Przejdź do głównej zawartości

22 maja 1943 r. w biały dzień w Jarosławiczach .

Dnia 22 maja, w biały dzień, z samego rana, grupa uzbrojonych bandziorów spod znaku UPA rozpoczęła okrutną krwawą rozprawę z Polakami zamieszkałymi w Jaroławiczach. Rozpoczęli od gospodarstwa mego stryja Jankowskiego Mikołaja, który mieszkał na końcu wsi, przy drodze prowadzącej do Czekna. Przyjechało ich około dziesięciu na dwóch furmankach, wjechali na podwórko, wpadli do mieszkania i zaczęli okrutnie bić domowników. W domu była stryjenka, córka Zosia lat 20 i syn Antoni lat 18. Stryja me byto w tym czasie w obejściu, bo byt akurat u sąsiada Ukraińca, z którym żył w wielkiej zgodzie. W pewnym momencie stryj usłyszał okropny krzyk i zobaczył jak z domu wybiega stryjenka, a za nią  pada strzał, następnie wybiegli Zosia t Tosiek, którzy również zostali zastrzeleni. Stryj w szoku zwrócił się do tego sąsiada z zapytaniem, co to się dzieje, a on chwycił go za rękę i zaczął krzyczeć, "chłopci siuda", na szczęście nte usłyszeli. Stryj się wyrwał z rąk „dobrego sąsiada" i co sił w nogach uciekł w pole i schronił się w pobliskim lesie. Kiedy trochę ochłonął, lasami i polami przeszedł do odległej o 5 km wsi czeskiej Krupa Granica. Tam przenocował, a następnego dnia przysłał do nas znajomego Czecha, Żeby nas zawiadomił o tym, co się stało i że banda wie, gdzie my jesteśmy, i że nas tam wykończą. Sam zaś schronił się w Łucku. Ciała pomordowanych stryjenki, Zosi i Tośka upowskie zbiry wrzucili do studni.
Po krwawym rozprawieniu się z rodziną stryja bandyci pojechali do położonej bliżej wsi zagrody Żukowskiego Feliksa. Okrążyli dom, wpadli do mieszkania, gdzie zastali Feliksa, jego żonę i córkę  Anię lat 16. Żukowski, potężny mężczyzna, stanął w obronie żony i córki, bronił się dzielnie, lecz nie mógł sprostać okrutnym bandytom. Wszyscy troje zostali zarąbani  siekierą, a ciała ich wywleczono z domu i wrzucono na furmankę.
Ten okropny widok oglądał ze stodoły ich syn Staszek lat 19, po czym uciekł w pole i poleciał w szalonym obłąkaniu polnymi drogami 4 km do szosy Łuck-Dubno. Tam wzięli go do samochodu żołnierze niemieccy i zawieźli do Dubna, gdzie mieszkał brat ojca Bolesław, który byt podoficerem zawodowym w 43 pp. Banda z trzema okrutnie porąbanymi ciałami Żukowskich podjechała do leżącego już w środku wsi gospodarstwa Kwiatkowskich. Rodzina Kwiatkowskich składała się z dwojga staruszków, syna Józefa (inwalidy) i córki z mężem i czteroletnią córeczką. Szybko okrążyli cale obejście, wywlekli wszystkich na podwórko, powiązali im ręce do tyłu i władowali na furmanki. Kulawego Józia przywiązali sznurem do wozu i pojechali polną drogą poza wsią, prowadzącą do traktu, wiodącego z Jarosławicz do Targowicy. Józek w strasznych męczarniach biegł dopóki mógł za wozem, w końcu padł i tak go wlekli drogą dalej, aż do lasu położonego na końcu wsi, w pobliżu traktu targowickiego. Tu na skraju lasu przygotowany był dół i miejsce kaźni. Szybko rozprawili się z przywiezioną rodziną Kwiatkowskich, rąbiąc ich siekierami i wrzucając do wykopanego dołu.
Następnie przyjechali do do położonego w centrum wsi młyna wodnego, który dzierżawiła rodzina Jachemków, składająca się z pięciu osób. Kiedy podjechali pod mały domek, stojący w pobliżu młyna nad rzeczką, zastali w nim tylko Stasię Jachemkową lat 18, śliczną, miłą dziewczynę. Jak dzikie bestie rzucili się na nią i zaczęli po kolei gwałcić. Na koniec, na wpół żywą  wywlekli na podwórko, przywiązali sznurem za nogi do belki i głową w dół zanurzyli do wody w studni. Później powrócili do młyna, w którym mełł chłopom zboże starszy brat Stasi, Stefan lat 21. W młynie też przebywał w tym czasie kolega Stefana Kazik Żukowski i kilku starszych Ukraińców. Bandyci rzucili się na Stefana i Kazika, wywiązała się walka, bo byli to chłopcy bardzo silni, lecz nie zdołali się obronić przed rozwścieczoną. i żądną krwi zgrają.. Na wpół żywych skrępowali sznurami i usiłowali żywcem wkręcić w tryby młyńskiego kola, lecz to im się nie udało, więc dobili ich siekierą. Załadowali ich ciała na furmankę, wyciągnęli ze studni zwłoki Stasi, też wrzucili na wóz i odjechali. Po drodze w pobliżu cerkwi mieszkało dwoje staruszków o nazwisku Suk. Załadowali ich na furmankę i pojechali na miejsce kaźni. Po zamordowaniu staruszków i wrzuceniu wszystkich ciał do dołu, pojechali za rzekę do gospodarstwa Przewłockich.Tu zastali całą rodzinę w komplecie, a mianowicie p. Przewłocką staruszkę lat 70, jej córkę Jadzię lat 30 oraz syna z żoną i córką Lucią lat 18. Byl tam również p. Dobrowolski, który mieszkał z żoną i dwojgiem dzieci w pobliżu. Dobrowolski byl przez kilka lat urzędnikiem w gminie Jarosławicze. Wszystkim sześciu osobom skrępowali ręce do tylu i powieźli do lasu na miejsce zbrodni. Kiedy tam zajechali, zaczęli potworną orgię z Jadzią i Lucią, gwałcąc je zbiorowo na oczach wszystkich. Ten moment rozpasania banderowców wykorzystał p. Dobrowolski, skoczył niepostrzeżenie pomiędzy drzewa i co sił w nogach zaczął uciekać w stronę domu odległego o 2 km od tego miejsca. Kiedy wbiegł na polną drogę, spotkał na niej staruszka Ukraińca, który ze łzami w oczach rozwiązał mu ręce i przeżegnawszy go powiedział „uciekaj bracie jak najdalej, gdzie oczy poniosą bo tu dzieją się rzeczy bardzo straszne”. Dobrowolski co sil w nogach dobiegł do domu, złapał żonę i dzieci, zawiadomił  jeszcze mieszkającą. tam również p. Kamińską z dwojgiem dzieci i tak jak stali, cała siódemka, pobiegli polami, miedzami do odległej o 3 km szosy Dubieńskiej. Tam wzięli ich Niemcy na samochód i zawieźli p. Kamińską z dziećmi do Młynowa, a Dobrowolskich do Dubna. Dobrowolscy zgłosili się zaraz całą rodziną na wyjazd do Niemiec. Gdy za kilka dni pojechałem do Młynowa, żeby się spotkać z Dobrowolskim, juz ich w Dubnie nie było. O tej okropnej przygodzie opowiadała mi szczegółowo p. Kamińska.
Ze zbrodni w dniu 22 maja wyszła też z życiem p. Jachemkowa z dwoj­giem małych dzieci, ponieważ w tym dniu od rana była w czeskiej wsi Krupa Granica. Tam doszła do niej wiadomość o okrutnym morderstwie córki Stasi i syna Stefana, oraz innych Polaków ze wsi. Do Jarosławicz nie wróciła, a Czesi odwieźli ją do Łucka. (...) Tak więc dzień 22 maja 1943 roku zapisał się w dziejach rodzin polskich w Jarosławiczach bardzo tragicznie i okrutnie. Zginęło łącznie z rodziny Jankowskich 3 osoby, Żukowskich 6 osób, Kwiatkowskich 6 osób, Jachemków 2 osoby, Suk 2 osoby, Przewłockich 5 osób, Dwadzieścia cztery osoby zamordowano w okrutny sposób, w biały dzień, w imię walki UPA o „samostijną Ukrainę'’.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Obchody 100-lecia OSP w Kryłowie.