Przejdź do głównej zawartości

Petro Diaczenko , ludobójca Warszawy ...i okolic Hrubieszowa.

 

Petro Diaczenko był dowódcą Legionu Ukraińskiego Samoobrony – jednostki kolaborującej z III Rzesza. Dowodzono przez niego jednostka brała udział w pacyfikacji i zbrodniach na ludności polskiej na Wołyniu oraz w czasie powstanie warszawskiego.

 

Legion brał udział w walkach na Czerniakowie przeciwko Zgrupowaniu „Radosław” i Zgrupowaniu „Kryska” oraz desantowanym oddziałom 1. Armii Wojska Polskiego. Po wojnie zamieszkał w USA wiodąc spokojne życie. Ani on, ani jego jednostka nie odpowiedziała za zbrodnie.

W tym roku ukraiński parlament 11 lutego podpisał dekret o ustanowienie go bohaterem, a polskie media przemilczały ten fakt.

Petro Diaczenko w mundurze wojska polskiego.

Petro Diaczenko urodził się 30 stycznia 1895 roku w Berezowej Łuce w guberni połtawskiej, zmarł w 1965 roku w Filadelfii. W latach 1918 – 1920 brał udział w walkach wewnątrzukraińskich hetmana hetmana Skoropadskiego z Petlurą, z bolszewikami, białymi i Polakami (jako pułkownik Armii Czynnej Ukraińskiej Republiki Ludowej).

Towarzyszyły temu pogromy ludności żydowskiej i polskiej. Został internowany w 1920 roku w Polsce, gdzie zaczął służbę w Wojsku Polskim jako oficer kontraktowy i ukończył Wyższą Szkołę Wojenną w Warszawie zostając w 1934 roku majorem dyplomowanym.

[Czegoś nie rozumiem: człowiek walczący przeciw Polakom dopuszczony jest nie tylko do służby w Wojsku Polskim, ale i do studiów w Wyższej Szkole Wojennej? – admin]

We wrześniu 1939 roku po walkach z Armia Czerwoną pod Grodnem razem z Rezerwową Brygadą Kawalerii „Wołkowysk” został internowany na Litwie.

Podczas pobytu w niewoli litewskiej (obóz internowania w Birksztanach, potem w Kalwarii) Diaczenko po raz pierwszy ujawnił swoje antypolskie nastawienie. Na skutek swojego zachowania został objęty bojkotem towarzyskim i formalnie usunięty z szeregów WP. Jego koledzy sporządzili protokolarne oświadczenie, w którym uznali go za osobę niegodną miana oficera WP.

Tym jednakże były major Diaczenko się nie przejął. Miał już bowiem wtedy stopień pułkownika Wehrmachtu – przyznany mu za zasługi dla Abwehry – i obiecującą perspektywę służby u boku Niemiec hitlerowskich. Zostało to zresztą wkrótce potwierdzone przez Niemców, którzy jesienią 1939 roku wymogli na władzach litewskich zwolnienie go z obozu internowania jako niemieckiego oficera.

W latach 1940-1941 z ramienia placówki Abwehry w Giżycku (Abwehr Nebenstelle Lötzen) Diaczenko budował siatką dywersyjno-szpiegowską wykorzystując do tego niezorientowanych Polaków, głównie z konspiracyjnej Polskiej Armii Wyzwolenia z rejonu Augustowa. Po ataku Niemiec na Związek Radziecki jako pułkownik znalazł się w sztabie Siczy Poleskiej atamana Tarasa Borowcia („Tarasa Bulby”).

W swojej dalszej działalności polityczno-wojskowej Diaczenko współpracował zarówno z Siczą Poleską Tarasa Bulby-Borowcia jak i z melnykowską i banderowską frakcją Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Przede wszystkim jednak współpracował z III Rzeszą Niemiecką.

Diaczenko związany z frakcją melnykowską OUN we wrześniu 1943 roku na Wołyniu organizuje Ukraiński Legion Samoobrony, często nazywany Legionem Wołyńskim. Dla Niemców był to 31. Schutzmannschafts-Bataillon der SD, który miał zwalczać partyzantkę polską i radziecką. Faktycznie od samego początku dokonywał ludobójczej rzezi ludności polskiej.Legion Wołyński, 1943 r.

W pierwszej fazie swoich działań był to typowy oddział partyzancki zwalczający partyzantkę radziecką i polską. W 1944 r. stanowił już jednostkę przeciwpartyzancka o charakterze na wpół policyjnym, niekiedy używaną przez dowództwo niemieckie do pospolitych pacyfikacji wsi na Wołyniu, w okolicach Hrubieszowa, potem w Kieleckiem i Krakowskiem [1]. Szlak bojowy tego oddziału jest jednym pasmem zbrodni skierowanych przeciwko Polakom, ludności cywilnej, partyzantom AK i BCH oraz Wojsku Polskiemu.

Nocą z 14 na 15 lutego 1944 roku oddział ULS oraz chłopi ukraińscy ze wsi Trościanka zamordowali w kol. Edwardpole pow. Włodzimierz Wołyński ponad 30 Polaków oraz w kol. Karczunek Uściłuski także ponad 30 Polaków. 22-letniego Józefa Frankiewicza związali drutem kolczastym i utopili w rzece Ługa, siekierami wyrąbali 5-osobową rodzinę Leona Różyło z dziećmi lat 7, 11 i 16. 52-letnią kobietę zakneblowali chustką i udusili sznurkiem [2]. Wracając z rzezi w tych wsiach w miasteczku Uściług zamordowali kolejnych ponad 30 Polaków.

Następnie ULS działania swoje przeniósł na Lubelszczyznę. Nie wszystkie one zostały udokumentowane, zwłaszcza toczone wspólnie z innymi oddziałami ukraińskimi. Ich nasilenie przypadło na marzec 1944 roku.

8 marca 1944 roku we wsi Prehoryłe pow. Hrubieszów policjanci ukraińscy razem z UNS zamordowali kilka rodzin polskich, co najmniej 38 Polaków, głównie kobiety, dzieci i starców oraz w tym samym dniu w ponownym napadzie zamordowali nie ustaloną liczbę Polaków (co najmniej 18 osób).

15 marca 1944 r. we wsi Dąbrowa Masłomęcka pow. Hrubieszów oddział ULS zamordował około 50 Polaków, głownie kobiety i dzieci a w walce z nimi poległo według źródeł niemieckich 18 partyzantów z oddziału Batalionów Chłopskich „Rysia” oraz następnie w okolicach Modrynia 6 partyzantów.

19 marca 1944 r. w rejonie Małkowa partyzantów zaatakowały siły niemiecko-ukraińskie złożone z żandarmów, policjantów ukraińskich oraz oddziału ULS liczącego 214 ludzi. Szacunki niemieckie mówią o 67 zabitych po stronie polskiej, ale w większości była to ludność cywilna.

25 marca 1944 r. we wsi Wasylów pow. Rawa Ruska (Tomaszów Lubelski) zamordowanych zostało 145 Polaków. Inne źródła podają, że sotnia „Jahody”, policjanci ukraińscy i chłopi ukraińscy z UNS zamordowali 102 Polaków, spalili wieś, plebanię i kościół [3].

26 marca 1944 r. na drodze z Lisek Horodelskich do Hrubieszowa nad rzeką Huczwa patrol ULS zamordował 5 Polaków, uciekinierów z Wołynia a ich ciała wrzucił do rzeki,

27 marca 1944 4. we wsi Smoligów pow. Hrubieszów Ukraiński Legion Samoobrony, esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” oraz policjanci ukraińscy i chłopi ukraińscy z okolicznych wsi (ponad 2 tysiące napastników) wymordowali od 200 do 220 Polaków. W obronie wystąpiły oddziały AK i BCH, w walce poległo co najmniej 32 partyzantów. Łącznie zginęło około 250 Polaków. Mordowano w okrutny sposób, nie oszczędzając dzieci, kobiet i starców, palono żywcem, gwałcono kobiety, rabowano mienie, wieś została doszczętnie spalona.

28 marca 1944 roku we wsi Tarnoszyn pow. Rawa Ruska (Tomaszów Lubelski) upowcy z udziałem policjantów ukraińskich ze Szczepiatowa, razem z rzezią dokonaną nocą z 17 na 18 marca , wymordowali 178 Polaków: 140 z Tarnoszyna oraz uciekinierów ze innych wsi, 21 z Ulhówka oraz 17 z Dynisk, spalili wszystkie gospodarstwa polskie, plebanię i kościół.

W marcu 1944 roku we wsi Bruckenthal pow. Rawa Ruska policjanci ukraińscy, upowcy oraz chłopi ukraińscy z okolicznych wsi wymordowali 230 osób: około 45 rodzin polskich, tj. około 180 Polaków oraz 10 rodzin niemieckich, tj. około 50 Niemców; około 100 osób spalili w kościele i około 100 osób spalili w budynkach; Polacy i Niemcy żyli tutaj w sąsiedzkiej zgodzie [4].

Następne zbrodnie ULS dotyczą Koloni Władysławin i wsi Chłaniów. „Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Lublinie prowadziła śledztwo dotyczące dokonanej 23 lipca 1944 r. przez Ukraiński Legion Samoobrony akcji pacyfikacyjnej wsi Kolonia Władysławin, pow. Krasnystaw, i zamordowania 60 jej mieszkańców. Ponadto, prowadzono śledztwo dotyczące zamordowania przez oddział nacjonalistów ukraińskich w lipcu 1944 r. 72 mieszkańców wsi Chłaniów”

Nie jest ustalone, od kiedy Petro Diaczenko znalazł się w dowództwie ULS. Jako współorganizator powinien być od początku, tj. od września 1943 roku. Jednakże dowódcy jego pododdziałów zeznając przed sądem Dak i Małażyński stwierdzili, że pojawił się w ULS w czerwcu 1944 r. Natomiast ukraiński badacz Andrij Bolianowśkyj utrzymuje, że Diaczenko pojawił się w legionie jako zastępca dowódcy i szef sztabu w marcu 1944 roku.

W czerwcu 1944 roku ULS ulokowany został w Miechowie w Kieleckim. Z Miechowa wyprawiał się przeciwko partyzantom na teren tzw. republiki pińczowskiej. Podczas postoju w Bukowskiej Woli pomiędzy 1 a 22 sierpnia przeprowadził kilka akcji przeciwko polskiemu podziemiu, m.in. w Książu Wielkim, Krzesiówku, Szarbii, Skalbmierzu, Iwanowicach i Janowicach. 4 sierpnia ULS wymaszerował w kierunku Skalbmierza.

5 sierpnia 1944 roku w miasteczku Skalbmierz pow. Pińczów oraz w sąsiedniej wsi Szarbia w pacyfikacji niemiecko-ukraińskiej zamordowanych zostało 105 Polaków oraz w walce zginęło 24 partyzantów AK:

„W dniu 5 sierpnia 1944 r. w Skalbmierzu i Szarbii jako „rojowy” (dowódca drużyny) „Ukraińskiego Legionu Samoobrony” brał udział w akcji pacyfikacyjnej, w wyniku której zamordowano 105 mieszkańców tych wsi” [5]. „Walczący partyzanci, przygnieceni liczebną i ogniową przewagą Niemców i Ukraińców zaczynają ponosić straty w ludziach. Przeciwnik rozpoczyna, podobnie jak wcześniej w Szarbii, pacyfikację miasta, mordując, rabując, gwałcąc i paląc” [6].

Inne źródła podają, że w Skalbmierzu zamordowano 64 osoby, w Sarbii 11 osób i w Rosiejowie 4 osoby oraz poległo 22 żołnierzy AK „W bitwie o Skalbmierz zginęło 22 żołnierzy AK, a zamordowanych zostało w czasie pacyfikacji pobliskiej Szarbii i Skalbmierza 75 osób cywilnych” [7]

Od 4 do 23 września 1944 Legion pod dowództwem płk Diaczenki brał udział w walkach z powstańcami warszawskimi na Czerniakowie, działając przeciwko Zgrupowaniu „Radosław” i Zgrupowaniu „Kryska” oraz desantowanym oddziałom 9. Pułku Piechoty z 1. Armii WP. Diaczenko zabrał ze sobą do Warszawy m.in. syna chorążego Jurkę i drugą żonę Olenę. W sumie grupa bojowa ULS Diaczenki liczyła od 219 (dane niemieckie) do 400 osób. Legion Ukraińskiego dopuścili się szeregu zbrodni m.in. mordu na pacjentach i członkach personelu jednego ze szpitali, zgwałcenia trzech bezbronnych kobiet. Zabito także około 200 cywili.

Pacyfikacja Czerniakowa.

O ich walkach z powstańcami najwięcej wiadomo z zeznań członków legionu przed polskimi sądami, jak chociażby Teodora Daka (wyrok z 1972 r.)[8], Wszyscy potwierdzili udział ULS w zwalczaniu powstania. Dak zeznał:

„Przypominam sobie tylko, że okopy nasze były niedaleko Wisły, w pobliżu jakiegoś parku. W czasie walk z powstańcami legionista Blieniuk Teodor ze Starogrodu pow. Sokal został zastrzelony. Pamiętam, że zginął on od strzału kuli karabinowej oddanego z okna przeciwległego budynku. Legion w Warszawie poniósł straty w ilości trzydziestu zabitych i dwudziestu rannych, lecz były to osoby bliżej mi nie znane”.

Według innych zeznań Daka do Warszawy przerzucono dwie kompanie ULS i skoncentrowano je nad Wisłą. Przesłuchiwany w 1967 r. przez Zarząd KGB obwodu lwowskiego Wasyl Małażyński na temat potyczki z powstańcami zeznał [9]:

„Nasze sotnie Niemcy rozmieścili w mieście na odcinku około jednego kilometra od rzeki Wisły, za którą znajdowały się wojska radzieckie, i nam postawiono zadanie nikogo z powstańców nie przepuszczać do rzeki Wisły. Na tej ulicy już były wykopane okopy, które myśmy zajęli. Na tej rubieży staliśmy przypuszczalnie 3 tygodnie. Strzelaliśmy przeciwko powstańcom i odpieraliśmy ich próby przedarcia się do rzeki Wisły. W jednym z takich dni został tam zabity Blieniuk Teodozy. Ja, Dak Teodozy, Dakielski (Dokielski) Piotr i jeszcze ktoś z legionistów wynieśliśmy go na ulicę 6 Sierpnia, gdzie pochowaliśmy go razem z innymi zabitymi Niemcami i legionistami w jednym z wykopanych okopów”.

Według Małażyńskiego ULS w Warszawie stracił 20–25 ludzi.

Z powyższych zeznań, a także ustaleń badaczy można wnioskować, że ULS znalazł się w Warszawie w pierwszych dniach września. Na pewno przed 4 września – wynika to z pisma SS Oberscharfórera Gustava Raulinga z 12 października 1944 r. informującego o stratach ULS w Warszawie. Rejon walk legion opuścił po około dwóch, maksimum trzech tygodniach, niewykluczone, że dopiero w momencie upadku Czerniakowa, tj. 23 września. Już 24 września legion działał w Puszczy Kampinoskiej, co odnotowują dokumenty niemieckie.

Pewien problem stwarza ustalenie rejonu koncentracji i obsadzenia pozycji przez ULS w Warszawie podczas powstania. Ze szczątkowych relacji można wyciągnąć następujące wnioski: w pobliżu znajdowała się ul. 6 Sierpnia (obecnie aleja Wyzwolenia/Nowowiejska), gdzie naprędce chowano zabitych, nieopodal znajdował się park, do Wisły było ok. 1000 metrów. Pozycje położone były raczej prostopadle do rzeki, chociaż nie można wykluczyć, że przez jakiś czas legion mógł obsadzać pozycje wzdłuż obecnego Wybrzeża Kościuszkowskiego.

Od 3 do 10 września trwało niemieckie natarcie grupy Dirlewangera i Schmidta na Powiśle, bronione przez zgrupowanie mjr. „Roga”. Rozpoczęło się przygotowaniem artyleryjskim, po którym 4 września z aż trzech kierunków, m.in. z Wybrzeża Kościuszkowskiego, ruszyła niemiecka piechota. Legion Wołyński w sile ok. 400 ludzi skierowano do pacyfikacji na Czerniakowie.

W nocy z 15 na 16 września 3. Dywizji Piechoty im. Romualda Traugutta 1. Armii Wojska Polskiego przystąpiła do forsowania Wisły. Pomiędzy 16 a 20 września zostały przerzucone na drugi brzeg rzeki pododdziały 7., 8. i 9. pp, ale w związku z powodzeniem niemieckiego natarcia zarządzono ewakuację. 23 września 1944 r. Niemcy zdobyli Górny Czerniaków.

Niewykluczone też, że początkowo ULS mógł być okopany na Wybrzeżu Kościuszkowskim (była to podstawa do poprzedniego natarcia), a później zająć pozycje gdzieś na wschód od ul. Frascati. Równie prawdopodobne jest to, że legion przez dwa, trzy tygodnie obsadzał ul. Rozbrat. Wisła była niedaleko, a za plecami żołnierzy znajdował się park Ujazdowski. Przeciwnikiem ULS byliby wówczas żołnierze „Kryski” ze zgrupowania „Radosław”. Według danych niemieckich w walkach z powstańcami zginęło dziesięciu legionistów. Aż sześciu legionistów poległo 4 września, dwóch 9 września, a po jednym 7 i 13 tego miesiąca. Oprócz strat w zabitych ULS miał 34 rannych.

Po wycofaniu ULS z Warszawy został on przerzucony na skraj Puszczy Kampinoskiej do Leszna. Wraz z 34. policyjnym pułkiem strzelców zamknął wyjścia z puszczy i dozorował przedpole Warszawy. Grupa Diaczenki brała także udział w pościgach za partyzantka AK. 24 września w odwecie za akcję AK przeciwko niemieckim oddziałom w Puszczy Kampinoskiej ULS dokonał pacyfikacji wsi Zaborówek. Spalono 26 osad i pięć zabudowań. W wyniku działań zginęło dwóch Polaków i ujęto 49 osób a ich rozstrzelaniu zapobiegli Niemcy.

W dniach między 27 września a 1 października ULS wziął udział w operacji, której celem była likwidacja zgrupowania AK „Kampinos”. Na początku października grupa Diaczenki powróciła do Miechowa.

Za udział Legionu Wołyńskiego w tłumieniu powstania warszawskiego i walkach z AK w Puszczy Kampinoskiej Diaczenko został odznaczony przez Niemców Krzyżem Żelaznym 1. klasy. Z chwilą włączenia Legionu Wołyńskiego do dywizji SS-Galizien otrzymał on nowy przydział.

We wrześniu sotnia „Makucha” z ULS przeczesywała rejon Nowy Sącz–Krynica–Czorsztyn. Następnie przegrupowała się do Targowiska koło Kłaja. Tu z Miechowa dołączyła reszta legionu. W listopadzie 1944 r. zaszła zmiana na stanowisku szefa sztabu: płk. Diaczenkę zastąpił sotenny „Terlica”. Legioniści zostali skierowani do działań przeciwko partyzantom Tity do Słowenii, m.in. w rejon rzeki Drawy.

Wśród niektórych badaczy ukraińskich emigracyjnych istnieje tendencja do minimalizowania udziału pododdziałów ukraińskich w powstaniu lub też całkowite zaprzeczenie, że takowe walczyły w Warszawie. Borys Lewyćkyj stwierdza: „Zarzut o rzekomym udziale Ukraińców w likwidacji Powstania Warszawskiego jest mi znany od dawna”. W końcowej części swego artykułu dodaje, że w Warszawie co prawda był ULS, ale „Legion przemaszerował przez przedmieścia Warszawy, ludźmi brygady Kamińskiego, i o teren Powstania Warszawskiego w ogóle nie zawadził”[10].

Jednocześnie pisze, że ULS został skoncentrowany na Powiślu, a raczej Czerniakowie. „Po 5-tygodniowych walkach z armia Rokossowskiego Legion wycofano ponownie do Krakowa”. Nie bardzo wiadomo, z jakimi oddziałami Armii Czerwonej ULS miałby walczy przez ponad miesiąc.

Trudno stwierdzić, czy chodzi o desant 3. Dywizji Piechoty, czy o coś innego. Następnie Lewyćkyj nieoczekiwanie stwierdza: „Stad też kursująca wersja o udziale Legionu pod dowództwem płk. Diaczenki w likwidacji Powstania Warszawskiego po prostu nie odpowiada prawdzie” i kończy artykuł równie interesującym stwierdzeniem, że „legenda o udziale ukraińskim w tym Powstaniu jest symptomem istniejącej w pewnych polskich kołach tchórzliwej mentalności i braku odwagi rzeczowego patrzenia na zagadnienia wschodnie” [11].

Andrij Bolianowśkyj natomiast jakby w ogóle nie zauważał powstania w Warszawie we wrześniu 1944 r. Według jego ustaleń część ULS (sotnia „Wowka”) została przegrupowana z rejonu Miechowa na północ i przez jakiś czas stacjonowała w Warszawie. Podczas działań „rajdowych” straciła 44 ludzi [12]. Brak tu jakichkolwiek informacji o starciach z powstańcami czy desantem berlingowców.

Jeszcze bardziej stanowczy w omawianej kwestii jest prof. Bohdan Osadczuk, który w opublikowanym wywiadzie na pytanie o udział Ukraińców w likwidowaniu powstania warszawskiego odpowiedział autorytatywnie: „W powstaniu warszawskim ani wcześniej w zagładzie żydów w getcie warszawskim Ukraińców nie było”, jednocześnie dodał: „Nam z Borysem Lewyćkim i z Kordiukiem chodziło o to, żeby ustalić fakty. Robiliśmy badania i ustaliliśmy, że nie było” [13].

W lutym 1945 roku Petro Diaczenko współorganizuje Brygadę Przeciwpancerną „Wolna Ukraina” i zostaje jej dowódcą. W kwietniu brygada toczyła ciężkie walki z Armią Czerwoną w rejonie Drezna za co płk P. Diaczenko został odznaczony Żelaznym Krzyżem.

Także z Brygadą „Wolna Ukraina starła się 9. Dywizja Piechoty z 2. Armii Wojska Polskiego w bitwie pod Budziszynem. Brygada dobijała rannych polskich żołnierzy, wziętych torturowała i paliła żywcem. Za zasługi pod Budziszynem gen, Pawło Szandruk (także weterana przedwojennej armii polskiej) awansował go do stopnia generała chorążego. Szandruk w porozumieniu z Niemcami 17 marca 1945 roku utworzył Ukraiński Komitet Narodowy zostając jego przewodniczącym oraz Ukraińską Armię Narodową zostając jego dowódcą.

Petro Diaczenko na emigracji w USA, lata 60.

W pierwszych dniach maja Diaczenko dostał się do niewoli amerykańskiej. Zarówno Diaczenko jak i Szandruk, podobnie jak tysiące innych ukraińskich kolaborantów III Rzeszy, zostali uratowani przez gen. Władysława Andersa, który poświadczył przed władzami alianckimi, że byli oni obywatelami polskimi i oficerami Wojska Polskiego [14]. Uchroniło ich to przed wydaniem w ręce radzieckie.

Po wojnie Diaczenko żył najpierw w Monachium, a następnie w USA. Szybko nawiązał współpracę z amerykańskimi służbami wywiadowczymi, co ostatecznie uchroniło go przed jakąkolwiek odpowiedzialnością za popełnione zbrodnie wojenne. Oprócz tego zajmował się pisaniem poezji i swoich kłamliwych wspomnień, które wydał w 1959 roku. W 1961 roku rząd URL na wychodźstwie mianował go generałem porucznikiem. Zmarł 23 kwietnia 1965 roku w Filadelfii.

11 lutego 2015 r. przewodniczący ukraińskiego parlamentu Wołodymyr Grojsman podpisał decyzję, zgodnie z którą obchodzona ma być na Ukrainie na szczeblu państwowym 120 rocznica urodzin Diaczenki. O jego uczczeniu informuje na swojej stronie Werchowna  Rada  . Obok Oskara Dirlewangera, który nie był Ukraińcem, to drugi kat powstania warszawskiego

Z faktu wydania przez przewodniczącego parlamentu ukraińskiego decyzji o uczczeniu pamięci hitlerowskiego kolaboranta i zbrodniarza wojennego Diaczenki można wyciągnąć następująće wnioski. Państwo ukraińskie gloryfikując Diaczenkę jako bojownika o niepodległość Ukrainy faktycznie uznaje, że walką o niepodległość Ukrainy był m.in. udział w tłumieniu powstania warszawskiego i mordowaniu ludności Warszawy.

Brak reakcji na uczczenie Diaczenki ze strony polskiego prezydenta, rządu, parlamentu i Instytutu Pamięci Narodowej, nie wspominając już o mediach, jest całkowitą kompromitacją tych instytucji. Szczególnie kompromitujące jest milczenie w tej sprawie Sejmu i daje ono powód do podejrzeń, że nie ma w polskim parlamencie ani jednego posła liczącego się z opinią publiczną, nie mówiąc już o liczeniu się z jakimś interesem polskim. Jest kolejne fałszowanie historii.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Upamiętnienia płk. Stanisława Basaja,,Rysia''- fotorelacja.