Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2020

Dr Władysław Kuczewski.

Władysław Kuczewski urodził się 27 marca 1890 roku w Warszawie. Przez wiele lat żyli z rodziną na Syberii. Tam też studiował medycynę. Podczas I wojny światowej został powołany do wojska carskiego. W 1916 roku uzyskał dyplom lekarza i pracował w wojsku jako chirurg ortopeda. Młody lekarz odznaczał się wielką ofiarnością w niesieniu pomocy rannym żołnierzom, za co został trzykrotnie odznaczony. Po wybuchu rewolucji bolszewickiej został przeniesiony do Irkucka, gdzie został lekarzem szpitala zakaźnego dla dzieci. W tym czasie zawarł związek małżeński z Marią Ponomarew, również lekarką. W Irkucku narodziła się ich córka Kazimiera. Przez cały czas od wybuchu rewolucji czynił starania powrotu do Polski. W 1923 roku przybyli całą rodziną do Kryłowa nad Bugiem. Kuczewscy podjęli pracę jako lekarze ogólni Ubezpieczalni Społecznej. Zawód lekarza był ich powołaniem. Drugą wielką pasją życiową Władysława była działalność społeczna. „Mój Ojciec był człowiekiem bardzo dobrym, sprawiedliwym, łago

"Chodźcie bliżej, nie bójcie się"

22 grudnia łuna ognia objęła Gontowę. Ponieważ poza budynkami nic nie zostało, banda postanowiła unicestwić wioskę. Zlikwidować to polskie gniazdo, do którego do końca nie wcisnęła się ani jedna rodzina ukraińska. W tym napadzie zginęło kilka osób, a wieś prawie doszczętnie spłonęła i zakończyła żywot. Byłam jeszcze z mamą w Gontowie, wspomina G. Szeląga, choć dużo przeniosło się już do Załoziec. Wieczorem gromadziliśmy się w środku wioski pod górą i na zmianę trzymaliśmy wartę. Każdy podejrzany ruch wyganiał nas z ciepłego domu na mróz. W ten pamiętny wieczór gdy padły pierwsze strzały, ruszyłyśmy przez górę pod las. Tam patrzymy, a z krzaków wychodzi mężczyzna. Bandyta, bo kto inny mógł być w lesie. Ale słyszymy woła po polsku: "Chodźcie bliżej, nie bójcie się". Okazało się, że to Szczepko Olejnik. Jak raz był w Gontowie i uciekając dotarł tu chwilę przed nami. Patrzyłyśmy na płonącą wieś, jak ogień się rozprzestrzenia i pożera nasze domy - jak kona nasze sioło. Sioło któr

... twego męża musimy zabić, bo on w kościele chrzczony...

22 grudnia 1944 roku w zamieszkiwanej przez Polaków i Ukraińców wsi Toustobaby na Wołyniu oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii przy wydatnej pomocy miejscowej ludności ukraińskiej dokonały mordu na 82 Polakach. Wieś została otoczona i ostrzelana pociskami zapalającymi po czym upowcy wchodzili do domów strzelając do ich mieszkańców lub mordując ich siekierami. Płeć ani wiek nie miały żadnego znaczenia. Podobno były nawet przypadki obdzierania ze skóry. Rzez trwała do póznej nocy, kiedy to na wiadomość o nadchodząch oddziałach Armii Czerwonej UPA uciekła. . „Idąc dalej – wspomina Szczepan Siekierka – natknąłem się na zwłoki mego stryjka Jana Siekierki. Przy jego trupie siedziała jego żona i głośno płakała. Była z pochodzenia Ukrainką. Płacząc opowiadała nam o zamordowaniu swego męża. Mówiła, że na kolanach błagała banderowców o darowanie życia mężowi. Byli jednak bezlitośni. Odpowiedzieli tylko: »my ciebie zostawimy, nie zabijemy, bo jesteś Ukra- inką, ale twego męża musimy zabić,

Jak świat światem...

Żeby zrozumieć traumę, jaką dla Kresowian było to, co się wydarzyło na Wołyniu i Podolu w 1943/44 roku należy odwrócić obiegowe medialne stereotypy. Dla polskiego mieszkańca wschodniogalicyjskiej wsi, to żołnierz Wehrmachtu i sołdat Armii Czerwonej byli sprzymierzeńcami, a tym, kto ich mordował był ukraiński sąsiad z pobliskiej wsi. Nie mogli liczyć na pomoc Armii Krajowej, której dowództwo realizowało brytyjskie strategiczne cele, bądź usiłowało ziścić własne polityczne ambicje bez względu na to, jakie ofiary w cywilnej ludności pociągało to za sobą. Ci, którym cudem udało się przeżyć, mieli dług wdzięczności nie wobec londyńskiego rządu, lecz wobec NKWD, które systematycznie dusiło UPA po zajęciu polskich Kresów. Pozostawieni sami sobie na pastwę ukraińskich sadystów, a potem przesiedleni do niemieckich gospodarstw Dolnego Śląska, z wdzięcznością witali każdy poranek po nocy, w trakcie której nie płonęły sąsiednie wsie i mogli w pokoju zjeść codzienny, powszedni chleb. Obecnie w im

Święta w czasach PRL-u -foto.

Miejscem mordu była stodoła Jachyma.

Kolonia Gucin , gm.Grzybowica ,pow.Włodzimierz Wołyński, woj. Wołyńskie. Należała do kat. parafii we wsi Zabłoćce, gdzie był murowany, barokowy kościół pw. Świętej Trójcy. Wierni mieli do kościoła ok. 9 km drogą. Gucin była to niemała gromada polska licząca ok. 35 polskich rodzin, tj. ok. 170 osób oraz kilka rodzin ukraińskich i mieszanych. [1] Miejscowość rozłożona była w trzech liniach. W pierwszej linii do lasu mieszkali Polacy, na drugiej linii też Polacy, natomiast w trzeciej linii mieszkały dwie polskie rodziny: Mochnaczewscy oraz Marmurowscy, reszta rodzin to ukraińskie. [2] Ludzie żyli pobożnie, poczciwie i zgodnie! Wielokulturowa sielanka wołyńska skończyła się z początkiem wojny ale wciąż dawała żywą nadzieję na spokojne przetrwanie b. ciężkiego czasu okupacji wpierw sowieckiej (1939-41), a potem hitlerowskiej (1941-44). Okrutny los Żydów wołyńskich zgładzonych do ostatniego (1941-43), niestety także nie obudził polskiej czujności. Nawet coraz częściej dochodzące wieści o kr

Zaczęło się w Serednem...

Dopiero wysiedlenie ludności ukraińskiej i odcięcie UPA od baz zaopatrzenia sprawiło, że w Bieszczadach przestano mordować Polaków. Zbrodnie UPA w Bieszczadach stanowią po dziś dzień „białą plamę”. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że ukraińscy nacjonaliści na ich obszarze także mordowali Polaków, a ich działalność była jednym z głównych powodów do przeprowadzenia przez władze polskie akcji „Wisła”. Rzezie Polaków zaczęli jeszcze w 1944 r. Każda miejscowość, w której mieszkali, spłynęła krwią. Zbrodnie te były przedłużeniem akcji depolonizacyjnej, przeprowadzonej na Wołyniu i Galicji Wschodniej, która w myśl kierownictwa OUN-UPA miała doprowadzić do oczyszczenia z polskiego elementu tzw. „ukraińskiego terytorium etnograficznego”. Bieszczady w strategii UPA odgrywały bowiem określoną rolę. Miały stać się dla niej swoistą naturalna twierdzą, będącą zapleczem dla całej jej działalności na „Zakerzoniu”. Tu w leśnych ostępach planowała ona urządzić swoje bazy szkoleniowe, szpitale, szkoł

Nie moje święto.

Czy jest sens obchodzić Dzień Niepodległości Polski akurat 11 listopada? Mało, kto wie, ale ten dzień świętem ogłoszono specjalną ustawą dopiero 23 kwietnia 1937 r. Miał łączyć w odzyskanie suwerenności państwowej z zakończeniem wielkiej wojny, a przede wszystkim być okazją do czołobitnego hołdu wobec osoby marszałka Józefa Piłsudskiego. Do wybuchu II wojny obchody odbyły się tylko dwa razy. W roku 1937, kiedy uświetniono je odsłonięciem pomnika gen. Józefa Sowińskiego i w roku 1938, zamieniając je w pompatyczny i absolutnie niezgodny z realiami pokaz militarnej potęgi Polski.. Wrzesień 1939 był, więc potężnym szokiem. Ciemny lud moherowo-narodowy to kupił jak dziś kupuje brednie Macierewicza o jego „ reformach” armii. Wcześniej było to tylko święto środowisk legionowych, które dzień 11 listopada obrały sobie za wielkie święto arbitralnie. Był to sukces profrancuskiej frakcji w POW i w otoczeniu naczelnego wodza, a zadecydował fakt, że właśnie tego dnia zawarto rozejm w Compiegne, p

Nigdy tam nie pojechałam i nie pojadę.

"Zapomnieć się nie da i nie powinno się. Chociażby dlatego że nasze życie powinno być przestrogą dla naszych wnuków - co człowiek może zrobić drugiemu człowiekowi, sąsiad sąsiadowi. Jesteśmy to winni tym wszystkim, których tam zamordowano i leżą tam gdzieś, w naszej wołyńskiej ziemi. A przebaczyć? Nie wiem czy potrafię". ➖W swojej relacji wspomina dzień, w którym zawalił się jej świat: "17 października, tato pojechał jak zwykle do Mataszówki, by wykopać resztę kartofli. Zabrał ze sobą Stasię i syna pani Cieślakowej, który bardzo prosił, by mógł z nimi jechać. Uparł się tak mocno, że w końcu jego matka uległa i pozwoliła mu jechać. Oprócz nich jechało jeszcze kilka furmanek. I właśnie tego tragicznego dnia nie wrócili do domu. Dwie pierwsze furmanki zostały zaatakowane przez Ukraińców. Pozostali zawrócili i udało im się uciec. Jakiś czas potem, za nimi jechał nasz wujek z córką i synem. Później opowiadał nam, że gdy dojeżdżali do wioski, słyszeli jakieś krzyki. Nasz kuzyn

Było nas troje ocalałych.

Lato 1944 spędziłemubabci mieszkającej nad rzeką Prut. Pasłem jej krowę. Byłem na jej utrzy-maniu. Często kąpałem sięwrzece Prut, bo lato było pogodneisłoneczne.We wrześniu 1944 roku powróciłem do domu od babci. Rozpoczęła się naukawszkole. Chodziłem do szkoły polskiej. Uczyła nas pani Trzcińska, żona byłego kierownika szkoły, który został zmobi-lizowany do Armii Polskiej.W końcu października 1944 roku kończyła się właśnie zwózka ziemniaków. Ziemniaki trafiały do kopców. Kukurydza zżęta wiązana byławsnopy, około pięć snopów tworzyło kupę. Jeszczewogrodach zostały dynieireszta fasoli.23 października 1944 roku około godz. 15 pasłem krowywogrodzie koło domu.Wszyscy byliśmywdomu. Mieszkaliśmy przydrodze głównej przechodzącej przez wieś.Wpewnym momencie zauważyłem dalszego sąsiada, który jadąc drogą wozem zaprzężonymwdwa konie, bił je batem, aby szybciej biegływstronę rzeki PrutiZabłotowa. Pobiegłem do mamyipowiedziałem, że choć jeszcze wcześnie, to zapędzam krowęijałówkę do stajni, bo zaob

Padło tabu.

Padło tabu. Pomazane sprayam kościoły: „Jebać kler!” Msze, nienaruszalne dotąd misteria, przerywają wściekli młodzi ludzie, dla których takie rytuały jak przeistoczenie hostii w ciało Jezusa nie różnią się niczym od występów magika, krzyczenie do biskupa: „Jędraszewski wypierdalaj!”, kiedy większości Polaków powiedzenie do księdza „proszę pana” zamiast „proszę księdza” nigdy nie przeszłoby przez usta... Padło tabu, okazuje się, że można to wszystko zrobić i żaden grom z jasnego nieba nie spada, ziemia się nie rozstępuje, ogień piekielny nie bucha. Że ten cały nimb wyjątkowości i nietykalności to tylko teatr i przebieranki. To się już stało, Rubikon został przekroczony, zasłona opadła, prestidigitator zdemaskowany. Już go nie broni niewidzialna tarcza zaklęć i nie broni go lęk przed tych zaklęć mocą. Bojaźń boża się wyeksploatowała i prestidigitator musiał wezwać do obrony policję. Już nigdy nie będzie tak, jak było.

Matka miała rozerwane usta...

23 października 1944 r. - we wsi Trójca pow. Śniatyn Ukraińcy z sotni "Rizuna" spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 86 Polaków (głównie kobiety i dzieci ponieważ mężczyźni byli powołani do WP), 1 Żydówkę, którą ukrywali Polacy oraz 9 Ukraińców. -------------------------- ✔️Wspomina Józef Laskowski: "Przez szczeliny w ścianie widziałem, jak wyprowadzono z chaty moich teściów. Kazano im przynieść miski na krew. Teściowi obcięto rękę, a teściowej pierś, szybko skonali”. ✔️Józef Dadyński dodaje: "Najbardziej torturowany był Marcinkowski. Jego żona, Petronela, która cudem ocalała, opowiadała później, że przywiązano jej męża drutem kolczastym do sieczkarni, jej kazano trzymać przy nim zapaloną świeczkę, a oni rzucali w niego nożami". ✔️Kolejny świadek wydarzeń: "Następnego dnia ja z bratem Józefem poszliśmy z Zabłutowa do Trójcy dowiedzieć się, co się stało z mamą. Idąc przez wieś widzieliśmy trupy pomordowanych Polaków. Widziałem leżącego w przydrożny

A matki wciąż płaczą...

"19 października 1943 r. o świcie, ktoś zapukał do drzwi naszego domu. Gdy mama otworzyła, w drzwiach stał Ignacy Wójcik ze swoim czternastoletnim synem, Władysławem. Obaj w poszarpanych ubraniach i obłoceni, wyglądali jak straszydła. W ich oczach widać było przestrach i zmęczenie. Okazuje się, że przedwczorajszej nocy ukraińscy rezuni napadli na polską kolonię Podryże, gdzie wymordowali jej mieszkańców, a ich zabudowania puścili z dymem. Napadli wieś przed świtem, gdy znużeni całonocnym czuwaniem wartownicy zeszli ze swoich posterunków alarmowych, wierząc, ze już tej nocy napadu nie będzie, udając się na spoczynek. Niestety, wykorzystali to rezuni w czym pomogła im gęsto ścieląca się mgła od strony Strugi i mokrych łąk. To pozwoliło im na podejście do samych zabudowań i jednoczesne wtargnięcie do domów zamieszkałych przez polskie rodziny. Mordowali siekierami i widłami zaskoczone we śnie kobiety, dzieci, a także mężczyzn. Po czym przystąpili do palenia budynków z ciałami swych o

...a mnie jest szkoda lata...