Przejdź do głównej zawartości

..a ręce im odrąbano...

W nocy z 29 na 30 sierpnia 1943 roku we wsi Mohylno pow. Włodzimierz Wołyński upowcy zamordowali co najmniej 73 Polaków; małżeństwo Garczyńskich (lat 68 i 66) z...wiązali drutem kolczastym i wrzucili do studni; 42-letniemu Antoniemu Siateckiemu odrąbali nogi i pozostawili do skonania, jego żonie i 3 dzieci lat 3, 7 i 10 odrąbali ręce i nogi (Siemaszko..., s. 927 ; nie wymieniają oni rodziny Zajączkowskich, co podał świadek w „Rzeczpospolitej” z 2 lipca 2003 r.). „Aż do nocy 29 sierpnia od naszych sąsiadów nie dostaliśmy żadnego ostrzeżenia, nawet w postaci groźby, nie było też żadnego wezwania do opuszczenia tej ziemi. Dopiero w ostatniej chwili sąsiad Ukrainiec o nie zapamiętanym nazwisku przybiegł do zabudowań rodziny Bernackich, z okrzykiem: "uciekajcie natychmiast, już do was idą". Nazwiska tego jedynego we wsi sprawiedliwego nie pamiętam. Z rodziną Bernackich uratowała się również rodzina Feliksa Szewczuka, która tam nocowała. Natomiast Feliks został zamordowany już wcześniej i to w sposób niezwykle okrutny - odrąbano mu ręce i genitalia./.../ Wybierając sobie miejsce do spania wieczorem 29 sierpnia nie wiedzieliśmy, że ten wybór to wybór życia lub śmierci, wybór dokonywany nieświadomie i losowo. Babcia Marianna Mroziuk i Dziadzi Piotr Mroziuk nocowali w domu ze względu na swój podeszły wiek (84 i 82 lata), dołączyła do nich wdowa Aniela Juszczuk z dziećmi, córką Stefanią i synem Dionizym (3 lata). Nocleg w domu oznaczał dla nich śmierć. Reszta rodziny miała do dyspozycji dwa brogi ze słomą, jeden nieco bardziej oddalony od zabudowań, drugi blisko stodoły. Ten pierwszy oznaczał życie, drugi śmierć. Na pierwszym spałam ja, Jadwiga Mroziuk, Antonina Mroziuk (ur. 1924 r), Bolesław Mroziuk (ur. 1929 r), Zofia Buczek (siostra Anieli Mroziuk) i Edward Bernacki. Drugi brog wybrały na nocleg - wybierając tym samym śmierć - następujące osoby: moja Mamusia - Helena Mroziuk, siostra Dioniza, stryj Adam Mroziuk, Sabina Buczek (z domu Gaczyńska) - bratowa Anieli Mroziuk z domu Buczek, syn Sabiny Henio Buczek lat 9, syn Sabiny Antoś Buczek lat 5. W nocy - o nieokreślonej godzinie - obudziły nas przeraźliwe krzyki, dobiegające z zabudowań stryja Adama oraz z zabudowań właściciela wiatraka o nazwisku Siatecki. Przerażający był krzyk Siateckiego, przeraźliwe długie "ooooojjjj", świadczył o ogromnym cierpieniu, nieludzkim cierpieniu. Fiodor Krawczuk, który nie był w stanie uwierzyć w naszą opowieść, zwłaszcza że tylko słyszeliśmy odgłosy mordowania, wyruszył pieszo do wsi Mogilno. Gorzką prawdę o bestialstwie swoich rodaków z UPA poznał gdy podszedł do zabudowań Siateckiego. Gospodarz leżał na podwórzu koło psiej budy - miał odpiłowane lub odrąbane ręce i nogi, obok wielka kałuża krwi. Już nie krzyczał, ale żył jeszcze, świadczyły o tym konwulsyjne drgania kadłuba. W dniu śmierci miał 42 lata. Jego żona Hanna - lat 36, córki - Kazimiera - lat 10, Leokadia - lat 7, Regina - lat 3, leżały nieco dalej w kurzu i krwi. Ich szczątkom Fiodor Krawczuk nie przyjrzał się tak dokładnie, lecz zostały potraktowane podobnie jak Siatecki. Antosia Mroziuk, Bolesław Mroziuk i Zofia Buczek mogli zejść z brogu nie zauważeni, ponieważ uwaga morderców była skupiona na ucieczce mojej i Edwarda Bernackiego. Ukryli się w gąszczu młodych wiśni. Trwali tam ogarnięci grozą. Słyszeli, jak wyprowadzono z domu Babcię i Dziadzia, który prosił o życie powołując się na swój wiek i przypominając swą pomoc w żywności dla Ukraińców, którzy uciekli zza sowieckiej granicy w czasie Wielkiego Głodu. To nie zrobiło na mordercach żadnego wrażenia. Siekiery i noże spłynęły krwią niewinnych. Zginęła cała moja rodzina i Juszczakowie, starcy, kobiety, dzieci. Z ofiar zdarto obuwie i wartościową odzież, skrwawione szczątki od razu zakopano. Gdy mordercy odeszli i zrobiło się cicho, Zosia z Antosią i Bolesławem rozpłakali się z żalu, strachu i rozpaczy. Wyszli z ukrycia i podeszli do zabudowań stryja Adama - a rodzinnego domu Antosi i Bolcia. Na podwórzu stał kierat, w jego pobliżu nadchodzący dzień odsłonił przerażonym oczom wielkie kałuże krwi. Krwawe ślady wskazywały miejsce zakopania ciał ofiar za brogiem. Antosia i Bolesław pozostali tam, nikt więcej nie widział ich, nie wiadomo kiedy i jak zostali zamordowani. Prawdopodobnie zostali znalezieni przez rabujących dobytek ofiar banderowców i ponieśli męczeńską śmierć w wieku 19 lat - Antosia i 14 lat - Bolesław.
Zosia Buczek poszła sama do swojego domu rodzinnego. Jej matka, Stanisława Buczek i jej siostra, stara panna Józefa, jeszcze były całe i zdrowe. Wydawało się, że starym kobietom już nic nie grozi, że darowano im życie. Zosia Buczek ponownie ocalała, ponieważ ukryła się po raz drugi - tym razem w szopie z sianem przy zabudowaniach Buczków. Cały dzień tam siedziała. Mogła obserwować rodzinny dom przez szparę. Widziała więc morderców, mężczyzn nie mieszkających w Mogilnie, przyprowadził ich mieszkaniec wsi Siergiej Chomiak. Wyprowadzili z domu staruszki i zamordowali bez litości. Chomiak wykopał jamę i wrzucił tam ciała, jeszcze po śmierci rąbał ciało staruszki Stanisławy mówiąc przy tym: "A majesz Polszczu". Potem siedząc aż do zmroku w swojej kryjówce Zofia Buczek musiała słuchać makabrycznych w swej treści rozmów Ukraińców. Opowiadali sobie - także dzieci - jak który "Lach" krzyczał z bólu przed śmiercią, jak jęczały torturowane ofiary. Opowiadano, jak dzieci ukraińskie bawiły się odciętą głową żony Łukasza Gaczyńskiego - ci Gaczyńscy mieszkali na Zwierzyńcu. Pani Gaczyńska miała piękne grube warkocze, to z tego powodu jej głowa posłużyła do makabrycznej zabawy. Wiele wypowiedzi świadczyło o trwającym rabunku mienia pomordowanych. Odnośnie mojej rodziny powiedziano: "Do Adamka i do Franka Mroziuków pojechały cztery fury po rzeczy".
Z rodziny Szczurowskich uratowała się Jadwiga Szczurowska. Gdy mordowano jej rodziców - Antoniego i Martę Szczurowskich, siostry Genowefę i Kazimierę oraz synka sąsiadów, Stasia Konstantynowicza, ona również otrzymała cios w głowę i z rozciętą głową padła bez przytomności. Odzyskała ją, zanim mordercy dokończyli swą krwawą "pracę" z jej rodzicami i pełzając ukryła się w snopkach na polu, tzw. dziesiątkach. Banderowcy szukali jej, przy pomocy wideł i szpadla, szukali uderzając w snopach. Odrąbali szpadlem dwa palce, lecz Jadwiga Szczurowska zniosła ból w milczeniu. Gdy dotarła do Włodzimierza Wolyńskiego, minęło pięć dni od krwawej nocy. Część tego czasu spędziła w zbożu na polu. Zdecydowała się wyjść, gdy przypomniała sobie opowiadanie swojego ojca o śmierci głodowej. W ranach na głowie i po odciętych palcach zalęgły się robaki. Ostatkiem sił doszła w pobliże Cegielni w Włodzimierzu. Tam upadła, lecz członkowie polskiej samoobrony zauważyli ją i zanieśli do szpitala”. „Zamordowali m. in. moje siostrzane rodzeństwo ( Dyzio, Boguś i Tereska Gaczyńscy, wiek odpowiednio 10, 8 i 6 lat oraz niemowlę nieznanego imienia w wieku 6 dni). Mordercy, to m.in.: Juchym Orluk, syn Prochora, urodzony w 1907 roku w Mohylnie, który własnymi rękami zamordował sześcioletnią Tereskę Gaczyńską, sześciodniowe niemowlę i matkę niemowlęcia Marcelinę Gaczyńską, Fiszczuk Mychajło, syn Archypa, urodzony w 1907 roku w Mohylnie, który w czasie mordowania pilnował, aby żadna z ofiar nie uratowała się ucieczką przez okna oraz Łuciuk Wołodymyr, syn Wasyla z Marcelówki, który z ramienia tzw. UPA organizował i kierował ludobójczą akcją w Mohylnie. /.../ Dla nas Mohylno było gniazdem morderców. W tej wsi zginęły dzieci mojej siostry Kazimiery - Dyzio, lat około 10, Boguś, lat około 8, Tereska, lat około 7. /... /Gaczyński, mąż Kazi, przeżył w ukryciu. Był świadkiem, jak banderowiec rozbija główkę jego najmłodszego dziecka (niemowlę płci męskiej, imienia nie pamiętam) o framugę drzwi trzymając je za nogi. Zginęła także jego druga żona, a dwoje starszych dzieci, moich siostrzeńców, zginęło od siekier . „Naszymi sąsiadami w części wsi zwanej kolonią była rodzina Panasiewiczów, Ukraińców. Siergiej Panasiewicz był zawziętym nacjonalistą. Jego żona była matką chrzestną mojej Mamy. Mieli czworo dzieci. Ninka Panasiewicz była moją koleżanką ze szkoły. Sąsiadami naszymi i Panasiewiczów była rodzina Juszczaków: wujek Stanisław Juszczak, został zamordowany przez banderowców wcześniej niż reszta, gdyż pozwalał sobie na żarty z nacjonalistów ukraińskich; ciocia Aniela Juszczak, zamordowana przez banderowców w 1943 roku; Stefcia Juszczak, córka, lat około 10, zamordowana przez banderowców w 1943 roku; Piotr Juszcak, syn, lat około 8, zamordowany przez banderowców w 1943 roku. Ponadto w Mohylnie mieszkały jeszcze dwie rodziny spokrewnione z nami, Roratami: Mikulyszynowie i Buczkowie. Buczkowie: matka seniorka Buczek, imię nie znane, zamordowana przez banderowców w 1943 roku; mąż Władysław Buczek, zamordowany przez banderowców w 1943 roku; czworo dzieci Buczków, imiona i wiek nie znane, zamordowane przez banderowców w 1943 roku; Stanisław Buczek, brat Władysława, schował się w czasie rzezi na strychu, został odnaleziony przez banderowców i zamordowany w 1943 roku; Zofia Buczek, siostra Władysława, uciekła szczęśliwie do Włodzimierza. /.../ Nie miały chrześcijańskiego pogrzebu ciała Polaków zamordowanych w Mohylnie. Przybyła stamtąd cudem ocalona Zofia Buczek. Po otrząśnięciu się z szoku wywołanego mordem namówiła i przekupiła dwóch Niemców i w ich towarzystwie furmanką pojechała do Mohylna. Sąsiadka - Ukrainka opowiedziała Jej, jak zginęła cała rodzina Buczków. Musieli sobie sami wykopać grób tuż przed progiem swego domu i tam po okrutnym zamordowaniu zostali pogrzebani. Sąsiadka z własnej woli pokazała w swojej oborze krowy należące do Buczków, które banderowcy jej kazali przyjąć. "Zosiu, ja nie chciałam brać tych krów, ale kazali" mówiła z płaczem. W rzezi w Mohylnie została zamordowana moja ciocia Aniela Juszczak i Jej dzieci, Stefcia i Piotr. Przypadek sprawił, że po zajęciu miasta przez Sowietów spotkałam Ninkę Panasiewicz w Włodzimierzu ubraną w palto zamordowanej cioci Anieli. Ja wracałam ze szkoły a ona szła do miasta. Na mój widok przeszła na drugą stronę ulicy. Może wstydziła się tak niegodnie zdobytego ubrania. Była moją szkolną koleżanką w Mohylnie i sąsiadką” . Tyle wspomnienia ocalałych świadków hekatomby. Od siebie dodam że tak Mohylno, jak sąsiednie Kohylno , Gnojno i Owadno, wsie oddalone od Włodzimierza raptem o kilkanaście kilometrów , były istnymi rozsadnikami banderowskiego nacjonalizmu, podobnie jak oddalona o kilkanaście kilometrów od polskiej granicy Grzybowica, skąd pochodzili w większości sprawcy rzezi Polaków w Porycku.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Upamiętnienia płk. Stanisława Basaja,,Rysia''- fotorelacja.