Jest już jasne, że ewidentnie papież Franciszek jest człowiekiem nie mającym żadnego zrozumienia dla delikatności uczuć polskich biskupów, żadnych względów dla ich wysublimowanych potrzeb i wieloletnich przyzwyczajeń.
Najpierw absurdalne nawoływania do skromności, później bredzenie o służbie wiernym, niechęć do blichtru i przepychu, a teraz to.
Wyobrażam sobie jak w zaciszu domowym niejeden hierarcha lży go grubszym słowem, albo leżąc krzyżem (nie, żartowałem, tego się akurat po biskupach nie spodziewam) życzy mu pobożnie jak najszybszego końca – pontyfikatu oczywiście.
I ja się w sumie tym złym myślom nie dziwię, bo każde dziecko wie, że gorzej niż nie mieć, jest tylko mieć, a później stracić. Że do dobrego się człowiek przyzwyczaja.
No bo jak, no jak, papież mógł wezwać księży, żeby przestali brać pieniądze za śluby, chrzciny i pogrzeby? No jak?! I co on sobie właściwie myśli – że bez pieniędzy z sakramentów za co proboszczowie opłacą prąd, gaz i gosposie na plebaniach (bo żeby sami mieli gotować i sprzątać, o tym nie może być mowy, to niemęskie), za co kupią samochody? Bo o rowerach przecież nie może być mowy, to rozumie się samo przez się. Zresztą – o jakich rowerach mówimy? Wystarczy spojrzeć na gabaryty przeciętnego polskiego duchownego, żeby szczerze ubawić się na tę myśl. Może Franciszek, Latynos, ciągle w ruchu, uważa że to fraszka tak pedałować od domu do domu z posługą kapłańską, ale my tu w Polsce, wiemy swoje. Zresztą, po co zaraz od domu do domu? Jak wierny ma interes, to niech sam przyjdzie. Na plebanię. Zadzwoni dzwonkiem i poprosi o audiencję. Jak się czas znajdzie, to się przyjmie, a jak nie – niech przyjdzie w następnym tygodniu. W końcu co ma ciekawszego do roboty?
Strach pomyśleć, ale jak tak dalej pójdzie, za chwilę Franciszek powie, że jest kryzys i że polski episkopat powinien oddać wiernym pokaźną część swoich dóbr. Budynki odzyskane w ramach bandyckiej działalności kościelno – rządowej komisji majątkowej oddać na publiczne przedszkola, żłobki, przytułki i biblioteki, gotówkę – rozdać potrzebującym, a na kupionych za bezcen działkach stawiać szpitale zamiast kościołów!
Bo kościół - powie Franciszek - jest tam gdzie wierni, a wierni mogą się modlić nawet pod gołym niebem – i co to wtedy będzie? Co stanie się z polskim klerem, biskupami, ich autami, domami, gosposiami, hierarchiczną strukturą, wiernymi traktowanymi jak armia prostaków do wyzyskania? Co stanie się z zabobonami mającymi podtrzymać w ludziach przekonanie o nieodzowności duchownej tłuszczy (patrz zakaz noszenia zabawek i akcesoriów Hello Kitty w jednej z katolickich szkół, patrz głupoty wygadywane o in vitro, edukacji seksualnej, antykoncepcji czy aborcji, patrz zakazywanie rozmaitych lektur, muzyki i sztuki, usiłowania wprowadzenia cenzury)?
Słowa rzecznika episkopatu, Józefa Klocha, który z przekonaniem dowodzi, że auto za 150 tysięcy złotych to nie jest luksusowe auto, i że biskupi mają prawo takimi jeździć, pokazuje w jakim odlocie, na jakich haju, żyją ci panowie w sutannach, których – takie mam wrażenie – główną robotą jest od dłuższego czasu robienie wierzącym wody z mózgu. Na jakich antypodach zdrowego rozsądku i zwykłej ludzkiej przyzwoitości.
A ja mam nadzieje, że już nigdy im tak pięknie i wygodnie nie będzie. Że pięknie i wygodnie już było - przed Franciszkiem.
Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost
Komentarze
Prześlij komentarz