Przejdź do głównej zawartości

Matka miała rozerwane usta...

23 października 1944 r. - we wsi Trójca pow. Śniatyn Ukraińcy z sotni "Rizuna" spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 86 Polaków (głównie kobiety i dzieci ponieważ mężczyźni byli powołani do WP), 1 Żydówkę, którą ukrywali Polacy oraz 9 Ukraińców. -------------------------- ✔️Wspomina Józef Laskowski: "Przez szczeliny w ścianie widziałem, jak wyprowadzono z chaty moich teściów. Kazano im przynieść miski na krew. Teściowi obcięto rękę, a teściowej pierś, szybko skonali”. ✔️Józef Dadyński dodaje: "Najbardziej torturowany był Marcinkowski. Jego żona, Petronela, która cudem ocalała, opowiadała później, że przywiązano jej męża drutem kolczastym do sieczkarni, jej kazano trzymać przy nim zapaloną świeczkę, a oni rzucali w niego nożami". ✔️Kolejny świadek wydarzeń: "Następnego dnia ja z bratem Józefem poszliśmy z Zabłutowa do Trójcy dowiedzieć się, co się stało z mamą. Idąc przez wieś widzieliśmy trupy pomordowanych Polaków. Widziałem leżącego w przydrożnym rowie mojego kolegę, którego imienia i nazwiska nie pamiętam. Leżał na plecach. W twarz miał wbitą siekierę. Był w moim wieku, miał 10 lat. Widziałem także na drodze klęczącą nago 18-letnią dziewczynę, mieszkankę Trójcy. Nazwiska jej nie pamiętam. Nie żyła, ale trwała w pozycji klęczącej. Miała wyłupione oczy oraz zerwaną skórę z piersi i obu rąk od łokci do dłoni. /.../ Przy kościele zobaczyliśmy zamordowana naszą sąsiadkę wraz z mężem. Z tego co pamiętam, to nazywali się Grubińscy, ale pewien tego nie jestem. Przed kościołem widziałem zwłoki kilkudziesięciu osób. Zostały zamordowane siekierami, nożami, łomami i innymi twardymi narzędziami. Nie byli zastrzeleni. Widziałem w wózku dziecięcym zamordowana 2-letnią dziewczynkę, córkę Grubińskich, która miała wbity w brzuch nóż. Po wejściu do kościoła zobaczyliśmy również wiele ciał zamordowanych ludzi. Dorośli mówili, że ci w kościele zginęli od granatów wrzucanych do środka przez bandytów. Zamknęli się przed atakującymi. Uciekłem z tego kościoła, gdyż widok porozrywanych ciał był straszny. Te widoki były tak straszne, że przez wiele lat śniły mi się ciała pomordowanych i pościg bandytów za nami i noc w noc budziłem się zlany potem". ✔️Ze łzami w oczach opowiada Aleksandra Mazur: "Wtedy już płonęły polskie domy, bydło strasznie ryczało, bo i krowy się paliły, na polach biegały „popieczone” świnie. Z tej kukurydzy uciekliśmy do domu Ukrainki o imieniu Wasiuta. Zastaliśmy tam wielu Polaków, którzy ukrywali się przed banderowcami. Większość stanowiły dzieci. W pewnej chwili przyszła do tego domu córka tej Ukrainki Wasiuty. Miała narzeczonego - banderowca. Weszła i powiedziała do matki: „Dlaczego przyjęłaś tyle mięsa do domu?” Po usłyszeniu tych słów uciekliśmy. Ja z Kazimierzem schowaliśmy się pomiędzy płotem a stajnią, mama przykryła nas liśćmi, a sama ukryła się w pękniętej wierzbie. Kiedy byłam w domu Ukrainki Wasiuty widziałam, jak banderowcy podpalili Emilię Spólnicką i Stanisława Spólnickiego. Było dwóch banderowców, też po cywilnemu. Tych także nie znałam. Jeden z nich miał w butelce benzynę. Widziałam, jak oblał nią Emilię i Stanisława, a następnie podpalił. Drugi trzymał ich, a kiedy już płonęli – puścił. Płonąc przebiegli kawałek i padli. Spłonęli żywcem. /.../ Otworzyłam furtkę i upadłam na zwłoki. Były to zwłoki matki z sześciorgiem dzieci. Nazywali się Grzegorczuk. Imion nie pamiętam. Matka miała rozerwane usta, a dzieci zginęły od strzałów. Najstarsze z tych dzieci miało 11 lat, najmłodsze było niemowlęciem. /.../ Widziałam też moją nauczycielkę, nie pamiętam nazwiska, która miała przybite ręce gwoździami do gospody". ✔️Wspomnienie Kazimierza Moździerza: "Szczególnym okrucieństwem wyróżniał się jeden banderowiec; kiedy któryś z nich chciał zastrzelić niemowlę, ten powiedział: „Szkoda kul” i zabił dziecko pilnikiem. Widział to chłopiec ukryty pod łóżkiem /.../ Widziano półroczne dziecko z wbitym w czółko pilnikiem ślusarskim. Od naocznych świadków dowiedziałem się również o tragicznej śmierci Ładowskiej Katarzyny, której banderowcy podcięli gardło, a jej małoletniemu synowi kazali trzymać miskę, aby ściekała do niej krew. ✔️Relacjonuje Jan Świca: "Ujawniła się antypolsko nastawiona terenowa organizacja nacjonalistyczna OUN. Kierownikiem jej był miejscowy ksiądz obrządku grekokatolickiego. W cerkwi, po nabożeństwach jawnie nawoływał do zrywu ludu ukraińskiego do walki o wolną i niepodległą Ukrainę. Nagle zaczęły psuć się, dotąd tak dobrze utrzymujące się, wzajemne stosunki. (...)Wszedłem do sieni. Drzwi do obydwu izb były otwarte. To, co zobaczyłem było przerażające. Na progu izby dziadka leżała skulona sąsiadka Kornela Laskowska, która zawracała jałówkę ratując mnie od śmierci. Moja mama leżała na środku izby na wznak, w kałuży krwi. Dziadek Franciszek leżał obok swego łóżka i skrzyni z pełnymi garściami siwych włosów. Kuzyn Jankowski Józef leżał na środku izby, ale nieco dalej. Nie widziałem co się stało z siostrą Wandą. Prawdopodobnie zginęła w izbie dziadka. Myślałem, że zostałem sam żywy wśród trupów. Nie wiedziałem, co mam z sobą począć. Nagle zauważyłem, że ktoś schodzi po drabinie ze strychu i mówi do mnie: to, ty Janek. Była to ciocia Albina, siostra ojca. Odezwanie się cioci usłyszał brat Zbigniew, który był w naszej izbie i wylazł spod łóżka. Obok łóżka stała kołyska, gdzie jeszcze rzęził postrzelony z karabinu przez banderowca brat Józef. Było nas troje ocalałych. Ciocia szybko chyłkiem wybiegła z nami do ogrodu i tam schowała nas w kupy kukurydzy. Siedzieliśmy cicho. Ja w nocy usnąłem i wołałem: mamo, mamo. Było mi zimno. Nie miałem butów i byłem lekko ubrany. Wczesnym wieczorem bandyci opuszczając wieś jeszcze raz drogą przechodzili koło naszego domu. Podpalili dom. My dalej siedzieliśmy w kupach kukurydzy. Dom był drewniany. Do rana prawie spłonął, a w nim zamordowani. Rano 24 października 1944 roku, kiedy wszystko ucichło, wstaliśmy i udaliśmy się w kierunku rzeki Prut i dalej do Zabłotowa. Idąc widzieliśmy trupy zamordowanych Polaków, spalone domy polskie. W naszym domu zostało zamordowanych sześć osób. Również zastrzelona została moja babcia Anna Głowacka, lat 77, u której spędziłem lato 1944 roku. Wspaniały człowiek. Jej zwłoki uległy częściowemu spaleniu od płonącego jej domu". Matka miała rozerwane usta...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

Kulinarna egzotyka Ukrainy.

  Morska kapusta. Morska kapusta Glon o nazwie listownica (łac. laminaria), pocięty na drobne paseczki i zamarynowany. Ma kwaskowy, pikantny smak i charakterstyczny, glonowaty zapach. Dla mnie bomba. Morska kapusta sprzedawana jest w puszkach lub na wagę, można ją dostać praktycznie w każdym spożywczym, samą lub z dodatkami warzywnymi. Kosztuje śmiesznie tanio, 8-10 zł/kg. Wikipedia uważa, że w Europie się tego nie je, a jedynie na dalekim wschodzie Azji (Chiny, Korea, Japonia), gdzie listownica jest znana co najmniej od VIII w. pod nazwą kombu Podobno w Rosji morska kapusta rozpowszechniła w XVII w. z Wysp Kurylskich i zdobyła ogromną popularność w okresie ZSRR. Laminaria. Poza walorami smakowymi morska kapusta ma jakieś oszałamiające walory prozdrowotne, przede wszystkim ogromną zawartość jodu (3%), aminokwasów, witamin i minerałów. Suszona laminaria ma szereg zastosowań medycznych i kosmetycznych. Nie jest wskazana przy nadczynnosci tarczycy, chorobach nerek, w ciąży

Jeszcze jeden '' bohater'' spod znaku tryzuba.

Nazwisko Iwana Szpontaka mocno zapadło w pamięci mieszkańców ziemi lubaczowskiej. Ofiarą jego podwładnych padło wielu jej mieszkańców, których, zgodnie z wytycznymi Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, starał się z niej usunąć, by przekształcić w ukraińską republikę. Jego kureń wysadził w powietrze 14 stacji kolejowych i 16 drogowych, a także cztery pociągi. Zaatakował trzy miasta i zlikwidował 14 posterunków polskiej milicji. Iwan Szpontak ps. „Zalizniak” – Ukrainiec, dowódca kurenia UPA „Mesnyky”, mający w środowiskach polskich opinię ukraińskiego zbrodniarza, mordującego głównie polską ludność cywilną – urodził się 14 kwietnia 1919 roku w Wołkowyi koło Użhorodu na Rusi Podkarpackiej, będącej historyczną ziemią należącą do Królestwa Węgier, a w okresie międzywojennym do Czechosłowacji. Ukończył czteroklasową szkołę podstawową, a następnie Szkołę Gospodarczą. Kontynuował naukę w Studium Nauczycielskim w Użhorodzie. Tu najprawdopodobniej zetknął się z ideami ukr