Przejdź do głównej zawartości

Zbrodnia Ukraińskiej Powstańczej Armii w Niemilii.

27 maja 1943 roku oddział OUN-UPA zamordował w okrutny sposób we wsi Niemilia 126 Polaków. Wiele ciał było zmasakrowanych w takim stopniu, że identyfikacja ofiar była niemożliwa.
Wieś Niemilia, znana też pod nazwą Komarnia–Jackowicze, była położona w powiecie kostopolskim na wschodzie przedwojennego województwa wołyńskiego. W 1943 roku powiat znalazł się w obrębie okręgu wojskowego Ukraińskiej Powstańczej Armii - Północ, którego dowódcą był Iwan Łytwyńczuk ps. Dubowy. Odpowiadał on za systematycznie przeprowadzane pacyfikacje polskich wsi od 1943 roku.
Zamieszkujący Wołyń Polacy, obawiając się ataku ze strony UPA, zaczęli spontanicznie tworzyć samoobrony, czyli komitety, które miały zająć się informowaniem o zbliżającym się zagrożeniu i odpierać napaść. Ich członkowie, najczęściej związani z przedwojennym Wojskiem Polskim lub Armią Krajową, pozyskiwali na własną rękę konieczną do obrony broń. Podobnie było w Niemilii, gdzie w marcu 1943 roku, na wieść o zbrodniach dokonanych przez banderowców w sąsiednim powiecie sarneńskim, powstała samoobrona z inicjatywy żołnierza AK Leopolda Gardego ps. Beskid. Do komitetu przystąpiło około 50 dorosłych mężczyzn ze wsi.
Pod koniec marca 1943 roku mieszkańcy Niemilii udzielili na pewien czas schronienia kilku ukraińskim rodzinom z pobliskiej wsi Bystrzyce, które opuściły swoje domy w obawie przed niemiecką pacyfikacją. Stosunki z przybyszami układały się dobrze, dlatego Polacy byli pewni tego, że ze strony Ukraińców nie może stać się im nic złego. Takie nastroje przeważały nawet po tym, jak w kwietniu 1943 roku w lesie została zamordowana 17-letnia mieszkanka wsi. Uważano, że było to pojedyncze zdarzenie na tle kryminalnym.

Uśpioną czujność mieszkańców wykorzystał oddział UPA, w skład którego wchodziło wielu Ukraińców z okolicznych wsi. Zaatakował on wieś 27 maja o świcie, kiedy wieś była jeszcze pogrążona we śnie. Po przełamaniu zaskoczonej samoobrony, banderowcy wtargnęli do środka miejscowości. Niektórzy mieszkańcy wsi rozpoznali w napastnikach znajomych. Do uciekających Polaków strzelano z broni palnej. Atakujący wdzierali się także do domów, gdzie zabijali swoje ofiary, niezależnie od wieku i płci, siekierami, motykami, nożami i widłami. Jeden z Polaków w obronie własnej zdołał zabić widłami aż czterech napastników.

W wyniku masakry zginęło aż 126 Polaków. Ocalało zaledwie kilkanaście osób. Po dokonanym napadzie, Ukraińcy ograbili domy z dobytku, a następnie podpalili wszystkie zabudowania we wsi. Dzień później z pobliskich Bystrzyc przyjechał oddział niemieckiej żandarmerii, który zabrał do Kostopola ocalałych i rannych. Wielu ofiar, ze względu na stopień zmasakrowania zwłok, nie udało się zidentyfikować. W latach 70. XX wieku w miejscu zbiorowej mogiły, w której zamordowanych Polaków, ustawiono obelisk upamiętniający ofiary.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Upamiętnienia płk. Stanisława Basaja,,Rysia''- fotorelacja.