Przejdź do głównej zawartości

Idol mojego dzieciństwa.


Wszystko zaczęło się w 1962 roku, podczas jednego z niemieckich festiwali filmowych. Tam mało znanego francuskiego aktora wypatrzył reżyser Harald Reinl, który poszukiwał odtwórcy głównej roli w ekranizacji powieści Karola Maya. Pierre Brice nie był zachwycony rolą - małomównego! - Winnetou, ale uległ namowom reżysera. Była to najważniejsza zawodowa decyzja, jaką podjął aktor. I choć krytycy zarzucali mu brak umiejętności, Pierre Brice w tamtym czasie swoją popularnością ustępował jedynie hollywoodzkim gwiazdom - Niemcy, Austria, Włochy i Europa Środkowo-Wschodnia za nim szalały! Zwłaszcza żeńska część publiczności.
To pierwszy paradoks tego kultowego już dzisiaj filmu. Niezbyt znany w swoim kraju aktor - grał jedynie drugoplanowe role i pracował jako model oraz tancerz -podbija serca fanów powieści Karola Maya z#krajów bloku wschodniego i okolicznych. W dawnych NRD i RFN a dzisiejszych Niemczech był, jest i będzie gwiazdą. Choć agent aktora Thomas Claassen jeszcze tego nie potwierdził, wiele wskazuje na to, że Pierre Brice zostanie pochowany właśnie tam. - Jego serce zbliża się do Niemiec, gdzie żyje w tak wielu sercach - napisał Sven Kuschel w "Bildzie".
Każdy chciał być Indianinem
Pierwszym - z jedenastu filmów o przygodach młodego wodza Apaczów - był "Skarb w Srebrnym Jeziorze". Nakręcony w 1962 roku film, w ciągu 18 miesięcy obejrzało 3 miliony widzów. Gdy w kinach wyświetlano kolejne części Winnetou, pustoszały ulice. Poranne i południowe seanse były świetną okazją do wagarów w szkole. Zagorzali fani zbierali makulaturę i sprzedawali butelki, by zebrać fundusze na kolejny bilet.
Siermiężne, betonowe PRL-owskie podwórka często zamieniały się w pustynne prerie, gdy młodzi chłopcy przebrani za Indian toczyli walkę z kowbojami. Z charakterystycznym okrzykiem i tańcami wokół usypanego z gałęzi ogniska odganiali złe duchy, lub prosili Manitou o pomoc.
Kolorowa krajka zawiązana na skroni, beżowy strój z frędzlami na rękawach i nogawkach. Biało-niebieskie naszywki z koralików. Skórzana plecionka imitująca pas. Za nim finka, a w dłoni drewniany karabin z ćwiekami - tak przebrany na szkolnych balikach Winnetou miał ogromne powodzenie, zwłaszcza wśród koleżanek, które chętnie w warkocze wplatały piórka jak Apanaczi.
W latach 60. bawili się tak także dorośli, organizując słynne tygodnie indiańskie. Fascynacja Dzikim Zachodem, w czasach industrializacji i zadymionych jakby nierzeczywistych miast rosła. A ideał nietkniętego cywilizacją kraju, był Niemcom potrzebny. Dlatego próbowano połączyć uwielbienie dla westernu i sentyment do powieści Karola Maya z niemiecką kulturą.
Sprawdziło się! Przyjaźń i braterstwo krwi szlachetnego Indianina i Old Shatterhanda (białego westmana pochodzenia niemieckiego) miała być przykładem dla innych. Miała pokazać jak wespół można zwyciężać zło, dobrem i szlachetnymi uczynkami. Gdy wódz Apaczów zginął w nakręconym w 1965 roku filmie "Winnetou III: Ostatnia walka" widzowie zasypali wytwórnię filmową listami, w większości z pogróżkami, że ich bohater nie może tak zginąć.
Stąd pomysł wytwórni, by dokręcić kilka filmów opowiadających o wcześniejszych przygodach Apacza. Po 30 latach od ostatniej części - w 1998 roku - nakręcono "Winnetou powrócił".
Pierre Brice w wywiadzie powiedział kiedyś, że nigdy nie żałował tego, że całe życie poświęcił roli Winnetou. Nawet biografia autora - wydana w 2004 roku - nosi tytuł "Winnetou i ja".
- Niewiele osób wie, jak żyłem wcześniej i jak żyję od czasu Winnetou - mówił Pierre Brice. - Był ważną częścią mojego życia i zawdzięczam mu bardzo wiele. Myślę, że jeszcze dla wielu ludzi wódz Apaczów będzie dobrym nauczycielem, zwłaszcza w trudnych sytuacjach.
I tak, Pierre Brice zdeklarowany przeciwnik faszyzmu i nazizmu, który za najważniejsze wartości uznawał pokój, wolność, tolerancję i godność człowieka zagrał Winnetou - ulubionego bohatera ulubionych powieści... Adolfa Hitlera. Paradoks drugi.
Niemiecki western na jugosłowiańskiej ziemi
W Deutsche Welle, Bernd Desinger z Muzeum Filmu w Düsseldorfie przyznaje, że w latach 60. XX wieku, niemieckie westerny charakteryzowały się najwyższą jakością filmowego rzemiosła. - Po pierwsze był to sensacyjny film kolorowy - zaznacza Bernd Designer. -"Skarb w Srebrnym Jeziorze" był też pierwszym niemieckim filmem w technice Cinemascope: wspaniały błękit nieba, niesłychany pejzaż. Te filmy stwarzały znakomitą iluzję rzeczywistości - Dziki Zachód na wyciągnięcie ręki i co ciekawe, zostały pozytywnie przyjęte w... Ameryce.
Twórcom nie brano nawet za złe, że krajobrazy niezupełnie odpowiadały rzeczywistym. - Wiele rzeczy się nie zgadzało: Apacze żyli na pustyni, a nie w pobliżu idyllicznych wodospadów górskich. Nie pływali też w kanu ubrani w skórzane stroje jak Winnetou - dodaje Bernd Desinger.
Na przykład w obozowisku Szoszonów - w filmie "Winnetou w Dolinie Sępów" - widzimy totem, który nie występuje w ich kulturze. Totemów takich używają tylko plemiona zamieszkujące obszar północnego wybrzeża Pacyfiku Ameryki Północnej.
Filmy powstałe w koprodukcji niemiecko-jugosłowiańsko-włoskiej zachwycały widzów żywą akcją, dzielnymi i przystojnymi bohaterami oraz krajobrazami pełnymi niedostępnych skał. Choć były nierealne i kiczowate, stały się kultowe dla kilku pokoleń. W amerykańską prerię zamieniały się m.in. Park Narodowy Jezior Plitwickich czy okolice kanionu Zrmanja (Jugosławia, obecnie Chorwacja). Film kręcono też w Berlinie i Hamburgu. Dwie części: "Winnetou i Old Shatterhand" i "Winnetou w Dolinie Śmierci' wyprodukował Polak - Artur Brauner.
Wyobrażenie wolności Indian i piękno Dzikiego Zachodu, niemające odzwierciedlenia w Ameryce (tamtych, opisywanych przez Karola Maya czasów) to trzeci paradoks.
A czwarty - to bohater promowany, ale nie zawsze właściwy. Oto dowcipny przykład: Podczas wizytacji na lekcji, nauczycielka pyta dzieci: "Szlachetny, dobroczyńca ludzkości to...". Zgłasza się Jasiu i odpowiada: "Włodzimierz Lenin". - Brawo Jasiu, piątka - odpowiada pani. Jasiu, siadając mamrocze do zdjęcia w piórniku: "Sorry Winnetou, ale business is business".Winnetou zginął od strzału, podczas akcji uwalniania białych osadników z niewoli Siuksów. Kula weszła w płuco, powodując dość szybką, bolesną śmierć Apacza. Pierre Brice zmarł wskutek zapalenia płuc           
***

Pierre Brice urodził się 6 lutego 1929 roku w Breście. Francuski aktor, piosenkarz, autor tekstów i działacz charytatywny. Pochodził ze starej bretońskiej rodziny szlacheckiej. W czasie II wojny światowej, był kurierem francuskiego ruchu oporu. Po wojnie wyjechał do Algierii, walczył w Indochinach. W 1951 roku odznaczony został trzema medalami za odwagę, zaś w#2007 roku - orderem francuskiej Legii Honorowej. Zmarł 6 czerwca 2015 roku w Paryżu.
Sławę i uznanie zdobył rolą Winnetou w serii niemiecko-włosko-jugosłowiańskich westernów. Zagrał też Jana Skrzetuskiego we włoskiej ekranizacji "Ogniem i mieczem" i … był włoskim „Zorro”.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Upamiętnienia płk. Stanisława Basaja,,Rysia''- fotorelacja.