To nie bezimienne bandy barbarzyńców mordowały Polaków na Wołyniu, a ich sąsiedzi. Ludzie, którzy byli przyjaciółmi, a nawet stanowili mieszaną rodzinę. Jedni nie ostrzegali, inni zadawali śmiertelne ciosy siekierami. Ilość wspomnień ocalałych Polaków świadczy o tym, że takie zbrodnie nie należały do wyjątkowych.
Tatuś na zimę zawsze mu dawał świnię, dawał mu zboże
Panorama Dubna. Jedno z wielu miast na Wołyniu, gdzie Polacy i Ukraińcy żyli w zgodzie. Do czasu..
Irena Gajowczyk ze wsi Hurby w powiecie dubieńskim cudem ocalała z rzezi wołyńskiej, w której zginęli oboje jej rodzice. Widziała to na własne oczy. Matkę zabito okrutnie, obcinając jej wcześniej piersi. Ojca zabił Iwan. Robotnik w gospodarstwie jej rodziców. Jego rodzina była biedna, za wsparcie pomagał ojcu Gajowczyk na roli. Zimą dostawał świnię i zboże na przetrwanie. Obiecywał, że jak tylko będzie się coś dziać ostrzeże ojca przed atakami. Ba, nawet zdarzało się, że spał z jej ojcem w jednym łóżku, by potem zabić. Rodzina - już bez zabitej wcześniej matki - uciekała przed rzezią, ale natknęła się w lesie na banderowców. Wśród nich był Iwan. Gajowczyk widziała jak też mordował. Ojciec zginął straszną śmiercią. Przywiązany do drzewa i oskórowany.
Poszedł się golić w niedzielę do niego i on go zamordował
Ojciec iej z ocalałych kobiet bywał weselnym starostą u Ukraińców.
Później był też w kumach. Jak opowiada kobieta dobrze żył z ukraińskimi
sąsiadami z okolic Włodzimierza Wołyńskiego, gdzie mieszkali. Jej ojciec
dostał się jednak do niemieckiej niewoli, ale rodzina złożyła się na
człowieka o imieniu Wiktor, który pojechał w jego miejsce. Dzięki temu
jej ojciec mógł powrócić do domu. Nie zginąwszy z rąk niemieckiego
okupanta zginął u sąsiadów. Poszedł się do nich golić w niedzielę. Wtedy
syn jednego z kumów zabił go.
Relacja Ewy Siemaszko oparta jest na przekazach jej rodziców. Matka wspominała o sielskim Wołyniu, gdzie w zgodzie żyli Polacy i Ukraińcy, często zawierając mieszane małżeństwa. Do czasu, aż do głosu doszedł ukraiński nacjonalizm. Rodzice Siemaszko mieszkali w kolonii Katerynówka w powiecie Łuckim. Napad na ich miejscowość odbył się w nocy z 7 na 8 maja 1943 r. Zginęło 21 osób, a wieś spalono. O całej akcji miał wiedzieć Marko, którego córka wyszła za mąż za brata matki.
Drugi sąsiad mordował z banderowcami
Maria Pasek wraz z rodzicami mieszkała w Musinie w powiecie łuckim na
Wołyniu. Pamięta, że w lato 1943 r. dochodziło do zbrodni banderowców.
Kwestią czasu było tylko ich przyjście do jej wioski. Pasków ostrzegł
sąsiad. Tak, zdarzali się Ukraińcy, którzy pomogli Polakom w okresie
nacjonalistycznego terroru, ale było ich zbyt mało, by nie doszło do
rzezi. Jak opowiada drugi z sąsiadów nie okazałby litości. Mordował
Polaków wraz z banderowcami.
Leczył ich za darmo
Podobną
historią, jak te zebrane w Wołyń. Bez komentarza dzieli się w swoich
wspomnieniach także Krzesimir Dębski. Rodzice kompozytora zostali
napadnięci w kościele w Kisielinie. Po wielogodzinnym boju z ukraińskimi
nacjonalistami udało im się przetrwać. Ojciec Dębskiego stracił jednak w
walce nogę, ale ze swoją przyszłą żoną przedarł się do Polski. Dziadek
Dębskiego nie miał tyle szczęścia. Był lekarzem, pomagał Ukraińcom.
Wielu z nich leczył za darmo, wielu także przyjął na świat odbierając
poród. Zginął zamordowany przez sąsiadów ze swojej miejscowości.
Komentarze
Prześlij komentarz