Przejdź do głównej zawartości

...nie miała lewego ramienia...

Wieczorem 29 sierpnia 1943 r. przyszła sąsiadka, spotkała matkę z siostrą na ręku i mnie przy nodze. Mówiła, że rano Ukraińcy mają napaść na wieś i będą mordować. Jak sąsiadka poszła, mówię mamo uciekajmy, a mama co będzie to będzie, nigdzie nie będę uciekała. Rano jeszcze była szarówka, ojciec i matka nas zbudzili i mówią, że musimy uciekać bo Ukraińcy wieś okrążają. Schowaliśmy się do lochu (piwnicy na ziemniaki). Ojciec powiedział, że łatwo tu wykryją i wyszliśmy z lochu. Wtedy zobaczyłem pocisk świetlny, który przeleciał nad domami, wzdłuż wsi. Poszliśmy w stronę rzeczki  (rów melioracyjny poza wsią, w tzw. „zagrodziu”), ale zaraz usłyszeliśmy głos: „kuda bo strelaju”. Wróciliśmy i koło domu zabrali nas na zebranie do szkoły. Na placu przed szkołą było już dużo ludzi, a Ukraińcy leżeli z karabinami maszynowymi gotowymi do strzału. Tutaj nas rozdzielono.
Mężczyzn zamknięto w szkole, a kobiety z dziećmi w kościele. Kobiety modliły się po cichu, głośno płakały  jeszcze inne modliły się leżąc krzyżem przed ołtarzem. Koło południa kościół otworzyli i kazali wychodzić. Poprowadzili w kierunku cmentarza, po lewej stronie paliły się zabudowania w odległości 150 m. Przy cmentarzu niektóre kobiety nie chciały iść dalej. Tutaj zostały zabite. Matka nie pozwoliła na to patrzeć. Zasłaniała sobą i mówiła idź szybciej. Ukraińcy  kilkanaście strzałów oddali w kierunku wsi, a nas pognali dalej. Za cmentarzem skręciliśmy w prawo, później w lewo przez pola uprawne 2-3 km. Zatrzymali na dróżce przed krzakiem olszyny, a na lewo było ściernisko. Wszystkim kazano usiąść na ziemi.
Po chwili przyjechał na białym koniu jakiś starszy i zrobi krótką naradę. Później jeden Ukrainiec wziął dziesięć osób od czoła wyprowadził dalej na ściernisko kazał się kłaść i zabijał bagnetem na karabinie. Z następną dziesiątką to samo zrobił.  Wziął trzecią dziesiątkę zabił pięć, sześć osób i mówił: Ja sam nie budu byty i odszedł na bok. Wtedy z grupy wyszedł inny wziął następną dziesiątkę, zaczął bić doszedł drugi i we dwóch wybili tę dziesiątkę. dalej bili na stojąco strzelając z tyłu, po trzech, czterech i na zmianę. Ja byłem z matką w ostatniej niepełnej dziesiątce. Przede mną poszły trzy osoby, a ja za nimi, ale matka zawołała: „Czesiek chodź do mnie”, poszedłem do matki pocałowała mnie w czoło, odwróciłem się i poszedłem na zabicie, jakieś cztery metry na brzeg ścierniska. Widziałem jak pierwsza osoba padła, do drugiej strzelał inny, a ten co zabił pierwszą, zachodził zabić trzecią, ja byłem czwarty. Przyszłą mi myśl udawać trupa. Zakryłem twarz i oczy rękami, żeby nie pokłuć twarzy o ściernisko, upadłem jak zabici padali. Nie ruszając się zacząłem pomału oddychać, jak zabrakło powietrza to szybciej i znów pomału. Bałem się, że mnie plecy będą się ruszać i dobiją, jak inni dobijali pokazując go się rusza i omdlałem. Przez sen usłyszałem, jak kobieta mówiła: „uciekajmy”. Ukraińcy już poszli. Podniosłem się na rękach i zobaczyłem, jak trzy kobiety uciekały w krzaki. Chciałem biec za nimi, ale ostatnia cofnęła się z krzaków i mnie ręką pogroziła. Popatrzyłem na matkę, nie miała lewego ramienia. Brat leżał z drugiej strony matki, a siostra w poprzek z otwartymi oczami. Zrzuciłem z nóg ciało i położyłem się jak przedtem i straciłem świadomość. Po obudzeniu się wstałem, słońce było już nad zachodem.”

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Upamiętnienia płk. Stanisława Basaja,,Rysia''- fotorelacja.