Jedną z pierwszych ilustracji, która wyskoczy w wyszukiwarce po wpisaniu hasła „ustasze” jest fotografia z grupką młodych uśmiechniętych Chorwatów, przystawiających piłę do szyi przerażonej ofiary. Członkowie tej zbrodniczej organizacji mieli prowadzić brutalne czystki, motywowane względami zarówno etnicznymi, jak i religijnymi.Ustasze w czasie II wojny światowej mordowali głównie Serbów , do tej pory stosunki serbsko-chorwackie ,głównie z tego powodu są raczej wrogie.
Wiosną 1941 roku przybył do Zagrzebia włoski korespondent wojenny Curzio Malaparte. Miał się tu spotkać z Ante Paveliciem, liderem faszystowskiego ugrupowania ustaszów i przywódcą Niezależnego Państwa Chorwackiego. W międzyczasie przemierzył kraj, obserwując porządki wprowadzane systematycznie przez nowe władze. „Na frontowej ścianie domu naprzeciwko, gdzie mieściła się siedziba ustaszów w Iloku, widniała olbrzymia podobizna Ante Pavelicia (…). Portret odbity był czarno na papierze lekko zielonkawym. Nigdy bym nie uwierzył, że człowiek może mieć uszy takie ogromne i takie długie. Zwisały aż do połowy policzków, śmieszne i poczwarne” - ironizował dziennikarz. Wkrótce miał się przekonać, że ta niepozorna, karykaturalna wręcz postać, jest równie bezwzględna jak naziści.
O pierwszym spotkaniu z przywódcą ustaszów nie wspominał zbyt wiele. W pamięci zapadła mu za to druga audiencja, na którą zaproszono go latem 1941 roku. Od razu zauważył zmianę w wystroju gabinetu: biurko, które stało wcześniej w głębi pokoju, teraz znajdowało się tuż za drzwiami. Pavelić tak tłumaczył to przemeblowanie: „Gdyby ktoś tu wszedł w jakimś zbrodniczym zamiarze, to natknąwszy się tak z punktu na biurko i widząc mnie tuż przed sobą z pewnością straciłby zimną krew i zdemaskował się w ten sposób”.
Uwagę Malapartego przykuło coś jeszcze: stojący na blacie wiklinowy kosz. Dziennikarz zajrzał do środka stwierdzając, że znajdują się w nim wyjęte ze skorupek owoce morza. „Czy to dalmatyńskie ostrygi?” - zapytał dla pewności Pavelicia. Jego rozmówca serdecznie się uśmiechnął, po czym przyznał bezceremonialnie:„To podarunek od moich wiernych ustaszów: dwadzieścia kilo ludzkich oczu”. Możliwe, że ta historia była tylko wymysłem Malapartego, wszak książka reportażowa „Kaputt”, w której ją opisał, została uznana za kombinację autobiografii i literackiej fikcji. Niemniej zamiłowanie Pavelicia do kolekcjonowania oczu swoich ofiar stało się z czasem jednym z elementów jego czarnej legendy. I trudno się temu dziwić – po bezdusznych bandach, które mu podlegały, można było spodziewać się dosłownie wszystkiego.
Chorwacki Führer
Król Aleksander I Karadziordziewić sprawował rządy, które sprowadziły na niego wrogość przedstawicieli wieloetnicznego Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców (późniejszej Jugosławii). Kwestią czasu było, gdy ze zdelegalizowanych partii politycznych wykształcą się grupy o charakterze nacjonalistycznym. Jedną z nich byli ustasze (chorw. bojownicy), organizacja założona 7 stycznia 1929 roku we Włoszech. Było to skrajne ugrupowanie faszystowskie wywodzące się z chorwackiej Partii Prawa. Celem jego członków stało się rozbicie Jugosławii otaz stworzenie niepodległej i jednolitej narodowościowo Chorwacji. Organizacja miała również charakter terrorystyczny: ustasze planowali zamach na znienawidzonego monarchę. Ich przywódcą został były sekretarz partii, wspomniany wcześniej doktor prawa Ante Pavelić.
9 października 1934 roku Pavelić zrealizował jeden z celów ustaszy – wraz z bułgarskim watażką Włado Czarnoziemskim, członkiem Wewnętrznej Macedońskiej Organizacji Rewolucyjnej, zorganizował udany zamach na króla Aleksandra I. Za ten czyn skazano zaocznie Pavelicia na podwójną karę śmierci, dlatego zamachowiec postanowił schronić się we Włoszech. Przełomowym momentem okazał się dla niego dzień 6 kwietnia 1941 roku – początek niemieckiej inwazji na Jugosławię. Hitler uznał, że fanatyczni ustasze mogą okazać się pomocni w pacyfikowaniu podbitego kraju. Oczywiście trzeba było im dać coś w zamian. W czwartym dniu najazdu niemieccy protektorzy pozwolili im na proklamowanie Niepodległego Państwa Chorwackiego (Nezavisna Država Hrvatska, w skrócie NDH). Pavelić przybrał wówczas tytuł poglavnika, będący odpowiednikiem niemieckiego słowa Führer i włoskiego Duce. W jego wizji nowe państwo miało być wolne od obcych etnicznie grup. Za swoich głównych wrogów ustasze uznali grupę, która sprawowała nieformalną hegemonię w Jugosławii: Serbów. Swoich prześladowań nie przerwali nawet wtedy, gdy w maju 1941 roku Hitler powołał marionetkowy rząd serbski gen. Milana Nedicia. Przynajmniej w teorii Chorwaci i Serbowie byli zatem członkami Państwa Osi, a więc swoimi sojusznikami. Ustasze kompletnie jednak ignorowali ten fakt.
Intryguje, że ustasze postrzegali swoje czystki jak misję ewangeliczną. Twierdzili, że są nowymi krzyżowcami, prowadzącymi katolicką krucjatę przeciwko odrzucającym Chrystusa Żydom i Cyganom oraz prawosławnym Serbom. Najbardziej kontrowersyjny, a zarazem wciąż niejasny, jest udział duchowieństwa w tym procederze. Najwięcej emocji wzbudza postać ówczesnego arcybiskupa Zagrzebia i wojskowego wikariusza ustaszów, Alojze Stepinaca. Niektórzy znawcy tematu twierdzą, że duchowny udzielił zbrodniarzom błogosławieństwa, kreując się na kolejnego Urbana II – papieża, który niespełna dziewięć stuleci wcześniej wezwał europejskie rycerstwo do I wyprawy krzyżowej. Nie brakuje jednak głosów, że Pavelić ukrywał przed Stepinaciem swoje zamiary, a gdy ten wreszcie je poznał, zabiegał o powstrzymanie rzezi.
Dyskusje na temat chorwackiego arcybiskupa rozgorzały ze zdwojoną siłą w 1998 roku, gdy z inicjatywy papieża Jana Pawła II został uznany za męczennika i świętego Kościoła katolickiego. Wiadomo natomiast, że jednym z katów był dawny franciszkanin Miroslav Filipović-Majstorović, w czasie wojny komendant jednego z chorwackich obozów koncentracyjnych. Ze względu na swoją przeszłość i potworne okrucieństwo więźniowie nadali mu przydomek „Fra Sotona” („zakonnik Szatan”).
Piekło bałkańskiego Auschwitz
W sierpniu 1941 roku ustasze rozpoczęli budowę przyszłej golgoty Serbów, Żydów i Cyganów – obozu Jasenovac, który po wojnie zyska niechlubne miano bałkańskiego Auschwitz. Do końca wojny wzniesiono pięć podobozów (ostatnim wybudowanym przez nich kompleksem był podobóz kobiecy zlokalizowany w Starej Gradišce). Oprawcy uznali, że w warunkach wojennych muszą oszczędzać kule, dlatego zamówili w niemieckiej fabryce Gebrüder Gräfrath specjalne narzędzia mordu, tzw. Srbosjeki (dosłownie: zarzynacze Serbów). Opierały się one na bardzo prostej konstrukcji – były to skórzane rękawice z przymocowanym na stałe nożem. Srbosjeki stały się symbolem krwawych zawodów, w których ustasze rywalizowali ze sobą o to, kto wymorduje największą liczbę ofiar w jak najkrótszym czasie. W pewną sierpniową noc 1942 roku jeden ze strażników obozu, Petar Brzica – nota bene również były franciszkanin – miał wymordować przy jego użyciu aż 1360 ludzi.
Poderżnięcie gardła było jednak dla więźniów jednym z najłagodniejszych i najszybszych sposobów śmierci. W istocie ustasze byli grupą znacznie bardziej wynaturzoną niż niemieccy naziści. Jakkolwiek wszelkie próby porównywania zbrodniczych formacji są jak zestawienie nowotworu z dżumą, metody chorwackich faszystów były najbardziej zbliżone do tych, które stosowały banderowskie oddziały na Wołyniu. Siepacze Pavelicia nie mieli żadnych oporów, aby żywcem obedrzeć Serba ze skóry, wyłupać mu oczy lub odciąć głowę tępą piłą do drewna. Nie zważali przy tym na wiek i płeć swoich ofiar i podobnie jak banderowcy mordowali dzieci na oczach ich rodziców. Podpalali, grzebali żywcem, nabijali niemowlęta na bagnety. W Jasenovacu przeprowadzano również pseudonaukowe eksperymenty na ludziach, w tym wiwisekcje bez znieczulenia.
Rosnąca liczba ofiar nie robiła większego wrażenia na poglavniku. Gdy niemiecki generał Lothar Rendulic stwierdził, że reżim Pavelicia uśmiercił już 500 tys. ludzi, przywódca ustaszów odparł z oburzeniem: „To oszczerstwo! Było ich zaledwie 300 tysięcy”. Nie wiemy dziś dokładnie, ilu ludzi zginęło z rąk ustaszów do końca wojny. Szacunki są jednak zatrważające: mówi się o liczbie od 700 tys. do aż miliona pomordowanych.
Wielka ucieczka
Ustasze okazali się najwierniejszymi sprzymierzeńcami III Rzeszy – nie odsunęli się od Hitlera nawet wówczas, gdy jego klęska była już nieunikniona. Ze względu na swoją bogobojność zyskali przychylność niektórych fanatycznych duchownych, którzy pomogli wielu z nim uciec po wojnie przed sprawiedliwością. Pavelić zbiegł z NDH w maju 1945 roku, ukrywając się przed aliantami w austriackich klasztorach oraz przybytkach Watykanu. W uciecze pomagali mu chorwacki franciszkanin Krunoslav Draganović oraz watykański biskup Alois Hudal – ten sam, który organizował ucieczkę do Ameryki Południowej wysokim rangą nazistom. Po upadku NDH wielu byłych ustaszów kontynuowało swoją działalność w radykalnej grupie sabotażowo-terrorystcznej Križari (Krzyżowcy). Na jej czele stał jeden z byłych komendantów obozu w Jasenowacu - Vjekoslav „Maks” Luburić.
CIA kilka razy trafiło na trop poglavnika – wiadomo, że ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem Pablo Aranjos w Argentynie oraz frankistowskiej Hiszpanii. Jedna z ostatnich zachowanych fotografii Pavelicia pochodzi z 1957 roku, z czasu jego pobytu w szpitalu Lomas del Paloma w Buenos Aires. Trafił tam, ponieważ został zdemaskowany i postrzelony przez nieznanego sprawcę. Rok wcześniej założył podziemną partię Chorwacki Ruch Wyzwoleńczy.
Może frapować, że w Chorwacji obecne są dziś postawy proustaszowskie. Grupy, które wynoszą faszystowskich zbrodniarzy na ołtarze, są wprawdzie marginesem, ale przyjmują często dość zaskakującą formę. Popularni w kraju muzycy – lider rockowego zespołu Thompson Marco Percović oraz piosenkarz Joško Tomičić – bez skrępowania wychwalają w swoich utworach obozy w Jasenovacu oraz oddziały Czarnego Legionu, paramilitarnej formacji ustaszowskiej. Pierwszy z nich mówi nawet wprost, że żałuje, iż nie urodził się wcześniej, bo wtedy na pewno wstąpiłby do bandy Pavelicia. Otwarte głoszenie peanów na cześć faszystowskich oprawców nie tylko nie spotyka się z wyraźnym sprzeciwem władz, ale pozwala nawet na tworzenie partii odnoszących się do tamtych zbrodniczych ideologii. Na szczęście ich popularność w narodzie jest na tyle mała, że nigdy nie udało im się wejść do parlamentu.
O pierwszym spotkaniu z przywódcą ustaszów nie wspominał zbyt wiele. W pamięci zapadła mu za to druga audiencja, na którą zaproszono go latem 1941 roku. Od razu zauważył zmianę w wystroju gabinetu: biurko, które stało wcześniej w głębi pokoju, teraz znajdowało się tuż za drzwiami. Pavelić tak tłumaczył to przemeblowanie: „Gdyby ktoś tu wszedł w jakimś zbrodniczym zamiarze, to natknąwszy się tak z punktu na biurko i widząc mnie tuż przed sobą z pewnością straciłby zimną krew i zdemaskował się w ten sposób”.
Uwagę Malapartego przykuło coś jeszcze: stojący na blacie wiklinowy kosz. Dziennikarz zajrzał do środka stwierdzając, że znajdują się w nim wyjęte ze skorupek owoce morza. „Czy to dalmatyńskie ostrygi?” - zapytał dla pewności Pavelicia. Jego rozmówca serdecznie się uśmiechnął, po czym przyznał bezceremonialnie:„To podarunek od moich wiernych ustaszów: dwadzieścia kilo ludzkich oczu”. Możliwe, że ta historia była tylko wymysłem Malapartego, wszak książka reportażowa „Kaputt”, w której ją opisał, została uznana za kombinację autobiografii i literackiej fikcji. Niemniej zamiłowanie Pavelicia do kolekcjonowania oczu swoich ofiar stało się z czasem jednym z elementów jego czarnej legendy. I trudno się temu dziwić – po bezdusznych bandach, które mu podlegały, można było spodziewać się dosłownie wszystkiego.
Chorwacki Führer
Król Aleksander I Karadziordziewić sprawował rządy, które sprowadziły na niego wrogość przedstawicieli wieloetnicznego Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców (późniejszej Jugosławii). Kwestią czasu było, gdy ze zdelegalizowanych partii politycznych wykształcą się grupy o charakterze nacjonalistycznym. Jedną z nich byli ustasze (chorw. bojownicy), organizacja założona 7 stycznia 1929 roku we Włoszech. Było to skrajne ugrupowanie faszystowskie wywodzące się z chorwackiej Partii Prawa. Celem jego członków stało się rozbicie Jugosławii otaz stworzenie niepodległej i jednolitej narodowościowo Chorwacji. Organizacja miała również charakter terrorystyczny: ustasze planowali zamach na znienawidzonego monarchę. Ich przywódcą został były sekretarz partii, wspomniany wcześniej doktor prawa Ante Pavelić.
9 października 1934 roku Pavelić zrealizował jeden z celów ustaszy – wraz z bułgarskim watażką Włado Czarnoziemskim, członkiem Wewnętrznej Macedońskiej Organizacji Rewolucyjnej, zorganizował udany zamach na króla Aleksandra I. Za ten czyn skazano zaocznie Pavelicia na podwójną karę śmierci, dlatego zamachowiec postanowił schronić się we Włoszech. Przełomowym momentem okazał się dla niego dzień 6 kwietnia 1941 roku – początek niemieckiej inwazji na Jugosławię. Hitler uznał, że fanatyczni ustasze mogą okazać się pomocni w pacyfikowaniu podbitego kraju. Oczywiście trzeba było im dać coś w zamian. W czwartym dniu najazdu niemieccy protektorzy pozwolili im na proklamowanie Niepodległego Państwa Chorwackiego (Nezavisna Država Hrvatska, w skrócie NDH). Pavelić przybrał wówczas tytuł poglavnika, będący odpowiednikiem niemieckiego słowa Führer i włoskiego Duce. W jego wizji nowe państwo miało być wolne od obcych etnicznie grup. Za swoich głównych wrogów ustasze uznali grupę, która sprawowała nieformalną hegemonię w Jugosławii: Serbów. Swoich prześladowań nie przerwali nawet wtedy, gdy w maju 1941 roku Hitler powołał marionetkowy rząd serbski gen. Milana Nedicia. Przynajmniej w teorii Chorwaci i Serbowie byli zatem członkami Państwa Osi, a więc swoimi sojusznikami. Ustasze kompletnie jednak ignorowali ten fakt.
Intryguje, że ustasze postrzegali swoje czystki jak misję ewangeliczną. Twierdzili, że są nowymi krzyżowcami, prowadzącymi katolicką krucjatę przeciwko odrzucającym Chrystusa Żydom i Cyganom oraz prawosławnym Serbom. Najbardziej kontrowersyjny, a zarazem wciąż niejasny, jest udział duchowieństwa w tym procederze. Najwięcej emocji wzbudza postać ówczesnego arcybiskupa Zagrzebia i wojskowego wikariusza ustaszów, Alojze Stepinaca. Niektórzy znawcy tematu twierdzą, że duchowny udzielił zbrodniarzom błogosławieństwa, kreując się na kolejnego Urbana II – papieża, który niespełna dziewięć stuleci wcześniej wezwał europejskie rycerstwo do I wyprawy krzyżowej. Nie brakuje jednak głosów, że Pavelić ukrywał przed Stepinaciem swoje zamiary, a gdy ten wreszcie je poznał, zabiegał o powstrzymanie rzezi.
Dyskusje na temat chorwackiego arcybiskupa rozgorzały ze zdwojoną siłą w 1998 roku, gdy z inicjatywy papieża Jana Pawła II został uznany za męczennika i świętego Kościoła katolickiego. Wiadomo natomiast, że jednym z katów był dawny franciszkanin Miroslav Filipović-Majstorović, w czasie wojny komendant jednego z chorwackich obozów koncentracyjnych. Ze względu na swoją przeszłość i potworne okrucieństwo więźniowie nadali mu przydomek „Fra Sotona” („zakonnik Szatan”).
Piekło bałkańskiego Auschwitz
W sierpniu 1941 roku ustasze rozpoczęli budowę przyszłej golgoty Serbów, Żydów i Cyganów – obozu Jasenovac, który po wojnie zyska niechlubne miano bałkańskiego Auschwitz. Do końca wojny wzniesiono pięć podobozów (ostatnim wybudowanym przez nich kompleksem był podobóz kobiecy zlokalizowany w Starej Gradišce). Oprawcy uznali, że w warunkach wojennych muszą oszczędzać kule, dlatego zamówili w niemieckiej fabryce Gebrüder Gräfrath specjalne narzędzia mordu, tzw. Srbosjeki (dosłownie: zarzynacze Serbów). Opierały się one na bardzo prostej konstrukcji – były to skórzane rękawice z przymocowanym na stałe nożem. Srbosjeki stały się symbolem krwawych zawodów, w których ustasze rywalizowali ze sobą o to, kto wymorduje największą liczbę ofiar w jak najkrótszym czasie. W pewną sierpniową noc 1942 roku jeden ze strażników obozu, Petar Brzica – nota bene również były franciszkanin – miał wymordować przy jego użyciu aż 1360 ludzi.
Poderżnięcie gardła było jednak dla więźniów jednym z najłagodniejszych i najszybszych sposobów śmierci. W istocie ustasze byli grupą znacznie bardziej wynaturzoną niż niemieccy naziści. Jakkolwiek wszelkie próby porównywania zbrodniczych formacji są jak zestawienie nowotworu z dżumą, metody chorwackich faszystów były najbardziej zbliżone do tych, które stosowały banderowskie oddziały na Wołyniu. Siepacze Pavelicia nie mieli żadnych oporów, aby żywcem obedrzeć Serba ze skóry, wyłupać mu oczy lub odciąć głowę tępą piłą do drewna. Nie zważali przy tym na wiek i płeć swoich ofiar i podobnie jak banderowcy mordowali dzieci na oczach ich rodziców. Podpalali, grzebali żywcem, nabijali niemowlęta na bagnety. W Jasenovacu przeprowadzano również pseudonaukowe eksperymenty na ludziach, w tym wiwisekcje bez znieczulenia.
Rosnąca liczba ofiar nie robiła większego wrażenia na poglavniku. Gdy niemiecki generał Lothar Rendulic stwierdził, że reżim Pavelicia uśmiercił już 500 tys. ludzi, przywódca ustaszów odparł z oburzeniem: „To oszczerstwo! Było ich zaledwie 300 tysięcy”. Nie wiemy dziś dokładnie, ilu ludzi zginęło z rąk ustaszów do końca wojny. Szacunki są jednak zatrważające: mówi się o liczbie od 700 tys. do aż miliona pomordowanych.
Wielka ucieczka
Ustasze okazali się najwierniejszymi sprzymierzeńcami III Rzeszy – nie odsunęli się od Hitlera nawet wówczas, gdy jego klęska była już nieunikniona. Ze względu na swoją bogobojność zyskali przychylność niektórych fanatycznych duchownych, którzy pomogli wielu z nim uciec po wojnie przed sprawiedliwością. Pavelić zbiegł z NDH w maju 1945 roku, ukrywając się przed aliantami w austriackich klasztorach oraz przybytkach Watykanu. W uciecze pomagali mu chorwacki franciszkanin Krunoslav Draganović oraz watykański biskup Alois Hudal – ten sam, który organizował ucieczkę do Ameryki Południowej wysokim rangą nazistom. Po upadku NDH wielu byłych ustaszów kontynuowało swoją działalność w radykalnej grupie sabotażowo-terrorystcznej Križari (Krzyżowcy). Na jej czele stał jeden z byłych komendantów obozu w Jasenowacu - Vjekoslav „Maks” Luburić.
CIA kilka razy trafiło na trop poglavnika – wiadomo, że ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem Pablo Aranjos w Argentynie oraz frankistowskiej Hiszpanii. Jedna z ostatnich zachowanych fotografii Pavelicia pochodzi z 1957 roku, z czasu jego pobytu w szpitalu Lomas del Paloma w Buenos Aires. Trafił tam, ponieważ został zdemaskowany i postrzelony przez nieznanego sprawcę. Rok wcześniej założył podziemną partię Chorwacki Ruch Wyzwoleńczy.
Może frapować, że w Chorwacji obecne są dziś postawy proustaszowskie. Grupy, które wynoszą faszystowskich zbrodniarzy na ołtarze, są wprawdzie marginesem, ale przyjmują często dość zaskakującą formę. Popularni w kraju muzycy – lider rockowego zespołu Thompson Marco Percović oraz piosenkarz Joško Tomičić – bez skrępowania wychwalają w swoich utworach obozy w Jasenovacu oraz oddziały Czarnego Legionu, paramilitarnej formacji ustaszowskiej. Pierwszy z nich mówi nawet wprost, że żałuje, iż nie urodził się wcześniej, bo wtedy na pewno wstąpiłby do bandy Pavelicia. Otwarte głoszenie peanów na cześć faszystowskich oprawców nie tylko nie spotyka się z wyraźnym sprzeciwem władz, ale pozwala nawet na tworzenie partii odnoszących się do tamtych zbrodniczych ideologii. Na szczęście ich popularność w narodzie jest na tyle mała, że nigdy nie udało im się wejść do parlamentu.
Właśnie trafiłem na ten blog i jestem pod ogromnym wrażeniem.
OdpowiedzUsuńNiestety problem z Bałkanami jest taki, że tam wszyscy mają niewinną krew na rękach. Czetnicy nie mieli oporów przed mordowaniem Chorwatów, również kolaborującyc z Osią a partyzanci Tity zdaje się w ogóle nie patrzeli na narodowość czy wyznanie ofiar. Jedynie środki jakimi dysponowali wpływały na liczbę ofiar.