Adolf Eichmann, człowiek, który sprawował pieczę nad „ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej”. Po wojnie był jednym z najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy, jednak do 1950 roku przebywał na terenie Niemiec, po drodze uciekł z amerykańskiego obozu (gdzie podał fałszywe dane) i został właścicielem fermy drobiu. Dopiero w 1950 roku postanowił skontaktować się z biskupem Hudalem, główną „wtyką” nazistów w Watykanie, który zorganizował jego ucieczkę do Argentyny. Eichmann pracował w branży budowlanej jako Ricardo Klement. Cały czas utrzymywał kontakt z żoną, która kłamała o ich rozwodzie i chciała, by jej „byłego” męża uznać za zmarłego. Wkrótce dołączyła do męża licząc, że w obliczu zimnej wojny i konfliktu w Korei nikt już nie zawraca sobie głowy nazistami. Cały czas była jednak obserwowana przez ludzi Szymona Wiesenthala, którzy stracili trop dopiero w momencie jej ucieczki do Argentyny, ale cały czas pracowali, by przez nią namierzyć jej męża. Eichmann żył sobie spokojnie, spotykał starych kumpli ( w tym Skorzennego czy Mengele) i nieświadomie zaciskał sobie na szyi pętlę, udzielając za pieniądze wywiadów (często po pijaku), w których wspominał stare „dobre” czasy . Taśmy i zapiski z tych rozmów stały się później dowodami w jego sprawie. Na trop Eichmanna udało się znów trafić przez wylewność jego syna, który głosił nazistowskie poglądy w domu swojej dziewczyny, która była córką żydowskiego uciekiniera z Rzeszy. Wspomniał też, że jego ojciec był niemieckim oficerem. Ojciec narzeczonej połączył fakty i wysłał do Niemiec list informujący o swoim odkryciu. Na szczęście list nie trafił na biurko żadnego nazisty, tylko do żydowskiego prokuratora Fritza Bauera, który przekazał sprawę Mossadowi. Izrael wysłał swojego, któremu jednak nie udało się namierzyć Eichmanna, sprawa znów utknęła w martwym punkcie... na krótko.
W 1958 roku Szymon Wiesenthal znalazł w jednej z lokalnych gazet kondolencje skierowane do Veroniki Eichmann - żony Adolfa, co pozwoliło mu sądzić, że wciąż utrzymuje kontakt z rodziną w Austrii. Jej matka powiedziała, że Veronika mieszka w Argentynie z mężem Ricardo Klementem. Wiesenthal i Bauer skontaktowali się z premierem Izraela, który znów uruchomił Mossad. Tym razem agent odnalazł ustronny domek, w którym mieszkała Veronika i jej nowy/stary mąż. Wykonał zdjęcia Adolfa i wrócił do Izraela. Mossad postanowił działać. W 1960 roku grupa agentów porwała Eichmanna w drodze z przystanku autobusowego do domu, przetrzymywali go 8 dni na miejscu, potwierdzając na 100% jego tożsamość. Odurzony narkotykami Eichmann został przewieziony do Izraela jako bagaż dyplomatyczny. Jego rodzina zdała sobie sprawę, że jego zniknięcie związane jest z jego nazistowską działalnością, nie informowali władz, poszukiwali go przez innych niemieckich emigrantów, było już jednak za późno. Jak można się domyślić, Eichmann, delikatnie mówiąc, raczej nie mógł liczyć na wyrok w zawieszeniu, ale Izrael był zdeterminowany, żeby zabić go dopiero po zapadnięciu wyroku, czego nie zrobili w przypadku innego zbrodniarza (ale o tym już w następnej części). Cela Eichmanna była tak przygotowana, by nie mógł popełnić samobójstwa. Strażnicy byli starannie dobrani z ludzi, których rodziny nie ucierpiały w czasie wojny, by któremuś nie przyszło do głowy wymierzyć sprawiedliwość samodzielnie. Porwanie wywołało także kryzys dyplomatyczny na linii Argentyna-Izrael. Żydzi z Argentyny bali się odwetu ze strony tamtejszych nazistów. Przed sądem Eichmann próbował udowodnić, że nie jest nazistą i powtarzał oklepany tekst „tylko wykonywałem rozkazy”. Negował autentyczność podpisanych dokumentów i twierdził, że był przekonany, że wysyłał Żydów na wakacje, a nie do obozów śmierci. W nocy z 31 maja na 1 czerwca 1962 roku Eichmann powiedział „Sieg heil Deutschland! Sieg hail Argentinien! Sieg heil Osterreich! To są te trzy kraje, z którymi byłem najbardziej związany i których nie zapomnę. Pozdrawiam moją żonę, moją rodzinę i innych przyjaciół. Jestem gotowy. Spotkamy się ponownie wkrótce, bo taki jest los wszystkich ludzi. Umieram wierząc w Boga” - były to jego ostatnie słowa, zanim pod jego nogami otworzyła się zapadnia. Jego ciało zostało skremowane, prochy rozsypane nad Morzem Śródziemnym.
W 1958 roku Szymon Wiesenthal znalazł w jednej z lokalnych gazet kondolencje skierowane do Veroniki Eichmann - żony Adolfa, co pozwoliło mu sądzić, że wciąż utrzymuje kontakt z rodziną w Austrii. Jej matka powiedziała, że Veronika mieszka w Argentynie z mężem Ricardo Klementem. Wiesenthal i Bauer skontaktowali się z premierem Izraela, który znów uruchomił Mossad. Tym razem agent odnalazł ustronny domek, w którym mieszkała Veronika i jej nowy/stary mąż. Wykonał zdjęcia Adolfa i wrócił do Izraela. Mossad postanowił działać. W 1960 roku grupa agentów porwała Eichmanna w drodze z przystanku autobusowego do domu, przetrzymywali go 8 dni na miejscu, potwierdzając na 100% jego tożsamość. Odurzony narkotykami Eichmann został przewieziony do Izraela jako bagaż dyplomatyczny. Jego rodzina zdała sobie sprawę, że jego zniknięcie związane jest z jego nazistowską działalnością, nie informowali władz, poszukiwali go przez innych niemieckich emigrantów, było już jednak za późno. Jak można się domyślić, Eichmann, delikatnie mówiąc, raczej nie mógł liczyć na wyrok w zawieszeniu, ale Izrael był zdeterminowany, żeby zabić go dopiero po zapadnięciu wyroku, czego nie zrobili w przypadku innego zbrodniarza (ale o tym już w następnej części). Cela Eichmanna była tak przygotowana, by nie mógł popełnić samobójstwa. Strażnicy byli starannie dobrani z ludzi, których rodziny nie ucierpiały w czasie wojny, by któremuś nie przyszło do głowy wymierzyć sprawiedliwość samodzielnie. Porwanie wywołało także kryzys dyplomatyczny na linii Argentyna-Izrael. Żydzi z Argentyny bali się odwetu ze strony tamtejszych nazistów. Przed sądem Eichmann próbował udowodnić, że nie jest nazistą i powtarzał oklepany tekst „tylko wykonywałem rozkazy”. Negował autentyczność podpisanych dokumentów i twierdził, że był przekonany, że wysyłał Żydów na wakacje, a nie do obozów śmierci. W nocy z 31 maja na 1 czerwca 1962 roku Eichmann powiedział „Sieg heil Deutschland! Sieg hail Argentinien! Sieg heil Osterreich! To są te trzy kraje, z którymi byłem najbardziej związany i których nie zapomnę. Pozdrawiam moją żonę, moją rodzinę i innych przyjaciół. Jestem gotowy. Spotkamy się ponownie wkrótce, bo taki jest los wszystkich ludzi. Umieram wierząc w Boga” - były to jego ostatnie słowa, zanim pod jego nogami otworzyła się zapadnia. Jego ciało zostało skremowane, prochy rozsypane nad Morzem Śródziemnym.
Komentarze
Prześlij komentarz