Raporty Komendy Armii Krajowej Lwów „Rzezie Wołyńskie” koniec
lipca/ początek sierpnia 1943 /fragmenty/
„Akcja mordowania Polaków zaczęła się na Wołyniu właściwie przed
trzema miesiącami. Początkowo były to morderstwa indywidualne,
głównie wśród nauczycielstwa, urzędników, byłych wojskowych, księży,
organistów, byłych sekretarzy gnuśnych, ekonomów, zarządców
majątków.
W powiecie chorochowskim Ukraińcy już w kwietniu otoczyli 17
polskich osad lub wsi, w których była przewaga Polaków, odcinając
ludnośc od jakiegokolwiek kontaktu ze światem i przez kilka tygodni
dokonywali tam niesamowitych okrucie ństw , plądrując wszystkie domy
i rabując mienie.
Prawie we wszystkich wypadkach napady organizowali sołtysi ukraińscy
i ich sekretarze. Ostatnią akcję poprzedziły ukraińskie cwiczenia
wojskowe w lasach zabłocickich (k. Zabłociec pow. Włodzimierski),
lachowskich (k. Lachowa gm. Poryck, pow. Włodzimierski), w
Marysinie (gm. Poryck), i w Zawidowie (gm. Poryck). Tam obradowały
sztaby i tam zapadały decyzje.
Na cztery dni przed akcją obejmującą wymienione wyżej miejscowości
odbyły się w budynkach szkolnych specjalne wykłady, na których
mówiono o konieczności wymordowania wszystkich Polaków na Wołyniu.
Operowano przy tym hasłami: Wyrżnąc Lachów aż do 7 pokoleń, nie
wyłączając tych, którzy nie mówią już po polsku. Agitatorami byli
ludzie z Małopolski Wschodniej.
Pierwszorzędną rolę propagandową pełnił kler ukraiński nawołując
do mordowania Polaków: „Dośc już Lachy paśli się na ukraińskiej
ziemi, wyrywajcie każdego polskiego pionka z korzeniami”.
Na dwa dni przed jednoczesnym zorganizowanym napadem na wszystkie
wsie w zagrodach polskich podrzucono podpisane przez OUN ulotki
w języku polskim i ukraińskim, nawołując do zjednoczenia się
Polaków z Ukraińcami w obliczu wspólnego wroga, jakim są Niemcy
i Moskale.
W rozmowach z Polakami, którzy przeczuwali już niebezpieczeństwo,
sąsiedzi Ukraińcy, uspokajali ich , aby niczego się nie obawiali,
gdyż nikt im krzywdy nie zrobi. Często byli to kumowie, koledzy,
ludzie mówiący sobie po imieniu. W wielu przypadkach grozili, że
gdyby który Polak uciekł ze wsi , to gospodarstwo jego puszczą
z dymem. Powtarzali: gdy Polak opuszcza ukraińską wieś - jest
wrogiem Ukraińców. W ten sposób do ostatniego dnia zachowywali
Ukraińcy pozory solidarności, aby uśpic czujnośc ludności polskiej,
a gdy padło hasło pogromu, na domy polskie rzucili się najbliżsi
Ukraińcy – sąsiedzi mordując Polaków, z którymi często żyli
w najlepszej zgodzie i przyjaźni od dziesiątków lat.
Ofiarą band padły przede wszystkim pierwsze kolonie polskie od Bugu,
gdzie najpierw też padły hasła : Smert Lacham – Sława Ukrainie.
Pierwsze szeregi band posiadały mundury sowieckie i niemieckie ,
zawsze jednak byli to miejscowi Ukraińcy i zawsze w napadach
przewodzili umundurowania – milicjanci ukraińscy, którzy - jak
wiadomo - z całego Wołynia zbiegli w lasy. Bandy uzbrojone były
w lekkie sowieckie karabiny maszynowe typu fink, w 70- strzałowe
karabiny maszynowe typu dechtarew, w sowieckie maximy, w karabiny
ręczne, w 12-strzałowe browningi, mieli też stare nagany rosyjskie,
oraz inne najrozmaitsze typy broni i granaty.
Za uzbrojonymi szeregami bandy sunęła czerń miejscowych
Ukraińców , mężczyzn i kobiet, których narzędzia zbrodni stanowiły:
widły, kosy, motyki, piły, siekiery, młoty, noże i kije.
W 40% banda była umundurowana, zdarzało się jednak, że w wielu
wsiach pogromy przeprowadzała ludnośc nieuzbrojona i nieumundurowana
pod kierownictwem 3-4 osobników umundurowanych i uzbrojonych.
We wszystkich bez wyjątku wsiach, osadach, koloniach, akcję
mordowania Polaków przeprowadzali Ukraińcy z potwornym
okrucieństwem, Kobiety – nawet ciężarne - przybijali bagnetami do
ziemi, dzieci rozrywali za nogi, inne nadziewali na widły i rzucali
przez parkany, inteligentów wiązali kolczastym drutem i wrzucali
do studzien, odrąbywali siekierami ręce, nogi, głowy, wycinali
języki, obcinali uszy, nosy, wydłubywali oczy, wyrzynali
przyrodzenia, rozpruwali brzuchy i wywlekali wnętrzności, młotkami
rozbijali głowy , żywe dzieci wrzucali do płonących domów.
Szał barbarii doszedł do tego stopnia, że żywych ludzi przerzynali
piłami, kobietom obrzynali piersi, inne nadziewali na pale, lub
uśmiercali kijami. Wielu ludzi skazywali na śmierc – z wyroku -
odrąbując im ręce i nogi a dopiero potem głowę. Za uciekającymi
przez pola organizowali nagonki, wyłapując lub zabijając na miejscu
kogo dopadli. Do kryjówek podziemnych w zabudowaniach i do piwnic,
gdzie zdołała się schronic większa ilośc ludzi, wrzucali granaty
lub pęki zapalonej słomy. Z wielu miejscowości ucieczka była po
prostu niemożliwa, gdyż we wsiach nadrzecznych pozrywali mosty,
a na drogach wylotowych postawili posterunki.
Wszystkie domy polskie ulegają spaleniu, z trupów ściągają ubranie
i buty, całe mienie mordowanych – inwentarz żywy i martwy –
rabują. „
Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost
Komentarze
Prześlij komentarz