Przejdź do głównej zawartości

Czas żniw.

Na przełomie lipca i sierpnia w dawnej wsi rozpoczynały się żniwa. Był to czas niezwykle intensywnej pracy, w którą zaangażowani byli zazwyczaj wszyscy członkowie rodziny, a często także i sąsiedzi.
Gospodarz wychodził na pole, by ocenić, które zboża nadają się już do żęcia, a które jeszcze nie. Brał do ręki kilka kłosów i wyłuskiwał kilkanaście ziaren, pocierając je w rękach, zdmuchując plewy, następnie zliczał ilość ziarenek w kłosie, gryzł ziarno i sprawdzał czy jest odpowiednio twarde. Jeżeli uznawał, iż zboże odpowiednio dojrzało, następnego dnia rano wychodził, zaopatrzony w kosę (do lat 70. XX w., później wyjeżdżał specjalną kosiarką, dzisiaj kombajnem). Wcześniej, w okresie przedwojennym, gdy uważano kosę za zbyt okrutne narzędzie do koszenia zboża, z którego powstaje chleb - dar Boży, powszechnie używano sierpa.
Żniwiarz, przeżegnawszy się, zaczynał kosić. Pierwsze kłosy układał na znak krzyża - miało to pobłogosławić pracę i pole. Za kosiarzem (lub kośnikiem) szła zbieraczka - zazwyczaj kobieta, z sierpem w ręce, której zadaniem było podcinanie nie do końca ściętych kłosów i zbieranie ich. Również i dla dzieci znalazło się zajęcie - mogły skręcać ze skoszonego zboża powrósła, którymi oplatano snopy. Co ciekawe, do kosy zakładano tzw. podbieraczkę (inaczej zwaną pałąkiem), by zboże nie opadało na ziemię, ale formowało się odpowiednio, aby później układać z niego snopy. Zebrane kupki zboża wiązano na końcu powrósłami. Zazwyczaj wykonywał to mężczyzna - kobiety nie miały tyle siły, by odpowiednio ścisnąć snopek.
Gdy skończono pracę, związane snopy układano w tzw. mendle - dookoła jednego snopa stawiano dwanaście innych, pod kątem. Zboże bowiem musiało odpowiednio wyschnąć. Typowy wiejski krajobraz z tego okresu to właśnie pola usłane takimi mendlami, jak na prezentowanej fotografii.
Żęcie zboża zazwyczaj trwało od rana do południa. Wtedy gospodarze udawali się na odpoczynek i posiłek. Wierzono bowiem, że w południe wychodzą duchy i demony, głównie płanetnicy (sprowadzający deszcz podczas żniw oraz powodujące omamy i omdlenia południce lub przypołudnice (dzisiaj wiemy, iż w południe można było dostać udaru słonecznego). Jeżeli do pracy przy żniwach szła cała rodzina, dzielono się pracą - jedni kosili i zbierali, inni odpoczywali, pilnując małych dzieci. Po czym następowała zmiana.
Co ciekawe, zboże jest bardzo twarde, przez co kosy i sierpy szybko się tępiły. Popołudniami i wieczorami po Dobrej rozchodził się charakterystyczny dźwięk klepania - kosisko lub sierp kładziono na specjalnym imadełku wbitym w pień, tzw. babce i oklepywano młotkiem, aby uzyskać ostrość metalu. Podczas koszenia doostrzano narzędzie specjalną kamienną osełką.
Ze żniwami wiąże się jeszcze jedna ciekawostka. Wiara rolników była tak mocna, iż prace zaczynano zazwyczaj w sobotę (dzień poświęcony Matce Bożej). Wierzono, iż opieka Maryi uczyni pracę łatwiejszą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Upamiętnienia płk. Stanisława Basaja,,Rysia''- fotorelacja.