Na przełomie lipca i sierpnia w dawnej wsi rozpoczynały się żniwa. Był to czas niezwykle intensywnej pracy, w którą zaangażowani byli zazwyczaj wszyscy członkowie rodziny, a często także i sąsiedzi. Gospodarz wychodził na pole, by ocenić, które zboża nadają się już do żęcia, a które jeszcze nie. Brał do ręki kilka kłosów i wyłuskiwał kilkanaście ziaren, pocierając je w rękach, zdmuchując plewy, następnie zliczał ilość ziarenek w kłosie, gryzł ziarno i sprawdzał czy jest odpowiednio twarde. Jeżeli uznawał, iż zboże odpowiednio dojrzało, następnego dnia rano wychodził, zaopatrzony w kosę (do lat 70. XX w., później wyjeżdżał specjalną kosiarką, dzisiaj kombajnem). Wcześniej, w okresie przedwojennym, gdy uważano kosę za zbyt okrutne narzędzie do koszenia zboża, z którego powstaje chleb - dar Boży, powszechnie używano sierpa. Żniwiarz, przeżegnawszy się, zaczynał kosić. Pierwsze kłosy układał na znak krzyża - miało to pobłogosławić pracę i pole. Za kosiarzem (lub kośnikiem) szła zbierac