Wbrew ukraińskim kłamstwom nie udaje się odnaleźć dowodów archiwalnych na mordowanie Ukraińców lub Polaków przez „Sowietów” przebranych w „mundury” UPA. Natomiast jest wiele dowodów na mordowanie Polaków i Ukraińców przez banderowców przebranych za żołnierzy radzieckich, czyli za tak zwanych „Sowietów”.
Oto jeszcze jeden taki dowód: w dniu 19.09.1944 roku z pól wsi Małków banderowcy z sotni „Wilki” przebrani w radzieckie mundury uprowadzili siedmiu polskich żniwiarzy, i po torturach zwanych „przesłuchaniem” wszystkich zamordowali. Dlaczego to zrobili? To miało być „ostrzeżenie”...
„ŻEBY POLACY NIE PCHALI SIĘ TAK ODWAŻNIE NA POLA”
IPN BU 1552, tom 9, k. 29. Maszynopis w języku ukraińskim. Fragment kroniki oddziału „Wilki” pisanej od dnia 24.08.1944 r. Wcześniej, na poprzedniej stronie, znajduje się opis strzelania UPA do polskich żniwiarzy. Co strona, to zbrodnia. Oto następna:
„[...] od wioski są dwa mniejsze laski. Od strony południowej rozpościerają się łąki, a za nimi wieś Podhajce [Podhajczyki], której skrajne domy stoją prawie w lesie. Dalej na południe przechodzi szosa Hrubieszów – Sokal. Ludność wsi Wólka [Poturzyńska] dosyć przychylnie ustosunkowuje się do nas, ona boi się tylko, żeby bolszewicy nie dowiedzieli się o naszym postoju i nie spalili wioski.
Chłopcy szybko się myją, czyszczą broń, oraz porządkują ubrania. Po wystrojeniu się podchodzą do dziewcząt. A te już dawno w świątecznych strojach (dzisiaj niedziela), kręcą się koło kwater, żeby z nami pożartować. Nie zwracają przy tym uwagi, że u każdego z nas często w powstańczym ubraniu musi być kilka „sześcionogich przyjaciół”. Im podoba się, że jesteśmy powstańcami i że walczymy o dobro ogólnej sprawy. A na te, które chowają się za spódnicami matek i siedzą w domu patrzą spoglądają z pogardą i bez szacunku.
Piękny słoneczny dzień mija szybko. Rozbawieni strzelcy nie zauważają, że już wieczór, czas kłaść się spać. Oni chcą w ten sam sposób spędzić noc. Także rojowy [dowódca drużyny], który niczego nie zapomni, wkrótce zapędza do spania.
Nocą o godzinie 24-ej w kierunku południowo-zachodnim słychać strzały z karabinów maszynowych, karabinów, a nawet z moździerzy.
BANDEROWSCY PRZEBIERAŃCY
Na drugi dzień, gdy tylko wzeszło słońce, 5-ciu strzelców w radzieckich mundurach idzie na pola wsi Małków. Tam Polacy codziennie przeprowadzają żniwa. Między nimi wielu uzbrojonych bandytów, którzy palili ukraińskie wioski.
„PODEJŚĆ ICH PODSTĘPEM UDAJĄC SOWIETÓW, SCHWYTAĆ BEZ WALKI”
Zadaniem strzelców jest: podejść ich podstępem udając Sowietów oraz bez walki zabrać [schwytać]. Dla ostrożności III rój [drużyna] w lasku koło tych pól urządza zastawę. Zachowując się dokładnie jak bolszewicy, strzelcy jeżdżą po polach i zabierają Polaków. Po pewnym czasie oni [Polacy] domyślili się, że to podstęp, i uciekają w panice. Siedmiu nasi mają już w rękach. To było ostrzeżenie, żeby [Polacy] nie pchali się tak odważnie na te pola.
„SCHWYTANYCH LACHÓW ZARAZ PO PRZESŁUCHANIU ROZSTRZELIWUJĄ”
Strzelcy wracają z powrotem. Schwytanych Lachów zaraz po przesłuchaniu rozstrzeliwują.
Godzinę później nadchodzi III rój [drużyna]. Wracając zetknął się z niewielkim oddziałem UPA i myśląc, że to Polacy, zaczął go ostrzeliwać. Wymiana strzałów pomiędzy stronami trwała kilka minut. I nie wiadomo, jak to by się zakończyło, gdyby strzelcy nie rozpoznali znajomego głosu dowódcy małego oddziału, który w leśnej gęstwinie wydawał rozkazy. Po porozumieniu się powstańcy pośmiali się z siebie i rozeszli w swoich kierunkach. Ofiar nie było.
Nocą postoju nie zmieniamy, a żeby nie napadli na nas bolszewicy, zaraz po śniadaniu idziemy do lasu: I i III roje [drużyny] do jednego, a II i IV do drugiego. O godzinie 9-tej słyszymy odgłosy walki z kierunku południowego. Ona toczy się prawie godzinę. Wieczorem, po powrocie do wioski, dowiadujemy się, że to bolszewicy zaskoczyli sotnię dowódcy „Szumskiego” w Hilczy [Hulcze]. Po rozbiciu dwóch pierwszych aut z Sowietami oddział wycofał się do lasu. Rozjuszeni bolszewicy, aby się zemścić, podpalili wioskę. Tę informację podał nam dowódca „Czernyk”, który przyjechał tego wieczora. Po kolacji kładziemy się spać. Dowódca „Czernyk” razem z dowódcą „Karpem” gdzieś odeszli.
W środę 20 września tak samo, jak dnia poprzedniego, odchodzimy do lasu położonego na północ od wioski. W lesie oddalamy się od skraju lasu na kilkadziesiąt metrów oraz rojami [drużynami] rozlokowujemy się pomiędzy drzewami. Czotowy [dowódca plutonu] „Alosza” zastępujący dowódcę „Karpa” wydaje rozkaz czyszczenia broni. Po kolei, rojami [drużynami] rozkładamy karabiny, automaty oraz karabiny maszynowe i każdą część z osobna wycieramy na sucho. Na niej nie śmie być ani brudu, ani pyłu. Broń będzie strzelać dobrze tylko wtedy, kiedy jest czysta. Po wyczyszczeniu wszystkie części jeszcze raz nacieramy naoliwioną szmatką i składamy.
Po czyszczeniu broni wychowawca polityczny [politruk] „Osyp” czyta nam informacje o przebiegu wojny. Zainteresowani strzelcy uważnie słuchają. Gdy coś jest niejasne, zwracają się do wychowawcy politycznego [politruka], a on jak najdokładniej wyjaśnia, odpowiadając na każde pytanie. Po odczytaniu informacji, aby strzelcy się nie nudzili, czyta książkę z czasów kozackich. Lektura książki zajmuje więcej czasu.
Już słońce minęło najwyższy punkt i pomalutku zaczyna się zniżać, a strzelcy wciąż słuchają. Oni myślami odrywają się od teraźniejszej rzeczywistości i są ze swoimi pradziadami – kozakami, którzy żyli wolnym życiem, i nie wiedzieli, co to jest bolszewicka okupacja.”
Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost
Komentarze
Prześlij komentarz