Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2020

Sąsiedzi.

To nie bezimienne bandy barbarzyńców mordowały Polaków na Wołyniu, a ich sąsiedzi. Ludzie, którzy byli przyjaciółmi, a nawet stanowili mieszaną rodzinę. Jedni nie ostrzegali, inni zadawali śmiertelne ciosy siekierami. Ilość wspomnień ocalałych Polaków świadczy o tym, że takie zbrodnie nie należały do wyjątkowych. Tatuś na zimę zawsze mu dawał świnię, dawał mu zboże Panorama Dubna. Jedno z wielu miast na Wołyniu, gdzie Polacy i Ukraińcy żyli w zgodzie. Do czasu.. Irena Gajowczyk ze wsi Hurby w powiecie dubieńskim cudem ocalała z rzezi wołyńskiej, w której zginęli oboje jej rodzice. Widziała to na własne oczy. Matkę zabito okrutnie, obcinając jej wcześniej piersi. Ojca zabił Iwan. Robotnik w gospodarstwie jej rodziców. Jego rodzina była biedna, za wsparcie pomagał ojcu Gajowczyk na roli. Zimą dostawał świnię i zboże na przetrwanie. Obiecywał, że jak tylko będzie się coś dziać ostrzeże ojca przed atakami. Ba, nawet zdarzało się, że spał z jej ojcem w jednym łóżku, by potem

Sprawiedliwy Ukrainiec.

19 lipca 1943 roku we wsi Huta Stepańska pow. Kostopol po zamordowaniu około 600 Polaków Ukraińcy z UPA spalili wieś, a duchowni prawosławni odprawili przed kościołem dziękczynne nabożeństwo za zwycięstwo nad Polakami, następnie Ukraińcy spalili drewniany kościół pw. Najświętszego Serca Jezusowego. [Foto] Wspomina jeden z ocalałych Mieczysław Słojewski: "Dwukrotnie zamierzałem popełnić samobójstwo ze strachu przed schwytaniem i męczarniami, jakich spodziewałem się od ukraińsk ich bandytów. Brałem mego synka Edzia i szliśmy nad rzeczkę [...] Zamierzałem razem z synkiem się utopić, aby skrócić czas poniewierki i straszliwego lęku. I kiedy brałem syna za rączkę, ten wtedy mówił z płaczem do mnie: tatusiu! wracamy do naszej kryjówki. Nie miałem odwagi skoczyć do wody”. Znajomy Ukrainiec ze Stawiszcza, Petro Bazyluk, przyszedł im z pomocą. W zamaskowanej kryjówce w jego stodole przetrwali obaj aż do wkroczenia Armii Czerwonej w styczniu 1944, a następnie wyjechali do Pol

...przepraszajcie...

Wstrząsający tekst opublikowany  w sieciach społecznościowych przez niezależną dziennikarkę, red. Radia Lwów , p. Marię Pyż :'' Przepraszajcie „bracia” Ukraińcy: Jedźcie na żyzne pola Wołynia - dziś porośnięte chwastami; Pójdźcie w malownicze jary Podola - dziś puste i osamotnione; Idźcie w lasy i mokradła Polesia - gdzie dziś nawet ptaki nie chcą śpiewać; Pędźcie w ludną niegdyś Ziemię Lwowską - która dziś straszy ugorami; Biegnijcie w lesiste Karpaty - w których dziś nie ma nawet śladu człowieka. Przepraszajcie „bracia” Ukraińcy: - rozbite główki dzieci - nabite na sztachety płotów, - rozprute brzuchy kobiet - utopione w studniach, - pobite serca chłopów - wrzucone w doły śmierci, - zakrwawione ołtarze - spalonych w szale kościołów, - samotną duszę - szukającą swego ciała po lasach. Przepraszajcie „bracia” Ukraińcy - może wiatr wam odpowie „wybaczam”, Przepraszajcie „bracia” Ukraińcy - może ptaszek na niebie wam daruje winy, Przepraszajcie „bracia” Ukraińcy

Dzieci Wołynia.

Tragedia Wołynia jest wprost niewyobrażalna. Polacy ginęli pod ciosami oprawców bez względu na wiek – starcy, dorośli, a nawet niemowlęta. Czasem jedynymi ocalałymi członkami rodziny były dzieci. Jaki los spotykał polskie sieroty ocalone z rzezi wołyńskiej 1943 roku? Dla malców, którzy ocaleli z piekła rzezi wołyńskiej i zostali sami jak palec ocalenie było najczęściej początkiem wyboistej drogi. Ich losy mogły się potoczyć różnie. Dla malców, którzy ocaleli z piekła rzezi wołyńskiej i zostali sami jak palec ocalenie było najczęściej początkiem wyboistej drogi. Ich losy mogły się potoczyć różnie.               W ręce Ukraińców lub krewnych Gdy sąsiad ostrzegł rodzinę Rozalii, że nadchodzi cała chmara Ukraińców, którzy zdecydowanie nie mają pokojowych zamiarów, zaryglowali się w domu i padli na kolana przed świętym obrazem. Gdy nacjonaliści próbowali się dostać do środka dziewczynka wraz z braciszkiem zaczęli w panice szukać kryjówki. W pośpiechu zaszyli się w piwnicy.

Na podwórzu już nikt nie żył.

.Na początek ojca przywi ązali mocno do kobyłki na której się piłowało drzewo.Potem ten, który trzymał za włosy mojego brata, nagle poderżnął mu nożem gardło i pchnął na ziemię. A on się tak rzucał i krew.....Mama z płaczem wyrwała się i chciała do niego podbiec, ale ten z bronią strzelił jej w głowę i upadła....Wtedy najstarsza siostra, która była w ciąży, zemdlała i przewróciła sie na ziemię....Potem ten z nożem poderżnął gardło mojej starszej siostrze....Zamknąłem oczy, żeby tego nie widzieć. Potem któryś z nich przyniósł piłę i zaczęli nią piłować ojca...Ja nie mogłem na to patrzeć...Słyszałem tylko jak on strasznie krzyczał, strasznie..... Potem tylko jęczał i rzęził..... Potem przestał... A oni się śmiali i krzyczeli coś o Lachach...A potem przynieśli wiadro wody i ocucili najstarszą siostrę....Ona wtedy zaczęła ich prosić żeby jej nie zabijali... bo będzie miała dziecko...Trzymało ją kilku, a jeden rozciął jej brzuch.....Ona tak strasznie krzyczała.... tak straszni

Jak cerkiew w Hołubiu burzono. Relacja Eustachego Świeżawskiego.

Tylko ja jeden w tej wsi miałem telefon. Wieś prawie czysto ukraińska, pięć rodzin polskich, leżała w szerokiej dolinie Bugu, okulona z jednej strony wysoką, ale niestromą skarpą, z drugiej leniwą, łagodną rzeką, wijącą się niezliczonymi skrętami poprzez płaskie, szerokie łąki. Na cyplu wyżej położonym, wrzynającym się w nadbrzeżne pastwiska, na wprost mego domu, który stał na wyniosłym brzegu skarpy, szarzała stara drewniana cerkiew. Lato było upalne to lato 1938 roku. Wśród dzwoniącej ciszy czerwcowego przedpołudnia pracowałem w moim gabinecie, gdy gwar głosów za oknem kazał mi wstać od biurka i przejść przez sień do drzwi wchodowych. Kilkunastu moich sąsiadów, chłopów ukraińskich, stało przed schodami. Zaproszeni przeze mnie wypełnili gabinet. Oczy ich, przerażone, niepewne, a zarazem jakby czegoś wyczekujące, skierowały się na czarny sprzęt, wiszący na ścianie: na telefon. - W jakiej sprawie? - spytałem. - Policja przyjechała do wsi - odpowiedział głosem jakby troc

W nocy skrępowano im ręce drutem kolczastym.

Z chwilą wkroczenia na nasze tereny Niemców powstają oddziały policji ukraińskiej, które były potrzebne w dużej mierze do wyniszczenia – jako pierwszej – ludności żydowskiej, a Polaków, przeważnie mężczyzn, wywożono do Niemiec na przymusowe roboty. I tak pozostają tylko, przeważnie z ludności polskiej, nieliczni mężczyźni, którzy mogliby zorganizować cokolwiek. I zaraz po wyniszczeniu Żydów, rozpoczęto likwidację – wówczas już nielicznej części – mężczyzn, którzy by mogli cokolwiek zorganizować. I tak, już wiosną roku 1942 rozpowszechnia się wiadomość, że powstała ukraińska nacjonalistyczna armia i zaczyna się jej działanie na tle mordów pojedynczych albo grupowych, ale jeszcze nie masowych, takich osób, jak księża, nauczyciele, byli sołtysi itd. Po prostu [Ukraińcy] prowadzą takie działanie, ażeby ludność polską zastraszyć. Nadmieniam, że moja miejscowość, gdzie mieszkałem – Kołodno – była miejscowością, w której mieszkało wielkie skupisko narodowości polskiej. Ponadto