Przejdź do głównej zawartości

Być dumny jak Polak, a wstydzić się jak Francuz.

Rafał Fronia, uczestnik polskiej wyprawy na K2, opisał na swoim blogu przebieg akcji ratunkowej na Nanga Parbat. Uczestniczyli w niej jego koledzy: Denis Urubko, Adam Bielecki, Jarosław Botor i Piotr Tomala. 


Fronia jest członkiem ekipy, której celem jest zdobycie szczytu K2 położonego 300 km od Nanga Parbat. To właśnie członkowie tej wyprawy ruszyli na pomoc Tomaszowi Mackiewiczowi oraz Elisabeth Revol, którzy utknęli na ośmiotysięczniku.
Fronia od samego początku wyprawy prowadzi tzw. „Dziennik Wyprawowy”. Dzięki niemu mogliśmy poznać kulisy dramatycznej akcji, w której uczestniczyła czwórka jego kolegów: Denis Urubko, Adam Bielecki, Jarosław Botor oraz Piotr Tomala.  
Dzień za dniem. Zdobywamy górę. Góra, dół. Góra, dół. Czas płynie, Góra się stawia, wiatrem otrząsa się z ludzkich insektów. W wolnych chwilach śledzimy świat, głównie górski, gdzie podobni do nas zdeterminowani ludzie lodu walczą o laur… z własną słabością, pogodą i jej kaprysami. I oczywistym jest nasze zainteresowanie Nangą. Tomek i Eli. Ile można? Trochę pukamy się w głowy, siódma zimowa próba, kto, kto ma tyle determinacji aby tak walczyć. Próbować. Jakby porażki nie istniały, Tomek wracał z kalendarzową zimą jak bumerang pod tę Górę. Jak wędrowny ptak, któremu nie odpowiadały ciepłe, afrykańskie zimowiska, opuszczał Polskę i frunął pod Nangę. Okopywał się i próbował. Walczył. Siódmy raz! Wyruszyli z Eli do szczytu 15 stycznia. A my robiliśmy swoje na K2 – pisze we wstępie swojej notki himalaista.
Od 15 stycznia, od 10 dni Elizabeth Revol i Tomek Mackiewicz są w ataku szczytowym, nie odpuścili. Ruszyli drogą Messnera, daleko z lewej strony od bazy. Z dnia na dzień zbliżali się do kopuły szczytowej. Gdy przyszło załamanie pogody sprawa się skomplikowała. 26 stycznia dostaliśmy info. Alpiniści utknęli gdzieś na 7400, jest źle. Revol informowała o złym stanie Tomka. – kontynuuje swoją narrację Fronia.

„Rusza urzędnicza machina”

W dalszej części swojego wpisu Fronia opisuje problemy związane ze startem helikoptera, które znacznie opóźniły wylot ekipy ratunkowej. Wszystko ze względu na fakt, iż Pakistańczycy domagali się gwarancji finansowej. Ostatecznie, dzięki polskiemu MSZ, sprawę udało się rozwiązać i śmigłowiec zabrał ratowników pod Nanga Parbat.
Około 12. Śmigła ruszyły. Biegniemy na helipad, targamy wory. Z dołu, nad moreną narasta warkot silników. Lecimy po nich, lecimy! Wiem, wiem to. Uratujemy ich! Śmigła wzmagają wiatr, straszne zimno, grabieją dłonie. Szczękają zęby. Patrzę na twarze tej czwórki. Ich radość, ich determinacja, upór. Tak, w tej jednej chwili poczułem dumę, że jestem Polakiem. Żadnych wątpliwości. Żadnego wahania. Wszyscy jesteśmy przekonani o słuszności decyzji. Milknie szum maszyn. Polecieli – relacjonuje himalaista.
Jest… dolecieli. Jak czujące zdobycz wilki Denis z Adamem rzucili się w ścianę. Zapada noc, wiatr, zimno, a Oni idą, pną się metr za metrem Kuluarem Kinshofera ku Eli i ku Tomkowi. Oni gdzieś tam są, Eli wie, wie że po nią idą. Schodzi do nich, schodzi! Ma problemy, odmrożenia, trudno jej posługiwać się sprzętem. Nie ma wieści od Tomka (…) Ok 2:00 Wilki dopadły zdobycz. Mają Eli. W Orlim Gnieździe ratownicy dotarli do poszkodowanej! Schodzą. O 7:45 ruszają w dół, w dół ściany Kinshofera – czytamy.

„Być dumny jak Polak, a wstydzić się jak Francuz”

W dalszej części wpisu Fronia krytycznie wypowiada się o Francuzach, którzy nie zaangażowali się w akcję ratunkową. Opisuje, że w momencie, gdy Urubko i Bielecki sprowadzali Revol na dół, znów pojawił się problem z helikopterem i sfinansowaniem przelotu maszyną.
Dwa heli na 12.00 do C1. Idzie dobrze… cisza, przerwało połączenie. Adam i Denis zjeżdżają z Eli ścianą… czekamy w napięciu, kiedy wejdą w trawers? Budzi się europejski świat. Budzą się media, telefon ożywa. Znów głód wiadomości wstrząsa trzewiami społeczeństwa: co się dzieje? Gdzie są? Co z Tomkiem… Znów sprawa śmigła, znów ambasada, lotnisko, naciski i spekulacje. Trzeba ich stamtąd zabrać, podjąć helikopterem i jak najszybciej przewieźć w dół. Mamy opłacony tylko jeden lot. Lot to dolary… szept, coraz głośniej padają pytania: a gdzie są Francuzi? Dlaczego w ogóle rozmawiamy o pieniądzach? Czy ktoś w Polsce, w bazie, w polskiej ambasadzie powiedział: a pieniądze? Nie! Dziś mam prawo powiedzieć: Być dumny jak Polak, a wstydzić się jak Francuz. Dla nas nie ma znaczenia skąd jest Revol i Mackiewicz. Nieważne kto płaci. Chłopaki rzucili się bez zastanowienia w lód Nangi narażając życie… Polska wysłała śmigła…a Francja? Czy to ważne, że to my inicjujemy, płacimy i ratujmy? Dla nas nie. Ale czy sen Paryża jest tak mocny, że nie obudził go krzyk ich własnej rodaczki? – pyta.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Upamiętnienia płk. Stanisława Basaja,,Rysia''- fotorelacja.