Przejdź do głównej zawartości

Dwa stracone lata.

Do napisania tego tekstu zbierałem się od dawna. Niech to będzie swojego rodzaju rozliczenie sie z tym niedobrym czasem w moim zyciu. Był rok 1975-ty, srodek tzw ,,dekady Gierka, skończyłem szkołę podstawową w Kryłowie i zrządzeniem losu[ a raczej decyzją Rodziców] ,trafiłem do nowo utworzonego Liceum Ogólnokształcącego w Dubience w dawnym woj .chełmskim.Zespół szkół powstał tam , bo Dubienka miała to szczęście że Bug przekraczał tam w lipcu 1944 , późniejszy premier Piotr Jaroszewicz. Tak więc w 30-tą rocznicę tego ,,wiekopomego'' wydarzenia wybudowano tam piękną szkołę wraz z salą gimnastyczną oraz internatem. Rozpocząłem we wrześniu 1975 r. edukację w tej szkole , nie wiedząc jak czarne czasy są przede mną . Dyr. szkoły został, ,,importowany'' z LO w Grabowcu niejaki Wiesław Kapica ,który przyjechał do Dubienki wraz z zoną...Wiesławą .
. Nie wiedziałem wówczas jak bardzo da mi się we znaki moja wrodzona niechęć do przedmiotów ścisłych, a zwłaszcza matematyki.Kapica bardzo dokuczał uczniom nie lubiącym jego ulubionego przedmiotu. Lekcje matematyki były dla mnie koszmarem , na wspomnienie którego jeszcze teraz nocą budzę się zlany zimnym potem. Zwany ,, sucha łapką''/prawa ręka niewładna, pisał lewą/, Kapica lubił wyżywać się na lekcjach z uczniów nie lubiących matematyki.Na drugim biegunie plasowali się tak wspaniali pedagodzy jak prof Maria Jaszczuk-polonistka i wychowawczyni , prof Zygfryd Buczek ,nauczyciel plastyki i PO
Internat przy LO w DUBIENCE.Życie internackie przypominało jako żywo reżim koszarowy :godz 6:00-pobudka, 6:30 toaleta , ścielenie łóżek, 7:00 śniadanie , 7:20 przygotowanie do wyjścia na zajęcia, 7:40 wyjście na zajęcia.Po powrocie z zajęć -obiad , o ile wcześniej wrócisz ,to świeży i ciepły, jak później , to zimny i nie nadający się do jedzenia.Od 15:00 do 16 czas wolny , od 16:00 do 18:00 nauka własna lub tzw. uczelnia czyli nauka pod okiem dyżurnego wychowawcy.Od 18:00 do 19:30 nauka własna . O 19:30kolacja, póżniej czas wolny , o 22:00 cisza nocna.Żywienie to oddzielny temat, przeważały dania bezmięsne o ubożuchnej ilości.
. Dochodziło do nocnych wypraw do kuchni i kradzieży jedzenia przez niektórych moich kolegów. W końcy doszło do protestu z powodu fatalnego jedzenia w internacie . Postanowiliśmy nie korzystać ze stołówki i żywić się na własną rękę . Do tego nieformalnego strajku przystąpili :Janusz Zagrobelny , Leszek Opała,Krzysztof Mojsym, Kazik Szczerbiński, Janusz Krawiec, Mirek Jakubowski, Józek Perehubka i ja.Chodziliśmy do sklepu ,kupując konserwy rybne, herbatniki , mleko itp.Oczywiście dyr. Kapica natychmiast zareagował grożąc strajkowiczom relegowaniem ze szkoły,oraz wzywając na dywanik Rodziców.Ojciec 2 godz czekał pod gabinetem zanim jaśnie oświecony pan dyrektor raczy g przyjąć. Każdy dzień w tej szkole stał się dla mnie koszmarem, znalazłem się na skraju wyczerpania nerwowego . Zacząłem myśleć o samobójstwie.Tak minął pierwszy rok mojej edukacji . Skończyło się poprawką z matematyki , którą nie bez kłopotów zdałem.Drugi rok mojego pobytu już w przeklętym przeze mnie miejscu , przypominał jako żywo pierwszy. Dotrwałem do końca i we wrześniu 1977 r. z prawdziwą ulgą przeprowadziłem się do LO w Hrubieszowie.Inna szkoła , wspaniali profesorowie , nowi koledzy ,inne życie.Dubienka w mojej pamięci pozostanie na zawsze jako stacone 2 lata . Nigdy tam nie wróciłem i na pewno nie pojadę , a niejakiemu Kapicy niech ziemia nie będzie lekką.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Upamiętnienia płk. Stanisława Basaja,,Rysia''- fotorelacja.