Na zachodnim Wołyniu powstał szlak turystyczny gloryfikujący spreparowaną historię tamtejszych bojówek OUN-UPA. Ma on swój początek na uroczysku Wołczak i został zaprojektowany przez miejscowych działaczy nacjonalistycznych oraz Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej. Poinformowała o tym 8 lutego br. ukraińska telewizja 12. Kanał. Na jej antenie o otwarciu szlaku opowiedział radny z Łucka Pawło Danylczuk. Długość szlaku wynosi 64 km i obejmuje „15 historycznych punktów”. Po szlaku można się poruszać pieszo lub na rowerze. Danylczuk zapowiedział też utworzenie elektronicznej wersji szlaku z opisem „historycznych punktów”[1]. Oczywiście w żadnym z tych „punktów” turysta nie dowie się o ludobójstwie OUN-UPA na miejscowych Polakach. Będzie tam natomiast indoktrynowany o UPA jako „ruchu wyzwoleńczym”, który rzekomo walczył z Niemcami.
Podczas otwarcia szlaku chwały UPA na Wołyniu Danylczuk powiedział, że historia UPA jest interesująca dlatego, ponieważ „wychowuje naród”. Do czego? – wypadałoby zapytać. Na uroczystości była też obecna szefowa działu edukacyjno-oświatowego UIPN Zoja Bojczenko, która stwierdziła, że takie inicjatywy są ważne, ponieważ „dotyczą naszej pamięci, naszych bohaterów, wielkich dni naszych wyzwoleńczych zmagań, a pamięć i wszystkie te składowe są potężna bronią, która jednoczy nas i pozwala nam stawiać dzisiaj opór”. Bojczenko zapowiedziała dalsze wspieranie takich pomysłów przez UIPN.Na zdj. ekshumacja ofiar UPA w Ostrówkach.
Po przewrocie w 2014 r. ukraińskie władze samorządowe urządziły na uroczysku Wołczak w rejonie turzyskim (kilkanaście kilometrów od granicy z Polską) kompleks historyczny „Wołyńska Sicz”. Odbywają się tam uroczystości w rocznicę domniemanego powstania UPA (14 października 1942 r.) z udziałem m.in. hierarchów Kościoła grekokatolickiego, imprezy młodzieżowe i kulturalne. Neobanderowska partia „Swoboda” ufundowała tam w 2017 r. cerkiew. Teraz jeszcze doszedł do tego 64-kilometroway szlak turystyczny ku chwale UPA.Na zdj.jedna z nieletnich ofiar UPA.
W 1943 r. w położonym w lasach świnarzyńskich Wołczaku kwaterowało zgrupowanie UPA pod dowództwem Profira Antoniuka „Sosenko” (1909-1944), nazywane Wołyńską Siczą albo zagonem im. Bohuna. Bojówki te brały udział w ludobójczej czystce etnicznej na okolicznej ludności polskiej. Warto przypomnieć, że 20 grudnia 1943 r. Profir Antoniuk zawarł porozumienie z niemieckim starostą powiatu włodzimiersko-wołyńskiego. Na mocy tego porozumienia niemieckie władze okupacyjne i UPA zobowiązały się do powstrzymania od wzajemnych ataków oraz do wspólnego zwalczania partyzantki radzieckiej i polskiej. Nie było to jedyne tego typu porozumienie UPA z Niemcami. Identyczne porozumienia zawarto na Wołyniu w Kamieniu Koszyrskim oraz w rejonach Werby i Deraźnego. Z kolei w Małopolsce Wschodniej negocjacje z Niemcami prowadził w imieniu UPA grekokatolicki ksiądz Iwan Hrynioch (1907-1994). Zaproponował on „bezwarunkową i pełną lojalność” UPA i OUN wobec III Rzeszy w zamian za zwolnienie ukraińskich więźniów politycznych, zaprzestanie represji przeciwko Ukraińcom i pozostawienie ukraińskim nacjonalistom swobody działania na tyle, na ile ich aktywność nie była sprzeczna z interesami niemieckimi. Rozmowy trwały przez kolejne miesiące i zakończyły się zawarciem w 1944 r. nieformalnego porozumienia, na mocy którego Niemcy zgodzili się na zwolnienie więźniów ukraińskich, zaopatrywanie UPA w broń i amunicję oraz szkolenie ukraińskich dywersantów. Natomiast podziemie ukraińskie zobowiązało się do prowadzenia dywersji i działań wywiadowczych przeciw siłom radzieckim.
Tego wszystkiego jednak nie dowiedzą się turyści poruszający się pieszo lub na rowerze po 64-kilometrowym szlaku chwały UPA na Wołyniu. Będą im tam serwowane bezczelne historyczne kłamstwa o rzekomych walkach UPA z Niemcami. Tak zresztą chętnie powtarzane przez różnych polskich dziennikarzy, którzy od wielu lat uparcie podają przy każdej medialnej wzmiance o UPA, że „UPA walczyła z Niemcami”. Byłbym wdzięczny, gdyby któryś z nich podał mi gdzie i kiedy.Na zdj. tablica ku czci ofiar z zmazaną przez Ukraińców narodowością i liczbą ofiar.
Wedle portalu kresy.pl na tablicach informacyjnych szlaku turystycznego UPA na Wołyniu można zobaczyć zdjęcia wielu tamtejszych ludobójców z OUN-UPA. Jest wśród nich także Iwan Kłymczak „Łysy” – dowódca kurenia UPA, który 30 sierpnia 1943 r. wymordował wraz z miejscową ludnością ukraińską około tysiąca Polaków w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej (powiat lubomelski). Była to jedna z największych zbrodni nacjonalistów ukraińskich popełnionych na Polakach na Wołyniu. O tym jednakże użytkownicy szlaku turystycznego ku chwale UPA na pewno się nie dowiedzą.nA ZDJ. Ivan Kłymczak , odpowiedzialny za zbrodnię w Ostrówkach.
Nie ma do dzisiaj na Wołyniu miejsc pamięci 60 tys. Polaków z 1865 miejscowości wymordowanych tam w 1943 r. przez bojówki OUN i UPA. W ogromnej większości przypadków nie ma nawet ich cmentarzy, ale jest szlak turystyczny ku chwale UPA, no i co najmniej kilkanaście pomników ku czci sprawców ludobójstwa. Nie licząc muzeów i izb pamięci.
Tak wygląda polityka historyczna Ukrainy. Jej fundamentem jest negacja zbrodni OUN-UPA – zbrodni przeciw ludzkości – oraz fałszywe preparowanie historii tych formacji. Potwierdził to pod koniec 2019 r. w wywiadzie dla serwisu Polukr.net nowy dyrektor Ukraińskiego IPN Anton Drobowycz, wedle którego mówienie o ludobójstwie nacjonalistów ukraińskich na Polakach jest „nieporozumieniem”[2]. Przypomnę, że prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział po spotkaniu z prezydentem Andrzejem Dudą podczas uroczystości 75-tej rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz, że „udało nam się obniżyć emocje wokół tragicznej przeszłości”.
Jak wygląda to obniżanie poziomu „emocji wokół tragicznej przeszłości” ze strony ukraińskiej widać chociażby na przykładzie otwarcia szlaku turystycznego ku chwale UPA na Wołyniu, które nastąpiło niecałe dwa tygodnie po spotkaniu Dudy z Zełenskim w Oświęcimiu. To tak jakby Niemcy otworzyli szlak turystyczny ku chwale SS po byłych obozach koncentracyjnych. Dokąd zmierza Ukraina uprawiająca taką politykę historyczną? Do integracji z Unią Europejską czy z III Rzeszą? Co ma na Ukrainie wyrosnąć z tego ziarna kłamstwa, pogardy dla ofiar zbrodni przeciw ludzkości i szowinizmu? Demokracja i dobrobyt? Nikt sobie w Polsce tych pytań nie potrafi zadać?
Nie, ponieważ w Polsce z kolei obniżanie poziomu „emocji wokół tragicznej przeszłości” z Ukrainą odbywa się dwutorowo. Władze, główne siły polityczne i większość mediów nie zauważają oblicza ukraińskiej polityki historycznej. Natomiast głośna medialnie mniejszość otwarcie popiera fałszowanie historii UPA przez Ukrainę. Do tego grona należy m.in. pan Kazimierz Wóycicki, który już w 2014 r. ogłosił, że twórca i dowódca UPA Roman Szuchewycz powinien być dla Polaków „postacią o cechach bohatera”. Niedawno Kazimierz Wóycicki wydał książkę pt. „Krótka historia UPA dla Polaków. Czy historycy nas pogodzą?”. Główne media reklamują ją następująco: „w zwięzłej i popularnej formie przedstawia skomplikowane relacje polsko-ukraińskie i ukraińsko-polskie. Jej wielką zaletą jest podjęte staranie zrozumienia ukraińskich racji (…) oraz szacunek dla ukraińskiego spojrzenia na własne dzieje”.
Kierunek „zrozumienia ukraińskich racji” został zatem przez pana Wóycickiego wytyczony. W kierunek ten wpisuje się hasło „Antyukrainizm, ukrainofobia”, które pojawiło się w polskiej Wikipedii 8 lutego br. (przypadkowa zbieżność daty z otwarciem szlaku UPA na Wołyniu?). Pierwotnie można było w nim przeczytać, że „Antyukrainizm wyraża się w języku potocznym słowami »rezun«, »banderowiec« (w języku rosyjskim »chachły«). Jednym z zabiegów jest podtrzymywanie stworzonego przez komunistów mitu Bieszczad jako miejsca ostatecznego zwycięstwa nad UPA”. Po kilku dniach wykreślono fragment „»banderowiec« (w języku rosyjskim »chachły«)”. Przypuszczalnie dlatego, że ktoś musiał zwrócić autorowi lub autorom hasła uwagę, że na obecnej Ukrainie słowo „banderowiec” jest powodem do dumy, a nie stygmatyzacji kogoś ze względu na narodowość. Do dzisiaj w internecie można obejrzeć film, na którym uczniowie Liceum Fizyczno-Technicznego w Iwano-Frankiwsku (dawniej Stanisławów), ubrani w czerwono-czarne stroje symbolizujące barwy UPA, śpiewają podczas akademii szkolnej w czerwcu 2015 r. piosenkę „My banderowcy”. Według portalu kresy.pl „osobą najmocniej zaangażowaną” w edycję hasła „Antyukrainizm, ukrainofobia” jest „znany ze skrajnie proukraińskich poglądów dr Kazimierz Wóycicki, wykładowca Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego”.
Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost
Komentarze
Prześlij komentarz