Pamięć o tym, co wydarzyło się na Wołyniu, przetrwała nie dzięki instytucjom i państwu, ale dlatego, że Wołyniacy pamiętali o swoich pomordowanych. Nie dopuścili, aby niepamięć zabiła ich po raz drugi. Temat rzezi wołyńskiej towarzyszył mi od dzieciństwa – wspomina dr Leon Popek, historyk pracujący w lubelskim oddziale IPN. Już pod koniec lat 70. ub.w. zajął się on zbieraniem relacji ludzi, którzy przeżyli zagładę Polaków na Wołyniu. – Musieliśmy o tym pamiętać, gdyż w naszej rodzinie, zarówno od strony ojca, jak i matki, straciło wówczas życie 30 osób, a babcię Franciszkę uratował ukraiński sąsiad Mychaił Potocki – wyjaśnia. Została im tylko pamięć, gdyż w PRL nie wolno było mówić o tym, co zdarzyło się latem 1943 r. na Wołyniu, a w następnych miesiącach w wielu innych miejscach w Małopolsce Wschodniej. Prawda o Katyniu była fałszowana, natomiast ludobójstwo na Wołyniu przemilczane. Wołyniacy jednak nie zapomnieli. To było środowisko bardzo ze sobą związane, chociaż pierwsze o