Przejdź do głównej zawartości

Pułk Specjalny SS ''Dirlewanger''

Potwory. Myśleliście, że te istnieją tylko w bajkach, jednak historia widziała prawdziwe potwory. Bestie w ludzkich skórach, brodzące we krwi swych ofiar.
Pokryty gruzem plac Piłsudskiego pełen był żołnierzy niemieckich różnych formacji. Esesmani, żołnierze Wehrmachtu, policjanci, kozacy od Kamińskiego, chłopcy z Hitlerjugend. Zgromadzeni w pobliżu szubienic, na których kołysze się kilka ciał. Patrzą na pędzone kolbami karabinów młode, nagie dziewczyny. Po ich udach cieknie krew – zostały chwilę wcześniej brutalnie zgwałcone, wielokrotnie. W szpitalach, gdzie hitlerowscy żołdacy zostawili za sobą stosy ciał i kałuże krwi.
Jedna po drugiej zmaltretowane sanitariuszki zwisają na szubienicach, kiedy wysoki esesman w płaszczu wykopuje im cegły spod nóg. Za dziewczynami prowadzony jest na sznurze pobity lekarz z koroną cierniową na okrwawionej głowie. Żołnierze wyśmiewają ”Jezusa Warszawy”. Też ginie. Niemcy śmieją się, klaszczą, gwiżdżą. Jakby właśnie oglądali najwspanialszy spektakl.
Za te zbrodnie odpowiadał niemiecki doktor politologii i bohater I Wojny Światowej. Odznaczony wieloma orderami za wiele ran odniesionych na polu bitwy. Karany przed wojną za molestowanie dziewczynki. Wysoki, chudy, wręcz kościsty. Odziany w długi skórzany płaszcz, z nieodłącznym pistoletem w ręku. Zło absolutne. Niemiec. Oskar Dirlewanger. Pułk Specjalny SS ”Dirlewanger”. Jednostka, pierwotnie złożona z kłusowników i żołnierzy z różnymi przewinieniami w wyniku strat została uzupełniona zwykłymi bandytami. Mordercami, gwałcicielami, podpalaczami i złodziejami. Potworami. Ich pierwszym zadaniem po przybyciu do Warszawy 5 sierpnia było odblokowanie wojsk na placu Piłsudskiego.
Ponosząc ogromne straty (700 ludzi w ciągu trzech dni) dirlewangerowcy przebijają się do Pałacu Saskiego. Upojeni alkoholem hitlerowcy idą prosto pod kule powstańców. Ciężkie straty rekompensują sobie rzeziami ludności cywilnej. Na ulicy Wolskiej 43/45 i zakładach Ursusa żołdacy Dirlewangera wymordowali 9 tysięcy ludzi samego 5 sierpnia. Dziewięć tysięcy jednego dnia.
Przez cały okres Powstania dirlewangerowcy wymordowali około 30 tysięcy ludzi. Podrzynali gardła brutalnie gwałconym kobietom, wrzucali granaty do zatłoczonych piwnic, palili domy miotaczami ognia, mężczyzn wieszali, gdzie się dało. Ludność cywilną ciągnęli na sznurach w charakterze żywych tarcz. Dzieciom rozbijali głowy o futryny drzwi. Nawet unurzany w polskiej krwi generał SS von dem Bach mówił o nich: ”gromada świń, a nie żołnierze”…
Matthias Schenk, 18-letni saper Wehrmachtu, spisał wstrząsającą relację z działań dirlewangerowskich zbirów. To tylko jeden fragment:
Za każdym razem, kiedy szturmowaliśmy piwnice, a były w niej kobiety, dirlewangerowcy je gwałcili. Często kilku tą samą, szybko, nie wypuszczając broni z rak. Wtedy, po jakiejś walce wręcz, trząsłem się pod ścianą, nie mogłem się uspokoić; wpadli ludzie Dirlewangera. Jeden wziął kobietę. Była ładna, młoda. Nie krzyczała. Gwałcił ją, przyciskając mocno jej głowę do stołu. W drugiej ręce miał bagnet. Najpierw rozciął jej bluzkę. Potem jedno ciecie, od brzucha po szyje. Krew chlusnęła. Czy wiecie, jak szybko zastyga krew w sierpniu…?
Goethe, Schiller, Bach, Kant, Beethoven… nie poznaliby swoich potomków. Naród, o którym mówiono, że jest ojczyzną myślicieli, poetów i kompozytorów, który chwalono za myśl techniczną i precyzję… stał się synonimem zła absolutnego. Volk der Richter und Henker – naród sędziów i katów.
Marnym pocieszeniem jest to, że w trakcie walk zbiry Dirlewangera straciły gigantyczną ilość ludzi – mówi się o nawet 315 % strat (3771 ludzi), a w walkach z Armią Czerwoną zostali dosłownie rozniesieni. Sam Oskar Dirlewanger został zatłuczony na śmierć przez polskich żołnierzy w Althausen w czerwcu 1945 roku.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Obchody 100-lecia OSP w Kryłowie.