Przejdź do głównej zawartości

Warszawski adwokat...rodem z Kryłowa.

Chroniczny już deficyt autorytetów moralnych, patriotycznych i zawodowych

w obecnej dobie oraz niemal powszechna redukcja wartości, skłaniają do refleksji

i przypomnienia, iż w okresie zaborów na ziemiach polskich nie tak to

illo tempore bywało... W II poł. XIX stulecia takim właśnie uznanym powszechnie



autorytetem: moralnym, patriotycznym i zawodowym był wybitny prawnik,

adwokat warszawski – Henryk Krajewski.


Przywołajmy tu świadectwa mu współczesnych – również wybitnych prawników.

Adwokat Aleksander Kraushar: Na krótko przed reformą (sądową w 1876 r. –

przyp. KP) pojawił się w palestrze warszawskiej „u kratki” znakomity mówca – Henryk




Krajewski. Postać to wybitna. Oblicze jej, unieśmiertelnione pędzlem mistrza


Matejki1, w epoce, kiedy już srebrzysty włos brody w niczym nie przypominał zarostu




ciemnego, z jakim po powrocie z wygnania syberyjskiego widywano Henryka Krajewskiego.


Oblicze to cechowało się dziwnym urokiem piękności męskiej i energii 2.

Z kolei adwokat Adolf Suligowski oceniał: Za szczęśliwych poczytać się możemy,




żeśmy posiadali pomiędzy sobą człowieka tej miary moralnej, (...) Ideał dobra ogólnego,

ideał służby społecznej od zarania lat młodzieńczych wżarł mu się w duszę i


nigdy go nie opuścił. (...) Legenda przeniesie wspomnienie o nim w dalekie pokolenia3.



Zaś adwokat Karol Dunin, znany twórca epigramów, napisał krótko o H. Krajewskim:

Spiskami walczył o wolność, pracą o życie, życiem o prawdę...4.



Trzy oceny trzech wybitnych prawników polskich XIX i XX wieku... Przypomnijmy

zatem życie i działalność bohatera ich wypowiedzi.

Henryk Eugeniusz Antoni Krajewski urodził się 20 grudnia 1824 r. w miasteczku Kryłów w

powiecie hrubieszowskim /niektóre żródła podają  miejscowość Duby  k. Tyszowiec/.


















































 jako jeden z trzech synów  burmistrza Kryłowa  Benedykta



Krajewskiego i Tekli z Trzeszczyńskich. Po ukończeniu szkoły powszechnej w Hrubieszowie

i gimnazjum w Lublinie, młody Krajewski wyjechał do Warszawy, gdzie w

1842 r. zapisał się na dwuletnie kursy prawne (zastępujące nieistniejący wydział prawa

nieistniejącego podówczas UW – przyp. KP). Ponieważ Krajewski zamierzał zdobyć

pełne wykształcenie prawnicze, wyjechał do Moskwy, aby tam, na uniwersyteckim

wydziale prawnym dla Polaków uzyskać stopień kandydata nauk prawnych.

Podczas studiów działał w polskiej grupie studenckiej, organizował kółka samokształceniowe

i dyskusyjne (szczególnie o charakterze filozoficznym i historycznym).

Nawiązał przy tym liczne kontakty ze słowianofilami rosyjskimi i liberałami,

organizując wraz z nimi pomoc dla zesłańców polskich. W 1846 r. ukończył studia

i powrócił do Warszawy. Rozpoczął tu dwuletnią aplikację sądową przy Trybunale

Cywilnym. Po jej zakończeniu w 1848 r., został mianowany adiunktem sekcji prawnej

w Wydziale Skarbowym Rządu Gubernialnego Warszawskiego6.



Tuż po powrocie, przepojony przywiezionymi ze studiów moskiewskich ideami,

H. Krajewski przystąpił w Warszawie do patriotycznego spisku demokratycznego,

związanego z tzw. „Centralizacją Wersalską” (Towarzystwa Demokratycznego w

Paryżu), kierowanego przez E. Domaszewskiego. Po jego śmierci w 1847 r., 24-letni

Krajewski stanął na czele Związku Głównego tej tajnej organizacji. Ponieważ przypisywał

dużą wagę do zasad ścisłej konspiracji, w Związku Głównym obowiązywał

opracowany przez niego plan, przewidujący cztery stopnie wtajemniczonych. Sam

H. Krajewski: „Nieugiętego charakteru, zamknięty w sobie, klasycznie w czynach




konsekwentny, skłonny do milczenia, choć darem krasomówczym obdarzony, konspirator

twardy, baczący pilnie na istotne zakonspirowanie związku, trzymał silnie w


swym młodzieńczym ręku ludzi spiskowych”7.



W kręgach kierowanej przez niego konspiracji znalazło się wielu młodych prawników.

Gdy po niepowodzeniu planów powstańczych (powstanie w Poznańskiem

L. Mierosławskiego i powstanie węgierskie pod dowództwem gen. J. Bema – przyp.

KP) oraz własnych, od 1848 r. nastąpiły aresztowania członków organizacji i gdy

sam Krajewski został w 1850 r. aresztowany, wśród 77 zatrzymanych spiskowców

znalazło się 21 aplikantów, asesorów, adwokatów, bądź urzędników sądowych8.



Henryka Krajewskiego osadzono w osławionym X pawilonie Cytadeli warszawskiej.

Przez blisko rok skutecznie wypierał się swego udziału w spisku, mimo że jeden

z najbliższych towarzyszy konspiracyjnych wydał i tajniki organizacji, i rolę jaką pełnił

w niej Krajewski. Dopiero w marcu 1851 r., po licznych i ciężkich torturach, przez

dwa lata trzymany w lochu, do którego nie dochodził nawet promień światła, skato-

























wany i umęczony Krajewski potwierdził na piśmie zeznania współtowarzyszy. Zrozpaczony,

dwukrotnie usiłował odebrać sobie życie. Jak pisał A. Suligowski: „Razu




pewnego, kiedy go przyprowadzono do indagacji, pomimo otaczającej go straży,

wskoczył na otwarte okno i rzucił się z drugiego piętra na bruk, aby się zabić. Stało się

inaczej, złamał nogę. (...) W rok potem wdrapał się w celi na piec, rzucił się głową w

dół i znowu bezskutecznie, złamał tylko szczękę, a głęboka bruzda, która później pod


bujną ukrywała się brodą, stanowiła dowód tego nowego kroku rozpaczy”9. Tę charakterystyczną



brodę – już śnieżnobiałą – unieśmiertelnił pędzel J. Matejki...

Wyrokiem sądu wojennego, który zapadł dopiero w 1854 r., skazany na 8 lat

katorgi na Syberii H. Krajewski został etapami doprowadzony aż do Daurii k. Nerczyńska.

Jego sylwetkę z tego okresu upamiętniła N. Żmichowska w noweli pt. Adeodat



(W. 1851). W 1856 r., po manifeście koronacyjnym cara Aleksandra II, H. Krajewskiego

amnestionowano i przeniesiono do kategorii osiedleńców. Zamieszkał w

syberyjskiej osadzie – Kiachcie. Tutaj też dojechała zaręczona z nim wcześniej Anna

Lewicka (jedna z „Entuzjastek” z Koła N. Żmichowskiej, wdowa po zmarłym wspomnianym

wyżej E. Domaszewskim). W Irkucku, w katolickiej kaplicy, zawarli związek

małżeński10.

Jak pisał adwokat A. Kraushar: „Po zawarciu małżeństwa Henryk dawał lekcje języka




francuskiego, a jego żona lekcje muzyki. Z tego ciężkiego zarobku krwawą

oszczędnością zebrali sobie fundusik na koszty powrotnej podróży i rozpoczęcie życia


po powrocie”11. Dodajmy, że i na Syberii H. Krajewski pracował jako prawnik. I



tak np. na zlecenie naczelnika okręgu administracyjnego w Troicko-Sawsku, niejakiego

Despot-Zenowicza (wcześniejszego kolegi uniwersyteckiego z Moskwy),

opracował statut dla projektowanego tam banku i szkoły zakładowej. Wiele też dokształcał

się prawniczo, stając się doskonałym znawcą prawa obowiązującego w

Cesarstwie Rosyjskim. Pogłębiał również znajomość języków obcych: rosyjskiego,

niemieckiego i angielskiego12.



Prawo powrotu wraz z żoną do Warszawy H. Krajewski uzyskał dopiero w

r. 1860. W stolicy objął stanowisko radcy prawnego w kancelarii Ordynacji Zamoyskich

i w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim. Z racji swych przeżyć i dokonań

cieszył się – zarówno w gronie „sybiraków”, jak i całego społeczeństwa ówczesnej

Warszawy – autorytetem, uznaniem i wpływami. Ponownie też (a był to okres

przed powstaniem styczniowym 1863 r.) nawiązał kontakty konspiracyjne.

Wtedy też państwu Krajewskim urodziła się długo oczekiwana córka. „Oboje rodzice




uważali to dziecko za łaskę z nieba i nadali jej imię Deodata, czyli od Boga

dana. (...) Dziecina po paru latach zmarła, rodzice zostali pogrążeni w rozpaczy, oj-











ciec wyszedł z niej zwycięsko, lecz matka uległa13 (po ciężkiej chorobie zmarła w

1887 r. – przyp. KP). Zaś A. Kraushar dodawał: „Kto inny by zgorzkniał, znienawidził




świat, znienawidził ludzi; Henryk nie przestał kochać innych, nie przestał pragnąc


ich dobra, ich szczęścia, dla ludzi ciągle się poświęcał, dla nich żył i pracował”14.



A w Warszawie narastało tymczasem wrzenie przedpowstaniowe... 27 lutego

1861 r. (w 30. rocznicę bitwy grochowskiej) tłumy mieszkańców stolicy wyszły na

ulice miasta. Uroczystą procesję z tej okazji na Starym Mieście rozpędziła żandarmeria

carska. W dwa dni później, na Placu Zamkowym do demonstrujących padły

strzały – padło pięciu zabitych. Z inicjatywy L. Kronenberga i – właśnie – H. Krajewskiego

powołano w Resursie Obywatelskiej 13-osobową Delegację Miejską, która

wymogła na gubernatorze rosyjskim księciu Gorczakowie powołanie komisji śledczej,

pozwolenie na uroczysty pogrzeb ofiar (odbył się 2 marca 1861 r., przy licznym

udziale mieszkańców Warszawy) i wycofanie wojska do koszar.

Od 6 marca 1861 r. H. Krajewski sprawował funkcję sekretarza Delegacji Miejskiej.

Czynnie uczestniczył też w pracach komisji, która opracowała projekt ustawy

municypalnej. Po rozwiązaniu Delegacji wszedł w skład Tymczasowej Rady Miejskiej,

a następnie – Rady Miejskiej m. Warszawy. Na skutek podejrzeń o udział w

ruchu patriotycznym b. zesłańców syberyjskich Krajewskiego w lutym 1862 r. aresztowano

i na podstawie decyzji administracyjnej wywieziono w głąb Rosji, do Tambowa.

Przebywał tam 3 miesiące i pod wpływem rozmów z prof. Uniwersytetu

Moskiewskiego M. Katkowem, gen. Błudowem i znanym w całej Rosji wybitnym

adwokatem-Polakiem W. Spasowiczem, Krajewski opracował (w j. francuskim) i

przesłał do cara Aleksandra II memoriał w sprawie koncesji autonomicznych dla

Królestwa Polskiego. Car odpowiedział krótko: „Na żadne ustępstwa nie myślę zezwalać!”.



Tym niemniej Katkow, Błudow i Spasowicz, przyczynili się do uwolnienia

Krajewskiego. Powrócił do Warszawy i podjął – przerwaną aresztowaniem – pracę

sekretarza w Radzie Miejskiej m. Warszawy15.



Ogłoszenie 6 października 1862 r. przez margrabiego Wielopolskiego „branki”

(czyli poboru młodzieży do wojska) przyspieszyło decyzję o wybuchu powstania.

22 stycznia 1863 r. Komitet Centralny Narodowy (stronnictwa „czerwonych”) wydał

Manifest, w którym wzywał do walki naród Polski, Litwy i Rusi. Po wybuchu powstania,

H. Krajewski „do pracy w organizacji narodowej przystąpił z pewnym ociąganiem




się. W planach utworzenia jawnego rządu narodowego, który lansowany po

akcesie „białych” do powstania miał powstać w Częstochowie, Krajewski był typowany

na sekretarza. Początkowo był doraźnym pomocnikiem Wydziału Spraw Zagranicznych,


a następnie [od czerwca 1863 r. – przyp. KP] kierował tym Wydziałem

jako jego dyrektor16.



















I tak, H. Krajewski redagował noty i depesze Rządu Narodowego (RN) oraz odezwy

przeznaczone dla zagranicy. M.in. to on właśnie był autorem tekstu słynnej

Odezwy do ludów i rządów Europy z 31 lipca 1863 r., wzywającego do zerwania

stosunków z Rosją17. Wydziałem Spraw Zagranicznych RN kierował także Krajewski



podczas dyktatury gen. R. Traugutta. Znaczenie jego działalności najdobitniej

charakteryzuje najbliższy powiernik R. Traugutta i jego łącznik (m.in. jedyny „pośrednik”

między Trauguttem a Krajewskim), historyk M. Dubiecki: [Krajewski]...




przyjął swe stanowisko na takich jedynie warunkach, że oprócz dyktatora i osoby


zaufanej (właśnie M. Dubieckiego – przyp. KP), stojącej między nim a dyktatorem,




nikogo ani znać, ani widzieć z organizacji nie będzie, lubo znaczna część depesz i


odezw ważniejszych, przeznaczonych dla zagranicy, spod jego pióra wychodziła”18.



Ostatni dyktator powstania styczniowego R. Traugutt został aresztowany nocą z 10

na 11 kwietnia 1864 r., H. Krajewski – nieco później, w tym samym miesiącu. Znowu

osadzono go w X pawilonie Cytadeli... Dzięki doskonałej konspiracji nie był sądzony

w procesie R. Traugutta i innych członków Rządu Narodowego. Pomimo obciążających

zeznań adwokata z Suwałk O. Awejde, Krajewski – jak dawniej – wypierał się

wszystkiego. Sąd Wojenny uznał jego winę za nieudowodnioną. Tym niemniej audytoriat

polowy wniósł o zesłanie go na Syberię. Wyrok skazujący zapadł 22 lipca 1865 r.

H. Krajewskiego zesłano po raz trzeci, tym razem do Kiereńska w guberni penzeńskiej.

Spędził tam 3 lata. Przez cały ten czas towarzyszyła mu żona19.



W 1869 r., po powrocie z zesłania do Warszawy H. Krajewski objął ponownie

posadę radcy prawnego w Ordynacji Zamoyskich. Nominację na adwokata przy

Sądzie Apelacyjnym w Warszawie uzyskał w 1870 r. Po reformie sądowej w 1876 r.

– mimo szykan ze strony żandarmerii carskiej – po interwencji ówczesnego prezesa

warszawskiego Sądu Okręgowego (Rosjanina!) W. Zakriewskiego, Krajewski otrzymał

nominację na stanowisko adwokata przysięgłego20.



W zasadzie adwokat H. Krajewski zajmował się bieżącą praktyką cywilistyczną.

Jako świetny prawnik – poza ordynacją Zamoyskich – był radcą prawnym Warszawskiego

Towarzystwa Fabryk Cukru i Towarzystwa „Zawiercie” oraz zastępcą

dyrektora Towarzystwa Kredytowego m. Warszawy. Ale też, jak pisał wybitny prawnik,

adwokat Karol Dunin: „...działalność jego nie zamykała się wyłącznie w gmachach




murów sądowych i gabinecie adwokackim. Był człowiekiem rady, więc wzywano

go wszędzie, gdzie jej potrzebowano; był człowiekiem pracy, więc podejmował

się z zapałem, najczęściej bezinteresownie, żmudnych i wymagających gruntownego


opracowania robót”21.





























Nie oznaczało to, iż adwokat H. Krajewski, jako wybitny mówca sądowy, nie potrafił

zabłysnąć w sprawach karnych. Tak było np. w głośnej obronie znanego szewca

warszawskiego St. Hiszpańskiego, starszego stołecznego Zgromadzenia Szewców,

oskarżonego o zabójstwo dr. A. Kurcjusza. Osk. St. Hiszpański (junior), podejrzewając

swą żonę o niewierność, strzelił do jej rzekomego kochanka – dr. A. Kurcjusza

i ranił go śmiertelnie. O tej głośniej obronie adwokata Krajewskiego pisał w

1881 r. w swej pracy wybitny prawnik, prof. W. Miklaszewski, zaś sam głośny

obrońca ogłosił w rok później książkę pt.: „Obrona za Stanisławem Hiszpańskim,




obwinionym o zabójstwo lekarza dr Aleksego Kurcjusza”.


Rzeczowość, gruntowna wiedza i kunszt obrończy – zwłaszcza wymowa – adwokata

H. Krajewskiego – dowodziła, że oskarżony: „... działał w paroksyzmie rozstroju

nerwowego, bez należytego rozeznania22, sprawiły też, że oskarżonemu



szewcowi wymierzono karę niemal symboliczną: Sąd okręgowy skazał go na zamknięcie

w twierdzy przez rok i bez wszelkiego ograniczania praw i przywilejów.

Jeśli chodzi o sprawy karne, H. Krajewski brał również czynny udział w głośnym

procesie „Wielkiego Proletariatu”: wraz z adwokatem W. Spasowiczem bronił jednego

ze współtowarzyszy L. Waryńskiego – T. Rechniewskiego.

Przywołajmy tu słowa adwokata przysięgłego K. Dunina, który pisał we wspomnieniu

pośmiertnym: „Nam, kolegom starszym i młodszym, znane są charakterystyczne




cechy ś.p. Henryka, jako obrońcy: wiedza, sumienność do drobiazgowości

posunięta, praca niezmordowana i w człowieku tak już niemłodym zdumiewająca,

głębokie przejęcie się bronioną sprawą, wreszcie zapał młodzieńczy, który sprawiał,

że nawet z uszczerbkiem własnego zdrowia pragnął przelać swe przekonania w


umysły sędziów”23. Czy można się dziwić, że adw. H. Krajewski zajmował podówczas



w palestrze warszawskiej stanowisko wybitne?

Co więcej, jak pisał adwokat A. Suligowski: Był pod tym względem (poświęcenia

na rzecz tych, którymi sprawami lub losem się zajął – przyp. KP) niedościgły, badał




stosunki, które miał sam rozwiązywać lub przed sądami wyjaśniać, badał je w najdrobniejszych

szczegółach, badał ludzi, których one dotyczyły, badał ich usposobienie

– ich życie, ich temperament. Były to badania pod mikroskopem, badania porów,


kresek i zmarszczek, badania sumienne, ciężkie i długie”24.

Wybitny prawnik, autor Bibliografii prawniczej polskiej... wcale nie przesadzał.



Istotnie, adwokat H. Krajewski nie szczędził czasu na przygotowanie się do rozprawy.

Np. w jednej ze spraw, w których przyszło mu „stawać przed kratką”, ważną

rolę odgrywała... wada w budowie oka. Krajewski, aby się przygotować przeprowadził

kilkutygodniowe studia z zakresu anatomii patologicznej pod kierunkiem

znanego specjalisty w tej dziedzinie, prof. Brodowskiego oraz studia nad budową

























oka przy udziale ówczesnej sławy okulistycznej – prof. Wolfringa. Późniejsze przemówienie

obrońcy, które wiązało się w sposób oczywisty z wynikami tych studiów,

miało rozstrzygające znaczenie przy wymiarze kary podsądnemu25.



Warto tu dodać, że H. Krajewski starał się zawsze wyczerpać wszelkie legalne i

dostępne środki, wiodące do uzasadnienia jego tez i wniosków prawnych. Zdaniem

wybitnych, a współczesnych mu prawników, zwłaszcza adwokatów warszawskich

(patrz: przypisy – KP), H. Krajewski uchodził za jednego z najwybitniejszych

znawców prawa obowiązującego w Cesarstwie Rosyjskim.

Co więcej, ze względu na jego niekwestionowany autorytet i pozycję w adwokaturze,

nawet przedstawiciele ówczesnych władz rosyjskich zwracały się właśnie do

niego, gdy szło o porozumienie się z tą – zdaniem rządzących Rosjan – „niepokorną

społecznością adwokatów warszawskich”. I nic dziwnego, że adwokat Henryk

Konic – „dobry duch” i „Gazety Sądowej Warszawskiej” pisał o Krajewskim wprost:

„Największą troską Krajewskiego było dążenie do podniesienia godności adwokatury.




Toteż przez szereg lat zajmował się sprawami utworzenia Rady Obrończej w Warszawie.

Gdy się to nie udało, (...), w 1886 r. wyjednał ustawę Kasy Pomocy Adwokackiej,

która zawierała paragraf, wprowadzający pewną kontrolę etyczną nad działalnością


adwokatów26.



Ta właśnie Kasa (jako namiastka korporacji zawodowej – przyp. KP) była „ukochanym

dzieckiem” adwokata Krajewskiego. Jeszcze za życia wspierał ją hojnymi

datkami, a w testamencie zapisał jej cały swój obszerny księgozbiór. Co do testamentu,

jak podawała „Gazeta Sądowa Warszawska” nr 26 z 1897 r. w dziale „Spostrzeżenia




i informacje”: „Ś.p. Krajewski testamentem, otworzonym w d. 22 Czerwca,

zapisał majątek swój w części bezzwłocznie, a w części po 15-letnim użytkowaniu

panny A. Karwowskiej oraz p. S. Krajewskiego, na rzecz specyjalnej instytucji

dobroczynnej pod nazwą Charitas. Z dochodów tej ostatniej otrzymywać ma również


pewien zasiłek Kasa Pomocy Adwokatów Przysięgłych”27. Dodajmy tu, że dochody



z Fundacji „Charitas” testator przeznaczył na stypendia dla kształcącej się

młodzieży pochodzenia chłopskiego...28.



I przy tym jeszcze jedna ważna rzecz: Henryka Krajewskiego – co podkreślają

wszyscy mu współcześni – jako człowieka cechowała niezwykła skromność. Np. A.

Suligowski pisał m.in.: Wszystko dla innych, dla siebie niczego nie potrzebował. Nie




miał żadnych potrzeb. Prosta strawa i proste sprzęty najzupełniej mu wystarczały. Z

tego co miał, hojną ręką na prawo i lewo rozdawał, a dla siebie nic i zawsze nic. (...)


jego dom uderzał swoją skromnością, prostotą swego urządzenia, po prostu ubóstwem..





















Powracając na koniec do testamentu adwokata Henryka Krajewskiego, wszystkie

pozostałe po nim papiery, korespondencję, notatki i dokumenty nakazał spalić.

I wreszcie – swój portret pędzla mistrza Jana Matejki nasz bohater zapisał: „...jakiejkolwiek




galerii obrazów pod warunkiem, że będzie figurował w niej jako portret nieznanego


mężczyzny...”30.



Adwokat Henryk Krajewski zmarł 19 czerwca 1897 r. w Warszawie. Jego pogrzeb

na cmentarzu Powązkowskim był w istocie manifestacją patriotyczną tysięcy

mieszkańców stolicy.













Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Upamiętnienia płk. Stanisława Basaja,,Rysia''- fotorelacja.