Na polskim, hrubieszowskim portalu internetowym www.lubiehrubie.pl opublikowano wspomnienia Ukraińców, którzy przeżyli ataki polskich partyzantów. http://lubiehrubie.pl/powiat/akcja-na-sahryn-%E2%80%9944-relacje-ocalalych#gallery
Ponieważ są tam przerażające opisy zabijania ukraińskiej ludności cywilnej, w których prawdziwość wątpić nie ma powodu, powstaje pytanie, jakie rozkazy otrzymywali żołnierze AK oraz BCH od swoich dowódców?
Dlatego warto przeczytać sprawozdanie napisane własnoręcznie przez dowódcę AK, który dowodził atakiem na ukraińską wieś Sahryń.
Akcja bojowa oddziałów Armii Krajowej Obwodu Tomaszów na bazę nacjonalizmu ukraińskiego i gniazda rozbójniczego Sahryń oraz okolice: kolonię Sahryń, wieś Terebiń, Strzyżowiec [5], Malice, Wronowice, Turkowice, kolonię Brzeziny, Miętkie, Mołożów, Pasieki (Stara Wieś) w dniach 9 i 10 marca 1944 r. pod dowództwem dowódcy Dywersji Zenona Jachymka ps. „Wiktor”.
Ponieważ są tam przerażające opisy zabijania ukraińskiej ludności cywilnej, w których prawdziwość wątpić nie ma powodu, powstaje pytanie, jakie rozkazy otrzymywali żołnierze AK oraz BCH od swoich dowódców?
Dlatego warto przeczytać sprawozdanie napisane własnoręcznie przez dowódcę AK, który dowodził atakiem na ukraińską wieś Sahryń.
Akcja bojowa oddziałów Armii Krajowej Obwodu Tomaszów na bazę nacjonalizmu ukraińskiego i gniazda rozbójniczego Sahryń oraz okolice: kolonię Sahryń, wieś Terebiń, Strzyżowiec [5], Malice, Wronowice, Turkowice, kolonię Brzeziny, Miętkie, Mołożów, Pasieki (Stara Wieś) w dniach 9 i 10 marca 1944 r. pod dowództwem dowódcy Dywersji Zenona Jachymka ps. „Wiktor”.
W nocy z 5/6 marca 1944 r. na Rejon I Obwodu Tomaszów Lubelski przybył komendant Obwodu Hrubieszów AK ob. kpt. Marian Gołębiewski ps. „Irka”, „Ster”. „Korab” oraz komendant Rejonu Południe-Wschód, por. Stefan Kwaśniewski ps. „Luks”, „Wiktor” – hrubieszowski. Spotkanie nasze odbyło się w Łykoszynie u „Motora” Stanisława Świeżawskiego.
Przyjechali do mnie prosić mnie jako dowódcę odcinka wschodniego przeciwukraińskiego na Obwodzie Tomaszów o pomoc w rozgromieniu, w zniszczeniu bardzo silnie uzbrojonego w broń gniazda ukraińskiego, znajdującego się na ich terenie Sahrynia. Towarzyszyli mi na to spotkanie 1) por. „Lech” Sioma Eugeniusz; 2) oraz Obozów Leśnych ppor. „Lemiesz” d-ca kompanii „Łaszczów” Władysław Wiśniewski; 3) starszy sierżant „Korczak” – Władysław Zygałło pełniący wówczas funkcję komendanta rejonu I; 4) por. „Ligota” Witold Kopeć z kadry rejonu V, a uczestniczący w walkach na wschodzie oraz 5) por. „Zawisza” Edward Suprymowicz, pełniący funkcję komendanta Rejonu II-go na Obwodzie.
Na wspólnej odprawie zostało ustalone: że oddziały AK Obwodu Tomaszów i Oddziały Obwodu AK Hrubieszów przeprowadzą akcje bojowe przeciwko Ukraińcom w dniach 9 i 10 marca. Dwie-trzy doby pozostawi się na zmobilizowanie, przegrupowanie oraz dojście oddziałów do rejonów ich działań.
Ustaliliśmy, pierwsze, że oddziały hrubieszowskie Armii Krajowej przeprowadzą akcję na Szychowice, Prehoryłą i inne miejscowości, zaś oddziały AK Obwodu Tomaszów przeprowadzą dwa uderzenia:
1) pierwsze zgrupowanie na Uhrynów i okolice,
2) drugie zgrupowanie uderzy na Sahryń i okolice.
I. Na dowódcę pierwszego zgrupowania oddziałów Obwodu Tomaszów został wyznaczony por. „Lech” Eugeniusz Sioma (d-ca plutonów leśnych AK), którego zadaniem było zniszczyć Uhrynów i okolice, na zastępcę jego d-ca kompanii „Łaszczów” ppor. „Lemiesz” – Władysław Wiśniewski.
Dla tego ugrupowania przydziela się następujące siły: 1) kompania „Łaszczów”; 2) kompania „Telatyn” pod dowództwem st. sierż. „Szarfy” Sieśleczko Władysława; 3) kompania „Poturzyn-Łykoszyn” pod dowództwem „Araba” st. sierż. Opiełko Jana, czyli całe siły rejonu V-go oraz 4) dodaje się 1/2, połowę kompanii z plutonów leśnych a) „Kata”, Władysława Pordusa, b) „Antona” – Antoniego Wróbla c) „Śwista”, zastępcy. Rozdziela się siły zwiadu konnego, 94 ludzi, na dwie części. 5) przydziela się: do zgrupowania pierwszego por. „Lecha” – 44 konnych pod dowództwem st. wachmistrza ps. […].
Następnie wyznacza się na czas akcji mjr. dypl. (mag. szefa sztabu) „Sasa” do przyjęcia dowództwa nad samoobroną odcinka wschodniego (przeciwukraińskiego) w zastępstwie moim. St. sierżant „Korczak” – Dżygało zostaje pod naszą nieobecność na Rejonie I. Por. „Zawisza” Suprymowicz Władysław przejdzie z częścią swych sił rejon II (drugiego) w rejon na wschód od Łaszczowa-Telatyna do wzmocnienia tych sił, które pozostaną na miejscu.
II. D-cą zgrupowania drugiego oddziałów Obwodu AK zostałem ja, tj. ściśle dla prawdy historycznej, dla sprostowania i przeciwko przywłaszczycielom – podaję: Zenon Jachymek, ps. „Wiktor”.
W skład mego zgrupowania weszły:
1) 1 kompania (pierwsza) Oddziału Dywersji Bojowej1 pod dowództwem por. „Renety” Franciszka Bednarskiego. Są to plutony:
1) – pluton pierwszy (Księżostany, Krzywystok, Komarów), d-ca „Burza I” Eugeniusz Wiśniewski; zastępca „Srala” Jan Rawski,
2) pluton drugi (Majdan Kryniecki), dowódca sierż. „Orzeł” później ppor. Stanisław Gontarz. Zastępcy: plutonowy „Szczepan” Szczepan Dec II-gi z-ca plut. Zieliński Ksawery.
3) pluton III, dowódca sierż. Wojciech Pokrywka (Majdan Sielec Dzierążnia) ps. „Kasprzak”.
2) 2 kompania (druga) Oddziałów Dywersji Bojowej pod dowództwem st. sierż. „Muchy” Władysława Żuka (por. „Muryna”, ranny, nie brał udziału).
1/ Są to plutony:
1) I-szy (pierwszy) pluton „Cukrownia Wożuczyn” pod dowództwem plutonowego „Teczka” Antoniego Knichała;
zastępcy: plutonowy „Młot” Bolesław Nowak, plutonowy „Dziadek” Piwko Józef;
2) pluton II, d-ca sierż. Aleksander Wronko ps. „Zagłoba” (pluton „Pukarzów”); dowódca plutonu, sierż. Cieśla Józef, ps. „Struna”, nie brał udziału [w walce];
3) pluton III, d-ca plutonowy „Bekas” (Siemnice, kol[onia] Pukarzów, Czartówka, Moratyn, Nadolce, Małoniż, Łaszczów) popularnie zwany „Czarny Jasio”, tj. Jan Kozaczyński (d-ca plutonu „Mucha” przejął dowództwo kompanii za por. „Murynę”).
4) połowę kompanii z plutonów leśnych AK pod dowództwem por. „Ligoty” Witolda Kopcia, a wśród tychże: 1) „Matros” – Mieczysław Berezecki, 2) „Czarny” – Józef Menzel, 3) „Kręcicki” – Edward Skiercz, 4) „Mogiłka” – Jan Turzyniecki, 5) „Barcisz” – Tadeusz Jurkowski, 6) Bamburski, 7) Bolko Półtorak i wielu innych, około 50 ludzi.
Jak wyżej moje macierzyste oddziały dywersyjne, niżej dołączyły 3 kompanie rejonu III-go AK, jeden pluton rejon IV oraz zwiad konny w sile 40 ludzi. Są to plutony:
5) 1) pluton, plut. Antoniego Dziegla, ps. „Wilk”;
6) 2) pluton II (drugi) pod dowództwem plut. Antoniego Plizgi, ps. „Depko” (z rejonu Krzywego Stoku, Księżostan);
7) 3) pluton III (trzeci) [pod dowództwem] plut. Antoniego Misztala, ps. „Kętna”, „Oczywista”;
8) z-ca Stanisław Obuchowicz (pluton janowiecki);
9) 4) pluton IV (Komarów–Siemień–Siemierz) pod d-ctwem sierż. „Wira” Władysława Karpińskiego;
10) 5) pluton V (komarowski) pod dowództwem st. sierż. Bolesława Jachymka, ps. „Boy”;
11) [b] - pluton VI (II komarowski – Wolicy Brzoz. Kraczew) pod dowództwem plut. Antoniego Planety, ps. „Borsuk”;
12) 7) pluton VII (Czartowczyk) pod dowództwem Antoniego Siomy „Zezuli” (przy tych plutonach z-cą komendanta rejonu III – „Granit” Bronisław Bochenek oraz d-ca kompani I-szej „Głaz” sierż. Paweł Dziurbas)
[13?] oraz kompania tak zwana tyszowiecką (z gminy Tyszowce) pod dowództwem chorążego Pilarskiego Marcina, ps. „Grom”. W skład tej kompanii wchodziły plutony:
14) 1) pluton Wakijów, Czermno-Ziel sierż. „Konrada” Rybczyńskiego Władysława; 2) pluton Sobol, d-ca Józef Chałas;
15) 3) pluton miasta Tyszowce – б-d-ca
Kompania ta jako trzecia, dowodzona przez „Groma” Pilarskiego, otrzymała oddzielne i nie było jej w natarciu na Sahryń.
16) kompania ta otrzymała zadanie zniszczenia Turkowic oraz ubezpieczyć w lesie turkowickim, las Lipowiec moje działania od kierunku Tyszowiec (zadanie wykonała);
17) do mego zgrupowania drugiego doszedł pluton z Rejonu IV AK od „Tomasza” por. Niedziałkowskiego Tadeusza dowodzony przez Osucha Franciszka, ps. ? zamieszkałego w Polanówce (wśród tychże Muźlicz Mieczysław, ps. „Mewa” i Gałka Eugeniusz, ps. „Gołąb” z Dąbrowy oraz:
18) zwiad konny – kilka sekcji około 40 ludzi pod dowództwem „Szkwała” Jankowskiego (który ginie od Ukraińców w 2 dni po tej akcji);
Poza wyżej wymienionymi plutonami przyłączyły w czasie walki żołnierze w sile około plutonu Obwodu Hrubieszowskiego AK z miejscowych oraz
19) 22 zbrojnych mieszkańców znajdujących się w kolonii Zagajnik, którzy zostali wykorzystani jako przewodnicy do zajęcia postawy wyjściowej do natarcia poszczególnych grup czy do przerywania przewodów telefonicznych itp. Wśród tychże ostatnich uzbrojonych znajdował się osobiście mi już znany przedtem ppor. „Liść” (nauczyciel) z Modrynia z oddziałów BCH – od „Rysia”.
Jeden żołnierz z oddziałów „Rysia”, a ściślej jego ówczesny zastępca i ppor. „Liść”, który znalazł się na kolonii Zagajnik lub nawet tych 22 mieszkańców Zagajnika, nawet gdyby byli żołnierzami BCH, nie mogliby tych 19 (osiemnaście) plutonów wyszczególnionych jak wyżej. Tych 22 uzbrojonych – nie mogło się porównać liczbowo i pod względem uzbrojenia nawet z jednym z żadnych plutonem. Ale według danych ci ludzie należeli do Rejonu Południe-Wschód „Luksa”, „Wiktora” hrubieszowskiego, Kwaśniewskiego Stefana. Oddali wielką przysługę doprowadzając w ciemną dżdżystą noc na wyznaczone stanowiska.
Odbiegłem od tematu – przedstawienia samej akcji, a podaję zbyt szeroko skład osobowy oraz oddziałów (plutonów), ale czynię to dlatego, by się przeciwstawić takim „historykom” różnym lub tendencjom politycznym, lub wręcz fałszom, lub przywłaszczycielom cudzego wysiłku, ofiarności, poświęcenia. Takim historykom, co akcje na Sahryń opisali jako akcje przeprowadzone przez oddziały BCH. Wśród tychże historyczny pisarz pan Sulewski.
Dla wszystkich oddziałów, plutonów, kompanii, których miałem zostać dowódcą, zostało wyznaczone miejsce koncentracji: las Lipowiec (turkowicki) tuż przy Gajówce, w nocy do godz. 24-tej. Przed tym wydałem odpowiednie rozkazy co do zaopatrzenia w broń – ilość amunicji oraz wydałem hasła – dla bezpieczeństwa przemarszu i porozumień.
Osobiście dołączam do oddziałów tych, które podciągnęły do kolonii Czartowiec z rejonów zachodnich powiatu. Przy mnie znajduje się patrol łącznikowy z powiatu hrubieszowskiego pod dowództwem por. „Pogoni” Mariana Plewako. Zadaniem ich jest doprowadzić do miejsca akcji do Sahrynia. Na pierwszą koncentrację na łąki kolonii Czartowiec-Sobol podciągam z dwoma kompaniami Oddziałów Dywersji Bojowej, to jest pierwszą dowodzoną przez por. „Renetę” i drugą, dowodzoną przez sierżanta „Muchę”. Na łąkach widzę masę ludzi. Mimo ciemności „Granit” Bronisław Bochenek, z-ca „Grota” Hieronima Białowolskiego komendanta rejonu III-go AK melduje mi stan dwóch kompanii przybyłych z rejonu Komarowa. Zapytuję o kompanie „Tyszowce” dowodzoną przez Pilarskiego „Groma”, otrzymuję odpowiedź, że zamelduje się w lesie Lipowiec, do którego bezpośrednio pomaszeruje.
Zauważam brak dyscypliny wśród przyjętych raportem. Nakazuję zbliżyć się wszystkim jak najbliżej, powiadam, żadnych paleń papierosów, żadnych rozmów w marszu jak i na postojach dla wypoczynku, aż będzie rozkaz – wolno palić.
Zarządzam kolumnę marszową z ubezpieczeniem przez łąki wieś Mikulin kierunek las Lipowiec. W lesie Lipowiec przybyły już inne oddziały. Jest: a) drużyna wschodnia, b) ½ kompani leśnych, c) zwiad konny, d) pluton z rejonu IV, e) jest i cała kompania tyszowiecka. Chorąży „Grom” zdaje mi raport, zarządzam postój ½–godzinny.
Reorganizuję kolumnę marszową. Wyruszamy, po drodze oglądamy wymordowane rodziny polskie na kolonii. Przybyliśmy do kolonii Zagajnik. Tam spotykamy 22 ludzi uzbrojonych, a będących w samoobronie. Ludzie ci w przyszłej nocy będą przewodnikami dla poszczególnych kompanii czy plutonów do zajęcia podstaw wyjściowych, zajęcia wyznaczonych stanowisk bojowych. Ubezpieczamy swój postój ze wszystkich stron. Nikt nie może wyjść na zewnątrz bez mego zezwolenia, a każdy kto wejdzie, powinien być zatrzymany do czasu wyjścia oddziałów do zadania.
Zarządziłem dla żołnierzy przymusowe spanie całodzienne w dniu 8 marca 1944. Przed północą rozpoczął się ruch. Wychodziły kompanie, plutony na swoje kierunki wraz z przewodnikami w różnym czasie, gdyż dla niektórych droga była dłuższa.
1) kompania pod dowództwem „Głaza” Pawła Dziubasa, w skład której wchodziły plutony: 1) „Depki” Antoniego Plizgi, 2) „Kętna” „Oczywisty” Antoniego Misztala, 3) „Wilka” Antoniego Dzięgiela miały zająć stanowiska z zachodniej strony Sahrynia i nacierać w kierunku na wschód, obejmując prawym skrzydłem natarcie na folwark (nacierał pluton „Depki”); lewym skrzydłem zająć kolonię Sahryń na północ od łąk (nacierał pluton „Wilka” Antoniego Dzięgiela). Na łąkach w środku zajął stanowisko pluton janowiecki – Antoniego Misztala ps. „Kętna”.
2) z drugą kompanią wyszedł jako jej d-ca „Granit” Bronisław Bochenek, w skład której wchodziły plutony: 1) pierwszy „Wira” Władysława Karpińskiego, 2) i drugi „Głowacza” Antoniego Planety, które miały zadanie zająć las na północny wschód od Sahrynia z zajęciem stanowisk na skraju tego lasu w kierunku na Sahryń. Plutony te miały spełniać rolę worka dla uciekających, tak też było.
3) trzecia grupa bojowa pod d-ctwem „Beja” Bolesława Jachymka w składzie: a) jego pluton macierzysty wzmocniony przez b) pluton AK – Obwodu Hrubieszów przysłany do mej dyspozycji c) oraz dwie drużyny z plutonu rejonu IV – Osucha Franciszka. Jako samodzielna grupa miała za zadanie zająć las Terebin, osiąść okrakiem na drodze Sahryń – Hrubieszów [i]: [po] pierwsze – ubezpieczać moje działanie od strony Hrubieszowa; po drugie – zająć południową stronę lasu Terebin i a-spełniać rolę worka dla napędzanych nacjonalistów ukraińskich od strony Sahrynia-a. Poza tym utrzymać łączność z grupą „Granita” od wschodu (las Sahryń) i zamknąć worek od strony zachodniej z plutonem działającym w kolonii Sahryń i plutonem „Wilka” Antoniego Dzięgla z kompanii „Głaza”;
4) pluton „Teczki” Antoniego Knichała z 2 kompanii ODB otrzymał zadanie samodzielnie, wzmocniony jedną drużyną rejonu IV, zająć cegielnię w Sahryniu leżącą na skraju wschodniego Sahrynia, zamknąć drogę w kierunku na Modryń-Mircze od strony Sahrynia i działać w miejscu, nie opuszczając stanowiska;
5) kompania tyszowiecka pod dowództwem „Groma” Pilarskiego Mariana wyszła z początkiem nocy do samodzielnego zadania. Miała uderzyć po 3-ciej godzinie nad ranem na Turkowice [i] zniszczyć [je], następnie wycofać się do lasu Lipowiec-Turkowice i zaryglować od świtu drogę Tyszowce-Sahryń celem zabezpieczenia moich działań w Sahryniu i rejonie Sahrynia. Zadanie zostało wykonane;
6) 4 sekcje zwiadu konnego (każdy po 6 ludzi) [i] dołączonych kilku konnych uzbrojonych z miejscowych ludzi otrzymały zadanie przeprowadzenia zwiadu w okolicach szosy Modryń-kolonia Modryń-Mircze z zadaniem ubezpieczenia mych działań z tego kierunku. Dowódcą całości zwiadu konnego [został] podch. „Szkwał” Jankowski, zaś 2 sekcje zwiadowców konnych zatrzymałem do własnej dyspozycji;
7) pod moim dowództwem bezpośrednim pozostała reszta jako główna siła uderzeniowa, w której skład wchodziły: a) pierwsza kompania ODB pod dowództwem por. „Renety” Franciszka Bednarskiego, b) druga kompania – pod dowództwem st. sierż. „Muchy” Władysława Żuka, c) 1/2 kompani leśnych pod dowództwem por. „Ligoty” Witolda Kopca, d) drużyna wschodnia ODB w sile plutonu pod dowództwem „Gila” p. Janusza Michockiego, e) oraz 2 sekcje zwiadu konnego pod d-ctwem podchorążego z Ratyczowa zajęła lasek na północ od Sahrynia w odległości 1 km jako pozycje do podstawy wyjściowej do natarcia w kierunku na Sahryń) tj. z północy na południe kierunek natarcia.
Rozmieszczenie i kierunki natarcia otrzymały kompanie jak i w ramach kompanii poszczególne plutony.
Kierunki natarcia [ustaliłem] następujące:
a) pluton (1/2 kompanii) leśnych por. „Ligoty” – natarcie na Sahryń po stronie zachodniej od traktu Tyszowce-Sahryń;
b) pierwszy pluton 1 kompanii „Renety” pod d-ctwem „Burzy” Wiśniewskiego Eugeniusza nacierać wzdłuż traktu Tyszowce-Sahryń po stronie wschodniej (prawe skrzydło w kierunku na kościół-cerkiew);
c) na prawo od plutonu pierwszego naciera pluton II „Orła” Stanisława Gontarza, lewe skrzydło [na] cerkwi, prawe [skrzydło na ]cmentarz (trafił na największy opór);
d) pluton III pod dowództwem „Kasprzaka” Wojciecha Pokrywki naciera na prawo od cmentarza w Sahryniu; 2 kompania (druga) pod dowództwem „Muchy” Władysława Żuka naciera na prawo od kompanii I, tj. na prawo, czyli:
e) zajęcie pozycji na wschód, a kierunek natarcia na Sahryń, tj. w kierunku północnym szło natarcie;
f) prawe skrzydło nacierającej kompanii winno uchwycić styk z lewym skrzydłem plutonu „Teczki” od cegielni; są to plutony „Bekasa” i „Zagłoby”. Przy swoim mp początkowo w lasku na północ od Sahrynia 1 km, gdy plutony wyszły do zajmowania stanowisk dla swych kierunków natarcia, pozostawiłem sobie w odwodzie drużynę
g) wschodnią w sile około 50 ludzi pod d-ctwem „Gila” J. Michockiego
h) oraz 2 sekcje konnego zwiadu. Przy mojej sile odwodowej znajdowało się jeszcze około 10 ludzi z miejscowych zbrojonych rodaków.
[na tym kończy się fragment opublikowany przez Nasze Słowo]
Z mojego m. p. widzimy łunę pożaru z kierunku Turkowic – dochodzą jakby słabe echa strzałów, znaczy to, że „Grom” Pilarski pośpieszył. Również widać dużą łunę od strony południowo-wschodniej. Nie wiem, co to znaczy. Dopiero wyjaśniło się po południu, gdy nawiązał ze mną kontakt wysłany patrol od „Lemiesza” Władysława Wiśniewskiego. Otrzymałem meldunek, że oddziały wyznaczone i zmobilizowane i oddane pod dowództwo „Lecha” Siomy Eugeniusza, w skład których wchodziły trzy (3) kompanie Rejonu I tj „Lemiesza”, „Araba” i „Szarfy” oraz 1/2 kompanii z leśnych plutonów i 50 ludzi zwiadu konnego – nie udały się w kierunku zaplanowanego bojowego zadania na Uhrynów i okolicę a zmieniły kierunek marszu i uderzyły na Miętkie. Stąd te łuny. Cała akcja – jej rozmach został wstrzymany, gdyż przy pierwszych strzałach dowódca całości „Lech” został poważnie ranny. To zgrupowanie zniszczyło jeszcze Starą Wieś oraz pod dowództwem „Kosa” Władysława Łukasika zniszczyło bardzo cięte bardzo krwawe gniazdo bulbowców znajdujących się we wsi Mołozów. Zmienili kierunek swej akcji – jakoby nasileniem oddziałów niemieckich w okolicy Uhrynowa (siła naszych około 800 ludzi).
Byłem niezadowolony. W tej chwili nie było czasu na analizę przyczyn i jakieś wnioski. Zostawiłem na późniejsze wyjaśnienie. Bezwzględnie to zgrupowanie nie wykorzystało swych możliwości bojowych. Zaczyna jakby jaśnieć, chociaż jeszcze noc dochodzi 4:30 rano. Mgła i ze śniegu sczerniałego i od deszczu padającego w nocy. Gdy otrzymałem meldunki, że plutony znajdują się już na kierunku swoich natarć – Widzę również przez lornetkę posuwające się tyraliery. Poszli.
Ja ze swoim oddziałem pozostaję na skraju lasu. Słyszę rozpoczęto kanonadę od strony zachodniej – tak, to natarł „Głaz” ze swoimi od strony zachodniej. Już nie widzę tyralier podążających w kierunku Sahrynia od strony mojej tj południowej. Zamazali się w mrokach nocy. Bije karabin maszynowy od strony cmentarza. Wołam do siebie miejscowych by mi mówili skąd te lub tamte strzały, by mi umiejscawiali. Ja posiadam mapę ale nie posługuję się bo niewiele by to dało. Mam mapę tego terenu w głowie. Ale miejscowi lepiej orientują się i korygują. Powiadają, że ten CKM co tak bije to jest przy trakcie. Odnoszę wrażenie na podstawie strzelaniny, że wszystkie 3 plutony „Głaza” prowadzą ogień i to nie na wiwat czy dla strachu, ale jakby walczyli z siłą żywą. Nikogo nie widzę z nacierających kompani „Renety” może, że kule zaczynają lecieć i to całymi seriami w naszym kierunku do nas do lasu.
A z naszej strony – z plutonów kompanii pierwszej nie padł jeszcze żaden strzał. Już Ligota ze swymi leśnymi strzela i od strony „Muchy” prowadzącego natarcie słychać strzały. Pierwsza kompania naciera i milczy. Wpadam aż w zachwyt. Jeszcze oni wygarną. Wszak to największe zmasowanie broni. Każę wsłuchiwać się ludziom czy nie słyszą strzałów przy lesie Terebin, czy od lasu Sahryń (las po poł. wschodniej stronie – tam Granit). Są przekonani, że tam cisza. A może mgła, pomroka aż tak tłumi strzałów odgłos.
Strzały lecą w kierunku nas – są już niebezpieczne. Seria ciągła – biją w czuby sosen. Nakazuję położyć się. Wtem ogień z broni przy trakcie jakby ciągły ogień z broni maszynowej to pluton pierwszej kompanii pierwszej DOB przemówił swoim językiem. Stojący przy mnie miejscowi mówią, że do nas strzelają od cmentarza i zapewne z wieży cerkwi, bo inaczej kule musiałyby iść bardziej górą i uderzały by w wzgórze lekko wzniesione przed nami. Odpowiadam spokojnie, że ci z wieży kościelnej zlecą od naszych kul.
Na podstawie wywiadu – mam dane, że Niemcy uzbroili Ukraińców, jako ich bazę zaopatrzeniową, werbunkową i żywnościową Sahryń w 60 kb legalnie jako bazę dywizji ukraińskiej SS t. zw. Dywizji XIV Wyliczyliśmy słusznie, że jeszcze dwukrotnie posiądą broń – poza przydziałem niemieckim. Po sile ognia od strony Ukraińców można wnioskować – że posiadali wiele więcej jak 200 kb. Ogromnie zajadle przemawiała broń Ukraińców od cmentarza. Od strony zachodniej wsi w kierunku natarcia od Depki i prostopadłego natarcia od niego plutonu leśnego ogniem robi się z tej strony jasno. Pali się również kolonia Sahryń za łąką – gdzie walczy pluton „Wilka”. Słychać strzały od strony zachodniej od łąk. Ale jakby pojedyncze. Miejscowi mówią – uciekają cholery łąkami.
Odpowiadam – nie martwcie się. Wieś stosunkowo szczelna. By się wydostać – trzeba oka sieci rwać. I czy sieć szczelna – wysyłam konnych po dwóch do „Muchy” i do „Ligoty” do „Kasprzaka” do „Teczki” by zaraz wracali meldując o sytuacji. Bo dalekie stanowiska lasu Sahryń lasu Terebiń – milczą. Myślę dobrze wracają pierwsi konni od „Kasprzaka”, meldują, że nie widzą lewego skrzydła „Muchy”, za bardzo oddalił się w prawo a pod osłona nocy już się przedostają pojedyncze osoby uciekające. Wysyłam około 20 ludzi z drużyny wschodniej i kilku miejscowych by zatykali luki – łączyli oka sieci.
A przy trakcie, cerkwi, cmentarzu silna walka – i to prawie huraganowy ogień. Kule lecą nadal przed nami, są naprawdę niebezpieczne. Konie trudno utrzymać. Nakazuję wyjechać z lasu 200 metrów do dołu. Zostawiam „Alego” Jana Żenia z grupą 10 ludzi oraz dwóch konnych a sam z resztą odwodu ciągnę w kierunku na cmentarz, gdzie wydaje mi się, że tam będzie najtrwalszy punkt oporu nieprzyjaciela. Już wieś się pali – w kilku miejscach od amunicji zapalającej i od podpaleń w kolonii Sahryń – nasi zapalają.
Rozszerzają się łuny pożarów, że zaczyna się robić widno od strony południowo-zachodniej. Tam „Depko” i zasięg lewego skrzydła leśnych pod dowództwem „Ligoty”. O wynik jestem spokojny. Rozbijemy gniazdo morderców okolicznej ludności polskiej. Po pierwsze – zbyt duża nasza siła. Po drugie – jakaś ogromna zawziętość na twarzach żołnierzy. Trzy: żołnierz już zaprawiony i wyszkolony. Ogromna różnica między żołnierzem dzisiejszym, a tym, który zaczął dwa lata temu walkę w oddziałach – przy wysiedlaniu zamojszczyzny. Cztery: bezsprzecznie – obecnie górowaliśmy nad naszym nieprzyjacielem – Ukraińcami – wyszkoleniem żołnierza i dowodzeniem.
Ze wzgórza ogarniam wieś. Widać od pożarów – duży horyzont chociaż dopiero dnieje. Uważam, że rejon cerkwi i cmentarza powinien być opanowany. Podciągam ze swoim oddziałem około 20 ludzi, wśród których jest kilku z pocztu mego dowodzenia, widzę że pierwszy pluton „Burzy” Wiśniewskiego jest jakby we wiosce. A kule od strony Sahrynia lecą w kierunku naszym. Niektórzy znajdujący się przy mnie zaczynają się kłaść. Posuwają się krótkimi skokami. Przez krótką chwilę sam się kładę dla bezpieczeństwa. Niemądra ambicja bierze górę – wstaję, bo leżąc niewiele zobaczę, a do tego przed nami 300-400 metrów leżąca tyraliera naszych. Zanim dociągnęliśmy do wyrównania tyraliery – pluton „Orła” zajął cmentarz. Do nasilających Ukraińców. Widać wśród nasilających na tle ogni – wyraźne. To SS i Milicja Ukraińska, na moim odcinku sieją ogniem broni do nas.
Ostrzeliwujemy cerkiew. Zatracam się jako d-ca. Zamieniam się w żołnierza jak inni. Ta różnica od innych żołnierzy, że posiadam inicjatywę większą od innych i wszystko odbywa się z mą wolą. Najbliższe zadanie - złamać opór znajdujących się w cerkwi. Dzwonnica już milczy. Otoczyliśmy cerkiew. Zostawiam przy sobie ze 20 ludzi. Jedni ostrzeliwują ze wszystkich stron, a częściej podkradamy się pod jej murem. Wyznaczam grupę do środka – wśród tychże „Dąbek” Lipowicz Adolf, jest „Brzost” Longin Wiącek, „Warmiński” Sawer Wszoła, jest i „Śmiały” [z kontekstu całości wynika, że powinno być „Śmieszny” – pomyłka zapewne – bowiem rozstrzelany został „Śmieszny”] - którego w dniu dzisiejszym wieczorem rozstrzelam osobiście za bandziorkę na większą skalę. W tej chwili ma moje słowo, że przed akcją i w czasie akcji otrzymuje pełne bezpieczeństwo z mojej strony.
Do tych co dostają się do środka cerkwi należę i ja. Nie wielu już było. Ale znaleźliśmy, jeden broniący się zza muru, za dwóch na chórze. Zapomnieliśmy, że to świątynia. Na dole jesteśmy górą. Ale są na górze na chórze. Jak się dostać. Jest trochę grozy. Gdy będą rzucać granatami z góry – to są prawie niedostępni. Porozumiewamy się na dole. Spieszymy na bosaka, będę skradał na górę. Ja następny daję mu osłonę z pistoletem maszynowym, a mnie ubezpiecza „Dąbek”. Na nasz znak gdy będziemy dostawać się na górę z dołu inni rzucą dwa granaty na górę chóru kościelnego. Tak by po wybuchu na górze moglibyśmy wpaść natychmiast. Jesteśmy, przekradliśmy się do schodów kościelnych na chór. Pierwszy „Śmieszny”, ja kilka kroków za nim się skradam. Na dole inni strzelają do góry by czynić chałas [tak w oryginale, błąd ortograficzny, powinno być hałas]. W pewnym momencie syczy granat i bach na górze. Po chwili drugi granat – wybuch. „Śmiesznego” straciłem z oczu, słyszę strzały pojedyncze. Tak „Śmieszny” załatwił. Nie zastanawiam się, czy byli od granatu załatwieni. „Dąbek” przysiada, zagląda – ostrożnie. Może czaić się zasadzka. Wychodzimy na zewnątrz. Zapewne już ponad godzina dnia a może dwie. Wysyłam gońców po liniach z rozkazem, by oszczędzać ludność cywilną. Przed akcją zostały wydane też takie rozkazy. Zawsze u nas obowiązywały i ściśle były przestrzegane, wykonywane. Zdaję sobie sprawę, że w Sahryniu nie wszyscy do nich się stosowali. Niektórzy chcieli odwetu, odpłacić tym samym. Ale wysłane rozkazy, oszczędzania ludności cywilnej, uratowały masie mieszkańców życie. Około godziny 10-tej Sahryń nie istnieje. Broni się jedynie w murowance posterunek Milicji Ukraińskiej otoczony zasiekami. Pozostawiam por. „Ligotę” Witolda Kopca z leśnymi - dodaję mu drużynę wschodnią i daję zadanie: Zlikwidować Posterunek Ukraiński. Nikogo nie wypuśćcie. Uważam, że więcej ludzi jest zbędne, może tylko sobie przeszkadzać. Do zdobycia posterunku skierowuję kilku żołnierzy karnie za zachowanie się ich w Sahryniu. Wśród tych skierowany jest i „Śmieszny”. Daję polecenie, by do posterunku do wewnątrz wchodził jako pierwszy żolnierz tylko „Śmieszny”. Dla całości z pozostałych plutonów wychodzi rozkaz marszu tyralierami na las Terebin. Wzdłuż traktu do Hrubieszowa i po jego obu stronach oraz natarcie w kierunku na las Sahryń. Naciskać i wpędzać na tych, którzy znajdują się wyparci i uciekinierzy a po polach kryją się, a niektórzy robią gniazda oporu. O jedenastej znajdują się z wieloma plutonami w lesie Terebin. Terebin się pali. Z lasu Terebin wysyłam przybywające plutony - kompanie do nowych zadań. Przybyły pluton "Teczki" – Antoniego Kniechały wysyłam w kierunku Szczyżowa. „Wir” Władysław Karpiński – na czele dwóch plutonów odchodzi do natarcia w kierunku na Alojzów. „Beja” grupa w kierunku na Molice. Wśród jego ludzi są mieszkańcy Molic. Rozkazuję spalić tylko ukraińskie zabudowania. Zebrał swoje plutony por. „Reneta” i melduje zdolność bojową jego kompanii i otrzymuje zadanie podążenia za „Teczką” do Szczyżowa a stamtąd kierunek natarcia Werbkowice a od Molic ma nacierać "Bej" ze swoją grupą w kierunku na Werbkowice. Wzywam do siebie Osucha Franciszka rozkazuję zbierać mu swój pluton i maszerować traktem w kierunku na Alojzów za maszerującym już tam „Wirem” i zdać się pod jego rozkazy. Słychać małą strzelaninę w Molicach. Ale w Szczygłowcu wyraźna kanonada. „Teczka” trafił tam jeszcze na zorganizowany opór. Zanim doszedł por. „Rentea” z kompanią, Szczygłowiec gorzał. A sylwetki naciskających wyraźnie widoczne. Uciekali, wycofywali się w kierunku na Werbkowice. Za godzinę otrzymuje meldunek konnych zwiadowców, że „Reneta”, „Raj” zajęli stanowiska na polach w kierunku na Werbkowice i prowadzą ogień. W Werbkowicach masa samochodów niemieckich. A żołnierze z tych samochodów zajęli stanowiska na południowy wschód od stacji Werbkowice i prowadzą ogień z ciężkiej broni maszynowej w kierunku naszych tyralier. Wysyłam konnych by na Werbkowice nie nacierali tylko się okopali – zajęli dogodne stanowiska, do wieczornych godzin wytrzymali ewentualne natarcie. A w wypadku zagrożenia silnego wycofywać się. Niemcy użyli przede wszystkim mających w swej służbie „Turkmenów”. Według późniejszych zebranych danych najpierw przybyła siła Niemiecka 509 ludzi. Następnie nadjechały nowe oddziały niemieckie. Warunki na polach okropne. Błoto na polach po same kolana, grzęzawica po nocnym deszczu. Widzę już dużo ludzi koło siebie a przede wszystkim z kompanii „Głaza”. Daję „Głazowi” rozkaz zniszczenia kolonii Brzeziny. Odszedł, wprawdzie strzelaniny w około dużo ale nie ma nigdzie takiego nasilenia, by można nazwać było, że to są walki. Jest to raczej polowanie i wstrzeliwanie się do celów żywych. Wielu tu czy ówdzie jeszcze się broni. Dla nas nie mają te walki jakiegoś problemu. Wszystko się toczy już z samego rozpędu. Broni się jeszcze posterunek ukraiński w murowance w Sahryniu. Ostatnie strzały w posterunku zamilkły o godzinie 14-tej. W walce na posterunku wszyscy zasługują na uznanie. Opisać tę walkę można byłoby a nie zmieścić się w jednym tomie. Podnieść należy ponad wszystkich Turzynickiego „Mogiłkę” Bolka „Półtoraka” którzy pierwsi wskoczyli do środka za nimi jako trzeci „Śmieszny”. Wówczas kiedy dół (parter był zlikwidowany granatami) a wystająca lufa RKM z góry na „Mogiłkę” nie zdążyła zaziać ogniem, gdyż jego celny strzał w czoło RKM-isty spowodował, że RKM spadł z góry a RKM-ista zawisł głową w otworze. W środku były 22 osoby, w tym dwie kobiety, wszyscy zginęli. Przy posterunku jeden z naszych żołnierzy ranny. Jest przy mnie w lesie Franciszek Tybulczuk (weteryniarz) z Tyszowic. Jest d-cą taboru sanitarnego. Melduje, że do tej pory jeden zabity z rejonu IV i dwóch rannych. Raduję się z małych strat gdyż liczyłem o wiele więcej wielokrotne straty, jakie dotychczas. Do wieczora przybył jeszcze jeden ranny. Będąc przy temacie korzystam by podnieść pluton „Orła” Stanisława Gontarza, który trafił (nacierał) na kluczową pozycję obrony i zażarcie broniącą to jest cmentarz. Gdyby natarcie nasze ranne nie szło pod osłoną jeszcze nocy to przed tą pozycją obronną cmentarzem byłyby ofiary i to duże z żołnierzy naszych. W między czasie otrzymałem przez konnych zwiadowców meldunki od d-cy zwiadu konnego „Szkwała” o sytuacji w okolicy Modrynie i Mircze – tam operującego. Za bardzo wzmożony ruch samochodów niemieckich z żołnierzami na tej szosie i o drobnych sukcesach tegoż oddziału. Wysyłam dwie sekcje konnych (12) ludzi by nawiązali łączność ze „Szkwałem”, wzmocnili jego oddział i przed wieczorem stawili się w tej okolicy. Winni znaleźć nas w rejonie Konopnego – gdyż p wycofaniu oddziałów mam zamiar na Konopne – Latów uderzyć po przejściu Huczwy (tak by ten teren całkowicie oczyścić z nieprzyjaciół). Innych konnych wysyłam do poszczególnych oddziałów operujących w terenie. Chcę je z powrotem skoncentrować do nowych zadań, bo zapadający szybko wieczór może utrudnić koncentrację już moim zdaniem rozległych się zbyt szeroko i daleko oddziałów. Nawet przybyłemu por. „Ligocie” z leśnymi i drużyną wschodnią zarządzam dla nich wypoczynek, by nabrali sił do dalszych działań. Widzę, że wszyscy w tym błocku maszerujący ledwo lezą. Przed zapadającym zmrokiem ściągają oddziały z terenu i z zadań. D-cy meldują mi o wynikach przydzielonych zadań. Wzywam kilku d-ców i powierzam im przegląd broni, amunicji, stan i by zrobili selekcję, reorganizację pod kątem – wydzielenie tych, którzy jeszcze pozostaną na dzień jutrzejszy w tym terenie, i tych, którzy po akcjach jeszcze tego wieczoru – zostaną skierowani do swych domów, kwater lub na placówki nasze na naszym powiecie. Przy reorganizacji i po wydzieleniu około 150 ludzi, którzy pozostaną ze mną na dzień jutrzejszy w tym terenie, Daję rozkaz do ustawienia się oddziałów w czworoboku. Czwarty bok czworoboku wolny – bez ludzi. Wywołuję „Śmiesznego” przed szeregi rozbrajam osobiście podaję karabin odbezpieczony „Muszce” Henrykowi Ciesielskiemu wyjmuję granat za pasa prowokuję żołnierzy, biorę za uchwyt jego parabelki i zesięgam, sprawdzam że kula jest wprowadzona do lufy pistoletu. Kilka słów strzelam, jednym pociskiem zabijam. Wykonuję wyrok. Uważam że w stosunku do niego winienem sam to uczynić. Rozkazałem oderżnąć guziki żołnierskie z orzełkami od jego bluzy. Wówczas nad trupem jego stojąc wyjaśniam szerzej żołnierzom stojącym w czworoboku. Przedstawiam całą historię. Schwytany na bandziorce przez nas włączyliśmy do swoich szeregów. Mimo, ze miał warunki egzystencji i stosunek koleżeński-żołnierski wypadał na rabunki na rabunki. Nadużywał broni, munduru. Dwukrotnie miał już darowane życie. Nadal niepoprawny. Mimo, że dzielny żołnierz w akcji ale zakała szeregów. Takich tępimy. Skończyłem. Szeregi milczały. Milczały, ale aprobowały, chociaż dla plutonu AK z powiatu hrubieszowskiego było zaskoczeniem. U siebie nie znali takiej silnej w stosunku do siebie ręki. W moim mniemaniu sprawiedliwej i koniecznej. Po zwolnieniu oddziałów w czworobokach nastąpiła odprawa dowódców krótka. Wyznaczyłem dalsze działania oraz kierunki odmarszu dla poszczególnych oddziałów. Na Konopne – Latów nie nacierałem. Przeszkoda – duża koncentracja Niemców w Werbkowicach – Alojzowie. Oddziały Rejonu III po dowództwem „Głaza” – Pawła Dzierbasa miały po drodze natrzeć na Turkowice – wnieść poprawkę po nocnym działaniu „Gnoma” – Pilarskiego. Zadanie wykonały: grupa pod dowództwem por. „Ligoty” Witolda Kopcia (w składzie leśni plus Drużyna wschodnia udadzą się w Rejon I odwodu Tomaszów Lub. do gminy Telatyn – na miejsce swoich placówek po drodze zniszczą Pasiekę – zadanie wykonały. Trzecie zgrupowanie por. "Renety" przejdzie przez Wronowice – zniszczy je i pod osłoną nocy jak najdalej wycofać się na zachód. Do tej grupy dołączyłem osobiście z oddziałem 150 ludzi – ochotników pozostających ze mną do działań terenowych. Braliśmy udział w akcji na Wronowice – zostały zniszczone. Po zniszczeniu Wronowic pociągnąłem nocą na wschód w okolice lasu Wereszyn. Mieliśmy w tym 10 dniu marca również sukcesy ale w skali o wiele mniejszej. Zgrupowanie pod d-ctwem „Lecha” Eugeniusza Sioma zamiast na wyznaczony Uhrynów, uderzyło na Miętkie, zniszczyło Starą Wieś – częściowo oraz Mołozów pod d-ctwem „Kosa” Łukasika. Zgrupowanie hrubieszowskie zniszczyło II bastion ukraiński Szychowice, Smoligów, Łasków i szereg innych osiedli. Prehoryła odznaczyły się kompanie „Wygi” Karola Bojarskiego „Czarnusia” Sergiusza Konopy. Brali udział też w walce ze swoimi żołnierzami, „Lux” – „Wiktor” Urbanowski – Stefan Kwaśniewski. Całością akcji kierował dowodził komendant Obwodu Hrubieszów "Irko" "Ster" Marian Gołębiewski. Akcja moja była w ramach pomocy.
D-ca Dywersji i D-ca Odcinka Przeciwukraińskiego na Obwodzie Tomaszów – Zenon Jachymek ps. „Wiktor” (AK). A teraz relacje pozostałych przy zyciu Ukraińców :
Wspomina Nadia Melnyk-Nowosad, ur. w 1920 r. w Modryniu:
O godzinie 4 rano, gdy było jeszcze całkiem ciemno, wieś spała. Nagle dało się słyszeć strzały. W tym czasie mieszkaliśmy czasowo we wsi Sahryń, bo mieliśmy nadzieję, że w tak dużej wsi ukraińskiej będzie bezpieczniej. Strzały stawały się coraz częstsze. Od kul zapalających zapaliły się słomiane strzechy. Ludzie zaczęli uciekać w pole. Za polem był las, w którym zamierzali się ukryć, ale nadaremnie. Od strony lasu odezwały się karabiny, kładąc i zabitych i żywych na ziemię, która już wiosną zaczęła stawać się miękka. Za kilka godzin przez pola przeszedł żywy łańcuch Polaków. Podeszli i do nas, leżeliśmy w parowie. Był tam mój tato, malutka córeczka i ja. Gdy podeszli bliżej, tato jak ten ptak broniący gniazda wstał i wyszedł im na spotkanie. Poprosili o dokumenty, tato pokazał. Kiedy zobaczyli, że Ukrainiec, strzelili prosto w głowę rozrywającą kulą. Podeszli do nas i zapytali, kim jesteśmy. Mówię: „Panie ja Polka, za co mnie zabijać, co ja wam złego zrobiłam?” Zaczęli pytać o dokumenty. Zaczęłam błagać, mówię, że nie mam dokumentów, zostawiłam w domu. Jeden z nich mówi:
- Bij chamski łeb, bo to się tego rozmnoży.
- Nie, niech żyje, żebyś wiedziała, że ci Polak życie darował.
I tak zostałam z córką żywa pośród martwych na marcowym czarnym polu.
[…]
Na drugi dzień, kiedy poszłam, by jakoś przysypać tatę ziemią, żeby psy nie rozciągnęły ciała, wszędzie leżeli zabici ludzie, jak snopy. W jednym sadzie było ich szczególnie dużo. Popatrzyłam i zasmuciłam się. Ile was tutaj jest? Zaczęłam liczyć i naliczyłam 18 osób. Przed sadem na drodze leżało dwoje ludzi. Znałam ich. To była rodzina Prytułów. Między nimi leżało malutkie dziecko – dwa tygodnie od narodzin. Golutkie leżało. I na niego nie pożałowali kuli – pośrodku maleńkiego czółka niewielka dziurka. Ile zginęło osób w Sahryniu, trudno policzyć, bo w tym czasie było wielu mieszkańców okolicznych wsi, którzy uciekali na noc do Sahrynia, by ocalić życie. […]
Fragment pochodzi z książki „Sahryń-bil’ i peczal’ nasza, red. I. Banaszczuk, Lwiw 2007, s. 32, 33.
Wspomina Nadia Melnyk-Nowosad, ur. w 1920 r. w Modryniu:
O godzinie 4 rano, gdy było jeszcze całkiem ciemno, wieś spała. Nagle dało się słyszeć strzały. W tym czasie mieszkaliśmy czasowo we wsi Sahryń, bo mieliśmy nadzieję, że w tak dużej wsi ukraińskiej będzie bezpieczniej. Strzały stawały się coraz częstsze. Od kul zapalających zapaliły się słomiane strzechy. Ludzie zaczęli uciekać w pole. Za polem był las, w którym zamierzali się ukryć, ale nadaremnie. Od strony lasu odezwały się karabiny, kładąc i zabitych i żywych na ziemię, która już wiosną zaczęła stawać się miękka. Za kilka godzin przez pola przeszedł żywy łańcuch Polaków. Podeszli i do nas, leżeliśmy w parowie. Był tam mój tato, malutka córeczka i ja. Gdy podeszli bliżej, tato jak ten ptak broniący gniazda wstał i wyszedł im na spotkanie. Poprosili o dokumenty, tato pokazał. Kiedy zobaczyli, że Ukrainiec, strzelili prosto w głowę rozrywającą kulą. Podeszli do nas i zapytali, kim jesteśmy. Mówię: „Panie ja Polka, za co mnie zabijać, co ja wam złego zrobiłam?” Zaczęli pytać o dokumenty. Zaczęłam błagać, mówię, że nie mam dokumentów, zostawiłam w domu. Jeden z nich mówi:
- Bij chamski łeb, bo to się tego rozmnoży.
- Nie, niech żyje, żebyś wiedziała, że ci Polak życie darował.
I tak zostałam z córką żywa pośród martwych na marcowym czarnym polu.
[…]
Na drugi dzień, kiedy poszłam, by jakoś przysypać tatę ziemią, żeby psy nie rozciągnęły ciała, wszędzie leżeli zabici ludzie, jak snopy. W jednym sadzie było ich szczególnie dużo. Popatrzyłam i zasmuciłam się. Ile was tutaj jest? Zaczęłam liczyć i naliczyłam 18 osób. Przed sadem na drodze leżało dwoje ludzi. Znałam ich. To była rodzina Prytułów. Między nimi leżało malutkie dziecko – dwa tygodnie od narodzin. Golutkie leżało. I na niego nie pożałowali kuli – pośrodku maleńkiego czółka niewielka dziurka. Ile zginęło osób w Sahryniu, trudno policzyć, bo w tym czasie było wielu mieszkańców okolicznych wsi, którzy uciekali na noc do Sahrynia, by ocalić życie. […]
Fragment pochodzi z książki „Sahryń-bil’ i peczal’ nasza, red. I. Banaszczuk, Lwiw 2007, s. 32, 33.
Komentarze
Prześlij komentarz