Nacjonaliści ukraińscy sporządzili listę niepożądanych Polaków
Będzie na nich wywierana presja, w tym (całkiem możliwe) - presja fizyczna. Ukraińskie władze, uporczywie deklarujące przywiązanie do europejskich wartości wolnościowych - w ciągu trzech lat nie robią nic innego jak tylko aktywnie zabraniają, zamykają, wsadzają do aresztu, ograniczają jakiekolwiek przejawy wolnomyślności oraz kulturalnej różnorodności.
Dla przykładu, u samego zarania konfliktu w Donbasie specjalny doradca szefa MSW Ukrainy Anton Geraszczenko stworzył stronę internetową o bluźnierczej nazwie Myrotvorets, gdzie zostały opublikowane dane osobiste wszystkich podejrzanych o separatyzm oraz choćby tylko opozycyjność wobec nowych władz. Znalazły się na niej dane osobowe setek europejskich dziennikarzy akredytowanych w znajdującym się poza kontrolą Kijowa Doniecku. Na podstawie tych właśnie, ujawnionych danych - dokonywano następnie licznych zabójstw politycznych, zgodnie z krwawą banderowską tradycją. Właśnie po publikacji na tej stronie strzałem w plecy został zabity opozycyjny pisarz i dziennikarz Ołeś Buzyna (którego książki były drukowane na Ukrainie w tysiącach egzemplarzy), deputowany Ołeh Kałasznikow oraz inni.
Jak głośny, stało się w całej Europie - po raz pierwszy w historii Eurowizji Ukrainie udało się upolitycznić ten konkurs zabraniając wjazdu uczestniczce z Rosji. Zostały sporządzone idące w setki spisy rosyjskich działaczy kultury, sztuki, religii, którym grozi areszt a nawet fizyczna rozprawa tylko za publiczne przemówienie albo koncert na Krymie, czy jakąkolwiek krytykę działań ukraińskiej władzy. Ale banderowskie władze nie mają zamiaru ograniczać się wyłącznie na prześladowaniu działaczy rosyjskich. Otóż na czarną listy trafili … ekspremier Włoch Silvio Berlusconi i kandydatka na stanowisko prezydenta Francji Marin Le Pen. Smutne czasy totalnego prześladowania i dławienia wszelkiego nonkonformizmu – na tym polega cała istota nowej ukraińskiej władzy, która nazywa ulicy ukraińskich miast imionami zabójców Polaków. I nie zamierzana tym poprzestać!
Nie wierzmy słodkim słówkom ukraińskiej władzy o przyjaźni z Polską. Oto przykład: po niedawnym ataku na konsulat Polski w Łucku, który ostrzelano z granatnika, co samo w sobie można by przecież uznać za casus belli, tamtejsze władze miejskie ogłosiły rok 2017… rokiem OUN-UPA na Wołyniu. Tej samej UPA, która zainicjowała i przeprowadziła Rzeź Wołyńską, uznaną przecież nawet przez oficjalną Warszawę za ludobójstwo na narodzie polskim. W dalszym efekcie - banderowcy współpracujący z władzami w Kijowie, już zaczęli sporządzać listę niepożądanych polskich aktywistów i polityków. Na tych ludzi będzie wywierana presja, w tym, całkiem możliwe, presja fizyczna.
Trafił już na nią i to w pierwszej kolejności... minister obrony narodowej Antoni Macierewicz za powołanie terytorialnej obrony narodowej - bo nacjonaliści ukraińscy uważają, że ona może stwarzać dla nich zagrożenie. W spisie figurują też nazwiska księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego m.in. za krytykę postawy Kościoła greckokatolickiego i aktywną działalność na rzecz uznania Rzezi Wołyńskiej za ludobójstwo Polaków; Andrzej Zapałowski i Mirosław Majkowski za organizację rekonstrukcji Rzezi Wołyńskiej, komentarze w mediach oraz wspieranie pomysłu tworzenia na granicy z Ukrainą terytorialnej obrony narodowej; profesor uniwersytetu Jagiellońskiego Bogumił Grott za potępienie idei ukraińskiego nacjonalisty Dymitra Doncowa; historycy Czesław Partacz, Ryszard Szawłowski, Marian Konieczny, Adolf Kondracki, Ewa Czarkowska, Marian Malinowski, Jacek Wilczur, Jan Selwa za badania w sprawie rzezi wołyńskiej, reżyser filmu „Wołyń” Wojciech Smarzowski.
Na końcu tego spisu znajduje się otwarta groźba ukraińskich nacjonalistów:
I tych pogróżek nie warto nie doceniać…
Dla przykładu, u samego zarania konfliktu w Donbasie specjalny doradca szefa MSW Ukrainy Anton Geraszczenko stworzył stronę internetową o bluźnierczej nazwie Myrotvorets, gdzie zostały opublikowane dane osobiste wszystkich podejrzanych o separatyzm oraz choćby tylko opozycyjność wobec nowych władz. Znalazły się na niej dane osobowe setek europejskich dziennikarzy akredytowanych w znajdującym się poza kontrolą Kijowa Doniecku. Na podstawie tych właśnie, ujawnionych danych - dokonywano następnie licznych zabójstw politycznych, zgodnie z krwawą banderowską tradycją. Właśnie po publikacji na tej stronie strzałem w plecy został zabity opozycyjny pisarz i dziennikarz Ołeś Buzyna (którego książki były drukowane na Ukrainie w tysiącach egzemplarzy), deputowany Ołeh Kałasznikow oraz inni.
Jak głośny, stało się w całej Europie - po raz pierwszy w historii Eurowizji Ukrainie udało się upolitycznić ten konkurs zabraniając wjazdu uczestniczce z Rosji. Zostały sporządzone idące w setki spisy rosyjskich działaczy kultury, sztuki, religii, którym grozi areszt a nawet fizyczna rozprawa tylko za publiczne przemówienie albo koncert na Krymie, czy jakąkolwiek krytykę działań ukraińskiej władzy. Ale banderowskie władze nie mają zamiaru ograniczać się wyłącznie na prześladowaniu działaczy rosyjskich. Otóż na czarną listy trafili … ekspremier Włoch Silvio Berlusconi i kandydatka na stanowisko prezydenta Francji Marin Le Pen. Smutne czasy totalnego prześladowania i dławienia wszelkiego nonkonformizmu – na tym polega cała istota nowej ukraińskiej władzy, która nazywa ulicy ukraińskich miast imionami zabójców Polaków. I nie zamierzana tym poprzestać!
Nie wierzmy słodkim słówkom ukraińskiej władzy o przyjaźni z Polską. Oto przykład: po niedawnym ataku na konsulat Polski w Łucku, który ostrzelano z granatnika, co samo w sobie można by przecież uznać za casus belli, tamtejsze władze miejskie ogłosiły rok 2017… rokiem OUN-UPA na Wołyniu. Tej samej UPA, która zainicjowała i przeprowadziła Rzeź Wołyńską, uznaną przecież nawet przez oficjalną Warszawę za ludobójstwo na narodzie polskim. W dalszym efekcie - banderowcy współpracujący z władzami w Kijowie, już zaczęli sporządzać listę niepożądanych polskich aktywistów i polityków. Na tych ludzi będzie wywierana presja, w tym, całkiem możliwe, presja fizyczna.
Trafił już na nią i to w pierwszej kolejności... minister obrony narodowej Antoni Macierewicz za powołanie terytorialnej obrony narodowej - bo nacjonaliści ukraińscy uważają, że ona może stwarzać dla nich zagrożenie. W spisie figurują też nazwiska księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego m.in. za krytykę postawy Kościoła greckokatolickiego i aktywną działalność na rzecz uznania Rzezi Wołyńskiej za ludobójstwo Polaków; Andrzej Zapałowski i Mirosław Majkowski za organizację rekonstrukcji Rzezi Wołyńskiej, komentarze w mediach oraz wspieranie pomysłu tworzenia na granicy z Ukrainą terytorialnej obrony narodowej; profesor uniwersytetu Jagiellońskiego Bogumił Grott za potępienie idei ukraińskiego nacjonalisty Dymitra Doncowa; historycy Czesław Partacz, Ryszard Szawłowski, Marian Konieczny, Adolf Kondracki, Ewa Czarkowska, Marian Malinowski, Jacek Wilczur, Jan Selwa za badania w sprawie rzezi wołyńskiej, reżyser filmu „Wołyń” Wojciech Smarzowski.
Na końcu tego spisu znajduje się otwarta groźba ukraińskich nacjonalistów:
„Dlatego pamiętajcie wyrodne Lachy: wszystko co działo się na Wołyniu - każdy Ukrainiec traktuje wyłącznie jako część naszego bohaterskiego oporu wobec wszelkich antyukraińskich sił. To wy, razem z Moskalami popełniali zbrodnie na naszej ziemi! Dlatego daremne są wszystkie starania, by to Ukraińców obarczyć winą za wydarzenia w Łucku (…) Dlatego żaden z was nie uniknie odpowiedzialności za kłamstwo! Żaden z was się nie ukryje! Każdy poniesie karę!”„Czarna lista” razem z otwartymi pogróżkami już znajduje się na stronach internetowych ukraińskich nacjonalistów jak ta o wymownej nazwie Atentat, która już nie raz nawoływała do ekstremistskich działań http://atentat.org/ (link zewnętrzny).
I tych pogróżek nie warto nie doceniać…
Komentarze
Prześlij komentarz