Przejdź do głównej zawartości

Kresowe Termopile.

We wrześniu 1939 r. Armia Czerwona spotkała się z oporem żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza. Około stu polskich jeńców zostało potem przez Sowietów rozstrzelanych lub zakłutych bagnetami.
17 WRZEŚNIA 1939, godzina 10:30. 4 kompania ciężkich karabinów maszynowych batalionu fortecznego Korpusu Ochrony Pogranicza „Sarny” kończy załadunek do wagonów na stacji w Niemowiczach. Nagle zza chmur wypadają dwa sowieckie samoloty, zielone dwupłatowce ze srebrnymi dziobami i wielkimi czerwonymi gwiazdami na kadłubie i skrzydłach. To polikarpowy R-5. Para rozdziela się, zniża i próbuje ostrzelać stację z karabinów maszynowych – niecelnie. Samoloty odlatują i żołnierze wracają do ładowania sprzętu do wagonów. Przed 11:00 robi się jednak jakieś zamieszanie. Na stację przyjechał kwatermistrz batalionu kapitan Paczkowski.
Konferuje krótko z dowódcą kompanii kapitanem Makiewiczem i załadunek kompanii zostaje wstrzymany. Przez chwilę nic się nie dzieje. Zmęczeni żołnierze rozpełzają się po okolicy w poszukiwaniu cienia. Po chwili dowódcy plutonów zwołują swoich ludzi i rozpoczyna się wyładunek – kompania wraca do koszar w Znosiczach. O 14:30 zbiórka na dziedzińcu koszar – wydano zapas amunicji i suchy prowiant. Przy okazji kolejny nieskuteczny atak sowieckich samolotów. Około 16:00 plutony wyruszają, by obsadzić swoje pozycje.
“Piekło” i “Pirat”
Podporucznik rezerwy Jan Bołbott zauważył pewien kłopot – bunkier, który miał obsadzić, był zamknięty na kłódkę. Wydawało mu się to tak absurdalne – w trzecim tygodniu wojny – że gwałtownie szarpnął skoblem, jakby nie dowierzając, że to się dzieje naprawdę. Metaliczny grzechot potwierdził istnienie kłódki, a przyklejona do niej kartka zasłaniająca otwór na klucz szczerzyła się fioletowym napisem: „KIEROWNICTWO ROBÓT NR 13”. W tym momencie przybiegł porucznik Maciąg, obserwator artylerii, który miał obsadzić położony o kilkaset metrów dalej schron obserwacyjny numer 6 o kryptonimie „Piekło” – jemu także nie udało się zająć pozycji.
Umocnienia były pozamykane, a wartownicy z kluczami zniknęli. Po kilkunastominutowej naradzie obaj porucznicy zdecydowali się zerwać kłódki, co nie było łatwe, bo sprzęt saperski kompanii jeszcze nie dojechał. Wreszcie żołnierz posłany do miejscowego kowala wrócił z solidnym łomem, przy pomocy którego udało się ukręcić kłódki we wszystkich schronach. Schron numer 9 nosił nazwę „Pirat” i był największym obiektem pozycji „Tynne”, jego kubatura przekraczała 1100 metrów sześciennych. Był to nowoczesny betonowy obiekt o kształcie zbliżonym do czworoboku o wymiarach 12 x 12 metrów.
Grubość ścian wynosiła od 100 do 150 centymetrów, a stropu – 150 centymetrów. Na wypadek wojny schron miał być obsadzony przez ponad stu żołnierzy, ale pluton porucznika Bołbotta, który miał go teraz bronić, nie liczył nawet połowy tego stanu. Po obydwu stronach wejścia do bunkra znajdowały się strzelnice dla erkaemów, stalowe drzwi gazoszczelne były chronione przed bezpośrednim ostrzałem półmetrowej grubości żelbetowym filarem, który należało obejść, by się do nich dostać. Po minięciu niewielkiego przedsionka docierało się do głównego pomieszczenia bojowego. Za drzwiami, na prawo znajdowała się główna strzelnica, skierowana na wschód, za nią – dwa filary, które powinny podtrzymywać kopułę pancerną z działem przeciwpancernym.
Brakująca broń
Do dowództwa kompanii wyrusza goniec z meldunkiem i listą niezbędnego zaopatrzenia. Tymczasem żołnierze porucznika Bołbotta próbują prowizorycznie załatać otwór w stropie po brakującej kopule pancernej – wykorzystują do tego pozostawione przez robotników deski, skrzynki amunicyjne, a nawet koce i materace. Od zewnątrz przysypują improwizowany daszek warstwą ziemi. Może Rosjanie się nie zorientują. Wyrusza patrol mający rozpoznać przedpole. Żołnierze dotarli do miejscowości Czabel, gdzie patrol zajął pozycję, oczekując na nieprzyjaciela. W międzyczasie – już po 17:00 – przyjechały dwa samochody z amunicją i telefonami. Obiecanych materiałów wybuchowych nie przysłano.
Bołbott
Jan Bołbott (na zdjęciu po lewej) na ulicach Wilnach w latach trzydziestych XX wieku. Gimnazjalny kolega Czesława Miłosza. Został zmobilizowany w sierpniu 1939 roku i wyznaczony na stanowisko dowódcy plutonu „Tynne” w 4 kompanii. Jako bohater wojenny został 1 czerwca 1989 roku przez Prezydenta Rzeczypospolitej na Uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego odznaczony pośmiertnie Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. Ilustracja z książki “Polskie Termopile. Walczyli do końca”.
W schronach udało się zamontować aparaty telefoniczne. Porucznik Bołbott siedział przy zaimprowizowanym z koszarowych drzwi biurku i wpatrywał się uparcie w jasnooliwkową skrzyneczkę. Telefon polowy AP-36. Na wieczku plakietka „UWAGA: wróg podsłuchuje”, a na podstawie blaszka z alfabetem fonetycznym: A-DAM, B-ARBARA, C-ELINA… Na razie wróg mógł sobie podsłuchiwać do woli – telefony uparcie milczały, bo przysłano je bez baterii trzywoltowych niezbędnych do zasilenia obwodu mikrofonowego.18 września rano przyjechały wreszcie baterie do telefonów polowych i materiały wybuchowe. Nie odnalazła się jednak dokumentacja pozycji obronnych. Kilka miesięcy ciężkiej pracy poszło na marne. Pomiary, próbne strzelania, wszystko rozrysowane, pomierzone, tak zwana dokumentacja ogniowa lub plany ognia – podobno zostały zniszczone jeszcze 17 września.
Meldunki z 18 września
Godzina 10:01
Bołbott: Tu „Pirat” – próba łączności. Dajcie kapitana.
Podoficer dyżurny batalionu: Tak jest!
Markiewicz: Tu Markiewicz, meldujcie…
Bołbott: Jest łączność między bunkrami. Planów ognia nie ma. Odtwarzamy…
Markiewicz: Zaopatrzenie dotarło?
Bołbott: Amunicja na trzy dni, żywność na dwa. Miny nie dotarły. Mało materiałów wybuchowych. Mam tylko dwa kilo trotylu.
Markiewicz: A co wy tam chcecie wysadzać?
Bołbott: Most na Słuczy. Żelazobeton. Mocny skurczybyk. Markiewicz: Kiedy? Bołbott: Już. Jak najszybciej. To jedyne miejsce w okolicy, w którym czołgi mogą przekroczyć rzekę… Markiewicz: Obrona przeciwpancerna? Bołbott: Granaty… Miny pepanc nie przyjechały… Markiewicz: Wyślę wam dwa działka z kompanii Tysznica. Meldujcie, jak dotrą. A most wysadzajcie. Bołbott: Rozkaz!
Godzina 12:22
Bołbott: Wrócił patrol wysłany na prawe skrzydło. Markiewicz: I co? Bołbott: Pustki. Markiewicz: Jak to? Bołbott: Doszli do wsi Knaź Sioło. Sektor „Tyszyca” opuszczony. Bunkier otwarty i pusty. Broń maszynowa porzucona. Została na stanowiskach. Nikogo nie ma. Markiewicz: Nieprzyjaciel? Bołbott: Żadnych informacji. 
Bołbott: Most wytrzymał. Potrzebuję więcej trotylu. Markiewicz: Jak to? Bołbott: Wybuch lekko naruszył nawierzchnię, ale konstrukcja nieuszkodzona. Markiewicz: Czołgi przejdą? Bołbott: Przejdą. Potrzebuję kilkunastu kilogramów trotylu. Markiewicz: Tyle nie mam. Podeślę, co zostało. Działka przyszły? Bołbott: Ani widu…
Godzina 17:48
Bołbott: Most stoi. Wybuch nie zerwał żadnego przęsła. Działek pepanc nie ma… Markiewicz: Spróbujcie granatami. Bołbott: Zbrojony beton. Granatami nie ruszymy… Markiewicz: Wykonać! Wykonanie meldować!
Godzina 22:17
Bołbott: Z mostem kicha. Zużyliśmy sześć skrzynek F-1. Sto dwadzieścia sztuk granatów w wiązkach po dwadzieścia. Dalej stoi skurczybyk. Markiewicz: Działka? Bołbott: Nie dotarły. Markiewicz: Puszczę patrol. 
Meldunki z 19 września 
Godzina 0:35
Bołbott: Jest kontakt z nieprzyjacielem. Markiewicz: Gdzie? Bołbott: Weszli do Czabla. Nasz patrol się wycofał. Markiewicz: Jakie siły? Bołbott: Batalion piechoty plus kilka czołgów.
Godzina 4:28
Bołbott: Sowieci rozpoczęli przygotowanie artyleryjskie. Ze dwie baterie artylerii, moździerze i trzy czołgi. Markiewicz: Ostrzeliwują „Berduchę”? Bołbott: Tak, ale są już na zachodnim brzegu Słuczy… Markiewicz: Przeprawili się? Bołbott: Na razie silne patrole. Koło 4:00 była strzelanina na tyłach. Wysłałem patrol. Znaleźli rannego kanoniera z obsługi działek pepanc, które miały nas wzmocnić. Zaatakował ich sowiecki pluton prowadzony przez miejscowych. Działon rozbity, armaty zabrali Rosjanie. Markiewicz: Wycofali się? Bołbott: Zajęli pozycje za Kanałem Kamiennym. Robią dużo hałasu, ale to niewielkie siły, ze dwa, trzy plutony.
Godzina 14:22
Bołbott: Kolejne natarcie na „Berduchę”! Idą po osi Kniaź Sioło – Bedycha. Markiewicz: Jak długo wytrzymają? Bołbott: Może do wieczora… Markiewicz: Pułk dostał rozkaz wycofania się na Sarny i dalej Perykole – Kuchecka Wola. My, 4 kompania, zostajemy jako osłona. Zadanie dla plutonu pana porucznika bez zmian – trzymać Tynne. Bołbott: Tak jest!
Godzina  23:19
Bołbott: Wieś Kamienne zajęta przez Sowietów. W Znosiczach trzy czołgi nieprzyjaciela i pluton piechoty. Cztery czołgi i piechota zajęły most na Słuczy. Rosjanie wychodzą na pozycje na łąkach nad rzeką. Silny ostrzał artyleryjski Tynnego. Zniszczona wieża cerkwi. Potrzebujemy wsparcia artylerii.
Markiewicz: Porucznik Pikielewicz twierdzi, że nie widzi celów. Bołbott: To niech strzela na słuch, zaraz zacznie się przeprawa. Markiewicz: A „Berducha”? Bołbott: Na wschodnim brzegu pojedyncze strzały w dwóch punktach, oczyszczają bunkry. Ale patrole nieprzyjaciela są już głęboko na tyłach naszych pozycji. Mój schron został przed chwilą ostrzelany i obrzucony granatami.
Meldunki z 20 września
Godzina 4:58
Bołbott: Nieprzyjaciel buduje przeprawę przez rzekę w rejonie prawoskrzydłowego obiektu numer 5. Markiewicz: Rozpoznanie? Bołbott: Wysłałem pięcioosobowy patrol. Wróciło dwóch. Pozostali zabici. Wzięli jeńca z 4 kompanii, dwa bataliony 224 Pułku Strzelców 60 Dywizji.
Godzina  11:59
Bołbott: Wieś opanowania przez Sowietów. Fortyfikacje odizolowane i zablokowane barykadami budowanymi w odległości około 100–150 metrów od strzelnic. Między barykadami przemieszczają się czołgi, ostrzeliwując strzelnice bunkrów. Sprowadzili saperów z miotaczami ognia. Próbują okładać bunkry materiałami łatwopalnymi. Straty: pięćdziesięciu jeden zabitych i dwudziestu pięciu rannych. Markiewicz: Trzymajcie się, organizuję odsiecz.
Godzina  16:36
Bołbott: Intensywne walki, staramy się nie dopuścić piechoty nieprzyjaciela w pobliże bunkrów. Prowadzimy intensywny ogień maszynowy, ale niewiele to pomaga przeciwko tankom i artylerii strzelającej na wprost. Mamy kolejnych ośmiu zabitych. Zapas amunicji się kończy. Starczy jeszcze na trzy, cztery godziny intensywnego ostrzału. Markiewicz: Musicie doczekać do zmroku.
Godzina  20:58
Markiewicz: Sytuacja? Bołbott: Wszystkie obiekty otoczone i zablokowane przez nieprzyjaciela. Nie ma możliwości wycofania załóg. Duże straty. Ludzie wycieńczeni, niezdolni do większego wysiłku. Bez pomocy z zewnątrz nie przebijemy się. Markiewicz: Organizuję siły do kontrataku.
Meldunki z 21 września
Godzina 4:07
Bołbott: Położenie bez zmian. Sowieci są wszędzie. Roi się od nich. Nie zważają na straty… W najbliższym otoczeniu leży przynajmniej stu martwych Sowieciarzy. Są fanatyczni i w większości pijani. Sprowadzili czołgi z miotaczami ognia. Długo to już nie potrwa. Markiewicz: Organizujemy kontratak… Bołbott: Dla nas już za późno… Markiewicz: Za dwie godziny… Bołbott: Nieprzyjaciel obłożył bunkier materiałami palnymi. Markiewicz: Podeszli tak blisko?  
Bołbott: Są za ścianą bunkra. Obłożyli ściany deskami i papą i podpalili. Są też jakieś beczki, pewnie z ropą lub gazoliną. Jak któraś wybuchnie, to po nas. Więc jeżeli macie przysłać pomoc, to teraz! Markiewicz: Nie będziemy gotowi do kontrataku wcześniej niż za dwie godziny… Bołbott: Załoga walczy z nałożonymi maskami. Żołnierze skarżą się, że pochłaniacze przepuszczają dym i maski nic nie pomagają… Markiewicz: Nałóżcie na pochłaniacze zwilżone chustki do nosa. Nie przerywać walki pod żadnym pozorem! Bołbott: Rozkaz!
Godzina  4:51
Bołbott: Obiekt „Piorun” wyleciał przed chwilą w powietrze… Markiewicz: Załoga? Bołbott: Brak informacji. Widziałem, jak Rosjanie wdarli się do środka. Wysadzili wejście i weszli. Markiewicz: Inne bunkry? Bołbott: „Pięść” także stracona. Porucznik Maciąg poddał „Piekło”, bo Sowieci byli już na dachu. Markiewicz: Co z resztą?
Bołbott: Łączności nie ma. Obserwacji nie ma. Cały rejon w gęstym czarnym dymie. Próbowaliśmy pomóc tym z „Piekła”. Cekaemy prowadzącą ogień ciągły „na słuch”, jedynie w kierunku, a nie do celu. Nie mogły skupić ognia przed zagrożonym obiektem z powodu bardzo uciążliwego sposobu prowadzenia ognia. Ludzie duszą się już od dymu. Pole obserwacji ograniczone z powodu postawionych przez Sowietów barykad, na których gros pocisków ginie. Markiewicz: Trzymajcie się! Bołbott: To już długo nie potrwa… Markiewicz: Niedługo… Bołbott: Nam już pomóc nie zdołacie.
Zabójstwo polskich obrońców
W trakcie walk w rejonie Tynnego zginęło trzech oficerów i dwustu dwudziestu sześciu podoficerów i żołnierzy. Trzystu jeden żołnierzy i oficerów uznanych zostało za zaginionych – w większości trafili do sowieckiej niewoli. Nie wszystkim udało się jednak przeżyć: po zdobyciu bunkra „Pikieta” Rosjanie, zrabowawszy całe wyposażenie, wysadzili go wraz z pozostałymi wewnątrz rannymi Polakami.
Po zajęciu kolejnego obiektu czerwonoarmiejcy rozstrzelali ocalałego oficera, dwóch kaprali i dwóch szeregowych. Nawet ci, którzy formalnie zostali „wzięci do niewoli”, nie mogli być pewni, że przeżyją. Porucznicy Maciąg i Maksym zostali zastrzeleni przez sowieckiego majora, a kapral Przywara – postrzelony w plecy i dobity bagnetem. Około stu jeńców zostało przez Rosjan rozstrzelanych lub zakłutych bagnetami na uroczysku Zawidera. Przypuszczalnie był wśród nich także ranny porucznik Jan Bołbott. Nigdy nie odnaleziono i nie zidentyfikowano miejsc pochówku polskich  obrońców Tynnego.  Wieczna Cześć i Chwała Kresowym Bohaterom.







 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Obchody 100-lecia OSP w Kryłowie.