Przejdź do głównej zawartości

Najwyższy grób świata.

Zielone Buty to zaledwie jedne z około 300 ludzkich zwłok, na które można natknąć się na Mount Everest. Praktycznie każdego roku na najwyższej górze Ziemi giną ludzie, którzy nie wytrzymują surowych warunków. Większość z nich na zawsze pozostaje na górskim szlaku.


Tak naprawdę nikt nie zna dokładnej liczby ciał, która zalega na Mount Everest, ani ostatecznej liczby ludzi, którzy przegrali walkę z górą. Optymistyczne szacunki zakładają, że w tym momencie na najwyższej górze świata leży nieco ponad 200 zwłok, choć większość badaczy utrzymuje, że liczba zmarłych dobija do trzeciej setki.     . Tekst pochodzi z Gazety Wyborczej.

Zielone Buty - najbardziej znane zwłoki

Najbardziej znane ludzkie zwłoki na Mount Everest, to z pewnością tak zwane Zielone Buty. Tak w żargonie himalaistów nazywa się ciało anonimowego wspinacza, który zmarł pod szczytem góry na wysokości ok. 8500 metrów. Ubrany w charakterystyczne zielone buty, leży tam prawdopodobnie od 1996 roku. Spora część osób uważa, że ciało należy do 28-letniego himalaisty Tsewanga Paljora, który miał zginąć w partii podszczytowej najwyższej góry świata 10 maja 1996 roku. Zwłoki leżą na górze od ponad 20 lat. Ułożone w zagłębieniu skalnym, stanowiły punkt orientacyjny dla pozostałych wspinaczy. W 2014 roku pojawiły się informacje, że zniknęły. Ciało ponownie zlokalizowano w 2017 roku. 

Cmentarzysko Mount Everest

Tuż obok Zielonych Butów żywot zakończył angielski nauczyciel matematyki 34-letni David Sharp. Brytyjski wspinacz zginął pod szczytem Mount Everestu 15 maja 2006 roku. Kontrowersje wzbudzało zachowanie wspinaczy, którzy mijali go na Mount Everest. Z relacji innych himalaistów wynika, że David Sharp umierał na oczach około 40 osób. Pojawiły się zarzuty, że w tym czasie woleli oni kontynuować wspinaczkę niż ratować życie Brytyjczyka. Tej tezie przeciwstawiane są relacje wspinaczy, którzy próbowali pomóc Sharpowi, ten jednak był w bardzo ciężkim stanie. Ostatecznie jego ciało zostało ściągnięte z góry w 2007 roku. Tydzień po śmierci Davida Sharpa, podczas wspinaczki na Mount Everest zginęła trójka himalaistów: Igor Plyushkin, Thomas Webber oraz Vitor Negrete.
Czemu ciała pozostają na górze? Jak tłumaczyła na łamach portalu onet.pl podróżniczka Monika Witkowska, chodzi m.in. o zwyczaj. Wspinaczy zostawia się w miejscu, które ukochali. 
Już po czterech godzinach od śmierci ciało jest zamarznięte na kamień, przez co staje się bardzo ciężkie, a w dodatku, przy silnym wietrze, działa jak stawiający opór żagiel (w rezultacie do jego niesienia potrzeba kilku osób, w trudnym terenie narażających się na niebezpieczeństwo). Niżej z kolei, gdzie przygrzewa słońce, transportowane ciało bardzo szybko się… psuje - opisywała Witkowska.
Jak wynika z nieoficjalnych statystyk, na Mount Everest zginęło najwięcej obywateli Nepalu (według różnych źródeł ponad 100), a także Hindusów, Japończyków i Brytyjczyków. Na samym Mount Everest zginęło 7 Polaków. Niestety, bilans ofiar śmiertelnych w całych Himalajach oraz Karakorum jest o wiele większy. W tych górach życie straciło ponad 50 Polaków. Ostatnia tragedia miała miejsce na Nanga Parbat. Ze wspinającej się dwójki Tomasz Mackiewicz i Elizabeth Revol udało się uratować tylko kobietę.
My, alpiniści, kochamy życie tym mocniej, im bliżej jesteśmy chwili, kiedy możemy je utracić - mawiała Wanda Rutkiewicz.
Co zabija ludzi wysoko w górach? Ze względu na bardzo częsty brak możliwości przeprowadzenia sekcji zwłok, ciężko wskazać na konkretną przyczynę, ale z relacji ocalałych himalaistów wynika, że najbardziej zabójcze są lawiny, odpadnięcia od skał, upadki i wyziębienie. Część ginie na zawał serca lub obrzęk płuc. W 1985 roku Barbara Kozłowska, która zdobywała Broad Peak zginęła, tonąc w górskim strumieniu po tym, jak została wciągnięta pod wodę przez ciężki plecak.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Upamiętnienia płk. Stanisława Basaja,,Rysia''- fotorelacja.