Przejdź do głównej zawartości

Coś do poczytania po świątecznym obiedzie!




Polacy są pogubieni. Pogubiliśmy gen w naszych powstaniach. Bez przerwy z kimś walczyliśmy. Przesuwaliśmy się na mapie świata raz w prawo, raz w lewo i znikaliśmy na 150 lat z mapy świata. (...) Duchowo również jesteśmy rozdarci. A jak się nachlejemy, to śpiewamy rosyjskie piosenki, czego wstydzimy się na drugi dzień. Wstydzimy się naszej słowiańskości. Mamy problem z samoidentyfikacją - powiedział w pierwszej części rozmowy z Onetem Marek Kondrat.

Marek Kondrat, fot. Arkadiusz Wojtasiewicz/Agencja Gazeta
Marek Kondrat, fot. Arkadiusz Wojtasiewicz/Agencja Gazeta
Z Markiem Kondratem - byłym aktorem i reżyserem, pracownikiem banku, właścicielem firmy Kondrat Wina Wybrane - rozmawia Jacek Nizinkiewicz
Jacek Nizinkiewicz: Panie Marku, na co najprzyjemniej tracił Pan czas w mijającym 2012 roku?
REKLAMA

Marek Kondrat: Najprzyjemniej? Nie stopniuję przyjemności. One mi się wszystkie ładnie razem składają i uzupełniają. Przeżyłem rok we względnym zdrowiu, otoczony fajnymi, młodymi ludźmi w swojej firmie. Wiele się pozmieniało w moich interesach. W lipcu rozstałem się ze swoim wspólnikiem. Przeorganizowałem firmę. Ale pniemy się do góry. Jest ok.
- Dużo Pan pracuje, czy pracować już Pan nie musi?
- Pracuję tyle, żeby praca nie przysłaniała mi całego życia i jego przyjemności, na których mi jeszcze zależy.
- Bo na aktorstwie wciąż Panu nie zależy?
- Nic się nie zmieniło. Skończyłem z aktorstwem.
- A jakby dostał Pan propozycję występu w filmie o katastrofie smoleńskiej, to również pozostałby Pan niewzruszony?
- W "Smoleńsku" nie wystąpiłbym tak samo, jak nie wystąpiłbym w filmie Stevena Spielberga. Skończyłem z tym zawodem. W temacie aktorstwa już nic więcej nie mam do powiedzenia. A filmem o katastrofie smoleńskiej nie zaprzątam sobie głowy. O tyle Smoleńsk zajmuje mnie w życiu doraźnym, mimo że staram się omijać tę nazwę, że nie oczekuję tego filmu.
- Nie dotyczy Pana podział na Polskę lemingów i Polskę moherów?
- Zostało stworzone pewne nazewnictwo, za którym idzie impet pozornego zainteresowania. Mam swoje sprawy i nie opowiadam się po stronie lemingów, ani po stronie moherów. Polskie podziały zbudowane są w sztuczny sposób. A polityka ma to do siebie, że bez przerwy musi się konfliktować. Ostatnio spór dotyczy katastrofy smoleńskiej. A o przyczynach katastrofy smoleńskiej wiem wszystko, odkąd usłyszałem nagarnia z czarnych skrzynek. Zbudowałem sobie własną opinię na temat tej katastrofy, którą potwierdziły dwie komisje. Nie mam wątpliwości w przypadku przyczyn katastrofy smoleńskiej.
- Dlaczego doszło do katastrofy smoleńskiej?
- Jeśli automatyczny pilot mówi podnieś samolot, bo się zderzysz z ziemią, to wszystko jest jasne. Mówi to automatyczny pilot, a nie podstawiony gość prawosławnego wyznania, który chce strącić ten samolot gazem, kijem, brzozą czy sztucznym helem. Za długo żyję, żeby dać wciągnąć się w wątpliwości na temat katastrofy smoleńskiej.
- Czy wojna polsko polska nie rozgrzewa Pańskich emocji?
- Nie po to osiem lat temu zmieniłem diametralnie swoje życie, żeby mieć kontakt z pozorną rzeczywistością. Postawiłem na ciszę, spokój, kontakt z fajnymi ludźmi, a nie na branie udziału w polskim konfliktowaniu się.
- W polskim piekiełku zawsze wrze?
- Polacy mają naturalny instynkt do konfliktowania się. Polacy w temperaturze 36.6 czują się lekko znudzeni. Dlatego szukamy ciągłych atrakcji. Ale niczego to nie zmieni. Polityczny konflikt jest na rękę mediom i politykom, ponieważ pozwala obu tym grupom pozorować działania. Nie wierzę w prawdziwość wojny polsko-polskiej. Wahadło wyborcze działa w dwie strony. Raz się wybiera tę partią, a raz inną, a wszystko i tak płynie w innym kierunku i na nic fundamentalnego wpływu nie mamy.
- Jednak czasem się Pan aktywizuje politycznie i namawia do poparcia jednego ugrupowania politycznego…
- Angażowałem się, ale już się nie angażuję.
- Oby do przyszłych wyborów. Po ostatnich wyborach parlamentarnych Adam Michnik napisał w "Gazecie Wyborczej": "te wybory to zwycięstwo Polski Marka Kondrata i Kuby Wojewódzkiego, Polski ludzi bystrych i uśmiechniętych".
- O! Widzi Pan: "Polski ludzi bystrych i uśmiechniętych". Bardzo mi to konweniuje i to jest cały mój wkład w Polskę. Uważam, że tyle wystarczy. Nie trzeba mieć zdania w każdej kwestii. Nie silmy się na opinię o katastrofie smoleńskiej.
- Dlaczego Pan, zwierzę apolityczne, zaapelował tuż przed wyborami do Polaków, żeby nie głosowali na PiS?
- Ze strachu! Udzieliłem interwencyjnego wywiadu "Gazecie", żeby tylko ponownie nie dopadła nas IV RP. Miewam takie zapaści i wtedy daję się sobą posłużyć politycznie.
- Instrumentalnie?
- No skąd! Wyrażałem swoje zdanie z pełnym przekonaniem. Kiedyś bardziej angażowałem się w politykę. Nawet wystąpiłem w jakimś spocie telewizyjnym, w którym wspierałem Unię Wolności.
- Czyli przepoczwarzoną dzisiejszą nieboszczkę Partię Demokratyczną, która próbuje wrócić do żywych.
- Wspierałem partię Tadeusza Mazowieckiego. Unia Wolności zdobyła wtedy 11,34 proc. i weszła do rządu. Stare dzieje. Daj dzisiaj Boże Partii Demokratycznej, ale wszystko ma swój czas i nie wróżę im sukcesu. Demokracja poszła dalej. Moją pracę wykonują młodsi koledzy, którzy się angażują politycznie.
- Innego zdania jest Jerzy Stuhr, który o politycznym zaangażowaniu się artystów powiedział: "Koszmar. Strasznie to wygląda. Ja bym się bał i bronił rękami i nogami. (…) Artysta musi być wolny".
- Każdy ma własny scenariusz na życie. Nigdy nie czułem się głupio udzielając publicznego poparcia którejś formacji politycznej. Nie tylko w Polsce artyści opowiadają się po jednej ze stron politycznego sporu. Jane Fonda opowiadała się za Demokratami.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Obchody 100-lecia OSP w Kryłowie.