Przejdź do głównej zawartości

Po prostu Janek.

11 lat temu zmarł JAN KACZMAREK
Artysta kabaretowy i satyryk. Urodził się 6 czerwca 1945 roku w Lwówku w powiecie nowotomyskim. Gdy miał 5 lat, ojciec kupił mu... skrzypce i wysłał na lekcje gry. Udzielał mu ich miejscowy szewc i skrzypek w jednej osobie. Po trzech latach nauki mały Janek po raz pierwszy wystąpił publicznie. Jako chłopak skonstruował sobie gitarę elektryczną, w szkole był rekordzistą w rzucie kulą i oszczepem, lubił strzelać z wiatrówki. Był bardzo rozmownym chłopcem, nad wyraz mądrym, ale raczej typem samotnika. Lubił się uczyć, był obowiązkowy, szkoda mu było czasu na zabawy z kolegami. Prymus w szkole. Ukończył Liceum Ogólnokształcące w Pniewach. W rodzinie myślano wtedy, że zostanie księdzem. Z wykształcenia był elektronikiem, absolwentem Politechniki Wrocławskiej. Namówił go do tych studiów mieszkający we Wrocławiu jego wuj Leon Łeszyk, w tamtych czasach jeden z dyrektorów słynnej firmy "Elwro", produkującej kalkulatory, mikrokomputery i komputery serii "Odra". W 1969 roku wraz z Tadeuszem Drozdą, Jerzym Skoczylasem i Romanem Gerczakiem założyli "Kabaret Elita". W latach 70 i 80-tych współpracował z Andrzejem Waligórskim i radiowym "Studiem 202" we Wrocławiu. Wraz z Ewą Szumańską przez wiele lat tworzyli słynne słuchowiska z serii "Z pamiętnika młodej lekarki". Jan Kaczmarek był autorem tekstów ponad 200 piosenek, m.in: Kurna chata, Zerowy bilans czyli pero pero, Czego się boisz głupia, Ballada o mleczarzu, Do serca przytul psa, Polskie strzechy czyli nie angielskie nie kreolskie, Co się zżera w jeziorze, Wapno, Oj naiwny, Walc śnieżynek, Nasza litania. Pisał inteligentne teksty, z którymi cenzura nie potrafiła sobie poradzić. Z piosenką "Kurna chata" wystąpili na Festiwalu w Opolu i zdobyli jedną z głównych nagród, co otworzyło "Elicie" drzwi do ogólnopolskiej kariery. Wtedy Kaczmarek grał na skrzypeczkach za 20 złotych. Gdy Elita odebrała nagrodę, koledzy uparli się, żeby kupił sobie nowe skrzypce. -"Janek nie chciał, ale postawiliśmy na swoim. Komisyjnie podeptaliśmy stare, a Jankowi sprawiliśmy nowe. Czy grał na nich lepiej? - Chyba nie. Miał słuch absolutny i nie sprawiało mu różnicy, co trzyma w rękach" - wspomina Tadeusz Drozda. Poprzez znajomości nawiązane na świnoujskiej "Famie" m.in. z satyrykiem Marcinem Wolskim, "Elita" nawiązała trwające wiele lat przyjacielskie stosunki z Programem Trzecim Polskiego Radia. W 1980 roku Kaczmarek wydał tomik swoich opowiadań pt. "Nasza naturalna sztuczność", był też autorem felietonów. Przez lata pracy niczego wielkiego się nie dorobił. Najpierw miasto dało mu skromne mieszkanko komunalne, a potem wykupił w spółdzielni wkład mieszkaniowy na budowany właśnie szeregowiec na wrocławskich Krzykach. Żonę Katarzynę poznał na studiach. Byli udanym małżeństwem. Miał syna Jacka. To była para naukowców, inżynierów. Bardzo zgodni i poukładani. Podstępna choroba przyszła w połowie lat 80-tych. Jan Kaczmarek cierpiał na chorobę Parkinsona, co było główną przyczyną ograniczenia jego działalności publicznej. Z czasem zaczął jeździć na wózku inwalidzkim, nie występował. To dla niego występowali przyjaciele i na charytatywnych koncertach zbierali pieniądze, żeby mu pomóc. Zenon Laskowik kilkakrotnie odwiedzał go w szpitalu u sióstr we Wrocławiu, pisali do siebie listy. -"Janek wiedział, że odchodzi. Nie robił z tego afery i do nikogo nie miał pretensji. Swoje umieranie znosił godnie. Podczas naszych ostatnich spotkań rozmawialiśmy o kabarecie. Żył nim do końca" - mówi Laskowik. -"Wiedział, że życia nie zmarnował i może odejść do nieba" - dodaje. Jan Kaczmarek zmarł 14 listopada 2007 roku w wieku 62 lat. Pochowany jest na Cmentarzu Grabiszyńskim we Wrocławiu. Popularność nigdy nie uderzyła mu do głowy. Zawsze był skromny i zakłopotany tym, że ludzie go podziwiają. Rozwiany włos, zagubiony wzrok. Takiego go zapamiętamy, bo takim go kochaliśmy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Obchody 100-lecia OSP w Kryłowie.