Przejdź do głównej zawartości

Śmierć ludobójcy.

12 października 1957 r. w Monachium pewien mężczyzna szedł po schodach do redakcji, kiedy inny mężczyzna spryskał go jakimś gorzkim gazem. Po 20 sekundach już nie żył. Lekarze stwierdzili, że zgon nastąpił z powodu zawału serca. Tak, w wieku 45 lat, zginął Lew Rebet, ukraiński nacjonalista, główny ideolog banderowców. 2 lata później inny mężczyzna w Monachium wracał do domu z zakupów. Odprawił sekretarkę oraz ochroniarzy byłych essesmanów. Kluczem otworzył drzwi na klatkę, a potem szedł do drzwi swojego mieszkania. W tym momencie nagle obok zjawił się wysoki mężczyzna, który z pistoletu przykrytego gazetą prysnął mu w twarz jakiś gaz.
Zaatakowany sięgnął po broń, ale nie zdążył ją wyciągnąć. Krwawiąc z uszu i nosa zdążył się wczołgać kilka stopni w górę. Śmierć nastąpiła niemal natychmiast. Tak zginął, w wieku 50 lat, Stepan Bandera, ludobójca i zbrodniarz wojenny, zoologicznie nienawidzący Polaków.

O ile przy zabójstwie Rebeta nie pozostawiono żadnych śladów, to w żołądku Bandery znaleziono ślady cyjanku potasu o ogromnym stężeniu. Mimo że Bandera był postacią unurzaną po czubek głowy w politykę i zbrodnie, a cyjanek potasu jednoznacznie wskazywał, że nie była to śmierć przypadkowa, to bawarska policja nie była w stanie nic ponadto odkryć.
Stepan Bandera jest w Polsce dość znany, wiec nie ma sensu omawiać szerzej jego życiorysu. Warto natomiast zwrócić uwagę na niektóre aspekty jego działalności. Na początku lat 30. jako członek kierownictwa OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów) był inicjatorem terroru indywidualnego skierowanego przeciwko tym Polakom i Ukraińcom, którzy poszukiwali wzajemnego porozumienia.
Należy przy tym zauważyć, że dekadę później, kiedy zaczęło się ludobójstwo ludności polskiej, to ono początek i najcięższy przebieg miało na Wołyniu, czyli tam, gdzie relacje polsko-ukraińskie były najmniej konfliktowe. To świadczy, że Bandera jednoznacznie przez cały okres swojej zbrodniczej działalności był nastawiony na ekstremalną konfrontację z Polską i Polakami.
Obca była mu w tej sprawie jakakolwiek idea porozumienia. Warto też dodać, że część historyków uważa, że Bandera nie ponosi odpowiedzialność za ludobójstwo Polaków, ponieważ w tym czasie przebywał w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen i nie miał kontaktu z OUN(b) ani z podległej jej UPA.
Warto zaznaczyć, że warunki, w jakich Bandera przebywał w obozie były niezwykłe: sypialnia i pokój gościnny, posiłki w jadalni SS, cywilne ubranie, nie pracował fizycznie, jego pomieszczenia nie były zamknięte, miał kontakt ze światem zewnętrznym, odwiedzała go żona. Trudno uwierzyć, że nie wiedział, co się dzieje na świecie i że nie miał pojęcia o tym, jaką rzeź przeprowadzają jego podwładni. 
2 lata po jego śmierci wyjaśniła się jej zagadka. 12 sierpnia 1961 r. na posterunek policji w zachodnim Berlinie zgłosiło się małżeństwo. Inge Pohl, Niemka z NRD oraz jej mąż Ukrainiec, Bohdan Staszynski, oficer KGB. Staszynski, Ukrainiec spod Lwowa został przerzucony do Niemiec i tam jako klasyczna matrioszka, występujący pod imieniem biznesmena Josefa Lehmana czekał na sygnał.



Po zamordowaniu Rebeta i Bandery (tego ostatniego na osobisty rozkaz Chruszczowa) dostał Order Czerwonego Sztandaru z rąk samego szefa KGB Aleksandra Szelepina. Starzyński poznał i ożenił się z fryzjerką z NRD, ku niezadowoleniu KGB, które teraz planowało go wysłać na kolejne „specjalne zadania”. Kiedy jego żona zaszła w ciążę, KGB zażądało aborcji, ale Starzyński odmówił. Kiedy jednak zmarł ich syn, zdecydowali się na ucieczkę.
Chociaż za podwójne zabójstwo Staszynski odsiedział parę lat, to sprawa zrobiła się głośna i ZSRS oświadczył, że od tej pory rezygnuje z takich akcji. Za sprawę Staszynskiego, Szelepin, szef KGB zapłacił stanowiskiem.
Starzyński po wyjściu z więzienia znikł. Razem z żoną dostali nową osobowość od CIA.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Upamiętnienia płk. Stanisława Basaja,,Rysia''- fotorelacja.