Do takich wniosków doszedł red. M. Kulińskij z ukraińskiego Radia Trek, zastanawiając się nad tym, komu służy nagłaśnianie akcji na rzecz utworzenia Rówieńskiej Republiki Ludowej, o czym ostatnio głośno jest na Ukrainie.
Przypomnijmy fakty – na Polesiu Wołyńskim panuje totalna anarchia, spora część mieszkańców żyje tam z nielegalnego wydobycia bursztynu, co odbywa się pod kontrolą lokalnych mafii, które zdołały skorumpować wielu urzędników i wysokich przedstawicieli policji. Ta ostatnia z rzadka zagląda na tereny, gdzie wydobywany jest bursztyn, a ogłaszane przez nią „sukcesy” w zwalczaniu wydobycia bursztynu i handlem nim zdają się jedynie uderzać w płotki, a nie szczupaki i rekiny tego interesu. Co więcej, wszelkie akcje policyjne spotykają się z oporem miejscowej ludności, dla której bursztyn jest przeważnie głównym albo i jedynym źródłem utrzymania.
I to jest owa Bursztynowa Republika Ludowa – kraj anarchii i chaosu, przy czym nie ma bodaj nikogo, kto chciałby nadać mu jakieś formy państwowości. Nie ma to też wiele wspólnego z ową Rówieńską Republiką Ludową, która istnieje głównie w internecie – na różnych fejkowych stronach i grupach na portalach społecznościowych.
Jak przed momentem pisałem, wszelkie akcje policyjne spotykają się z protestami mieszkańców, którzy stawiają bierny i czynny opór policji, organizują blokady dróg i torów kolejowych, a także wiece, manifestacje i pikiety.
3 maja br. Jarosław Granitnyj, jeden z byłych liderów „Prawego Sektora” zorganizował przed budynkiem administracji Obwodu Rówieńskiego wiec, podczas którego domagano się legalizacji wydobycia bursztynu. Wzięło w nim udział ok. 250 – 300 osób. Trudno nie zgodzić się z red. Kulińskim, że jedyny cel, jaki przyświecał Granitnemu, to chęć zbicia kapitału politycznego. Dodajmy od siebie, że banderowcy, często współpracujący z policją w akcjach przeciw poszukiwaczom bursztynu, nie cieszą się wśród nich popularnością. A jest to wszak ważny elektorat dla Granitnego, któremu marzył się wszak, a być może marz nadal o karierze parlamentarnej.
Tydzień później, 10 maja br. pod budynkiem administracji Obwodu Rówieńskiego zgromadziło się blisko sto osób, którym przewodził Jurij Klejnos, znany z organizowania różnego rodzaju radykalnych akcji aktywista z Kijowa. Akcja została przerwana przez policję wspólnie z miejscowymi aktywistami Korpusu Narodowego błyskawicznie, jak tylko uczestnicy zebrali się koło budynku administracji państwowej Obwodu Rówieńskiego. Odebrano im transparenty i ulotki z hasłami „Republika Rówieńska”, „Bursztyn – majątek Rówieńskiej Republiki Ludowej”.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy szybko połączyła obie akcje, wskazując, że w obu przypadkach za wszystkim stały rosyjskie służby, które to starają się wykorzystać napięcia istniejące na Polesiu Wołyńskim. Sprawą tą od kilku dni żyje cała Ukraina. Szef SBU Wasil Gricak mówił 15 maja na konferencji prasowej, że na przestrzeni ostatnich dni SBU zablokowała próby kilku, koordynowanych przez Moskwę, grup, które miały na celu utworzenia stref destabilizacji w kilku oddzielnych regionach kraju.
– Jedną z takich grup jest grupa znanego nam już lidera radykalnego ruchu „Nażdak” Mykoły Dulskiego – powiedział Gricak, dodając, że to ten sam Dulski stoi za próbą zablokowania na Ziemi Lwowskiej trasy w marcu tego roku na znak protestu przeciw rzekomemu uciskowi etnicznych Polaków.
Napiszę to wprost – moim zdaniem zarówno za akcją w Grzędach, jak i za akcją Klejnosa w Równem stały służby ukraińskie. Jaki cel miałby im przyświecać? Ano proste – żeby przywrócić porządek na Polesiu Wołyńskim i by rozprawić się z nielegalnym wydobyciem bursztynu, władze w Kijowie muszą sięgnąć po radykalne środki. Ale żeby to uczynić, muszą wpierw przygotować na to opinię publiczną. Proste?
Na to jednak autor reportażu w Radiu Trek nie wpadł. Za to wplątał w to wszystko wątek polski:
„Przecież wszyscy rozumieją, że jakakolwiek forma Rówieńskiej Republiki Ludowej, nawet w przypadku całkowitego chaosu, który objąłby całą Ukrainę, może przetrwać nie więcej jak jeden miesiąc, po czym zostanie anektowana przez Polskę, która już od dawna przygotowuje tego rodzaju plany” – stwierdza autor reportażu.
Jego zdaniem z nagłośnienia sprawy korzystają jedynie Rosjanie, którzy cieszą się ze wszelkich wystąpień separatystycznych na terenie Ukrainy, a także – z tych samych powodów – separatyści na Donbasie, w Odessie i na Zakarpaciu. Ale nie tylko…
„Nie można mieć wątpliwości, że środki masowego przekazu w Polsce również będą z radością nagłaśniać to” – stwierdza red. Kulińskij, po czym pyta: „czy SBU działa w interesie państw obcych?”.
Komentarze
Prześlij komentarz