Przejdź do głównej zawartości

Jurek Bitschan-zapomniany Bohater.

,,Kochany Tatusiu! Idę dzisiaj zameldować się do wojska, bo brakuje ciągle ludzi dla wyswobodzenia miasta…”. Poruszająca historia lwowskiego orlątka
Nie wyglądał na czternastoletniego ucznia IV klasy gimnazjalnej. Niewysoki, drobny, jeszcze dziecko. W II Rzeczypospolitej był bohaterem i wzorem polskiej młodzieży. Śpiewano o nim piosenki, dedykowano mu wiersze. Jurek Bitschan – lwowskie orlątko – jeden z najmłodszych obrońców miasta. Dzisiaj prawie zapomniany.Nie pochodził ze Lwowa, ale trwale wpisał się w historię tego miasta. Urodził się w 1904 r. w Piaskach koło Sosnowca. Matka Aleksandra Zagórska była żoną lekarza na lwowskim Kulparkowie. Syn uczył się w gimnazjum im. Henryka Jordana. Szczególnie wyróżniał się w przedmiotach przyrodniczych, co zwracało uwagę jego profesorów. Wiele czasu poświęcał harcerstwu działając w IX Drużynie Lwowskiej…
„Kochany Tatusiu! Idę dzisiaj zameldować się do wojska. Chcę okazać, że znajdę tyle sił, by służyć i wytrzymać. Obowiązkiem moim jest iść, gdy mam dość sił, bo brakuje ciągle ludzi dla wyswobodzenia Lwowa. Jerzy” – gdy ojciec znalazł ten list, Jurek był już w oddziale por. Petriego na moście kulparkowskim we Lwowie. Była noc z 20 na 21 listopada 1918 roku W mieście od trzech tygodni trwały walki.
Lwów zawsze wierny
Lwów przez pięć wieków należał do polskiej Korony i był nierozerwalnie związany z dziejami Rzeczypospolitej. To o nim mówiło stare przysłowie: „Leopolis semper fldelis” (Lwów zawsze wierny). W czasie wojen XVII-wiecznych to dumne miasto nigdy nie poddało się obcym wojskom. We lwowskiej katedrze, w 1656 r. w czasie szwedzkiego potopu, Jan Kazimierz złożył słynne śluby oddające Rzeczpospolita pod opiekę Matki Boskiej i ogłosił Ją Królową Polski. Na początku XX wieku zamieszkiwali go głównie Polacy stanowiący ponad 60 proc. ludności, Ukraińcy – 11 proc. Ci ostatni dominowali jednak w wielu okolicznych wsiach. W czasie I wojny światowej Ukraińcy, ściśle powiązani z austriackimi czynnikami wojskowymi, otrzymywali od nich wsparcie i broń. Jesienią 1918 r. posiadali we Lwowie ponad 10 tys. żołnierzy w pułkach ukraińskich i legionie strzelców siczowych. Polacy dysponowali zaledwie niecałym batalionem, strukturami konspiracyjnej Polskiej Organizacji Wojskowej oraz Związkiem Wojskowych Polaków z armii austriackiej, na czele z kapitanem Czesławem Mączyńskim.
Duchy Skrzetuskich, Wołodyjowskich, Kmiciców
Pod koniec października 1918 r. Ukraińcy ogłosili powstanie swej Rady Narodowej i zapowiedzieli objęcie całej administracji. 1 listopada 1918 r. wystąpili zbrojnie i zajęli całą Galicję Wschodnią, aż po San oraz duże obszary Lwowa. Polacy rozpoczęli obronę. Pierwszym punktem oporu stała się szkoła im. Henryka Sienkiewicza z niewielkim oddziałem dowodzonym przez kpt Trześniowskiego. Cały czas napływali tam ochotnicy, głównie uczniowie, harcerze, studenci.
„Wiedzą o tym wszyscy, wszyscy w całym świecie, że Lwowa broniły, że Lwowa broniły kobiety i dzieci” – śpiewano w jednej z pieśni. Obrona szkoły Sienkiewicza, niezłomnej polskiej reduty przeszła do historii. Po latach pisano o niej z patosem. „Zgromadzona w tych murach garstka »szalonych zapałem«, rozporządzająca kilkoma zaledwie karabinami i rewolwerami, podjęła walkę z przemożnym wówczas wrogiem ukraińskim i odniosła zwycięstwo. Żyjąc w poświęconym Sienkiewiczowi budynku, duchy Skrzetuskich, Wołodyjowskich i Kmiciców wstąpiły w tę garstkę i natchnęły ją taką siłą zapału, męstwa i poświęcenia”.
Tata nie pozwala
Po kilku godzinach walk polskim obrońcom udało się zdobyć nieco broni i zająć nawet kilka pozycji wroga. Wiadomość o tym zwycięstwie szybko rozeszła się w całym mieście budząc nadzieję. Drugim ośrodkiem polskiego oporu był Dom Techników obsadzony głównie przez oddziały POW Powoli organizowała się obrona pod komendą kapitana Mączyriskiego. Z ukraińskich rąk odbito dworzec kolejowy, szkołę Marii Magdaleny, szkołę kadecką, koszary ułańskie, Górę Stracenia, cerkiew św. Jura. Zacięte walki toczyły się na Kleparowie, Zamarstynowie, Żółkiewskiem…
Jurek Bitschan od pierwszych dni chciał dołączyć do obrońców. Ojciec długo perswadował, że jest za młody, że nie powinien wychodzić pod nieobecność mamy, by poczekał na jej powrót.
Tymczasem przeprowadzony 9 listopada polski kontratak, mający na celu odbicie całego miasta, załamał się. Brakowało ciężkiego sprzętu, artylerii. „Do Lwowa pomoc gwałtownie i szybko konieczna. Bez niej nie opanujemy miasta, w którem po stronie ruskiej głód ludności polskiej panuje” – telegrafowano do Warszawy. 19 listopada 1918 r. z Przemyśla wyruszyła długo oczekiwana polska odsiecz na czele z ppłk. Michałem Tokarzewskim.
Większy od ciebie karabin
Następnej nocy Jurek Bitschan po kryjomu wyszedł z domu. „W granatowym mundurku wątlejszy od chabin. Nie pacholę, lecz dziecko pomykał zaułkiem. »Gdzież ty wleczesz ten większy od ciebie karabin? Dokąd chłopcze?« – Ze studenckim połączyć się pułkiem”.
W Kulparkowie do kolejnego natarcia przygotowywał się oddział por. Petriego. Tam dotarł chłopiec, ale nie chciano go przyjąć ze względu na dziecinny wygląd. Prosił jednak tak długo, aż pozwolono mu zostać. Prawie natychmiast ruszyli do ataku. Jurek Bitschan cały czas szedł w pierwszym szeregu jak stary wiarus. Rano, 21 listopada 1918 r. znaleźli się na Cmentarzu Łyczakowskim. Ukraińcy strzelali ze znajdujących się naprzeciw koszar przy ul. św. Piotra. Jurek schronił się za jednym z pomników, tam dosięgły go kule. Został ranny w obie nogi. Sanitariuszowi, który chciał go opatrzyć, pocisk strzaskał ramię. Nie było możliwości, aby wyciągnąć stamtąd rannego chłopca, przykryto go płaszczem i zostawiono między grobami.
Mamo, otrzyj oczy
Następnego dnia Lwów był wolny, pod naporem polskich oddziałów Ukraińcy wycofali się z miasta Dr Zagórski rozpoczął poszukiwania Jurka. Zwłoki chłopca znalazł na Cmentarzu Łyczakowskim. „Twarzyczka miała wyraz pogodny i jasny. Może ostatnią bohaterską chwilę krótkiego żywota opromieniła piękna i dumna świadomość, że zgodnie ze złożonem przyrzeczeniem znalazł »tyle sił, by służyć i wytrzymać«”. Jurek Bitschan poległ w swym pierwszym i ostanim boju. W miejscu jego śmierci stanął krzyż, zniszczony w czasach sowieckiej Ukrainy i postawiony na nowo przed kilku laty. Ciało złożono w katakumbach na słynnym „Cmentarzu Orląt Lwowskich”. Jurek stał się symbolem, ale nie był wyjątkiem. Właśnie lwowska młodzież – „Lwowskie Orlęta” zapisały najpiękniejszą kartę w obronie miasta. W trzytygodniowych walkach zginęło 439 Polaków, wśród nich największą i grupę stanowili uczniowie szkół średnich – 109 oraz studenci – 76. W walce poległo także kilkunastu uczniów szkół podstawowych (powszechnych). Upamiętnił ich poeta Artur Oppman w przejmującym wierszu „Orlątko”.
„Orlątko”
O mamo, otrzyj oczy,
Z uśmiechem do mnie mów,
Ta krew, co z piersi broczy,
Ta krew – to za nasz Lwów!
… ja biłem się tak samo
Jak starsi – mamo chwal!
… Tylko mi ciebie mamo,
Tylko mi Polski zal!…
Z prawdziwym karabinem
U pierwszych stałem czat…
O, nie płacz nad twym synem,
Co za Ojczyznę padł!…
Z krwawą na kurtce plamą
Odchodzę dumny w dal…
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal!
 

Komentarze

  1. W dniu 20 listopada 1918 opuścił dom i udał się w rejon walk. Zgłosił się wówczas do wojsk polskich na Kulparkowie. Oddział pod dowództwem por. Stanisława Petriego w nocy 20/21 listopada 1918 ruszył do ataku na Łyczaków. Według relacji uczestników Bitschan, usilnie dopraszając się zezwolenia na udział, nacierał wraz z żołnierzami w pierwszej linii. Po dotarciu na cmentarz Łyczakowskim, mimo ukrycia się za jeden z pomników, został trafiony dwukrotnie w nogi przez eksplodujące ukraińskie pociski ekrazytowe oraz w głowę. Wskutek ostrzału niemożliwe było jego ewakuowanie w stanie zranienia. Zmarł 21 listopada 1918.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

Kulinarna egzotyka Ukrainy.

  Morska kapusta. Morska kapusta Glon o nazwie listownica (łac. laminaria), pocięty na drobne paseczki i zamarynowany. Ma kwaskowy, pikantny smak i charakterstyczny, glonowaty zapach. Dla mnie bomba. Morska kapusta sprzedawana jest w puszkach lub na wagę, można ją dostać praktycznie w każdym spożywczym, samą lub z dodatkami warzywnymi. Kosztuje śmiesznie tanio, 8-10 zł/kg. Wikipedia uważa, że w Europie się tego nie je, a jedynie na dalekim wschodzie Azji (Chiny, Korea, Japonia), gdzie listownica jest znana co najmniej od VIII w. pod nazwą kombu Podobno w Rosji morska kapusta rozpowszechniła w XVII w. z Wysp Kurylskich i zdobyła ogromną popularność w okresie ZSRR. Laminaria. Poza walorami smakowymi morska kapusta ma jakieś oszałamiające walory prozdrowotne, przede wszystkim ogromną zawartość jodu (3%), aminokwasów, witamin i minerałów. Suszona laminaria ma szereg zastosowań medycznych i kosmetycznych. Nie jest wskazana przy nadczynnosci tarczycy, chorobach nerek, w ciąży

Jeszcze jeden '' bohater'' spod znaku tryzuba.

Nazwisko Iwana Szpontaka mocno zapadło w pamięci mieszkańców ziemi lubaczowskiej. Ofiarą jego podwładnych padło wielu jej mieszkańców, których, zgodnie z wytycznymi Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, starał się z niej usunąć, by przekształcić w ukraińską republikę. Jego kureń wysadził w powietrze 14 stacji kolejowych i 16 drogowych, a także cztery pociągi. Zaatakował trzy miasta i zlikwidował 14 posterunków polskiej milicji. Iwan Szpontak ps. „Zalizniak” – Ukrainiec, dowódca kurenia UPA „Mesnyky”, mający w środowiskach polskich opinię ukraińskiego zbrodniarza, mordującego głównie polską ludność cywilną – urodził się 14 kwietnia 1919 roku w Wołkowyi koło Użhorodu na Rusi Podkarpackiej, będącej historyczną ziemią należącą do Królestwa Węgier, a w okresie międzywojennym do Czechosłowacji. Ukończył czteroklasową szkołę podstawową, a następnie Szkołę Gospodarczą. Kontynuował naukę w Studium Nauczycielskim w Użhorodzie. Tu najprawdopodobniej zetknął się z ideami ukr