ŻNIWA
Dziś słońce prażyło, grzało stare kości
a ja powróciłem do lat mej młodości,
konkretnie do czasu, kiedy pani kosa...
królowała na łanach żyta, albo prosa,
to znaczy do pory żniw zmierzam.
Najpierw na pole gospodarz bieżał,
rozkruszał w dłoni kłos, oglądał ziarno,
oceniał je wiedzą swoją gospodarną.
Gdy był już czas, kosę wydobywał
i klepał na babce młotkiem, i to żywo,
by nadać jej jadu, by osełką pieszczona
cięła suche łodygi na długich zagonach
a pałąk na kosisku odkładał pokosy.
Najlepiej szło koszenie z ranną rosą.
Za kosiarzami dzielnie podążały chłopki,
skręcały powrósła i wiązały snopki.
Kiedy się z koszeniem pola uporali,
to na ściernisku snopy w mendle ustawiali,
żeby słońce ziarno bardziej przesuszyło.
To nie to, co dzisiejsze żniwa. To była MIŁOŚĆ.
Dziś słońce prażyło, grzało stare kości
a ja powróciłem do lat mej młodości,
konkretnie do czasu, kiedy pani kosa...
królowała na łanach żyta, albo prosa,
to znaczy do pory żniw zmierzam.
Najpierw na pole gospodarz bieżał,
rozkruszał w dłoni kłos, oglądał ziarno,
oceniał je wiedzą swoją gospodarną.
Gdy był już czas, kosę wydobywał
i klepał na babce młotkiem, i to żywo,
by nadać jej jadu, by osełką pieszczona
cięła suche łodygi na długich zagonach
a pałąk na kosisku odkładał pokosy.
Najlepiej szło koszenie z ranną rosą.
Za kosiarzami dzielnie podążały chłopki,
skręcały powrósła i wiązały snopki.
Kiedy się z koszeniem pola uporali,
to na ściernisku snopy w mendle ustawiali,
żeby słońce ziarno bardziej przesuszyło.
To nie to, co dzisiejsze żniwa. To była MIŁOŚĆ.
Komentarze
Prześlij komentarz