Przejdź do głównej zawartości

Kaziu.

Piłkarz i oficer Ludowego Wojska Polskiego w stopniu porucznika. Urodził się 23 października 1947 roku w Starogardzie Gdańskim. W reprezentacji Polski grał w latach 1968-1978. Jej kapitanem był w latach 1973-1978. Był "Królem strzelców" na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium w 1972 roku. W kadrze narodowej rozegrał 97 meczy i strzelił 41 goli. Magazyn "France Football" w 1974 roku uznał Deynę trzecim piłkarzem Europy. Świetna technika, nieszablonowe zagrania i kapitalne fragmenty gry - tak można pokrótce scharakteryzować grę Kazimierza Deyny. Opisując jego grę, trudno wskazać jedną z cech jako największą zaletę. Na murawie zawsze wybierał trudne rozwiązania, niemal każde jego zagranie wnosiło dużą wartość do akcji zespołu. Słynął między innymi ze świetnych stałych fragmentów. Zdarzało się, że bramkarze stojący naprzeciwko Deyny, po jego strzałach z rzutów wolnych mogli obserwować lot piłki podkręconej tak, że przed finałem w siatce mijała całą szerokość bramki całkowicie zaskakując wszystkich dookoła. Przygodę z piłką nożną rozpoczął w klubie "Włókniarz" Starogard Gdański. Stamtąd trafił do kadry Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Gdańsku. Później grał w reprezentacji Polski juniorów. W 1966 roku został powołany do wojska i trafił do Legii Warszawa. W 1978 roku uzyskał zgodę władz PRL na kontynuowanie kariery za granicą. Do 1981 roku grał w Manchester City. U schyłku kariery grał w USA w San Diego Sockers. Życie prywatne: W 1970 roku ożenił się z Mariolą Polasik, a w 1973 roku urodził się im syn Norbert. Kazimierz Deyna zginął w wypadku samochodowym w San Diego 1 września 1989 roku w wieku 42 lat. O okolicznościach jego śmierci wiadomo wiele, ale nigdy nie dowiemy się, czy nie była to próba samobójstwa. Wszystko za sprawą braku śladów hamowania prowadzonego przez Deynę pojazdu. Wiadomo natomiast, że wtedy był pod wpływem alkoholu. Maksymalna prędkość na tym odcinku drogi wynosiła 100 km na godzinę. Deyna znacznie tę granicę przekroczył. Może zasnął, może migające miarowo żółte światła ostrzegawcze trucka wziął za jakieś inne. Jechał bowiem tak, jakby niczego przed swoim samochodem nie widział. Jedynie pustą, wolną drogę. Deyna miał zapięte pasy, ale to mu nie pomogło. Przednia część samochodu została zmiażdżona aż do fotela kierowcy. Piłkarz nie żył nawet minuty od momentu zderzenia. Coroner napisał w raporcie, że przyczyną śmierci były liczne obrażenia głowy, klatki piersiowej, a w ślad za nimi także i wewnętrzne. -"Urazy były tak liczne i widoczne, że Deyna pochowany został z zabandażowaną głową" - pisze w książce Stefan Szczepłek. Gdy Kazimierz Deyna umierał, w niczym nie przypominał króla Warszawy, najlepszego polskiego piłkarza wszech czasów. Stracił wszystkie pieniądze, nie umiał odnaleźć się w życiu bez piłki. Pił. Dużo. Za dużo. Większość kibiców dziennikarzy i znajomych o śmierć Deyny obwinia podejrzanego biznesmena z USA. To on stracił pieniądze Deyny. Deyna był łatwy do zmanipulowania i naiwny, to wykorzystywał go. Gdzieś je ulokował w Szwajcarii i za chwilę okazało się, że konto jest puste. Utrata pieniędzy była druzgocącym ciosem dla Deyny. Już w Anglii przegrywał wielkie sumy w kasynach, grał nawet w dniu I Komunii Świętej swojego syna Norberta. W 2012 roku jego prochy przywieziono do Polski. 6 czerwca 2012 został pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Przy stadionie Legii w Warszawie odsłonięto jego pomnik. Kazimierz Deyna uważany jest przez analityków sportu za jednego z najlepszych polskich piłkarzy w historii tej dyscypliny. Wybrany Najlepszym Piłkarzem Polski XX wieku przez tygodnik "Piłka Nożna".Gdyby nie socjalizm byłby na równi z Pelé i Maradoną.  Franz Beckenbauer powiedział o Deynie, że dziś już nie ma takich graczy. To pokolenie się skończyło.
Fantastyczny wizjoner i filozof. Zawsze wiedział gdzie i jak zagrać lub minąć przeciwnika. Na boisku był niczym reżyser

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Upamiętnienia płk. Stanisława Basaja,,Rysia''- fotorelacja.