Peerelowska prokuratura przekonywała, że śmierć znanego opozycjonisty była jedynie nieszczęśliwym wypadkiem. Wszystkie ślady prowadzą jednak do SB.
Ciało 34-letniego Piotra Bartoszcze odnalezione zostało przez jego brata Romana na polu w studzience melioracyjnej. Zakleszczone było między pierwszym a drugim kręgiem studni. Leżało w tak nienaturalnej pozycji, że Roman Bartoszcze z wielkim trudem wyciągnął je na powierzchnię. Tragedia zdarzyła się w nocy z 7/8 lutego 1984 roku we wsi Sławęcin pod Inowrocławiem. Przybyłe na miejsce służby nie pozwoliły zbliżyć się do miejsca zdarzenia żonie Piotra Bartoszcze, która była wówczas w dziewiątym miesiącu ciąży.
Przy drodze biegnącej kilkaset metrów od studzienki leżała przewrócona syrenie bosto należąca do zmarłego. Świadkowie, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce, zeznali, że od miejsca wypadku do studzienki wiodły ślady butów. Bez wątpienia należały one do kilku osób.
Dodatkowo na syrenie znaleziono ślady po świeżym zderzeniu z innym pojazdem. Prokuratura od początku upierała się jednak, że Piotr Bartoszcze był pod wpływem alkoholu, wypadł z drogi, a następnie biegnąc na przełaj przez pole tak nieszczęśliwie wpadł do studzienki, że udusił się. Rodzina i znajomi zmarłego nie wierzyli w ustalenia biegłych. Dla wszystkich było oczywiste, że ten znany działacz rolniczej „Solidarności” bardzo mocno dał się we znaki partii i znalazł się przez to na celowniku SB.
Piotr Bartoszcze, wraz z bratem Romanem i ojcem Michałem, współtworzyli na Kujawach NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność Chłopska”. W marcu 1981 roku, w trakcie tzw. „kryzysu bydgoskiego” Michał Bartoszcze był, obok Jana Rulewskiego i Mariusza Łabentowicza, jedną z ofiar brutalnego pobicia przez milicję.
Akcja MO w czasie stanu wojennego. Autor nieznany
Akcja MO w czasie stanu wojennego. Autor nieznany / Źródło: Wikimedia Commons
Po wprowadzeniu stanu wojennego Piotr i Roman Bartoszcze ukrywali się przez kilka miesięcy. Wpadli we wrześniu 1982 roku, ale po dwóch miesiącach internowania zostali zwolnieni. Po wyjściu na wolność wrócili do działalności podziemnej; drukowali podziemne pismo „Żywią i Bronią”, a także działali w tajnym Ogólnopolskim Komitecie Oporu Rolników. Bezpieka inwigilowała całą ich rodzinę. Bartoszczowie czuli, że powoli zaciska się wokół nich pętla.
Mimo apeli rodziny i przyjaciół Piotra Bartoszcze, prokuratura ignorowała podstawowe pytania: do kogo należały ślady, które biegły równolegle do śladów butów Piotra Bartoszcze? Z jakim autem zderzyła się jego syrena? Jak mogło dojść do samouduszenia, skoro usta i nos denata nie były niczym zakryte? W jaki sposób w organizmie Piotra Bartoszcze miał się znaleźć alkohol, skoro nikt, kto widział go tuż przed śmiercią nie potwierdzał takiej wersji?
Szczególnie kwestia rzekomego spożycia alkoholu rodziła wiele podejrzeń – najbardziej znane mordy polityczne w PRL dokonywane były zazwyczaj w taki sposób, by okoliczności śmierci kompromitowały ofiarę. Pozorowanie śmierci po libacji było jednym z najczęściej wykorzystywanych przez SB scenariuszy.
W 1990 roku postępowanie w sprawie śmierci Piotra Bartoszcze zostało wznowione, ale po pięciu latach zakończono je, nie zmieniając ustaleń z 1984 roku (chociaż w 1993 roku biegli jasno stwierdzili, że postępowanie prowadzone w 1984 roku pełne było błędów).
Sprawą zajął się w końcu Instytut Pamięci Narodowej. „W opinii, jaką dysponują prokuratorzy IPN, do śmierci przyczyniły się osoby trzecie, co wskazuje na zabójstwo Piotra Bartoszcze. Nie ma przesłanek wskazujących na kryminalne okoliczności zdarzenia. Wysoce prawdopodobne jest, iż doszło do niego ze względu na wcześniejszą działalność opozycyjną Piotra Bartoszcze” - poinformował w 2017 roku IPN.
W 2006 roku prezydent Polski Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Piotra Bartoszcze Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost
Komentarze
Prześlij komentarz