Przejdź do głównej zawartości

Polacy i alkohol , takie sobie statystyki !!!

Alkoholizm i pijaństwo w PRL i III RP

Artykuł dokładnie oddaje obraz tamtych czasów. (i nie tylko tamtych czasów..)
Był to okres zniewolenia Polaków prymitywnymi, bolszewickimi metodami. Bolszewik może nie mieć co jeść, ale wódka musi być. Wystarczyło naprodukować różnej maści bełtów i dać przyzwolenie na ich spożywanie wszędzie – w domu, w zakładzie pracy, w biurze, w szpitalu a nawet w szkołach, i przy jakiejkolwiek okazji. W sklepach mogło nie być podstawowych artykułów ale dostawy bełtów były regularne. Ludzie wobec tego że nie mogli czegokolwiek kupić lub nie było ich na to stać CHLALI na umór. Wtedy nikt nie zawracał sobie głowy wypiciem 1 czy 2 piw. Od razu musiała być cała SKRZYNKA albo dwie. Inaczej szkoda było sobie zawracać głowy… A CHLAŁO się dopóki dopóty wszyscy z krzeseł nie pospadali albo w spodnie nie narobili. A komunistyczna władza się cieszyła bo biedne, ogłupione i zapijaczone społeczeństwo, łatwiej utrzymać w ryzach.
Dziś jest to samo, zmieniły się tylko etykiety i ideologie. Najtańsza wódka na świecie – w Polsce i Rosji. A zalać w trupa można się już za około 8 złotych (2 jabole), czyli równowartość 2 euro. Co nigdzie na świecie nie jest spotykane i praktykowane..

Na początek – bardzo ważny wykład o prawdziwej naturze alkoholu – jak przyczynił się do degeneracji ludzkości:


Cyt. “Narzeczona zdradza – seta, cenzura zdejmuje książkę – pół litra, nasi przegrywają z Ruskimi w nogę – trzydniówka” – według pisarza Janusza Głowackiego w PRL-u zawsze znalazł się pretekst do “drinkowania”. Nic dziwnego, że Polacy byli wówczas uznawani za jeden z najbardziej rozpitych narodów świata. Wlewali w siebie różne trunki, niektórzy nawet denaturat.

“Trzynasta wybiła, wstaje nowy dzień / ruszyła kolejka, wszystkim lżej / życie po trzynastej tu zaczyna się”- słowa wielkiego przeboju, którym Ireneusz Dudek zachwycił publiczność opolskiego festiwalu w 1986 roku, dla młodych ludzi brzmią prawdopodobnie dość abstrakcyjnie. Jednak dla pokolenia dzisiejszych czterdziestoparolatków pozostają bardzo żywym wspomnieniem. W 1982 roku ekipa Wojciecha Jaruzelskiego wprowadziła zakaz sprzedaży wyrobów alkoholowych przed godz. 13, co miało podobno ograniczyć pijaństwo w naszym kraju.

Zamiar się nie udał.

Przed sklepami monopolowymi na długo przed otwarciem ustawiały się potężne kolejki spragnionych. “Był to konglomerat różnych warstw społecznych: widziało się tu inteligentów, nawet poetów, hydraulika z torbą narzędzi, malarzy pokojowych w poplamionych farbami roboczymi strojach, różne inne dostojne i mniej dostojne osoby” – opisywał Marek Nowakowski w “Moim słowniku PRL-u”.

“Niech mają przynajmniej wódkę”

Prohibicyjny pomysł Jaruzelskiego nie mógł się udać, ponieważ przez wiele lat władza komunistyczna przyczyniała się do rozpijania narodu. “Nie możemy im wszystkiego odbierać, niech mają przynajmniej wódkę i papierosy!” – miał powiedzieć premier Piotr Jaroszewicz podczas jednej z narad gospodarczych w KC PZPR.

Państwo potrzebowało pieniędzy, a Państwowy Monopol Spirytusowy przynosił ogromne dochody – nawet 200 miliardów złotych rocznie i był jedną z najważniejszych pozycji budżetowych.

Według Krzysztofa Kosińskiego, autora książki “Historia pijaństwa w czasach PRL”, pod koniec lat 70. Polacy należeli do najbardziej rozpitych narodów świata; kilka razy w tygodniu upijało się pięć milionów obywateli!

Statystyczna rodzina wydawała nawet 10 proc. dochodów na wódkę, ale władze nie próbowały tego zmienić. Za czasów Edwarda Gierka punkt sprzedaży alkoholu przypadał średnio na 631 osób, gdy na przykład w Finlandii obsługiwał aż 27,6 tys. mieszkańców.

Przerażająco brzmiały dane statystyczne. W 1938 roku przeciętny Polak wypił 1,5 litra alkoholu (w przeliczeniu na czysty spirytus). W roku 1956 wskaźnik wzrósł do 3,2 , w 1965 r. – 4,1 , a w 1970 r. -5,1 litra. W latach 80. statystyczny mieszkaniec naszego kraju wypijał blisko 9 litrów czystego spirytusu rocznie! I choć dzisiaj ten odsetek jest zdecydowanie wyższy (ok 13 litrów) należy zaznaczyć, że wówczas pito głównie wódkę, a dziś dominuje piwo i wino. Poza tym nie wolno zapominać o tym, że mimo surowych kar, kiedyś na większą skalę kwitło bimbrownictwo.

Trunki Wałęsy

Pili wszyscy, bez względu na płeć, wiek czy status społeczny. Morze alkoholu przelewało się zwłaszcza w dniu wypłaty wynagrodzenia – według sondażu OBOP z 1977 r., “w gaz” dawało wówczas 62 proc. Polaków.

Wódka towarzyszyła wybitnym artystom np. Markowi Hłasce. Pisarz miał ponoć słabą głowę, ale wcale się tym nie przejmował. Piotr Wasilewski (“Śladami Marka Hłaski”) przytacza anegdoty o tym, jak to Hłasko z Henrykiem Berezą wypili wspólnie litr wódki, co skończyło się dla młodszego literata izbą wytrzeźwień, z której uciekł w niemal pełnym negliżu. Innym razem autor “Pięknych, dwudziestoletnich”, zmęczony pijaństwem, próbował przespać się na posadzce kościoła Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu i zwyzywał księdza, który zmącił jego spokój.

Za kołnierz nie wylewał także Lech Wałęsa. Autorzy książki “Kryptonim 333″ opisują życie legendarnego przywódcy “Solidarności” w okresie internowania. Z raportów oficerów BOR, którzy go pilnowali wynika, że późniejszy prezydent wypił w tym czasie samotnie lub w towarzystwie osób odwiedzających: “spirytus – 2 butelki, wódka – 289, wino – 158, winiak i koniak – 59, szampan – 238, piwo – 1115″.

Bałtyk o smaku nafty

Wybór alkoholu w Polsce Ludowej był niewielki. Piło się przede wszystkim wódkę. – Wódka zawsze była trunkiem narodowym – prawdziwi mężczyźni prowadzili prawdziwe dyskusje przy wódce. – tłumaczy w “Polityce” kulturoznawca Wojciech Burszta.

Największymi symbolami PRL-u były Żytnia i Wyborowa, które jednak z czasem coraz rzadziej pojawiały się w sklepach, a w latach 80. można je było kupić praktycznie tylko w Peweksie. Podobnie jak Krakusa czy Polonaise. Przeciętny Polak był skazany za podlejsze gatunki, np. Baltic Vodka – bardzo popularna i fatalna w smaku. Znawcy doszukiwali się w niej “aromatu” nafty i proszku do prania IXI. Niewiele lepsza była Vistula czy Żytnia Mazowiecka. “Bałtyk” pojawia się m.in. w kultowym serialu “Alternatywy 4″, gdy jego bohaterowie kupują alkohol na “parapetówkę”. Na półkach sklepu monopolowego stoi tylko kilka butelek “żyta” i Baltic Vodki. Resztę miejsca wypełnia cytrynówka.

Alpagi łyk…

Alkohole aromatyzowane owocowymi ekstraktami były również dość popularne w czasach PRL-u, choć ich jakość pozostawiała wiele do życzenia.

Podobnie jak ówczesnych win. “Alpagi łyk i dyskusje po świt” – śpiewa Perfect, przypominając o kultowym trunku, który miał również wiele innych, wdzięcznych nazw: patykiem pisane, jabol, bełt, siarkolep. Nie miał nic wspólnego z napojem produkowanym w wyniku fermentacji moszczu z winogron. Na etykietach wielu tego typu produktów znajdował się nawet termin przydatności do spożycia, co jest zaprzeczeniem winnej tradycji. Kac po jabolu był gwarantowany.

W Polsce Ludowej piło się praktycznie wszystko, co zawierało spirytus. Popularna była np. woda brzozowa, a nawet denaturat, który w latach. 80 był sprzedawany po godz. 13, jak typowy “trunek”.

Bimber rządzi

Polacy chętnie produkowali napoje alkoholowe w domowym zaciszu. Nieprzypadkowo jedną z najpopularniejszych książek w PRL-u był “Domowy wyrób win” Jana Cieślaka.

Jednak prawdziwe mistrzostwo osiągnęliśmy w sztuce bimbrownictwa. “W zasadzie wszyscy dorośli wówczas wiedzieli, iż aby uzyskać czysty spirytus, należy zapamiętać datę bitwy pod Grunwaldem. Czyli wziąć 1 kg cukru, 4 dekagramy drożdży i 10 litrów wody, a potem zrobić zacier i po cichu destylować. I choć co roku milicja wykrywała 15 tys. bimbrowni, interes się kręcił” – czytamy w “Newsweeku”.

Polacy produkowali hektolitry samogonu na bazie cukru. Niektórzy stosowali do jej wyrobu także konfitury, przeterminowane cukierki czy buraki cukrowe. – — – Swego czasu pomagałem sąsiadowi, który targał na trzecie piętro worek cukierków, tzw. malinówek. Nabył je na przecenie, kiedy to sklepowe magazyny zalała woda i cukierki stanowiły jednolitą bryłę. Na moje pytanie: Po grzyba ci to? Tajemniczo rzekł: Zobaczysz. Przez dwa tygodnie po klatce schodowej snuł się cudowny malinowy zapaszek, a wódeczka wyszła przednia. – wspomina w “Gazecie Wyborczej” Andrzej Fiedoruk, socjolog i publicysta. “

Komentarze

  1. Fajnie to wszystko zostało tu opisane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że spożywanie alkoholu w naszej kulturze już jest od dość dawna. Jeśli chodzi o alkoholizm to należy go jak najszybciej diagnozować oraz leczyć. Moim zdaniem bardzo dobre efekty możemy uzyskać w ośrodku leczenia uzależnień https://detoksfenix.pl/ gdzie bez problemu uzyskamy pomoc.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

Kulinarna egzotyka Ukrainy.

  Morska kapusta. Morska kapusta Glon o nazwie listownica (łac. laminaria), pocięty na drobne paseczki i zamarynowany. Ma kwaskowy, pikantny smak i charakterstyczny, glonowaty zapach. Dla mnie bomba. Morska kapusta sprzedawana jest w puszkach lub na wagę, można ją dostać praktycznie w każdym spożywczym, samą lub z dodatkami warzywnymi. Kosztuje śmiesznie tanio, 8-10 zł/kg. Wikipedia uważa, że w Europie się tego nie je, a jedynie na dalekim wschodzie Azji (Chiny, Korea, Japonia), gdzie listownica jest znana co najmniej od VIII w. pod nazwą kombu Podobno w Rosji morska kapusta rozpowszechniła w XVII w. z Wysp Kurylskich i zdobyła ogromną popularność w okresie ZSRR. Laminaria. Poza walorami smakowymi morska kapusta ma jakieś oszałamiające walory prozdrowotne, przede wszystkim ogromną zawartość jodu (3%), aminokwasów, witamin i minerałów. Suszona laminaria ma szereg zastosowań medycznych i kosmetycznych. Nie jest wskazana przy nadczynnosci tarczycy, chorobach nerek, w ciąży

Jeszcze jeden '' bohater'' spod znaku tryzuba.

Nazwisko Iwana Szpontaka mocno zapadło w pamięci mieszkańców ziemi lubaczowskiej. Ofiarą jego podwładnych padło wielu jej mieszkańców, których, zgodnie z wytycznymi Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, starał się z niej usunąć, by przekształcić w ukraińską republikę. Jego kureń wysadził w powietrze 14 stacji kolejowych i 16 drogowych, a także cztery pociągi. Zaatakował trzy miasta i zlikwidował 14 posterunków polskiej milicji. Iwan Szpontak ps. „Zalizniak” – Ukrainiec, dowódca kurenia UPA „Mesnyky”, mający w środowiskach polskich opinię ukraińskiego zbrodniarza, mordującego głównie polską ludność cywilną – urodził się 14 kwietnia 1919 roku w Wołkowyi koło Użhorodu na Rusi Podkarpackiej, będącej historyczną ziemią należącą do Królestwa Węgier, a w okresie międzywojennym do Czechosłowacji. Ukończył czteroklasową szkołę podstawową, a następnie Szkołę Gospodarczą. Kontynuował naukę w Studium Nauczycielskim w Użhorodzie. Tu najprawdopodobniej zetknął się z ideami ukr