.  W piśmie "Do zbroji", które wydawała UPA, z sierpnia 1943 roku, Bohdan Wusenko pisał: "Naród ukraiński wstąpił na drogę zdecydowanej rozprawy zbrojnej z cudzoziemcami i nie zejdzie z niej dopóki ostatniego cudzoziemca nie przepędzi do jego kraju albo do mogiły".  Dziś fałszerze historii minionego czasu próbują nam wmówić, podobnie jak czynili to  ówcześni mordercy , że to wszystko nie jest prawdą. To wtedy  miejscowi  Ukraińcy zapewniali, że "dobrzy Polacy" tacy jak ich sąsiedzi, nie zostaną (by użyć języka tamtych czasów) "wyrżnięci". Były to niestety tylko prymitywne podstępy. Jeden z nich przytacza  Karol Chwała, który opisuje zagładę wsi Sokołówka gm. Olesk. Jeszcze w lipcu 1943 r. upowcy zwołali

Noga bandyty była tuż mojej twarzy...

Przyszedł rok 1943. Tymczasem policja ukraińska przeistoczyła się w bandę UPA (Ukraińska Powstańcza Armia) grożąc, że teraz wymordują Polaków i będą mieli wolną Ukrainę. Znowu strach i przerażenia padło na ludność polską. Wpadali do domów polskich, rewidowali, szabrowali i zapewniali o przyjaźni, gdyż niektórzy Polacy zaczęli wyjeżdżać do miast. Miedzy innymi babcia z ciocią Zosią, stryjkiem Wackiem i ciocią Kazią wyjechała do Kostopola do cioci Broni. My zostaliśmy. Po głodnej wiośnie tato postanowił trochę się zaopatrzyć na wyjazd. Tymczasem zaczęły napływać coraz bardziej alarmujące wieści o tym, że Ukraińcy mordują Polaków, że napadają na większe wsie, wszędzie jest panika. Tato wykopał dół pod stodołą i schował trochę rzeczy, miał jechać jeszcze do młyna. Mama jeszcze szyła Ukraińcom, którzy zapewniali, że nigdy nie przyjdą nas mordować. Któregoś wieczora tato mnie, Zosię i Julka schował w schronie pod stodołą i przykrył darnią, mówiąc: „ Może te dzieci przeżyją”. Następnego ranka

Synka Romka przydeptał butem...

1 sierpnia 1943 roku w Leonówce w gminie Tuczyn w powiecie rówieńskim sotnia UPA zamordowała 190 Polaków. Poniżej przytaczam wspomnienia 39-letniej wówczas Apolonii Reszczyńskiej: " W fatalny dzień 1 sierpnia 1943 roku po wieczornej mszy w kościele, trochę uspokojeni, postanowiliśmy nie jechać na nocleg do Tuczyna. Gnana jednak jakimś złym przeczuciem namówiłam swych sąsiadów, rodzinę Łojów, aby przyszli do nas do chaty pomodlić się przy figurze Matki Boskiej z Niepokalanowa. Około godziny 22.00, w czasie odmawiania litanii, usłyszeliśmy strzały i gdy wybiegliśmy z domu, ujrzeliśmy, jak na początku wsi od pocisków zapalających buchnął ogień z kilku krytych słomą chat. Wszystkich ogarnęło przerażenie. W wielkim chaosie, wśród wrzasków, w grzmocie eksplozji karabinowych pocisków, w blaskach krwawych języków ognia bijących w niebo z palących się domów i stodół, chwyciłam swe najmłodsze dziecko, sześciomiesięcznego Romana, i zaczęłam biec na oślep przed siebie w kierunku lasu. Mąż