Kiedy poważny recenzent poważnego pisma uważa, że „Psy” Pasikowskiego opowiadają jedynie historię zapijaczonego funkcjonariusza SB i złego senatora z chrześcijańskiej partii, to wiedz, że coś jest nie tak. Bo bieżąca polityka i lansowany światopogląd dotyka nawet kulturę i prawdziwą klasykę. O gustach się nie dyskutuje i nie twierdzę, że ''Psy '' Władysława Pasikowskiego muszą podobać się wszystkim. Ale w tym przypadku nie chodzi o to, że recenzent krytykuje walory artystyczne filmu, dostrzega w nim dziury fabularne albo uważa, że aktorstwo stało na niskim poziomie. W tym przypadku mamy bowiem do czynienia z całkowitym wypaczeniem istoty filmu, tendencyjną recenzją pisaną pod konkretną tezę i zwyczajnym oszukiwaniem czytelników. No bo w końcu jeśli ktoś nie do końca orientuje się, czym są „Psy”, to raczej po tej recenzji nie wyrobi sobie na ich temat obiektywnego zdania. A to wszystko, podkreślmy jeszcze raz, ukazało się w poważnym tygodniku i wyszło