Tego wieczoru wiedźma Honorata została na noc. To się zdarzyło po raz pierwszy i znaczyło coś bardzo złego. Ale jeszcze nie wiedziałem co. Dziadkowie, Piotr i Ignacy, pokuśtykali do swoich domów. Wujkowie, Marian i Tośko, chyłkiem wynieśli się z izby i znikli w mroku. Ciotka Elza pomruczała pod nosem, pokręciła się po izbie, jakby nie wiedziała, co ze sobą zrobić, pchnęła drzwi i utonęła w ciemności. Tylko wiedźma Honorata poprosiła matkę, by pościeliła jej na podłodze, bo po nocy nie będzie się włóczyć. Właśnie tak powiedziała: „Po nocy nie będę się włóczyć”. Ona, która nigdy niczego się nie bała, żadnych duchów, mar i zwidów, żadnych nocy i włóczęg, krążyła po świecie, po górach i dolinach, wśród mroków i w ostrych promieniach słońca, pośród mgieł i czerni, nagle burknęła: „Po nocy nie będę się włóczyć”. Leżała teraz na kożuchach, okryta kocami i niby spała, ale co to był za sen. Strasznie się wierciła, pojękiwała, krzyczała, wzywała pomocy, zrywała się z pościeli i ciężko dyszała. A