Orgie, wibratory i litry alkoholu - to zastał na plebanii, do której go przydzielili bohater książki „Celibat, opowieść o miłości i pożądaniu” Marcina Wójcika. Młody wikary wdał się w romans z proboszczem. Kiedy na plebani zamieszkał kolejny ksiądz, jego także zaciągnęli do łóżka. Bożena, kolejna rozmówczyni Wójcika umawia się wyłącznie z duchownymi. Tadeusza poznała w szpitalu. Razem byli na Rodos.
Bożena ma 42 lata i jest recepcjonistką w hotelu. Mieszka sama w dwupokojowym mieszkaniu. Z duchownymi umawia się, bo są zadbani, delikatni i pachną kadziłem. W dodatku nie mają zobowiązań – żon, dzieci i alimentów do płacenia. Tadeusz był jej pierwszym księdzem. Poznali się w szpitalu. Trafiła tam po wypadku samochodowym – „Robił obchód. Najdłuższej zatrzymywał się w mojej sali, leżało nas kilka” – relacjonowała Marcinowi Wójcikowi.
Ksiądz wypytywał, czy mają rodzinę i kto jest proboszczem w ich parafii. Pewnego razu zaproponował Bożenie, by go odwiedziła, kiedy już wyjdzie. Mówił, że ma sporo alkoholu, ale nie ma z kim pić. Już dzień po wypisie, ze zrobionymi włosami, stała pod jego drzwiami.
Pojechali razem na Rodos. Nie sami. Na wyspę poleciał też znajomy Tadeusza, ksiądz Andrzej ze swoją dziewczyną Małgorzatą. – "Po kolacji szliśmy na nocne imprezy. Z naszych chłopaków wychodziły czorty. Pili, tańczyli, śpiewali. Musiałyśmy ich prowadzić pod rękę do hotelu" – wspominała.
Macał i pytał: "Gdzie ta moja ogolona myszkeńka?"
Z Tadeuszem była później w Paryżu i Warszawie. Zabierał ją też na domówki do znajomych księży. – "Tam spotykałam inne kobiety. Chwalił się mną, obmacywał przy ludziach. Potrafił włożyć mi rękę w cycki i pod spódnicę. Mówił przy wszystkich: Gdzie ta moja ogolona myszkeńka?. Ale kiedy chciałam, aby przyjechał i pomógł mi powiesić lustro w przedpokoju, to mówił, żebym sama to zrobiła, bo jemu się nie chce” – opowiadała Bożena.
W końcu go rzuciła. Miała dość bycia panią do towarzystwa. Na brak zainteresowanie nie narzekała. Na imprezie u jednego z księży poznała Krzysztofa. Umówili się na kolację, a dwa następne dni spędzili w jej mieszkaniu. Później Krzysztofa dopadły wyrzuty sumienia i zerwał znajomość.
Po kilku kieliszkach zadzwoniła do Andrzeja, tego, z którym była na Rodos. Ksiądz rozstał się już z Małgosią i nie miał nic przeciwko temu, by jeszcze tej samej nocy przyjechać do Bożeny. Zabrał ją do Zakopanego.
Andrzej: męski i szarmancki. Wzór wymarzonego księdza
Szybko zawrócił jej w głowie – prawdziwy mężczyzna – tak go określiła w rozmowie z dziennikarzem – (…) zbudowany, szarmancki, elegancki, ma męski mózg, żaden tam księżowaty ksiądz, żaden ciamajda (…) To jest mój wzór wymarzonego księdza – opisywała Bożena. Miał tylko jedną wadę – nie chciał się wiązać.
Zaczęła spotykać się z jego kolegą. Witold był proboszczem. Dorobił się domu i mieszkania. Bożena wprowadzi się do niego, jeśli ją tylko o to poprosi. Ma już dość przelotnych znajomości, domówek u księżny, na które przychodzą coraz młodsze, a Witold obiecał jej operację plastyczną. Bożena nadal spotyka się od czasu do czasu z Andrzejem. Kiedy dzwoni i zaprasza ją na wyjazd w góry, rzuca wszystko i jedzie.
Proboszcz romansował z biskupem
Kolejny bohater książki Marcina Wójcika jest księdzem homoseksualistą. Kiedy był w seminarium wikary z jego parafii rzucił niby żartem, żeby uważał na biskupa pomocniczego. – „Kręcili się ci, którzy chcieli zrobić karierę, i głupie ciotki klotki gotowe dać się przelecieć każdemu samcowi” – mówił.
Proboszcz parafii, do której go przydzielono, miał krótki romans z biskupem, ale z nim zerwał. Dostojnik dzwonił później do niego i zapraszał na whisky. – „Jechał, upijał się z nim, wracał rano i przez miesiąc miał spokój” – relacjonował duchowny.
Niedługo później sam zaczął gościć w łóżku o 15 lat starszego plebana – „Wieczorami zapraszał mnie na telewizję. Jak to nie był poniedziałek czy wtorek, to się piło po pracy, bo w tygodniu nie było takiego nawału pracy (…) Wtedy poszła butelka wódki. Proboszcz powiedział, żebym nie szedł do siebie, tylko się u niego przekimał. Jako facet mnie pociągał. Psychicznie też był znośny, choć po zastanowieniu muszę przyznać, że górę brało jego ciało” – relacjonował.
Pojechali razem na Majorkę. Proboszcz na co dzień hołdował zasadzie – Dla ludzi musisz być święty. Ale na zagranicznych wakacjach ona nie obowiązywała. Co chwila łapał wikarego za rękę, obsypywał buziakami i innymi czułymi gestami. W ogóle nie przejmował się tym, że wszyscy brali ich za parę.
"Planowaliśmy orgietki przy śniadaniu"
Jakiś czas potem drugiego wikarego w ich parafii zastąpił nowy. Nazwali go Pięknisiem. Jego także ksiądz zapraszał na wspólne oglądanie telewizji – „Upiliśmy się kiedyś strasznie i rano obudziliśmy się pod jedną kołdrą. Kilka dni później znowu wylądowaliśmy w trójkę w łóżko. Aż przestał to być spontan. Planowaliśmy orgietki przy śniadaniu (…) Jak się rozebraliśmy po Wiadomościach, to cały wieczór chodziliśmy bez majtek – do kuchni po jedzenie, do piwniczki po napoje” – relacjonował.
Do orgii na plebanii doszły wypady do klubów gejowskich. Księża upodobali sobie rozbierane imprezy – „Tyle penisów merda wokoło, że po chwili nie zwraca na nie uwagi” – mówił wikary. Sam unikał darkroomów i seksu grupowego. Bał się chorób.
Zamiast studiować teologię i filozofię wpadają w seksoholizm, alkoholizm i narkomanię
Według wikarego biskupi niechętnie wysyłają księży na studia do Rzymu – „Przez rzymskie kluby przewalają się polscy kapłani. Zamiast studiować teologię i filozofię wpadają w seksoholizm, alkoholizm i narkomanię. Szukają w klubach księżny z Europy Zachodniej i Ameryki Północnej. Później załatwiają sobie przeniesienie do Stanów, Kanady, Włoch, Niemiec i tam tworzą związki. Do Polski chętnie sprowadziliby się księża z Afryki, ale polscy księża ich nie chcą. Bo są czarni, biedni, kojarzą się z ludami misyjnymi” – tłumaczył duchowny.
Pięknisia, który studiował, przenieśli do domu kurialnego. Wpadł w oko biskupowi pomocniczemu. Tymczasem proboszcz i wikary nadal jeździli na gejowskie imprezy. W końcu ten drugi zakochał się w mężczyźnie, którego poznał przez internet. Związek szybko się rozpadł. Kochanek chciał być z kimś, kto „codziennie czekałby na niego w jego wypasionym szeregowym domku na przedmieściach”.
W końcu duchowny został wysłany do innej parafii. Nadal jednak spotykał się z proboszczem. Na gwiazdkę sprawili sobie wibrator – „Nie tylko Święty Mikołaj przynosił prezenty. Wiosną zajączek przyniósł doskonalszy wibrator – większy, z trzema rodzajami wibracji i pulsacji, z możliwością sterowania prędkości, w kolorze naturalnie cielistym”. Tekst pochodzi z dziennika Fakt i jest fragmentem książki ''Celibat, opowieści o miłości i pożądaniu'' , wydanej nakładem wydawnictwa Agora.
Komentarze
Prześlij komentarz