Przejdź do głównej zawartości

Zaczęło się w Serednem...

Dopiero wysiedlenie ludności ukraińskiej i odcięcie UPA od baz zaopatrzenia sprawiło, że w Bieszczadach przestano mordować Polaków. Zbrodnie UPA w Bieszczadach stanowią po dziś dzień „białą plamę”. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że ukraińscy nacjonaliści na ich obszarze także mordowali Polaków, a ich działalność była jednym z głównych powodów do przeprowadzenia przez władze polskie akcji „Wisła”. Rzezie Polaków zaczęli jeszcze w 1944 r. Każda miejscowość, w której mieszkali, spłynęła krwią. Zbrodnie te były przedłużeniem akcji depolonizacyjnej, przeprowadzonej na Wołyniu i Galicji Wschodniej, która w myśl kierownictwa OUN-UPA miała doprowadzić do oczyszczenia z polskiego elementu tzw. „ukraińskiego terytorium etnograficznego”. Bieszczady w strategii UPA odgrywały bowiem określoną rolę. Miały stać się dla niej swoistą naturalna twierdzą, będącą zapleczem dla całej jej działalności na „Zakerzoniu”. Tu w leśnych ostępach planowała ona urządzić swoje bazy szkoleniowe, szpitale, szkoły podoficerskie i oficerskie i ośrodki mobilizacyjne, do których mieli ściągać ochotnicy i przechodzić przeszkolenie przed wcieleniem do oddziałów bojowych. Bieszczady pełniły w ich strategii jeszcze inną rolę. Wyciągając wnioski z I wojny światowej jej dowódcy liczyli, że w przypadku wybuchu II wojny światowej poprzez nie pójdzie w kierunku Związku Sowieckiego część alianckiej ofensywy. W 1915 r. rosyjski generał Brusiłow został zatrzymany przez Austriaków na stokach Chryszczatej. UPA chciała utrzymać „drożność” tego odcinka i dlatego zamierzała przekształcić masyw Chryszczatej w potężna twierdzę. Zaczęło się w Serednem Realizacja tych planów i utrzymanie w tajemnicy miejsc lokalizacji budowanych bunkrów, obozów wojskowych i wszelkich umocnień wymagało usunięcia z rejonu Bieszczad ludności polskiej. Ta bowiem mogła także poznać szczegóły ich struktur organizacyjnych. Pierwsza ze zbrodni została dokonana przez UPA we wsi Seredne Małe położonej niedaleko Polany, na zboczach pasma Otrytu. W marcową noc z 29 na 30 marca 1944 r. banda UPA zamordowała 16 mieszkańców tej niewielkiej wioski, zamieszkałej przez szlachtę zagrodową. Ich zbiorowy grób znajduje się na cmentarzu w Polanach. W następnych latach ta sama banda wymordowała Polaków ze wsi Podkaliszcze. Po kilku dniach wyrżnęła kilka innych wiosek. Zmusiło to Polaków do tworzenia oddziałów samoobrony. Bracia Pawłusiewiczowie z Ługu k/ Soliny założyli oddział , który utworzył bazę na górze Jawor, w którym chroniły się najbardziej zagrożone polskie rodziny. Członkowie oddziału likwidowali też działaczy OUN przygotowujących kolejne pogromy. Pogrom w Baligrodzie 10 lipca 1944r. w lesie pod Baligrodem UPA zamordowała 23 mieszkańców Średniej Wsi. 6 sierpnia 1944r. sotnia Burłaki dokonała napadu na Baligród, działając według przećwiczonego na Wołyniu scenariusza . Pod kościołem upowcy wyłapywali Polaków stanowiących elitę osady. Robili to według przygotowanej listy. Wśród zamordowanych był m.in. : naczelnik sądu, notariusz, urzędnik sądowy, leśniczy, piekarz, weterynarz, maszynista tartaczy itp. W sumie upowcy zabili 42 osoby. Ofiar ludności polskiej byłoby więcej, gdyby nie przyszedł jej z pomocą kilkunastoosobowy oddział żołnierzy słowackich. Licząca ponad 200 osób banda natychmiast się wycofała. Upowcy nie prezentowali bowiem zbyt wielkiej wartości bojowej. „Waleczność” wykazywali przede wszystkim w mordowaniu bezbronnej ludności. Istnieją poważne przesłanki, że zbrodnię w Baligrodzie sprowokowali księża greckokatoliccy. Wcześniej jeszcze, ukraińska banda napadała na Lutowiska. W dniach 20-22 VII wymordowała pięć polskich rodzin. Wyrżnęłaby więcej, ale po pierwszym napadzie 18 VII 1944 r. niemal cała ludność polska opuściła miejscowość, chroniąc się w Ustrzykach i Lesku. Siekierami w Mucznem 16 sierpnia banda UPA operująca w rejonie Lutowisk wymordowała w leśniczówce w Mucznem znajdującej się na terenie dzisiejszego Nadleśnictwa Górny San 74 osoby, które uciekały tam przed rzeziami z rejonu Sambora. Uczyniła to wyjątkowo brutalnie i bestialsko, mordując Polaków przy pomocy siekier, wideł i kos. Zbrodnie te spowodowały, że ludność polska uciekała z Bieszczadów, widząc, że jeżeli pozostanie, to także padnie ofiarą siekiery lub w najlepszym razie kuli. Południe Bieszczad zostało praktycznie całkowicie oczyszczone z Polaków. Usuwaniu Polaków sprzyjał fakt, że w ówczesnym czasie w Bieszczadach nie działały żadne ośrodki władzy. Niemcy nie kwapili się do bronienia ludności polskiej, ani też nie prowadzili śledztw w sprawie mordów na nich dokonanych. Dlatego też tylko część z nich jest znanych. Tam gdzie upowcom udało się zlikwidować wszystkich świadków, ich zbrodnie pozostały nieznane. „Chryń” w Myczkowcach Przejęcie Bieszczad pod kontrolę polskiej administracji w niczym nie poprawiło bezpieczeństwa ludności polskiej. Tworzona ad hoc milicja nie była w stanie przeciwstawić się terrorowi UPA. Nie miała ona ani mundurów, ani broni. UPA, co wynika z meldunków ich dowódców, traktowała ich jako „cywilne bandy”. UPA starała się też ograniczyć jej formowanie, mordując zarówno milicjantów, jak i ich rodziny, paląc jednocześnie należące do nich zabudowania. Bardzo często likwidowali przy okazji resztki Polaków. Mord taki miał m.in. miejsce w Myczkowcach i Solinie. Pierwszego napadu na pobliskie miejscowości dokonano w październiku 1945 r. Zamordowano wtedy w Myczkowcach jedenastu, a w Solinie 15 Polaków. Miesiąc później banda ponownie uderzyła na Myczkowce, mordując kolejne szesnaście osób. Operacja ta miała na celu oczyszczenie tej miejscowości z Polaków. Kontrolująca ten teren sotnia „Chrynia” traktowała tę wieś jako jedną z baz zaopatrzeniowych i wypoczynkowych. W niej członkowie bandy nabierali sił po akcjach i leczyli rany. Tu także uczestniczyli w nabożeństwach w cerkwi greckokatolickiej. Podobnie było w innych wsiach kontrolowanych przez struktury UPA. Dopiero wysiedlenie ludności ukraińskiej i odcięcie UPA od baz zaopatrzenia sprawiło, że w Bieszczadach przestano mordować Polaków. Share on FacebookShare on TwitterShare on Pinterest

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

Kulinarna egzotyka Ukrainy.

  Morska kapusta. Morska kapusta Glon o nazwie listownica (łac. laminaria), pocięty na drobne paseczki i zamarynowany. Ma kwaskowy, pikantny smak i charakterstyczny, glonowaty zapach. Dla mnie bomba. Morska kapusta sprzedawana jest w puszkach lub na wagę, można ją dostać praktycznie w każdym spożywczym, samą lub z dodatkami warzywnymi. Kosztuje śmiesznie tanio, 8-10 zł/kg. Wikipedia uważa, że w Europie się tego nie je, a jedynie na dalekim wschodzie Azji (Chiny, Korea, Japonia), gdzie listownica jest znana co najmniej od VIII w. pod nazwą kombu Podobno w Rosji morska kapusta rozpowszechniła w XVII w. z Wysp Kurylskich i zdobyła ogromną popularność w okresie ZSRR. Laminaria. Poza walorami smakowymi morska kapusta ma jakieś oszałamiające walory prozdrowotne, przede wszystkim ogromną zawartość jodu (3%), aminokwasów, witamin i minerałów. Suszona laminaria ma szereg zastosowań medycznych i kosmetycznych. Nie jest wskazana przy nadczynnosci tarczycy, chorobach nerek, w ciąży

Jeszcze jeden '' bohater'' spod znaku tryzuba.

Nazwisko Iwana Szpontaka mocno zapadło w pamięci mieszkańców ziemi lubaczowskiej. Ofiarą jego podwładnych padło wielu jej mieszkańców, których, zgodnie z wytycznymi Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, starał się z niej usunąć, by przekształcić w ukraińską republikę. Jego kureń wysadził w powietrze 14 stacji kolejowych i 16 drogowych, a także cztery pociągi. Zaatakował trzy miasta i zlikwidował 14 posterunków polskiej milicji. Iwan Szpontak ps. „Zalizniak” – Ukrainiec, dowódca kurenia UPA „Mesnyky”, mający w środowiskach polskich opinię ukraińskiego zbrodniarza, mordującego głównie polską ludność cywilną – urodził się 14 kwietnia 1919 roku w Wołkowyi koło Użhorodu na Rusi Podkarpackiej, będącej historyczną ziemią należącą do Królestwa Węgier, a w okresie międzywojennym do Czechosłowacji. Ukończył czteroklasową szkołę podstawową, a następnie Szkołę Gospodarczą. Kontynuował naukę w Studium Nauczycielskim w Użhorodzie. Tu najprawdopodobniej zetknął się z ideami ukr