Dla Ukraińców z Wołynia Petro Olijnyk pseudonim „Enej”, używający też pseudonimów „Roman” i „Serhij” jest bohaterem. Dla Polaków, którym udało się zbiec przed banderowskimi nożami i siekierami był zbrodniarzem i to znanym z bezwzględności i okrucieństwa. By zagrzewać swych podwładnych do boju, to pomimo że był oficerem wysokiej rangi, własnoręcznie jak twierdzą świadkowie, odrąbywał głowy swym ofiarom. Był zwykłym… katem Wołynia, unurzanym w lackiej krwi i takim powinien być w Polsce zapamiętany.
Według Stefana Babija ukraińskiego pisarza, „Enej” należy do powstańczej legendy, podobnie jak „Kłym Sawur” i inni. Babij miał trzy lata i trzy miesiące, gdy banderowcy dowodzeni przez takich rzeźników jak „Enej” rozpoczęli rzeź Polaków. W swojej książce „Łuny powstańczego kraju” twierdzi jednak, że zapamiętał wołyńską noc, kiedy m.in. podwładni „Eneja” przystąpili do swego dzieła. Pisze m.in.: ”Noc była ciepła i ciemna. Raptem wybuchły płomienie. Za nim drugie i trzecie. Potem następne i następne. Początkowo płomienie były daleko. Wkrótce jednak ogień zaczął się rozprzestrzeniać, poszerzać i przybliżać. Wkrótce zlały się tworząc czerwone morze! (…) Tak było w noc z 29 na 30 czerwca 1943 r. i podczas niej na wysokim kurhanie stali „Kłym Sawur” i „Enej” i podziwiali łuny pożarów jako przejaw masowego protestu przeciw tym, którzy zajęli ukraińską ziemię i zagrażali ukraińskiej wolności. To była akcja UPA na resztki polskich kolonii. W akcji oprócz oddziałów UPA brali także udział wszyscy miejscowi bojownicy”.
Babij jako trzyletnie dziecko być może nie widział dwóch oficerów UPA obserwujących ogarniającą Wołyń pożogę. Dopiero, gdy w swojej twórczości zajął się heroizacją UPA za pieniądze Wasyla Czerwonija mógł sobie uzmysłowić, że jednym z oficerów, podziwiającym łuny na Wołyniem był „Enej”. Łatwo można go było poznać. Był wysoki, przystojny, z dużymi wąsami. Wszyscy, którzy widzieli go na własne oczy podkreślali, ze zawsze siedział na koniu albo trzymał go za uzdę.
Danych o Olijniku jest bardzo niewiele, a te, które są dostępne, często są sprzeczne. Wynika to z konspiracyjnych zasad obowiązujących w Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Tacy ludzie, jak on, zawodowi rewolucjoniści zacierali za sobą ślady. Urodził się w 1909 r. we wsi Mołodyczne w Małopolsce Wschodniej, należącej wtedy do Austro-Węgier, znajdującej się obecnie w Żydaczowskim rejonie Lwowskiego Obwodu. Według innych danych przyszły kat Wołynia przyszedł na świat w styczniu 1914 r. we wsi Mieżdurecze k/ Stanisławowa, przemianowanego przez komunistów na Iwano- Frankowsk. Pewne jest tylko, że urodził się on w Małopolsce Wschodniej, którą Austriacy nazywali Królestwem Gacliji i Lodomerii. Na jego wychowanie duży wpływ miała więc rodzina, która musiała mieć mocno nacjonalistyczne przekonania i Kościół greckokatolicki. W młodości zetknął się , jak większość kunowskich działaczy, z ukraińskim ruchem skautowym „Płast”.
Od dziecka wróg Polski
Nie było to oczywiście jakieś harcerstwo, starające się wychować młodych chłopców na porządnych ludzi. „Płast” był przedszkolem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Młody Petro uczestniczył w pracach 20 kurenia im. Filippa Orlika w Rohatyniu. W mieście tym ukończył też Gimnazjum im. Włodzimierza Wielkiego. Następnie wstąpił na Uniwersytet im. Jana Kazimierza we Lwowie, gdzie podjął studia na wydziale prawa. Jednocześnie już w 1929 r. wstąpił do OUN, w której aktywną działalność podjął rok później. W 1934 r. władze usunęły go z uczelni za nacjonalistyczną działalność. Wtedy odbył służbę wojskową w polskiej armii. Po jej ukończeniu funkcjonował już jako właściciel firmy „Memor”. Była to oczywiście tylko przykrywka do prowadzenia nacjonalistycznej działalności wymierzonej w państwo polskie. W 1937 r. przeprowadził się do Krakowa, gdzie się ożenił. Rok później został we Lwowie okręgowym przewodnikiem OUN, która wtedy prowadziła terrorystyczną działalność, wymierzoną w państwo polskie. Stanowisko to objął w chwili, gdy OUN nasilił działania terrorystyczne na terenie Małopolski Wschodniej. Szybko jednak został aresztowany przez polską policję i osadzony w więzieniu. Wyszedł z niego we wrześniu 1939 r., gdy władze polskie po wybuchu wojny zwolniły wszystkich uwięzionych ukraińskich terrorystów. Przedostał się do Krakowa, gdzie uczestniczył w pracach OUN, odbywających się pod patronatem Abwehry. W 1941 r. wszedł na Ukrainę w ramach jednej z grup pochodowych OUN, które korzystając z niemieckiego poparcia, usiłowały utworzyć na zajmowanych terytoriach własną administrację. Niemcy tolerowali ich działalność bardzo krótko. Popierali bardziej frakcję OUN- Melnyka, nastawioną na współpracę z Niemcami.
Wyciągnięty z więzienia
Gdy frakcja związana z Banderą, do której należał Olijnik zaczęła mordować zwolenników Melnyka, Niemcy się wściekli i zaczęli aresztować i rozstrzeliwać członków frakcji Bandery. Olijnik, kierujący banderowcami w obwodzie dniepropietrowskim został aresztowany i osadzony w więzieniu. Jego kamraci oswobodzili go jednak i skierowali na Wołyń. Tu zajął się tworzeniem UPA.
Struktury OUN, które przejęły kontrolę praktycznie nad całym terytorium na przełomie 1942/1943 szykowały się do przejęcia na Wołyniem całkowitej kontroli i usunięcia z niego przez fizyczną likwidację całej ludności polskiej i wszystkich śladów jej obecności na tym obszarze. Atmosferę tamtego czasu oddał Mikołaj Łebedź, pisząc: „Mężczyźni i kobiety, starzy i młodzi pracują i walczą w miarę swoich sił. Wieś blokowała miasto, gdzie stacjonował wróg nie dostawiając mu zaopatrzenia. Na wsiach tworzył się własny przemysł. Starsi garbowali skóry, gotują mydło, szyją buty, tkają płótna, farbują i szyją odzież, przygotowują bandaże. Dziewczęta szykują się do udzielania sanitarnej pomocy, organizują polowe szpitale, gromadzą lekarstwa. Studenci medycyny pod okiem doświadczonych chirurgów szkolą się na polowych lekarzy. Inni zajmują się pracą kulturalno-oświatową i propagandową”.
”Enej” zajmował się wtedy szkoleniem i tworzeniem oddziałów UPA podległych banderowskiej frakcji OUN. Przed rozpoczęciem akcji „oczyszczania” Wołynia z ludności polskiej „Enej” uczestniczył także w likwidacji oddziałów ukraińskich, nie uznających zwierzchnictwa Bandery, tylko Melnyka.
Kierował likwidacją
Doceniając talenty dowódcze „Eneja”, przełożeni mianowali go komendantem Wojskowego Okręgu „Bohun”. Obejmował on swoim zasięgiem trzy południowe powiaty Wołynia: Dubno, Krzemieniec, Zdołbunów i Równo. „Enej” był jednym z trzech najważniejszych dowódców UPA na Wołyniu. Był on bowiem podzielony na trzy Okręgi Wojskowe : „Zahrawa”, „Bohun” i „Turiw”. W skład OW „Bohun”, na czele którego „Kłym Sawur” postawił „Eneja” wchodziły kurenie: „Kruka”, „Korpywy”, „Bystroho”, „Hołobenki”, „Ptacha”, „Jurka”, Jasena” i „Burłaky”. Każdy z tych oddziałów dzielił się na sotnie, a one na drużyny. W sumie pod rozkazami „Eneja” pozostawało kilka tysięcy ludzi. Każdy z nich miał ręce unurzane w polskiej krwi!
Przywoływany wcześniej Stefan Babij nie zaprzecza, że „Enej” ma związek z „akcjami przeciwko ludności polskiej”. Pisze, że „Enej” miał z nimi „bezpośredni związek jako dowodzący zagonem, w skład którego wchodziły cztery kurenie”. Zgodnie z ukraińską wykładnią dziejów Babij uważa, że uczestnictwo „Eneja” w tych akcjach było w pełni usprawiedliwione. Akcje UPA przeciwko Polakom na Wołyniu były bowiem zrozumiałe. Nie chce przyjąć do wiadomości, że żadne fakty nie mogą usprawiedliwiać ludobójstwa, które zasługuje na największe potępienie! „Akcje przeciwko Polakom”, realizowane przez podwładnych „Eneja” były najzwyczajniej zbrodniami przeciw ludzkości, dokonanymi z największym okrucieństwem i godnymi napiętnowania.
„Polska od morza do morza”
Potwierdza to informacja proboszcza parafii Dederkały ks. dr Józefa Kuczyńskiego. W informacji dla władz podziemia ten bohaterski kapłan trwający do końca na posterunku pisał: „30 VII b.r. Ukraińcy podpalili kościół Szumbarze zgromadziwszy w nim wprzód zrabowane Polakom rzeczy, bibliotekę itp. Kościół spłonął doszczętnie.
W Zahajcach wymordowano ludność polską m.in. rodzinę Misiurów, których córka przeszłą niedawno na prawosławie. Własny jej mąż prawosławny Ukrainiec wydał ją jako Polkę bandytom. Zamordowano również 11 jeńców sowieckich w Sadukach. Zabito nauczycielkę Koterynę powszechnie kochaną za dobroć. Stadnicki i Maciej Sierakowski z Obór zabici. W Borkach pod Krzemieńcem banda ukraińska ostrzelała oddział niemiecki i raniła oficera. Spalono za to 2 chaty (charakterystyczne, tylko 2 chaty). Wieś Rybcza w krzemienieckim powiecie ocalała jak dotąd dzięki dobrze zorganizowanej samoobronie i nieustannej czujności. Wszystkie gospodarstwa polskie wokoło spalone. Podobnie spłonęły, a ludność została wymordowana: Piszczatyńce, Zarudzie, Matwiejowce i Zahajce. Gdzie pozostawał jeszcze jaki dwór, został zrównany z ziemią.
Według dotychczasowych danych zostało doszczętnie spalonych w krzemienieckim 53 folwarki, między nimi folwarki stanowiące własność Liceum Krzemienieckiego. 3 ocalono tam gdzie stoi załoga niemiecka. (…)
Morderstwa cechuje wszędzie nieopisany sadyzm. Małe dzieci z ustami przeciętymi od ucha do ucha i napis na kartce :”Polska od morza do morza”.
Kobiety wbijane na pal, mężczyźni rozrywani końmi. Obcinanie kolejno wszystkich członków przed zadaniem śmierci.
Rzesze uciekinierów koczują w Krzemieńcu, we Wiśniowcu w klasztorze i w innych miejscach. Nędza wśród nich okropna – nagląca konieczność pomocy. Pomoc może być dwojaka: wyciąganie stamtąd ludzi, posyłanie im pieniędzy. Jedno i drugie leży w naszych możliwościach Chodzi tylko o środki i szybkość działania, bo ostatnie wieści są coraz okropniejsze.”
Jest to tylko część dokumentu sporządzonego przez ks. Kuczyńskiego. Upowcy „Eneja” mordowali rzecz jasna nie tylko na Ziemi Krzemienieckiej, ale też w innych powiatach na terenie Okręgu Wojskowego „Bohun”, dokonując napadów nie tylko na wsie, ale nawet miasteczka. Na nie kurenie podległe „Enejowi” napadały szczególnie jesienią i w początkach zimy z 1943 r. na 1944 r. W miasteczkach tych chronili się Polacy z mordowanych wsi licząc, że tam znajdą schronienie. Stacjonowały w nich bowiem niemieckie garnizony. Te jednak nie były w stanie, jak się okazało, skutecznie bronić miasteczek, a zwłaszcza ich przedmieść przed atakami UPA. Polacy musieli przenosić się do większych ośrodków. Ci, co tego nie uczynili, byli mordowani…
O sytuacji, która panowała w takich miasteczkach świadczy fragment listu ks. Jerzego Zwolińskiego do bp Szelążka ordynariusza diecezji. Pisze on m.in. :” Wszystkie rodziny katolickie mojej parafii, a raczej niedobitki z okolic zjechały do Beresteczka. Płacz wdowców, lament wdów i sierot, półnagich i głodnych, niebo ustawicznie od pożarów czerwone, ryk bydła głodnego, wycie psów bezdomnych oto atmosfera, którą przez szereg tygodni oddycham, a ponieważ w całym moim życiu kierowałem się więcej uczuciem niż rozumem, serce moje niemądre odmawia posłuszeństwa, bo cierpi za tysiące. Potęguje się ten ból tą okolicznością, że wobec tej żywiołowej klęski i bezmiaru cierpień zaradzić nie mogę najpotrzebniejszym wymogom biednego ludu.
Dwa transporty tych biedaków odjechało na daleki Zachód , w przygotowaniu jest przedostatni , z ostatnim ja odjadę. Zostanie w całej parafii kilka rodzin mętów i szumowin zukrainizowanych. Rzeczy kościoła beresteckiego są zabezpieczone. Klucze oddałem burmistrzowi , czyniąc go surowo odpowiedzialnym za całość świątyni. Gdyby nastąpiło uspokojenie, jak zapowiadają nasi „przyjacieli”, i pozostałą mała gromadka wiernych nie opuszczę Beresteczka.”
Kurenie podległe „Enejowi” dokonywały też rajdów na dawną sowiecką Ukrainę, leżącą poza dawną polską granicą, siejąc wszędzie śmierć i zniszczenie.
Przed wkroczeniem sowieckich wojsk na Wołyń, „Enej” wziął udział w dwóch naradach , które odbyły się we wsi Baćkowce na Ziemi Ostrogskiej. Miały one wypracować taktykę, jaką miały przyjąć oddziały OUN- UPA po wkroczeniu Sowietów. „Enej”, jak pisze Babij, był jednym z tych komendantów, którzy opowiedzieli się przeciw rozwiązywaniu zbrojnych oddziałów UPA. Chciał walczyć do końca. Na początku 1946 r. w Rudnikach k/ Maniewicz został otoczony przez Sowietów. Kata Wołynia dosięgła kula.
Według Stefana Babija ukraińskiego pisarza, „Enej” należy do powstańczej legendy, podobnie jak „Kłym Sawur” i inni. Babij miał trzy lata i trzy miesiące, gdy banderowcy dowodzeni przez takich rzeźników jak „Enej” rozpoczęli rzeź Polaków. W swojej książce „Łuny powstańczego kraju” twierdzi jednak, że zapamiętał wołyńską noc, kiedy m.in. podwładni „Eneja” przystąpili do swego dzieła. Pisze m.in.: ”Noc była ciepła i ciemna. Raptem wybuchły płomienie. Za nim drugie i trzecie. Potem następne i następne. Początkowo płomienie były daleko. Wkrótce jednak ogień zaczął się rozprzestrzeniać, poszerzać i przybliżać. Wkrótce zlały się tworząc czerwone morze! (…) Tak było w noc z 29 na 30 czerwca 1943 r. i podczas niej na wysokim kurhanie stali „Kłym Sawur” i „Enej” i podziwiali łuny pożarów jako przejaw masowego protestu przeciw tym, którzy zajęli ukraińską ziemię i zagrażali ukraińskiej wolności. To była akcja UPA na resztki polskich kolonii. W akcji oprócz oddziałów UPA brali także udział wszyscy miejscowi bojownicy”.
Babij jako trzyletnie dziecko być może nie widział dwóch oficerów UPA obserwujących ogarniającą Wołyń pożogę. Dopiero, gdy w swojej twórczości zajął się heroizacją UPA za pieniądze Wasyla Czerwonija mógł sobie uzmysłowić, że jednym z oficerów, podziwiającym łuny na Wołyniem był „Enej”. Łatwo można go było poznać. Był wysoki, przystojny, z dużymi wąsami. Wszyscy, którzy widzieli go na własne oczy podkreślali, ze zawsze siedział na koniu albo trzymał go za uzdę.
Danych o Olijniku jest bardzo niewiele, a te, które są dostępne, często są sprzeczne. Wynika to z konspiracyjnych zasad obowiązujących w Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Tacy ludzie, jak on, zawodowi rewolucjoniści zacierali za sobą ślady. Urodził się w 1909 r. we wsi Mołodyczne w Małopolsce Wschodniej, należącej wtedy do Austro-Węgier, znajdującej się obecnie w Żydaczowskim rejonie Lwowskiego Obwodu. Według innych danych przyszły kat Wołynia przyszedł na świat w styczniu 1914 r. we wsi Mieżdurecze k/ Stanisławowa, przemianowanego przez komunistów na Iwano- Frankowsk. Pewne jest tylko, że urodził się on w Małopolsce Wschodniej, którą Austriacy nazywali Królestwem Gacliji i Lodomerii. Na jego wychowanie duży wpływ miała więc rodzina, która musiała mieć mocno nacjonalistyczne przekonania i Kościół greckokatolicki. W młodości zetknął się , jak większość kunowskich działaczy, z ukraińskim ruchem skautowym „Płast”.
Od dziecka wróg Polski
Nie było to oczywiście jakieś harcerstwo, starające się wychować młodych chłopców na porządnych ludzi. „Płast” był przedszkolem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Młody Petro uczestniczył w pracach 20 kurenia im. Filippa Orlika w Rohatyniu. W mieście tym ukończył też Gimnazjum im. Włodzimierza Wielkiego. Następnie wstąpił na Uniwersytet im. Jana Kazimierza we Lwowie, gdzie podjął studia na wydziale prawa. Jednocześnie już w 1929 r. wstąpił do OUN, w której aktywną działalność podjął rok później. W 1934 r. władze usunęły go z uczelni za nacjonalistyczną działalność. Wtedy odbył służbę wojskową w polskiej armii. Po jej ukończeniu funkcjonował już jako właściciel firmy „Memor”. Była to oczywiście tylko przykrywka do prowadzenia nacjonalistycznej działalności wymierzonej w państwo polskie. W 1937 r. przeprowadził się do Krakowa, gdzie się ożenił. Rok później został we Lwowie okręgowym przewodnikiem OUN, która wtedy prowadziła terrorystyczną działalność, wymierzoną w państwo polskie. Stanowisko to objął w chwili, gdy OUN nasilił działania terrorystyczne na terenie Małopolski Wschodniej. Szybko jednak został aresztowany przez polską policję i osadzony w więzieniu. Wyszedł z niego we wrześniu 1939 r., gdy władze polskie po wybuchu wojny zwolniły wszystkich uwięzionych ukraińskich terrorystów. Przedostał się do Krakowa, gdzie uczestniczył w pracach OUN, odbywających się pod patronatem Abwehry. W 1941 r. wszedł na Ukrainę w ramach jednej z grup pochodowych OUN, które korzystając z niemieckiego poparcia, usiłowały utworzyć na zajmowanych terytoriach własną administrację. Niemcy tolerowali ich działalność bardzo krótko. Popierali bardziej frakcję OUN- Melnyka, nastawioną na współpracę z Niemcami.
Gdy frakcja związana z Banderą, do której należał Olijnik zaczęła mordować zwolenników Melnyka, Niemcy się wściekli i zaczęli aresztować i rozstrzeliwać członków frakcji Bandery. Olijnik, kierujący banderowcami w obwodzie dniepropietrowskim został aresztowany i osadzony w więzieniu. Jego kamraci oswobodzili go jednak i skierowali na Wołyń. Tu zajął się tworzeniem UPA.
Struktury OUN, które przejęły kontrolę praktycznie nad całym terytorium na przełomie 1942/1943 szykowały się do przejęcia na Wołyniem całkowitej kontroli i usunięcia z niego przez fizyczną likwidację całej ludności polskiej i wszystkich śladów jej obecności na tym obszarze. Atmosferę tamtego czasu oddał Mikołaj Łebedź, pisząc: „Mężczyźni i kobiety, starzy i młodzi pracują i walczą w miarę swoich sił. Wieś blokowała miasto, gdzie stacjonował wróg nie dostawiając mu zaopatrzenia. Na wsiach tworzył się własny przemysł. Starsi garbowali skóry, gotują mydło, szyją buty, tkają płótna, farbują i szyją odzież, przygotowują bandaże. Dziewczęta szykują się do udzielania sanitarnej pomocy, organizują polowe szpitale, gromadzą lekarstwa. Studenci medycyny pod okiem doświadczonych chirurgów szkolą się na polowych lekarzy. Inni zajmują się pracą kulturalno-oświatową i propagandową”.
”Enej” zajmował się wtedy szkoleniem i tworzeniem oddziałów UPA podległych banderowskiej frakcji OUN. Przed rozpoczęciem akcji „oczyszczania” Wołynia z ludności polskiej „Enej” uczestniczył także w likwidacji oddziałów ukraińskich, nie uznających zwierzchnictwa Bandery, tylko Melnyka.
Kierował likwidacją
Doceniając talenty dowódcze „Eneja”, przełożeni mianowali go komendantem Wojskowego Okręgu „Bohun”. Obejmował on swoim zasięgiem trzy południowe powiaty Wołynia: Dubno, Krzemieniec, Zdołbunów i Równo. „Enej” był jednym z trzech najważniejszych dowódców UPA na Wołyniu. Był on bowiem podzielony na trzy Okręgi Wojskowe : „Zahrawa”, „Bohun” i „Turiw”. W skład OW „Bohun”, na czele którego „Kłym Sawur” postawił „Eneja” wchodziły kurenie: „Kruka”, „Korpywy”, „Bystroho”, „Hołobenki”, „Ptacha”, „Jurka”, Jasena” i „Burłaky”. Każdy z tych oddziałów dzielił się na sotnie, a one na drużyny. W sumie pod rozkazami „Eneja” pozostawało kilka tysięcy ludzi. Każdy z nich miał ręce unurzane w polskiej krwi!
Przywoływany wcześniej Stefan Babij nie zaprzecza, że „Enej” ma związek z „akcjami przeciwko ludności polskiej”. Pisze, że „Enej” miał z nimi „bezpośredni związek jako dowodzący zagonem, w skład którego wchodziły cztery kurenie”. Zgodnie z ukraińską wykładnią dziejów Babij uważa, że uczestnictwo „Eneja” w tych akcjach było w pełni usprawiedliwione. Akcje UPA przeciwko Polakom na Wołyniu były bowiem zrozumiałe. Nie chce przyjąć do wiadomości, że żadne fakty nie mogą usprawiedliwiać ludobójstwa, które zasługuje na największe potępienie! „Akcje przeciwko Polakom”, realizowane przez podwładnych „Eneja” były najzwyczajniej zbrodniami przeciw ludzkości, dokonanymi z największym okrucieństwem i godnymi napiętnowania.
„Polska od morza do morza”
Potwierdza to informacja proboszcza parafii Dederkały ks. dr Józefa Kuczyńskiego. W informacji dla władz podziemia ten bohaterski kapłan trwający do końca na posterunku pisał: „30 VII b.r. Ukraińcy podpalili kościół Szumbarze zgromadziwszy w nim wprzód zrabowane Polakom rzeczy, bibliotekę itp. Kościół spłonął doszczętnie.
W Zahajcach wymordowano ludność polską m.in. rodzinę Misiurów, których córka przeszłą niedawno na prawosławie. Własny jej mąż prawosławny Ukrainiec wydał ją jako Polkę bandytom. Zamordowano również 11 jeńców sowieckich w Sadukach. Zabito nauczycielkę Koterynę powszechnie kochaną za dobroć. Stadnicki i Maciej Sierakowski z Obór zabici. W Borkach pod Krzemieńcem banda ukraińska ostrzelała oddział niemiecki i raniła oficera. Spalono za to 2 chaty (charakterystyczne, tylko 2 chaty). Wieś Rybcza w krzemienieckim powiecie ocalała jak dotąd dzięki dobrze zorganizowanej samoobronie i nieustannej czujności. Wszystkie gospodarstwa polskie wokoło spalone. Podobnie spłonęły, a ludność została wymordowana: Piszczatyńce, Zarudzie, Matwiejowce i Zahajce. Gdzie pozostawał jeszcze jaki dwór, został zrównany z ziemią.
Według dotychczasowych danych zostało doszczętnie spalonych w krzemienieckim 53 folwarki, między nimi folwarki stanowiące własność Liceum Krzemienieckiego. 3 ocalono tam gdzie stoi załoga niemiecka. (…)
Morderstwa cechuje wszędzie nieopisany sadyzm. Małe dzieci z ustami przeciętymi od ucha do ucha i napis na kartce :”Polska od morza do morza”.
Kobiety wbijane na pal, mężczyźni rozrywani końmi. Obcinanie kolejno wszystkich członków przed zadaniem śmierci.
Rzesze uciekinierów koczują w Krzemieńcu, we Wiśniowcu w klasztorze i w innych miejscach. Nędza wśród nich okropna – nagląca konieczność pomocy. Pomoc może być dwojaka: wyciąganie stamtąd ludzi, posyłanie im pieniędzy. Jedno i drugie leży w naszych możliwościach Chodzi tylko o środki i szybkość działania, bo ostatnie wieści są coraz okropniejsze.”
Jest to tylko część dokumentu sporządzonego przez ks. Kuczyńskiego. Upowcy „Eneja” mordowali rzecz jasna nie tylko na Ziemi Krzemienieckiej, ale też w innych powiatach na terenie Okręgu Wojskowego „Bohun”, dokonując napadów nie tylko na wsie, ale nawet miasteczka. Na nie kurenie podległe „Enejowi” napadały szczególnie jesienią i w początkach zimy z 1943 r. na 1944 r. W miasteczkach tych chronili się Polacy z mordowanych wsi licząc, że tam znajdą schronienie. Stacjonowały w nich bowiem niemieckie garnizony. Te jednak nie były w stanie, jak się okazało, skutecznie bronić miasteczek, a zwłaszcza ich przedmieść przed atakami UPA. Polacy musieli przenosić się do większych ośrodków. Ci, co tego nie uczynili, byli mordowani…
O sytuacji, która panowała w takich miasteczkach świadczy fragment listu ks. Jerzego Zwolińskiego do bp Szelążka ordynariusza diecezji. Pisze on m.in. :” Wszystkie rodziny katolickie mojej parafii, a raczej niedobitki z okolic zjechały do Beresteczka. Płacz wdowców, lament wdów i sierot, półnagich i głodnych, niebo ustawicznie od pożarów czerwone, ryk bydła głodnego, wycie psów bezdomnych oto atmosfera, którą przez szereg tygodni oddycham, a ponieważ w całym moim życiu kierowałem się więcej uczuciem niż rozumem, serce moje niemądre odmawia posłuszeństwa, bo cierpi za tysiące. Potęguje się ten ból tą okolicznością, że wobec tej żywiołowej klęski i bezmiaru cierpień zaradzić nie mogę najpotrzebniejszym wymogom biednego ludu.
Dwa transporty tych biedaków odjechało na daleki Zachód , w przygotowaniu jest przedostatni , z ostatnim ja odjadę. Zostanie w całej parafii kilka rodzin mętów i szumowin zukrainizowanych. Rzeczy kościoła beresteckiego są zabezpieczone. Klucze oddałem burmistrzowi , czyniąc go surowo odpowiedzialnym za całość świątyni. Gdyby nastąpiło uspokojenie, jak zapowiadają nasi „przyjacieli”, i pozostałą mała gromadka wiernych nie opuszczę Beresteczka.”
Kurenie podległe „Enejowi” dokonywały też rajdów na dawną sowiecką Ukrainę, leżącą poza dawną polską granicą, siejąc wszędzie śmierć i zniszczenie.
Przed wkroczeniem sowieckich wojsk na Wołyń, „Enej” wziął udział w dwóch naradach , które odbyły się we wsi Baćkowce na Ziemi Ostrogskiej. Miały one wypracować taktykę, jaką miały przyjąć oddziały OUN- UPA po wkroczeniu Sowietów. „Enej”, jak pisze Babij, był jednym z tych komendantów, którzy opowiedzieli się przeciw rozwiązywaniu zbrojnych oddziałów UPA. Chciał walczyć do końca. Na początku 1946 r. w Rudnikach k/ Maniewicz został otoczony przez Sowietów. Kata Wołynia dosięgła kula.
Komentarze
Prześlij komentarz