Przejdź do głównej zawartości

Koliszczyzna -zapomniana hekatomba.

Koliszczyzna to wystąpienie ruskiego chłopstwa pańszczyźnianego, hajdamaków i Kozaków przybyłych z podległej Imperium Rosyjskiemu Siczy Zaporoskiej, skierowane przeciw szlachcie polskiej, ludności żydowskiej, Kościołowi unickiemu i rzymskokatolickiemu i istniejącemu ładowi społecznemu. Trwało od czerwca do lipca 1768 (podczas konfederacji barskiej) na Ukrainie Prawobrzeżnej i przejawiało się masowymi morderstwami Polaków, Żydów i duchowieństwa rzymskokatolickiego i unickiego, z których największe rozmiary osiągnęła rzeź humańska. Przywódcami ruchu byli Maksym Żeleźniak i Iwan Gonta. Powstanie stłumione zostało przez wojska rosyjskie i polskie. Liczbę ofiar koliszczyzny szacuje się od 100 000 do 200 000 zamordowanych.
Iwan Gonta
Iwan Gonta
Jędrzej Kitowicz o koliszczyźnie
Wyrżnąwszy Humań, rozbiegli się po całej Ukrainie z podobnym morderstwem. W Lisiance miasteczku obwiesili razem na jednej szubienicy księdza, Żyda i psa, mając te trzy stworzenia za jeden gatunek. Wyjąwszy zaś z ołtarza puszkę i wysypawszy z niej na ziemię konsekrowane komunikanty tudzież na wzgardę wiary katolickiej nogami one zdeptawszy, wypijali z niej gorzałkę za zdrowie prawosławnej wiry (tak nazywają schizmatycy swoją wiarę).
Ten bunt podniecony od Kwaśniewskiego, pułkownika nad Kozakami nadwornymi książęcia Lubomirskiego, wojewody bracławskiego, wszczął się najprzód w słobodach [osady, których ludność cieszyła się pewnymi swobodami] moskiewskich, z których słobód schizmatycy weszli w Ukrainę polską; przyłączyło się do nich już przygotowane chłopstwo polskie schizmatyckiej wiary pod przywództwem Żeleźniaka, pod którym jako chłopem, czeredy chłopskiej naczelnikiem, Kwaśniewski, ponieważ szlachcic, zmalał i Żeleźniakowi musiał pierwszeństwa ustąpić. Urósł ten bunt czyli stanął zaraz w początkach swoich do kilku tysięcy, a potem się rozkrzewił do kilkunastu. Zamiar jego był wyrżnąć wszystkę szlachtę, Żydów, księży, a nawet i chłopów grecko-łacińskiego [grekokatolickiego] wyznania; jakoż nikomu z klas ludzi dopiero wyrażonych nie przepuszczali, lecz wszystkich, którzy się im nie podobali, w pień wyrzynali; którzy zaś chcieli się od śmierci wykupić, a podobali się im, musieli się dać drugi raz ochrzcić, przyjąć ich wiarę i wraz z nimi innych, którzy takiej łaski zyskać nie mogli lub nie chcieli, zabijać, zaczynając najprzód od ojca, matki, żony, brata, siostry, dzieci. To szczęście bardzo rzadkie potykało najwięcej panienki szlacheckie urodziwe, które sobie Kozacy owi, rezunie (bo tak ich zwano od zarzynania ludzi), zaślubiali, biorąc w posagu z panną cały majątek ruchomy po rodzicach i rodzeństwie, własną ręką zbójcy zięcia lub kolegów jego zabitych.
Maksym Żeleźniak
Maksym Żeleźniak
Jeden szlachcic, pokumawszy się z chłopem przed tą rzeźbą przez trzymanie mu dziecka do chrztu, gdy usłyszał o wszczętej rzeźbie, prosił owego kuma chłopa, aby go przekrył w domu swoim, co też ów chłop uczynił; lecz gdy do sąsiedzkiej wsi nadciągnęli rezuniowie, do których on chłop miał już powołanie, przyszedłszy w nocy do miejsca, w którym ukrył nieszczęśliwego szlachcica, rzekł do niego: „Moj kumeńku, kochaju tebe sercem i duszoju i dla toho, szczoby tebe inszy ne muczył, ja tebe zareżu tak gładko, szczo i ne posmotrysz.” To wyrzekłszy porwał szlachcica, obalił na ziemię jak barana i przerżnął mu gardło. Po tym uczynku miłosiernym nad kumem złączył się z rezuniami.
Gdy ta rzeźba, na Pobereżu [Pobereżem (pobrzeżem, pograniczem) nazywano krainę między Dniestrem a Bohem po granice tatarskie; w XVIII w. był to jeszcze kraj wielkich fortun magnackich.] zaczęta, szerzyła się i postępowała w dalszą Ukrainę, szlachta, mieszczanie, Żydzi majętniejsi i kto tylko mógł, z majątkiem naprędce porwanym, pouciekali do Humania, miasta Potockiego, wojewody kijowskiego, w którym jest zamek murem i wałem opasany, forteca dosyć mocna naprzeciw Kozactwu, dzidą, strzelbą ręczną i szablą albo nożem do zarzynania uzbrojonemu. Do tej fortecy cisnęła się szlachta z majątkiem i żonami, i dziećmi, których wszystkich Gonta, pułkownik Kozaków humańskich, sławnych wojowników przeciw hajdamakom z Siczy na Ukrainę dla rozboju corocznie wypadającym, przyjmował. Rozumiała owa szlachta, że w takiej fortecy, strzeżonej od Gonty, sławnego rycerza, na życiu i majątku ocaleje. Lecz Gonta, zdrajca jednego ducha z rezuniami będący, skoro się Żeleźniak zbliżył pod mury fortecy, wpuścił go z częścią wojska do niej, a reszta obróciła się na miasto. Tam dopiero powitawszy się obadwa hersztowie i wojska swoje w jedno złączywszy zaczęli rzeźbę straszną w mieście i w zamku, nie przepuszczając żadnemu wiekowi ani płci, wyjąwszy kilka panien szlachetnych najprzedniejszej urody, które sobie mołodyncy Kozacy u swoich komendantów za żonki uprosili, a które tym okrutnym oblubieńcom swoim w pośrodku trupów rodzicielskich, krwią ich spluskane, rękę natychmiast podać musiały. Samymi dziećmi trzy studnie w Humaniu ci zbójcy aż do wierszchu napakowali. Gubernator [rządca, komendant] Humania, respektujący zawszę Gontę jako dobrego żołnierza, włóczył się u nóg jego, prosząc o darowanie sobie życia, lecz nie znalazł w sercu morderskim miłosierdzia, porwanym od innych i na śmierć spisami skłotym zostawszy. Wyrżnąwszy Humań, rozbiegli się po całej Ukrainie z podobnym morderstwem. W Lisiance miasteczku obwiesili razem na jednej szubienicy księdza, Żyda i psa, mając te trzy stworzenia za jeden gatunek. Wyjąwszy zaś z ołtarza puszkę i wysypawszy z niej na ziemię konsekrowane komunikanty tudzież na wzgardę wiary katolickiej nogami one zdeptawszy, wypijali z niej gorzałkę za zdrowie prawosławnej wiry (tak nazywają schizmatycy swoją wiarę).
Ksawery Branicki, autor obrazu: Jan Chrzciciel Lampi (starszy)
Ksawery Branicki, autor obrazu: Jan Chrzciciel Lampi (starszy)
Gdy przeszło dwakroć sto tysięcy rozmaitego ludu rezuniowie wygubili na Ukrainie i bliscy byli Podola i Wołynia, przecież zmiłowała się nad resztą Warszawa, widząc, że ciż rezuniowie przestąpili tym bez braku [bez wyboru] wyrzynaniem ludzi układ sekretny moskiewski wytępienia samej szlachty dla tym łatwiejszego uprojektowanego dawniej podziału Polski i zmniejszenia sił konfederacji na Wołoszczyznę wypędzonej, jeżeliby do kraju powróciła. Wyprawiła więc Branickiego z znacznym korpusem Moskwy na uśmierzenie buntu pustoszącego kraj dla niej przeznaczony. Branicki z Moskalami, wszedłszy w Ukrainę, wyprawił do buntowników poselstwo, iż dla prędszego wytępienia z Rusi Lachów i łacinników [tj. katolików obrządku łacińskiego] imperatorowa jejmość posyła im posiłki, z którymi chce się złączyć, a to żeby w kraj podolski i wołyński, osiadlejsze i do obrony przygotowane, warowniej działać mogli. Odebrawszy takie poselstwo, Gonta z Żeleźniakiem zebrali wszystkich rezuniów w jeden obóz, aby się tak przed Moskalami z siłą swoją lepiej poszczycili. Przyjęli do niego Moskalów, gdzie po trzydniowej hulance i odebranych swojej roboty wielkich pochwałach Moskale ich obstąpili, na nie spodziewanych [nie spodziewających się] uderzyli, a schwytawszy najprzód Gontę i Żeleźniaka z sześciąset innymi pryncypalniejszymi, resztę harmatą i bagnetem wymordowali. Co zaś uciec potrafiło z tychże rezuniów i poszlakowanymi [wytropionymi] zostało, Kozacy moskiewscy, ścigając za nimi z niedobitkami obywatelów, wywieszali. Tak ten bunt, nie dłuższy nad ćwierć roku, w kilka dni przygaszonym został; bo drudzy, którzy uszli rąk moskiewskich i kozackich, pokrywszy się między swymi, więcej buntu nie podnieśli. Gonta, Żeleźniak i 600 żywcem zostawieni zaprowadzeni zostali do Lwowa, gdzie wszystkich szubienicami, wbijaniem na pale i mieczem, każdego podług złości jego i okrucieństwa, wytracono; Żeleźniaka żywcem ćwiertowano, Gontę zaś, dwoistego zbrodniarza, raz jako rezunia, drugi raz jako zdrajcę, przez trzy dni egzekwowano, udzierając z niego co dzień po jednym pasie, a dnia ostatniego, po udartym pasie brzuch mu otworzywszy, wnętrzności z niego wydarli i potem jeszcze żywego ćwiertowali. Godzien takiego okrucieństwa, który tyle tysięcy ludzi rozmaitym morderstwem zgubił; który z matek ciężarnych rozpłatanych żywe wydzierając płody, o ściany rozbijał. Okrutnik nie mający nad nikim miłosierdzia sam go nad sobą nie pokazał, kiedy podczas egzekucji ani łzy z oka, mi słowa z ust nie wypuścił, tylko, ścisnąwszy zęby, ryczał jak bydlę.
Jędrzej Kitowicz, fragment książki „Pamiętniki czyli Historia polska”

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

...bo to znamienity Kryłowiak był.../tekst autorski/

Czytelnicy mojego bloga wiedzą zapewne że do rzadkości tutaj należą wpisy poświęcone konkretnym osobom z Kryłowa i okolic. Tylko kilka razy napisałem o znanych i zasłużonych dla historii miejscowosci osobach. Niestety przyszło mi znowu napisać o Osobie wielce dla naszej miejscowości zasłużonej. Pan Marian Janusz odszedł od nas 05.01 2024. Starsi mieszkańcy Kryłowa ,doskonale pamiętają ,,Mariana kościelnego'' , jak zwyczajowo nazywano Pana Mariana. Pełniąc posługę kościelnego na trwałe wrósł w tę miejscowość i jej historię. Bardzo komunikatywny , serdeczny w kontaktach z ludźmi ,zawsze miał z każdym kryłowiakiem coś do omówienia. Do historii przeszły Dni Kryłowa ,które pomagał organizować wraz z Panem Kazimierzem Parnickim, Panią Władysławą Janusz i innymi aktywnymi na niwie kultury, mieszkańcami. Pod opieką Pana Mariana, kościół kryłowski błyszczał, jak również otoczenie i nikt nie znał pojęcia,,sprzatanie kościoła''. Pan Marian dawał sobie radę ze wszystkim.Ost

... bo miłość nie umiera...

Miłość, kolejny miesiąc bez Ciebie... Nie pytaj mnie, jak przetrwałem cały ten czas bez Twojego spojrzenia, ciepła Twoich uścisków, radości Twojego śmiechu... Nie wiem... Trzymam się najlepiej, jak potrafię... Ale wiedz, że moja miłość i uczucie do Ciebie nie obawiają się upływu czasu i pozostają niezmienione. W wieczności mojego serca nadal zachowuję wszystko, co najlepsze w naszym życiu: miłość,tęsknotę, uczucia, doświadczenia, wspomnienia... W ten sposób będę żyć dalej, nieważne czy to tylko będą wspomnienia, ale jedno po drugim, dzień po dniu, wyobrażam sobie jak idziesz obok mnie... Jesteś w moim sercu i dopóki tam będziesz będę o Tobie pisać i mówić, że zawsze Cię Kocham! "

Upamiętnienia płk. Stanisława Basaja,,Rysia''- fotorelacja.